Kard. Grzegorz Ryś: Smoka nie pokonuje się na smoczy sposób

fot. Maskacjusz TV / YouTube

"Co może dziecko postawione naprzeciw takiego wroga, jakim jest smok? Jeśli się nad tym jednak głębiej zastanowić, to kto wygrywa tę wojnę? Czy nie ci, którzy otwierają domy, przyjmują do siebie siostry i braci z Ukrainy? Czy nie ci, którzy wchodzą z nimi w realne więzi, pomimo że są to ludzie, których nigdy wcześniej nie znali? Czy nie ci, którzy przyjmują pod swój dach dzieci z niewyobrażalną traumą?" - pyta kard. Grzegorz Ryś w książce "Jak Bóg pomyślał Kościół. Odnaleźć się mimo kryzysu". Autor ukazuje w niej fascynującą wizję Kościoła, jakiego chciał Bóg.

Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga, aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.

DEON.PL POLECA

I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: "Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym". (Ap 12,1–10)

To słowo w bardzo obrazowy sposób pokazuje nam zmaganie dobra ze złem. Dwa wielkie znaki. Brzemienna niewiasta i smok, który przeraża swoją siłą, ogniem, władzą, także używaną przez siebie wiedzą. Ma siedem głów, dziesięć rogów, siedem diademów. To wszystko symbole, które pokazują nam, czym ten smok dysponuje. Nie chcemy czytać tego fragmentu jako bezpośredniej relacji z tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Nie chodzi o to, żeby tylko opisać tę straszną, ludobójczą wojnę. Kiedy otwieramy to słowo, szukamy w nim dla siebie przede wszystkim jakiegoś zrozumienia i nadziei. Tego się spodziewamy po słowie Boga: nadziei i jakiegoś światła na przyszłość. Nadzieja pada w jednym z ostatnich zdań. "Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca". Ważne jest, że ta nadzieja jest ogłoszona jako już wypełniona. "Teraz nastało". Pada tam greckie słowo egéneto - "stało się". Stała się władza Boga nad światem, stało się królowanie Boga, stała się potęga, stała się władza Chrystusa. Ważne jest, żeby usłyszeć to zapewnienie, zwłaszcza jeśli przed oczami mamy wyłącznie tego strasznego smoka, który wydaje się, że ma przewagę nad wszystkim i potrafi zmiażdżyć wszystko, co dobre.

Stała się władza Boga, stało się królowanie Boga, stała się potęga jego Mesjasza.

Jeśli nie widzimy tego zwycięstwa dobra, tego zwycięstwa Boga, tego królowania Chrystusa, to być może patrzymy w złą stronę, szukamy gdzie indziej albo szukamy innego zwycięstwa niż to, które się dokonało w Chrystusie.

Jak patrzymy? W którą stronę? Gdzie szukamy? Ten obraz Apokalipsy mówi nam przede wszystkim, że smoka nie pokonuje się na smoczy sposób. Żeby pokonać smoka, trzeba stanąć w absolutnym kontraście do niego, w absolutnym przeciwieństwie w stosunku do niego. To przeciwieństwo, które widzimy w Apokalipsie, to nie jest kontrast między smokiem a niewiastą, tylko między smokiem a dzieckiem, między smokiem a nowo narodzonym niemowlęciem. Trudno sobie wyobrazić większy kontrast. A to nie pierwszy raz, kiedy w Biblii nadzieja pokazywana jest w obrazie nowo narodzonego dziecka; kiedy w sytuacji drastycznego zagrożenia Bóg daje nadzieję w znaku niewiasty, która jest brzemienna. W tym tekście z Apokalipsy bardzo wiele komentatorów widzi spełnienie proroctwa Izajasza z 7. rozdziału tej księgi. Znamy ten fragment, bo nieraz jest odczytywany w naszych kościołach w czasie liturgii: "Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel" (Iz 7,14).

Kiedy Izajasz wypowiadał to proroctwo, Izrael był w sytuacji skrajnego zagrożenia, agresji, która miała doprowadzić ostatecznie do zniszczenia Jerozolimy i uprowadzenia Żydów do niewoli. W takiej dramatycznej sytuacji Bóg mówi, że jest znak nadziei - kobieta, która rodzi dziecko. I to samo jest w tym tekście: "Urodziła dziecko, mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną". Ktoś powie, że to jest może jakiś naiwny idealizm, tania poezja albo pięknoduchostwo. Co może dziecko postawione naprzeciw takiego wroga, jakim jest smok? Jeśli się nad tym jednak głębiej zastanowić, to kto wygrywa tę wojnę? Czy nie ci, którzy otwierają domy, przyjmują do siebie siostry i braci z Ukrainy? Czy nie ci, którzy wchodzą z nimi w realne więzi, pomimo że są to ludzie, których nigdy wcześniej nie znali? Czy nie ci, którzy przyjmują pod swój dach dzieci z niewyobrażalną traumą? Czy nie ci, którzy pomagają tym dzieciom? Czy nie ci wygrywają tę wojnę, którzy w tej chwili robią paczki, wysyłają transporty, dają jeść, dzielą się ubraniami, dzielą się lekarstwami? Nie ci? Czy to nie jest tak, że to właśnie ci ludzie, którzy robią można by powiedzieć niewielkie gesty, ponoszą niewielkie koszty w porównaniu z tym, ile trzeba wydać na broń, żeby wygrać tę wojnę - czy to jednak nie oni wygrywają?

Wygrywają. A wiecie dlaczego? Bo oni tworzą zupełnie nowy świat. Tworzą zupełnie nową Polskę. Tworzą zupełnie nową Ukrainę. Tworzą zupełnie nowe sąsiedztwo tych dwóch narodów. Tworzą to, co będzie rzeczywistym pokojem. Może nie dzisiaj, ale za dziesięć, za czterdzieści lat już tak. Kiedy te dzieci, które teraz są w polskich szkołach, będą rządzić miastem, województwem, państwami. Kiedy to dobro, które dzisiaj przeżywają, z nich wyjdzie i będzie w nich owocować, będziemy żyć w innym świecie. Nie śmiejmy się z tego, co wydaje się mieć rozmiar dziecięcy, że jest małe, że jest niewielkie, że jest nie do zestawienia ze smokiem. Komuś może się wydawać, że to nic nie załatwia wobec takiego smoka, który dopuszcza się ludobójstwa, ale to ma swoje znaczenie, bo to jest tworzenie przyszłego świata, tworzenie pokoju.

Fragment książki kard. Grzegorza Rysia: "Jak Bóg pomyślał Kościół. Odnaleźć się mimo kryzysu" (Wydawnictwo WAM).

doktor habilitowany nauk humanistycznych specjalizujący się w dziedzinie historii Kościoła. Autor takich książek jak "Moc wiary", "Moc słowa" i "Skandal miłosierdzia".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Grzegorz Ryś: Smoka nie pokonuje się na smoczy sposób
Komentarze (3)
ZZ
~Zosia Z
30 września 2023, 18:04
Tworza nowa Polske i Ukraine? Na pewno? Wszystko w tej akurat relacji jest po staremu. I to widac i slychac. "Wygrywaja" - ? - To dopiero zyczeniowe myslenie i niestety typowe polsko-romantyczne brednie, odlejenie od rzeczywistosci. Oczekiwanie, a wrecz zakladanie, a priori, liniowego przelozenia, ze jak czlowiek dobrze czyni drugiemu, to ten drugi tez zacznie dobrze czynic i jeszcze swiat bedzie lepszy. Dobre zarty! Kompletne bzdury i to z ust kardynala, doktora habilitowanego nauk humanistycznych. Ilez to juz ludzi, pokolen calych, narodow w tym swiecie zylo? Wielu i wiele z nich dobrze i uczciwie czynilo, zylo i nawet sie goraco i szczerze modlilo i cos z tego wyszlo, na cos sie przalozylo? Nic a nic. Wojny jak byly, tak sa i beda. Zbrodnierze byli, sa i beda, maja sie znakomicie. Zlo tez ma sie dobrze. Czy ta pomoc, udzielona Ukraincom i nadal udzielana (humanitarka, medycy pola walki, wsparcie psychologiczne itd.) na cokolwiek sie przeklada? Na nic. Przegrywamy, jak zawsze ...
SZ
~Szymon Zet
29 września 2023, 14:52
No niestety z perspektywy czasu już widać, że ten "nowy świat" to ułuda i jednak przegrywamy. Bo nasi "braci" po prostu nas drenują, a my się dajemy drenować i jeszcze udajemy, że jest dobrze. I żeby to jeszcze faktycznie budowało jakiś lepszy świat. Ale jakoś tego świata nie widać.
KK
~Krzysztof Krogulski
30 września 2023, 10:43
Nieprawda. Zawsze nowe, to co dopiero nadchodzi jest lepsze od tego, co już minęło.