Katoliczka i muzułmanka razem sprowadziły raj na ziemię

(fot. cathopic.com)

"W tamtym konkretnym momencie stawał się tam nowy świat, królestwo Boże. Ono trwało pięć minut, ale przecież królestwo niebieskie jest poza czasem".

Przypomniała mi się ostatnio historia znajomej, która była pielęgniarką w szpitalu geriatrycznym w Paryżu i którą niewiarygodnie wręcz smuciło, że ci starsi ludzie w większości przypadków umierają sami, nikt im nie towarzyszy. Nawet jeśli na biurku czy stoliku

obok łóżka stał krzyżyk czy obrazek, nie wzywano księdza. Dzieci przy nich nie było, wnuków ani śladu. Ewa jest wspaniałą kobietą, odważną i mądrą, więc postanowiła działać. I kiedy widziała, że zbliża się agonia któregoś z pacjentów, a jej właśnie kończył się dyżur, to nie szła do domu, tylko zostawała i towarzyszyła temu człowiekowi przy przechodzeniu na tamten świat. Kiedy natomiast dowiedziała się, że ktoś zmarł podczas jej nieobecności, a jeszcze leży w kostnicy, schodziła tam dyskretnie i modliła się przy zmarłym. Dyskretnie, bo musiała się jednak trochę ukrywać ze swoją modlitwą, Francja to państwo laickie, jest rozdział Kościoła od państwa i nie wolno w żaden sposób manifestować swej wiary. Nie wydaje mi się to mądre, ale nic na to chwilowo nie poradzimy.

Jeśli nie może być jedności i nie może być nawrócenia, to niech będzie pokój i miłosierdzie.

Tak czy inaczej, Ewa stała któregoś dnia w tej kostnicy zanurzona w modlitwie, a tu nagle drzwi się otworzyły. Pomyślała sobie: cholera, wpadłam. Patrzy kątem oka – to koleżanka, muzułmanka, nieśmiało weszła do środka, zamknęła drzwi i pyta: „Co ty tu robisz?”. „Modlę się, wiesz, ta pani umarła dzisiaj w nocy, nie było mnie przy tym, więc po prostu przyszłam się pomodlić”. A tamta pyta: „A ty jesteś wierząca?”. „Tak”. „Ale jakiej religii?” „Jestem chrześcijanką, katoliczką”. „A, bo ja jestem muzułmanką”. „Tak, a co ty tu robisz?” „Ja robię dokładnie to samo, bo to jest nie do zniesienia. Oni jak psy umierają tutaj sami, to okropne, więc jak tylko któryś z pacjentów umrze, przychodzę tutaj i modlę się do Allacha za duszę tego człowieka”. Popatrzyły na siebie. „To może się razem pomodlimy?” I stanęły przy ciele kobiety, którą zostawiono samą w szpitalu i która umierała sama, ale przy której marach stała katoliczka rzymska z Polski i francuska muzułmanka rodem z Maghrebu i wespół się modliły.

I właśnie niedawno dotarło do mnie, że one wtedy dostąpiły błogosławieństwa miłosiernych. Błogosławieni miłosierni, bo oni miłosierdzia dostąpią. Na czym polegało miłosierdzie, którego dostąpiły? Na nich, na tych dwóch pięknych kobietach, spełniło się to, o czym marzy świat: pokój, pokój między wierzącymi w różny sposób! Pokój między islamem a resztą świata. Pokój między wyznawcami Allacha i wyznawcami Chrystusa. Przynajmniej pokój. Jeśli nie może być jedności i nie może być nawrócenia, to niech będzie pokój i miłosierdzie. One były miłosierne, a Pan Jezus obiecał: błogosławieni miłosierni, oni miłosierdzia dostąpią. One, stojąc tam obok siebie, były wcieleniem naszego marzenia o jedności i pokoju. Tam przez chwilę był raj, w tamtym konkretnym momencie stawał się tam nowy świat, królestwo Boże. Ono trwało pięć minut, ale przecież królestwo niebieskie jest poza czasem.

* * *

Fragment pochodzi z książki Pawła Krupy OP "Moc z zaświatów" (Wydawnictwo WAM)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katoliczka i muzułmanka razem sprowadziły raj na ziemię
Komentarze (1)
JW
~Jarosław W
23 listopada 2019, 10:28
miejmy nadzieję, ze to pierwszy krok muzułmanki do porzucenia fałszywej religii. muzułmanom nie wolno modlić się za zmarłych niewiernych.