"Jestem w szoku, jak szybko zadziałał". Trzy świadectwa cudów za wstawiennictwem Wenantego Katarzyńca

Fot. Depositphotos / Domena publiczna

Ojciec Wenanty Katarzyniec jest bardzo skutecznym orędownikiem. Ziemskie życie, które prowadził, jest wzorem skromności i umiarkowania, a jego wstawiennictwo nieustannie pomaga przeżywającym problemy finansowe i zawodowe. Oto trzy świadectwa, które są dowodem duchowej opieki ubogiego franciszkanina.

Ugoda w sprawie długu

Otrzymałem spadek po moim zmarłym Tacie. Jednak po jakimś czasie okazało się, że są to długi, sprawa dość zawiła. A wierzycielem była firma windykacyjna, która skupuje przeterminowane zadłużenia i nalicza dodatkowe koszty oraz odsetki. I tak się stało, że z kwoty 12 tysięcy dług urósł do 50 tysięcy.

Próbowałem wielu możliwości, z pomocą prawnika i nie tylko. Niestety, nic nie dało się zrobić. Konta i wypłata zostały zajęte. Przypomniałem sobie świadectwo znajomej, która będąc w trudnej sytuacji, zwróciła się do "jakiegoś świętego", nie pamiętałem jakiego, ale mówiła, że musi być mocny. Idąc tym tropem myślenia, zacząłem szukać w internecie i tak natrafiłem na ojca Wenantego.

DEON.PL POLECA

Firma windykacyjna nie chciała iść na żadną ugodę, skoro komornik już działał, a było to dla mnie ostateczne rozwiązanie (pani przez telefon powiedziała: "Teraz to my już nie musimy"), więc pozostał ojciec Wenanty. Po trzecim dniu nowenny zadzwoniłem jeszcze raz z propozycją ugody. Pani prosiła, bym chwilę zaczekał, po chwili oznajmiła, że prezes chce, żeby złożyć na piśmie propozycję oraz warunki ugody. Poprosiłem, by wycofali sprawę u komornika oraz umorzyli część odsetek, resztę rozłożyli na jakieś dogodne raty. Na wszystko się zgodzili. Nie jest to racjonalne dla tego typu firm, a potwierdził to komornik, który prowadzi wiele spraw tej firmy i jeszcze się nie zdarzyło, żeby poszli na jakąkolwiek ugodę. Po prostu jestem w szoku, jak szybko ojciec Wenanty zadziałał, i to już po trzecim dniu nowenny.

Niekończąca się pomoc

Pewnego razu otrzymałam od księdza proboszcza książkę o ojcu Wenantym, przeczytałam ją i byłam dogłębnie wzruszona jego osobą. Zaciekawiona znalazłam stronę internetową, na której zamieszczona jest litania. Zaczęłam prosić ojca Wenantego o sprzedaż domu, co do którego były przesłanki, że być może nigdy go nie sprzedam. Dom sprzedałam pomimo trudności, chociażby epidemii. Zaczęłam prosić o zlecenia dla swojej firmy i otrzymałam je.

Odczuwam wyraźną pomoc ojca Wenantego każdego dnia. Ostatnio poprosiłam o to, by podesłał mi dobrych ludzi do pracy i by ktoś mi pomógł w moich sprawach prywatnych - takie osoby znalazły się natychmiast. Miałam bardzo poważną trudność związaną ze spowiedzią, ojciec Wenanty dokonał cudu w moim życiu, gdyż od kratek konfesjonału odeszłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Będę modliła się nadal i dziękuję Bogu Ojcu za to, że dzięki mojemu księdzu proboszczowi mogłam poznać ojca Wenantego, który niewątpliwie stał się moim Przyjacielem.

Modlitwa wysłuchana mimo wątpliwości

Co to za cudowny Sługa Boży! Już raz zostałam za jego wstawiennictwem wysłuchana i każdemu w problemach polecam dziewięciodniową nowennę za wstawiennictwem sługi Bożego ojca Wenantego Katarzyńca.

Moja teściowa postanowiła zająć się sprawami spadkowymi po zmarłych dziadkach. Trwało to ponad pięć lat. Spadkobierców było sporo, wszystkie koszty, zresztą niemałe, ponosiła sama. Gdy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, okazało się, że sprzedaż działki z domkiem nie jest łatwa. Pandemia spowodowała niewielkie zainteresowanie, deweloperzy chcieli kupić za znacznie niższą kwotę, niż przyznał sąd, a część spadkobierców trzeba było już zacząć spłacać. Teściowa była załamana.

Powiedziałam jej wtedy o słudze Bożym ojcu Wenantym, który jej pomoże, i że powinna modlić się do niego, co również i ja uczynię z ochotą, bo już mnie raz wysłuchał. Z niedowierzaniem patrzyła na mnie, ale powiedziała, że spróbuje. Po zakończeniu nowenny dopełniłam warunków, czyli wyspowiadałam się i przyjęłam Komunię. Już na drugi dzień była oferta kupna, która doszła do skutku i moja teściowa mogła zrzucić ciężar, który na niej spoczywał. Teraz jest szczęśliwa i była już na Jasnej Górze, aby podziękować Panu Bogu za ojca Wenantego i wysłuchane modlitwy. Teraz modlimy się obie o wyniesienie go na ołtarze, by mógł nam służyć jeszcze lepiej.

Kim był Wenanty Katarzyniec?

Wenanty Katarzyniec, a właściwie Józef, urodził na terenie dzisiejszej Ukrainy, w maleńkiej wsi Obydów, 7 października 1889 roku. Zmarł w opinii świętości 31 marca 1921 roku w Kalwarii Pacławskiej, mając niespełna 32 lata. Wychowywał się w biednej, chłopskiej rodzinie. Na szczęście, był zdolny i to dawało mu szanse na lepszą przyszłość. Po skończeniu edukacji na szczeblu podstawowym, wyruszył do Lwowa, gdzie uczył się w męskim seminarium nauczycielskim. Mieszkał w akademiku, a utrzymanie zapewniało mu skromne stypendium państwowe i korepetycje. Wenanty często musiał chodzić pieszo prawie 40 kilometrów ze Lwowa do Obydowa, bo nie miał czym zapłacić za furmankę, która jechała w jego rodzinne strony.

Mimo doświadczanego ubóstwa, nie był przywiązany do pieniędzy. Kiedy zdecydował się wstąpić do zakonu franciszkanów, musiał pokonać opór rodziców, zwłaszcza ojca, który chciał, by kontynuował karierę nauczyciela. Przekonał ich, mówiąc: "Pieniędzy mi nie potrzeba, a na stanowisku w świecie bym się zepsuł".

Świadectwa pochodzą z książki: "Cuda sługi Bożego Wenantego Katarzyńca. Świadectwa i modlitwy"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Jestem w szoku, jak szybko zadziałał". Trzy świadectwa cudów za wstawiennictwem Wenantego Katarzyńca
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.