Kim był św. Franciszek Ksawery?

Św. Franciszek Ksawery (1506-1552) (mal. Peter Paul Rubens)

3 grudnia, wspominamy w Kościele św. Franciszka Ksawerego, patrona wszystkich misjonarzy katolickich.

Święty z Xavier w sposób doskonały naśladował Jezusa i dlatego, jak On, przemierzał wioski, docierał do miast, by spotykać ludzi spragnionych zbawienia. Franciszek jak nasz Pan zawsze był w drodze, z Dobrą Nowiną na ustach i z sercem rozpalonym miłością Jezusa i do Jezusa. Zachęcony przez św. Ignacego rozmawiał z Panem "jak przyjaciel z przyjacielem", pragnąc coś wielkiego dla Niego uczynić. On istotnie usłyszał wezwanie Pana z Ewangelii: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody".

Franciszek urodził się na zamku Xavier (Hiszpania) 7 kwietnia 1506 roku. Jego ojciec był doktorem uniwersytetu w Bolonii. Zanim święty został misjonarzem w dalekich Indiach, na Molukach, Cejlonie i Japonii, przebył długą duchową drogę. W domu rodzinnym otrzymał staranne wychowanie religijne. Każdego dnia wieczorem wszyscy domownicy modlili się przy krzyżu w zamkowej kaplicy. Gdy miał 9 lat zmarł mu ojciec. W roku 1525 został wysłany na studia do Paryża, by po ich zakończeniu i przyjęciu święceń kapłańskich objąć probostwo w Pampelunie. W Paryżu zetknął się ze Ignacym Loyolą. Franciszek poznał tego wzbudzającego zaciekawienie Baska dzięki Piotrowi Favrowi, z którym nasz święty dzielił pokój.
Przełomowym doświadczeniem w życiu św. Franciszka Ksawerego były trzydziestodniowe Ćwiczenia duchowne odprawione pod kierunkiem samego Ignacego. Był to czas duchowej walki. Żeby wytrwać do końca na trwających godzinę pięciu medytacjach dziennie, przywiązywał się do krzesła. Wkrótce po zakończeniu rekolekcji dołączył do grona pierwszych towarzyszy, z którymi złożył śluby czystości i ubóstwa w kaplicy na Montmartre w Paryżu 15 sierpnia 1534 roku. Odtąd udziałem przyjaciół w Panu było doświadczenie "jedności serc i umysłów". W roku 1537, razem z innymi współbraćmi, przyjął święcenia kapłańskie i zaczął z wielkim powodzeniem głosić kazania na terenie Włoch.
Franciszek Ksawery, doświadczywszy przebaczającej miłości od Jezusa, pragnął dzielić się nią z wszystkimi ludźmi. Odkrył, że Bóg pragnie, by wszyscy zostali zbawieni, dlatego jezuita chciał dzielić się z nimi największym skarbem swego serca - Jezusem. Chciał być "loco por Cristo", szalonym dla Chrystusa! W marcu 1540 roku Franciszek Ksawery na prośbę Ignacego, który nie był jeszcze wybrany na generała, udał się do Portugalii, skąd 7 kwietnia 1541 wyruszył na misje do Indii. Jak głębokie było doświadczenie jedności serc pierwszych jezuitów świadczy męstwo Franciszka, z jakim znosił rozłąkę z nimi, gdy był już na misjach. Radował się i cieszył, czytając kolejny raz listy, które docierały do niego z Rzymu.
Pan Jezus był z Franciszkiem gdy głosił kazania i nauczał katechizmu dzieci w Indiach, gdy śpiewał dla nich modlitwę "Ojcze nasz" i recytował "Credo". Duch Święty na co dzień udzielał mu daru szybkiego uczenia się języków obcych, ale jednak najważniejszy był język miłości! Doświadczał żywej obecności Trójcy Świętej, w Imię której udzielał chrztu świętego dziesiątkom tysięcy ludzi. Bywało, że jednego dnia ochrzcił 200 osób, starszych oraz dzieci.
Dzisiaj już nie pojmujemy, jak wielkie było pragnienie świętego z zamku Xavier, by ogień Bożej miłości objął cały świat! Dużo piszemy i mówimy o potrzebie zrozumienia zjawiska wielokulturowości i o dialogu. Podobni jesteśmy do owych paryskich profesorów z Sorbony, pełnych ludzkiej wiedzy, a nie Bożej mądrości! Do nich apelował ojciec Franciszek Ksawery, by wreszcie otworzyli swoje serca na wolę Pana względem nich. Pragnął, by wszyscy ludzie, którzy odkryli jak bardzo zostali obdarowani przez Chrystusa, umieli hojnie odpowiedzieć na wezwanie Króla wieków. Ze strony św. Franciszka była to odpowiedź całkowicie bezinteresowna. Wyraził to nasz Święty w swojej ulubionej modlitwie, Dlaczego Cię kocham?
Nie dla nagrody kocham Cię, mój Panie!
Lecz tak, jak Ty mnie ukochałeś, Boże,
chce Ciebie serce kochać, ile może!
Tyś Król mój, Bóg mój, jedyna ostoja!
Innej pobudki nie zna miłość moja
Wiemy z różnych świadectw, jak dramatyczne były ostatnie tygodnie i godziny w życiu św. Franciszka. Umierał wyczerpany gorączką i opuszczony na wyspie Sancjan. U wrót chińskiego imperium strudzony misjonarz oddał ducha Bogu. Dla Niego poświęcił wszystkie talenty i zdolności walcząc do końca pod Sztandarem Krzyża. Resztką sił modlił się pewnie słowami modlitwy Anima Christi: w godzinie śmierci mojej wezwij mnie i każ mi przyjść do siebie, abym ze świętymi Twymi chwalił Cię. Miało to miejsce 3 grudnia 1552 roku. Tego dnia jego najbliżsi zauważyli krople krwi na twarzy Ukrzyżowanego z kaplicy na zamku Xavier, gdzie przyszedł na świat.
Franciszek Ksawery został kanonizowany przez papieża Grzegorza XV w 1622 roku. Nasz Święty był ziarnem, które wrzucone w bruzdę świata przyniosło i wciąż przynosi obfity owoc, porywając wielu młodych do pójścia za Jezusem.
Święty Franciszku Ksawery, Ty pozwoliłeś, by w Twoim sercu płonął ogień miłości do Jezusa Chrystusa, który przemienia, wyrywa z bylejakości i otwiera przed nami nowe perspektywy działania Bożej łaski. Wypraszaj nam u Boga gotowość hojnego odpowiadania na Jego miłość do każdego z nas.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kim był św. Franciszek Ksawery?
Komentarze (13)
3 grudnia 2013, 12:39
Podobno można mieć wiele zastrzeżeń do misji i stosowanych w niej metod Franciszka Ksawerego w Indiach ... Podobno wciąż są tacy, którzy powątpiewają w kulistość Ziemi. Ale tylko podobno.
C
cogito
3 grudnia 2013, 07:00
Dziadku Józefie - do wszystkiego z perspektywy historycznej, kulturowej, religijnej... można by mieć dzisiaj wiele zastrzeżeń. Pytanie, które spojrzenie jest "właściwsze" ówczesne, czy współczesne? Wobec wiedzy i kryteriów, jakie mamy dzisiaj wielu ówczesnych: ludzi nauki uznano by za oszustów, lekarzy za szarlatanów a świętych… było by znacznie mniej (znaleźli by się w większości w pierwszych dwóch grupach).
DJ
Dziadek Józek
18 sierpnia 2013, 17:33
Podobno można mieć wiele zastrzeżeń do misji i stosowanych w niej metod Franciszka Ksawerego w Indiach
K
kuba
1 marca 2013, 16:25
Wizerunki i „święci” Mieszkańcy krajów Ameryki Łacińskiej są na ogół głęboko wierzący. Na przykład w Meksyku powszechny jest zwyczaj modlenia się do „świętych”. Przyjęło się, że miasta mają swoich „patronów” i w określone dni organizują święta na ich cześć. Poza tym meksykańscy katolicy modlą się do rozmaitych wizerunków. Wybór „świętego” zależy od rodzaju prośby. Kto szuka partnera małżeńskiego, zapala świeczkę „świętemu” Antoniemu. Osoba wyjeżdżająca gdzieś samochodem poleca się „świętemu” Krzysztofowi, patronowi podróżnych, a zwłaszcza kierowców. Ale skąd się wywodzą takie zwyczaje? Z doniesień historycznych wiadomo, że gdy Hiszpanie przybyli do Meksyku, napotkali tam ludzi oddających cześć bogom pogańskim. W książce Los Aztecas, Hombre y Tribu (Aztekowie — człowiek i plemię) Victor Wolfgang von Hagen napisał: „Istniały bóstwa osobiste, bogowie (lub boginie) opiekujący się każdą rośliną i czynnością, nawet samobójstwem. Yacatecuhtli był bogiem kupców. W tym politeistycznym świecie wszystkim bogom przypisywano konkretne skłonności i role”. Podobieństwo owych bogów do katolickich „świętych” było tak uderzające, że w czasie „chrystianizacji” dokonywanej przez hiszpańskich zdobywców ludność rdzenna po prostu przeniosła oddanie, jakim darzyła bożki, na kościelnych „patronów”. Pogańskie pochodzenie katolicyzmu praktykowanego w niektórych częściach Meksyku potwierdził artykuł opublikowany w gazecie The Wall Street Journal. Wspomniano w nim, że większość spośród 64 „świętych” czczonych w pewnym regionie odpowiada „określonym bogom Majów”. W dziele New Catholic Encyclopedia wysunięto twierdzenie, że „pomiędzy świętym a ludźmi na ziemi wytwarzają się poufałe stosunki, (...) zażyłość, która nie osłabia więzi z Chrystusem i Bogiem, lecz ją wzbogaca i umacnia”. Ale czy zażyłość będąca pozostałością pogaństwa może przybliżać do prawdziwego Boga? Czy modlitwy zanoszone do takich „świętych” naprawdę cieszą się Jego uznaniem?
NN
nikomu nikogo
3 grudnia 2012, 14:07
Ćwiczenia Duchowe w modelu ignacjańskim są olbrzymim wysiłkiem duchowym jesli ktoś podejmuje je na serio. Tak czasem myślę, że gdyby każdy kapłan odbył tylko tydzień takich ćwiczeń duchowych raz na rok to temt kryzysu kościoła by zupełnie nie istniał.
A
a
3 grudnia 2012, 13:01
A jaki to musiał być wysiłek i walka żeby aż przywiązywać się do krzesła.Święty Franciszku dziękuję za tę lekcje, że czasem może być bardzo ciężko ale wciąż jesteśmy na właściwej drodze.
K
kret
11 grudnia 2011, 12:34
Każdy pojmuje inaczej.Jeśli dla Franciszka przywiązanie do krzesła było najlepszym rozwiązaniem to ok.Jak się to komuś nie podoba to jego problem, a mówienie o chorobliwej religijności w tym kontekście jest conajmniej nie na mejscu. jeśli ktoś pojmuje wiarę przez pryzmat brzucha i cielesności to ma duży problem sam ze sobą niech nie krytykuje tych , którzy mają inne spojrzenie.
G
gość
3 grudnia 2011, 11:03
<a href="http://www.wwwwww.deon.pl/galerie-uzytkownikow/galeria,619,,zdjecie,2.html">http://www.wwwwww.deon.pl/galerie-uzytkownikow/galeria,619,,zdjecie,2.html</a> Przed znajdującym sie po powyższym linkiem  krucyfiksem w kaplicy zamkowej w Javier z figurą Chrystusa z uśmiechniętą twarzą klękał młody Franciszek Ksawery. ...Na studiach w Paryżu poznał św. Ignacego Loyolę i jako jeden z pierwszych w stolicy Francji jezuitów złożył śluby zakonne na ręce fundatora zakonu. W roku1537 uzyskał w Wenecji święcenia kapłańskie; pięć lat później wyjechał na misje do Portugalii, a wkrótce potem do Indii gdzie nawrócił niezliczone rzesze pogan. Następnie rozpoczoł prace ewangelizacyjną w latach 1549 - 1551 w Japoni, której został pierwszym misjionarzem i gdzie wkrótce wyrosła kwitnąca gmina chrześcijańska. Zamierzał dostać się jeszcze do Chin, lecz Bóg odwołał go do wieczności na wyspie Sancian koło Kantonu 3 grudnia 1559 r. Jest po św. Pawle apostole największym misjonarzem Kościoła katolickiego, patronem Kongregacji Rozkrzewiania Wiary i apostołem Indii.
WD
Wojtek Duda
3 grudnia 2011, 10:57
Faktycznie, aspekt przywiązywania się do krzesła - może się wydawać kontrowersyjny, myślę, jednak, że też trzeba wziąśc pod uwagę, że były to dopiero początki ĆD, św.Franciszek był bardzo młody, a co najważniejsze działo się to wiele lat temu - czy wiadomo czy na ówczesne czasy tak mocno odbiegało to od standardów? Może jakiś jezuita objaśni nam lepiej... Św. Franciszek Ksawery to jeden z moich ulubionych Świętych. Jego życiorys jest po prostu oszałamiający. Święty Franciszku Ksawery - módl się za nami !
K
klara
3 grudnia 2011, 09:59
Dzisiaj już nie pojmujemy, jak wielkie było pragnienie świętego z zamku Xavier, by ogień Bożej miłości objął cały świat! Święty Franciszku Ksawery, proszę, zapal ten ogień w duszy, którą Ci polecam.
Alicja Snaczke
3 grudnia 2010, 17:35
Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli rzeczywiście, przy dobrej woli ich odprawienia, dokonują przełomu w życiu. Św. Franciszku Ksawery, módl się za tych, którzy, jak Ty, odprawili trzydziestodniowe ćwiczenia duchowne, i za tych, którzy je podejmą, w nadziei spotkania Pana Jezusa Chrystusa..
Patryk Stanik
3 grudnia 2009, 09:20
 "Żeby wytrwać do końca na trwających godzinę pięciu medytacjach dziennie, przywiązywał się do krzesła."  To raczej chorobliwa próba wyznania wiary?
R
r.kożuchowski
3 grudnia 2009, 09:20
Kiedy się czyta teksty o świętych, to przez pryzmat własnej małości dostrzega się możliwość bycia wielkim.