John Henry Newman i świeccy

John Henry Newman i świeccy
Bł. kard. John Henry Newman (fot. wikipedia.org)

Rozważania na temat laikatu rozpoczyna się często od dość głośnego w swoim czasie epizodu , ktόry związany był z Johnem Henry Newmanem (1801 -1890), angielskiego konwertyty, wybitnego intelektualisty, pod koniec życia kardynała, dziś błogosławionego.

Kiedy w sytuacji pewnego kościelnego konfliktu, o ktόrym za chwilę, ujęło się za Newmanem około dwustu katolikόw świeckich, głos zabrał prałat Talbot, urzędujący w Rzymie zwolennik, jak to się wówczas mówiło, ultramontanizmu, czyli modelu najdalej idącego centralizmu Kościoła. Uznał on Newmana za “najniebezpieczniejszego człowieka w Anglii”, a świeckich za element wywrotowy, ktόry trzeba poskromić, aby nie zaczęli rządzić Kościołem. To George Talbot wypowiedział często cytowane słowa, że laikat nie ma prawa mieszać się w sprawy Kościoła, ponieważ domeną ludzi świeckich jest to, na czym się rozumieją, a mianowicie “polowanie, strzelanie i urządzanie przyjęć”. (Z tej ostatniej formy zajęcia świeckich - życia towarzyskiego, niewprawny w angielszczyźnie polski tłumacz zrobił ni stąd ni zowąd „szpital”, czym dokumentnie sprzeniewierzył się intencji mówiącego!)

Newman widział świeckich zupełnie inaczej. Przede wszystkim wielką wagę przywiązywał do starannego wykształcenia katolikόw. Stąd brało się jego zainteresowanie i praca na rzecz organizacji kształcenia uniwersyteckiego. Bardzo bolał go zakaz dopuszczenia katolików do studiowania w uniwersytetach Oksfordu i Cambridge, zniesiony dopiero w 1854 roku. Czy katolicy mają być gorzej wykształceni niż inni, pytał. Uważał, że świeccy muszą być obeznani w kwestiach wiary, nie mogą sobie pozwolić na postawę: ”Zostawiam to teologom” lub “Zapytam księdza”. Newman dowodził, że pierwszorzędnym zadaniem όwczesnej (czy tylko?) chwili jest rozszerzenie horyzontόw myślowych, otwarcie umysłów, kształcenie i nauczenie logicznego rozumowania. Przedmiot ma tu znaczenie drugorzędne. Ktoś, kto umie poprawnie rozumować w dziedzinie polityki, tak samo będzie myśleć w dziedzinie religii.

Zmagania przy próbach założenia uniwersytetu w Dublinie (1852 –58) doprowadziły Newmana do wniosku, że duchowni boją się, iż świeccy zostaną za dobrze wykształceni, “bo takimi trudno kierować”. W liście do G. Fottrella, prezesa Towarzystwa Historycznego i Literackiego przy Katolickim Uniwersytecie w Dublinie, pisał: “ Jak widzę duchowni w rόżnych miejscach Europy starają się trzymać świeckich na dystans. Swieccy są tym zdegustowani i stają się niewierni. Tak tworzą się dwa przeciwne obozy. Wróciłem z Irlandii z pełnym niepokoju poczuciem, że w tym katolickim kraju, podobnie mamy do czynienia z antagonizmem między hierarchią i warstwami wykształconymi. Przysłużyłby się Pan niezmiernie sprawie katolickiej w całym świecie, gdyby Pan spowodował, żeby uniwersytet stał się ośrodkiem, w którym duchowni i laikat spotykają się, uczą się wzajemnie rozumieć i nawzajem sobie ustępują. Miejscem, z ktόrego będą zgodnie działać w czasach zmierzających ku niewierności.”

DEON.PL POLECA

Newman był przekonany, że właściwe wykształcenie jest rękojmią, że świeccy nie odwrócą się od Kościoła. Przestrzegał, iż “brak formacji może doprowadzić klasy wyższe do obojętności religijnej, ludzi biednych do zabobonu” i wyjawił swόj ideał: “chciałbym, żeby wykształcony świecki był religijny, a pobożny duchowny –wykształcony”. Narzucenie doktryny mija się z celem, brak wiedzy “dlaczego” doprowadza do alienacji, jeśli nie wręcz do odrzucenia. Za przykład wyczucia takich mechanizmόw stawiał św. Filipa Nereusza, żyjącego w XVI wieku założyciela oratorianόw, który rozumiał znaczenie nauk, literatury i sztuki dla rozwoju osobowego człowieka.

Kłopoty z “Ramblerem”

Nie bez wahania po powrocie z Irlandii, gdzie próbował założyć katolicki uniwersytet, Newman zgodził się zostać redaktorem naczelnym prowadzonego przez katolikόw świeckich miesięcznika „Rambler”. W owej chwili pismo znalazło się w tarapatach i groziła mu daleko idąca cenzura. Dbający o wysoki poziom “Rambler”, ktόrego założeniem programowym było kształcenie katolików w tym szczególnym momencie odbudowy Kościoła w Anglii po wiekach prześladowań, naraził się właśnie hierarchii. Aby podnieść poziom oświaty w szkołach państwowych, rząd brytyjski nieco wcześniej powołał był Królewską Komisję do sprawy Kształcenia Podstawowego. Pismo dowodziło, że w tej komisji powinien znaleźć się przynajmniej jeden świecki katolik i że komisja powinna zostać zaproszona także do wizytacji szkół katolickich. Biskupi natomiast byli temu przeciwni. “Rambler” stał przy swoim– katolickich rodzicόw i nauczycieli należało zapytać o zdanie.

Pod okiem Newmana majowy numer z roku 1859 zamieścił tekst ze stanowiskiem biskupów. Newman dodał też komentarz od wydawcy. Wyrażał w nim nadzieję, że “biskupi chcą wiedzieć, jakie są opinie świeckich w sprawach, które ich dotyczą. Jeśli nawet przy przygotowaniach dogmatycznej definicji konsultuje się świeckich, jak miało to ostatnio miejsce przy ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, to można się naturalnie spodziewać takiego aktu zrozumienia i życzliwości w ważnych sprawach praktycznych”.

Zastrzeżenia do tych uwag podniósł profesor teologii z jednego z angielskich seminariów. Atakował myśl Newmana interpretując ją jako przyznawanie wyższości zdaniu świeckich nad opinią hierarchii. Newman wielokrotnie tłumaczył, że sformułowanie o konsultowaniu laikatu w kwestii Niepokalanego Poczęcia dotyczy konsultacji “faktu tradycji”, a słowo “konsultować” po angielsku oznacza także “sprawdzać, odczytywać”, jak np. w wyrażeniu: sprawdzam (I consult) termometr czy puls.

Wezwany do przełożonego biskupa Newman usłyszał, że świeccy to spokojni, głęboko wierzący ludzie, którzy nie chcą słyszeć , że ktokolwiek ma wątpliwości co do decyzji biskupów. Na pytanie, czym jest laikat, Newman miał ponoć odpowiedzieć, że bez laikatu Kościόł nie miałby racji bytu. Po tym wszystkim został poproszony, aby zrezygnował z funkcji redaktora pisma.Sugestia, że artykuły teologiczne podda kościelnej cenzurze, biskupa nie zadowoliła, bo “ trudności teologiczne pojawiały się w urywkach zdań”. Newman posłusznie wycofał się po numerze lipcowym, drugim i ostatnim pod jego redakcją.

W numerze lipcowym jednak zamieścił sążnisty artykuł “O konsultowaniu wiernych w kwestiach doktrynalnych”. Wyszedł od pytania, dlaczego należy w Kościele liczyć się ze zdaniem świeckich. Należy, “gdyż świeccy jako wspólnota są świadkiem tradycji doktryny objawionej i przez to ich consensus w dziejach chrześcijaństwa jest głosem Nieomylnego Kościoła”. Newman podkreśla consensus fidelium w sytuacji braku świadectwa ze strony biskupów i teologów w kwestii pewnych punktów doktryny.

Herezja ariańska

Pamiętajmy, że John Henry Newman w 1845 roku przeszedł z anglikanizmu na katolicyzm w dużej mierze pod wpływem studiów nad historią Kościoła, szczególnie jego początków. Teraz (anonimowo) rozwijał historyczny wątek dowodząc, że w IV wieku “świeccy” swoją wiernością doktrynie o boskiej i ludzkiej naturze Jezusa przeciwstawili się herezji ariańskiej, ktόrą poparło wielu biskupόw.

Wgląd w materiały historyczne, które powstawały przez następne kilkadziesiąt lat po soborze nicejskim w 325 roku, doprowadził Newmana do konkluzji , że arianizm, mimo iż formalnie na soborze odrzucony, plenił się wszędzie, szczególnie na dworze cesarskim. Newman sporządził więc listę dokumentującą utrzymywanie się arianizmu. Synod w Cezarei (334) i w Tyrze(335) oskarżyły św.Atanazego, głόwnego wtedy obrońcę prawdy o bόstwie Jezusa, o bunt, odstępstwo, tyranię, świętokradztwo i użycie magii (sprawa Arseniusza). Pozbawiono go biskupstwa w Aleksandrii i wygnano do Galii. W sumie na banicję skazywano go aż 5 razy w ciągu 30 lat. Sobór w Arles, z udziałem legata papieskiego, bliski był przyjęcia doktryny Ariusza. Na Soborze Mediolańskim w 355 roku ponad trzystu biskupów potwierdziło potępienie Atanazego oraz innych wyznawców dogmatu nicejskiego. W 357 papież Liberiusz, pod naciskiem cesarza Konstancjusza, syna Konstantyna, podtrzymał wyrok przeciw Atanazemu. W 363 roku św.Hieronim stwierdzał, że niemal wszystkie kościoły “skalały się związkiem z arianami”.

 

Konkluzje Newmana w “O konsultowaniu wiernych w kwestiach doktrynalnych” były bulwersujące, dowodził przecież, że to dzięki świeckim nie przyjęła się błędna nauka i w końcu górę wzięła prawdziwa tradycja. “Przez większość IV wieku dogmat nicejski utrzymał się nie dzięki niezłomności Stolicy Apostolskiej, nie soborów, czy biskupów, ale poprzez consensus fidelium. Z jednej strony, powiedziałbym, zaistniało czasowe zawieszenie funkcji Ecclesia docens. Gremium Biskupów zachwiało się w wierze. Mówili różne rzeczy, wypowiadali się jedni przeciw drugim, po Nicei przez blisko 60 lat nie było jednolitego, zwartego świadectwa. Prym wiedli niegodni zaufania Biskupi, rozpowszechniona była słabość, strach przed konsekwencjami, złe kierownictwo, błędna nauka, zamęt, niekończący się, beznadziejny, docierający do wszystkich zakątków katolickiego świata”.

Newman ośmielał się uważać, że Duch święty ożywia także świeckich wiernych obdarzając ich charyzmatami. Rozwijał pojęcie “poczucia” wiernych. Wypływa ono z instynktu prawdy, głęboko zakorzenionego w Mistycznym Ciele Chrystusa. Działa jako duchowe przeciwciało odrzucające fałszywą naukę, na podobieństwo organizmu odrzucającego zakażenie. Newman uważał, że nauka Kościoła powinna być czymś, co nazywał conspiratio między wiernymi i ich pasterzami. Uciekał się do etymologii słowa, które oznacza “wspólne oddychanie”.

Na cenzurowanym

Artykuł o arianach skrytykował teolog John Gillow, który upominał już Newmana, jak wspomniałam, za majowe sformułowania. Teraz protestował przeciw koncepcji “zawieszenia” funkcji nauczającej Kościoła, ponieważ jego zdaniem katolicy zawsze mają obowiązek przyjąć wszystko od Kościelnego autorytetu. W przeciwnym razie jest to “stawianie ucznia ponad Nauczyciela” i przedkładanie “prywatnych sądów ponad doktrynalny autorytet Kościoła”. W odpowiedzi Newman dowodził, że pogląd taki ujawnia słabość Kościoła. Owa conspiratio bowiem wymaga kooperacji, duchowieństwa i świeckich. Nie stwierdzał tej wspόłpracy właśnie w przypadku braku zgody hierarchii i świeckich odnośnie do decyzji co do komisji do spraw edukacji. Swieccy muszą dać się kształcić w kwestii ich roli w Kościele, kler natomiast powinien przybliżyć się do świeckich i im zaufać –poprzez przykładowo- zakładanie uniwersytetów – “miejsca, gdzie duchowni i świeccy mogą się spotkać, aby uczyć się rozumieć jedni drugich”. Newman podkreślał, że nie chodzi o pytanie świeckich o opinię w kwestii doktryny, ale o stwierdzanie przekonań ludzi Kościoła, jako wyrazu świadectwa co do tradycji apostolskiej, na podstawie której może być dopiero określona jakakolwiek doktryna.

Na Newmana doniesiono do Rzymu i przez wiele następnych lat był na liście podejrzanych. Uważano go za dysydenta, osobę nielojalną. Pod koniec 1859 roku sprawą zajęła się Kongregacja Propagandy. Do kary dyscyplinarnej nie doszło. Zwierzchnikom angielskiego Kościoła udało się niebezpieczeństwo zażegnać. Nie zmienia to jednak faktu, że Newman przeżywał tę sprawę bardzo boleśnie, był bliski depresji. Ucierpiał na tym jego dorobek pisarski. Newman z bólem wyrażał się o sytuacji, w jakiej się znalazł. W liście do Williama Monsella (13 stycznia 1863 roku) skarżył się, że nie ma w Kościele dyskusji między teologami, w przypadku jakiejkolwiek kontrowersji zaraz sprawa odsyłana jest do Rzymu, do Kongregacji Nauki Wiary, za czasów Newmana zwanej jeszcze Propagandą. “Gdzie nie zna się warunków angielskich, wszyscy mówią po włosku i prym wiedzie jakiś Biskup o wąskich horyzontach, choćby nawet świątobliwy”.

Newmanowi polecono, aby pisząc w przyszłości na pokrewny temat wyjaśnił powody nieporozumienia. Zrobił to w kilka lat później w książce“Arianie w IV wieku”. Nie wycofywał się ze swoich poglądów. Jego teoria na temat świeckich żyła dalej, a wraz z nią podejrzliwość i niechęć wokoł jego osoby. Koniec ustawicznych kłopotów przyniosło dopiero mianowanie go kardynałem (choć nigdy nie był biskupem) przez Leona XIII. Newman miał wtedy 78 lat. Od tego czasu upłynęło kolejne 80 lat. Idee Newmana odżyły na II soborze Watykańskim, ktόry przez Pawła VI nazwany był “Soborem Newmana”.

“Zmysł wiary całego ludu”

Może jeszcze nie w pełni rozumiemy znaczenie “wyczucia wiernych”, “zmysłu wiary całego ludu” i owej “konspiracji”. Indagowany nieustannie co do znaczenia swoich sformułowań Newman uściślał, iż tradycja Apostołów, obowiązująca cały Kościół, przejawia się w różny sposób w różnych momentach: “czasem przez usta episkopatu, czasem przez doktorów Kościoła, czasem przez ludzi, czasem poprzez liturgię, obrzędy i ceremonie oraz obyczaje, poprzez wydarzenia, dysputy, ruchy i wszelkie inne zjawiska, które składają się na historię. W konsekwencji żaden z tych kanałów tradycji nie może traktowany być z lekceważeniem. Przy tym wszystkim podkreślam, że dar rozpoznania, rozróżnienia, określenia, ogłoszenia i egzekwowania jakiejkolwiej części tej tradycji przysługuje wyłącznie Kościołowi nauczającemu”. Newman pisał często o posłuszeństwie wobec Nauki Kościoła.

Newman, ktόry kochał Kościόł i ktόremu Kościόł oddaje dziś sprawiedliwość ogłaszając go błogosławionym, widział rozwój cywilizacyjny, intelektualny swoich czasów, przeczuwał napór ateizmu. Rozumiał, że to laikat w głównej mierze będzie się musiał z tym zjawiskiem zmierzyć. Był zdania, że dzieło ewangelizacyjne będzie w coraz większej mierze spoczywało na świeckich. Według Newmana właśnie Duch Swięty użycza wiernym pełni prawdy poprzez wspόlnotę Kościoła, w którym następuje ciągły rozwój doktryny.

Newman doszedł do wniosku, że trzeba zdać sobie sprawę z dwoistości tradycji. Jeden wątek nazywał przekazywaną z biskupa na biskupa tradycją episkopalną, na ktόrą składa się credo oraz obrzędy. Drugi - “tradycją profetyczną”, którą wyrażają ci, co Objawienie “interpretują”, powiedzielibyśmy, “przekładają” na codzienne życie. W tej dziedzinie Newman widział głόwnie świeckich. Podkreślmy natychmiast, że Newman pojmował Kościół jako jedność. Powtarzał, że Kościół nauczający i Kościół nauczany nie powinny podlegać ostremu podziałowi, gdyż oba są świadkami wiary, oświecającymi się wzajemnie.

W żadnym razie nie przedkładał świeckich nad kler, ale podkreślał , że ich ignorować nie można. Nie był proponentem uznania każdego jednostkowego sądu. Wypowiadał się przeciw upieraniu się przy swoim bez odniesienia do Boga, poprzez folgowanie jednostkowym upodobaniom, co określał jako liberalizm, ktόry konsekwentnie demaskował. Był jednak niezmordowanym obrońcą wolności sumienia. Przestrzegał, że w jego czasach wolność sumienia zaczyna dla wielu oznaczać “ignorowanie Dawcy Prawa i Sędziego”.

Newman znalazł się między dwoma tendencjami, które uważał za skrajne i niekorzystne. Z jednej strony mierzył się z “liberałami”, którym brakowało wiary i atakowali Kościół domagający się podporządkowania autorytetowi, z drugiej widział tych, którzy owego autorytetu nadużywali i przez to samo obniżali go, dając tym samym argument siłom przeciwnym.

Newman obserwuje w Kościele wspaniałą dialektykę. Różne funkcje rozumie jako komplementarne. Prawda powinna przyświecać teologii, oddanie i przykład – kultowi, a kierowaniu praktyczność, stosowność. Teologia odwołuje się do rozumu, kult do uczuciowości, kierowanie podlega zasadom zarządzania. Każdej z nich grozi ewentualność wypaczeń– niebezpieczeństwem rozumowania jest racjonalizm i sceptycyzm, kultu – przesąd i nadgorliwość, władzy – ambicja i tyrania. Zadna z nich nie jest nadrzędna wobec innych. Występują oczywiście napięcia. Pobożność masowa miewa pretensje do teologii o zbytnią akademickość, a do hierarchii o autorytarność i upolitycznienie. Teologom czasem nie podoba się wylewność ludowej pobożności i ograniczenia narzucane przez hierarchię. Hierarchia ma się na baczności przeciw łatwowierności i niskiemu poziomowi wykształceniia wiernych i racjonalizmowi teologów. Wszyscy jednak są od siebie nawzajem zależni.

Newman widzi więc system zapewniający równowagę i kontrolę. Nie kwestionując roli hierarchii “dowartościowuje “ ludzi świeckich. Kładzie wielki nacisk na Kościół jako wspólnotę, komunię wiernych. Jest to myśl poniekąd demokratyczna, tak jak demokratyczny jest pogląd wyrażony przez św. Pawła, że wszyscy jesteśmy członkami jednego organizmu i niewielki sens ma rozważanie, czy ręka jest ważniejsza od nogi, a nerka od płuca.

Wkładu kardynała Newmana w katolicką myśl teologiczną nie można przecenić. Znawcy przedmiotu uważają nawet, że swoją wizją Kościoła ten wybitny angielski konwertyta i błogosławiony ciągle jeszcze wyprzedza nawet nasze czasy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

John Henry Newman i świeccy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.