Kluczem do pokonania naszych ciemności jest bycie zwyczajnym człowiekiem [WYWIAD]

Fot. Profeto.pl

W Ewangelii nic nie mówi; jest zwykłym cieślą, wychowującym adoptowanego syna. O tym, dlaczego św. Józef jest genialnym patronem na czas ciemności, czym może nas zainspirować i jaka jest rola mężczyzn w Kościele opowiada ks. Michał Olszewski SCJ.

Pojawia się tylko w dwóch Ewangeliach, a i tam jest ledwie wspomniany. Nic nie mówi. Niewiele o nim wiemy. Dlaczego akurat ze świętego Józefa robić patrona Kościoła?

Dlatego, że święty Józef jest człowiekiem, który genialnie potrafi poruszać się w ciemnościach. Kapitalnie mówi o tym papież Franciszek. Życie Józefa zupełnie się posypało, kiedy wziął Maryję do siebie. Został pogrążony w ciemnościach. I zawsze, kiedy szedł spać, miał swój ludzki pomysł na rozwiązanie sytuacji. A potem, podczas snu, przychodził anioł ze Słowem Bożym. W tej swojej ciemności Józef otrzymywał Słowo, po czym wstawał rano i podejmował decyzję zgodną z wolą Bożą, w oparciu o to Słowo. Papież mówi, że Józef jest idealnym patronem dla Kościoła szczególnie dzisiaj, gdyż pośród wszystkich ciemności, których jesteśmy świadkami, św. Józef może nam pomóc znaleźć rozwiązania.

A te ciemności to czas pandemii?

DEON.PL POLECA

Tak, to pandemia i jej wszystkie konsekwencje. Nigdy też nie mieliśmy tylu trudnych sytuacji w Kościele, tylu informacji o skandalach, wykorzystaniu nieletnich, a także dojrzałych osób przez duchownych, czy w końcu biskupów, którzy nie potrafili sobie z tym poradzić i tylko przesuwali oprawców, a ofiary marginalizowali. Do dziś nie mamy pojęcia, jak się zająć skrzywdzonymi dorosłymi. To są potworne ciemności, z których - wierzę w to głęboko - ktoś taki, jak św. Józef pomoże nam wyjść.

Św. Józef, czyli mężczyzna, któremu się przyśniło - i zaraz to robi. Zazwyczaj nie wierzymy w sny, nie umiemy ich po chrześcijańsku interpretować, kierowanie się nimi wydaje się nam niepoważne. I mamy jako przykład Józefa, któremu się śni? Jak to odnieść do naszego życia?

Ważny jest kontekst. W czasach Biblijnych sny były zupełnie inaczej postrzegane. W snach mówił Bóg, więc Józef nie miał problemu ze zinterpretowaniem ich tak, by rozpoznać działanie Pana Boga. My, wbrew pozorom, mamy o wiele łatwiej: nie musi się nam śnić Pan Jezus czy anioł, bo na każdy dzień Kościół daje nam Słowo Boże. Mamy je podane na tacy. To, co Józef otrzymywał we śnie, my otrzymujemy w konkretnych fragmentach Słowa Bożego. Nie trzeba szukać żadnych fajerwerków ani nadzwyczajności, bo Bóg komunikuje się z nami bardzo precyzyjnie. Wystarczy tylko przyłożyć Słowo z dnia do ciemności, w których jesteśmy i przez jego pryzmat popatrzeć na życie. Jestem przekonany, że nasza dalsza droga potoczy się tak, jak u Józefa.

Wystarczy przyłożyć Słowo z dnia do ciemności, w których jesteśmy i przez jego pryzmat popatrzeć na życie.

Czyli wszystko się posypie i ułoży zupełnie nie tak, jak planował?

Nie mówię, że jest nam łatwiej odczytywać rzeczywistość. Łatwiej nam jest sięgnąć po Słowo, ale równie trudno jest nam podejmować decyzje. Często Słowo Boże koryguje to, co zamierzyliśmy sobie jako ludzie i czasami nie jest nam z tym po drodze. Wydaje nam się, że nasze plany są najlepsze. Patrzymy na życie bardzo skupieni na sobie, a Pan Bóg widzi szerzej. Myślę, że Józefowi łatwiej byłoby realizować to, co po ludzku sobie zamierzył, a trudniejsze było to, co zaproponował mu Pan Bóg. W naszym życiu jest tak samo.

Pismo Święte jest pełne ludzi, którzy szli za wolą Bożą i dokonali wielkich rzeczy. A Józef pozornie nic wielkiego nie zrobił, poza tym, że dobrze zajmował się swoją żoną, adoptowanym dzieckiem i był porządnym cieślą. Jak na to patrzeć z perspektywy człowieka XXI wieku, gdy ze wszystkich biblijnych zwycięzców mamy wybranego takiego patrona?

Franciszek genialnie to tłumaczy w „Patris corde”, liście, w którym ogłasza rok jubileuszowy. Mówi, że mamy dziś kult nadzwyczajności. Każdy chce być kimś wielkim, szczególnym, wyróżniać się na tle innych. A Józef był zwyczajnym cieślą, zwyczajnym człowiekiem. Kluczem do pokonania naszych ciemności, do pokochania Jezusa na wzór św. Józefa jest bycie zwyczajnym człowiekiem. To pierwszy krok do sukcesu, który w dziele zbawienia odniósł Józef. Bycie zwyczajnym człowiekiem daje to uprzywilejowane miejsce Józefowi. To był jego pierwszy krok do pokochania Jezusa ojcowskim sercem.

A skoro mowa o ojcowskim sercu - to też jest zagadka, że wzorem ojca jest człowiek, który nie ma rodzonego syna, który nigdy w sposób fizyczny ojcem nie został. Jak na to patrzeć?

Papież Franciszek mówi, że ojcem człowiek się nie rodzi, tylko nim się staje. Aby być ojcem, nie wystarczy biologicznie przyczynić się do tego, żeby nowy człowiek przyszedł na świat. Do ojcostwa trzeba dojrzeć i to zarówno wtedy, gdy jest się biologicznym tatą, jak i wtedy, gdy – w przypadku księży – jest się ojcem na sposób duchowy.

Ojcostwo biologiczne dla Józefa byłoby o wiele łatwiejsze. Dojrzewanie do duchowego bycia ojcem było znacznie trudniejsze. Biorąc pod uwagę cały kontekst, Józef musiał albo skazać na utratę dobrego imienia Maryję, albo zgodzić się na utratę swojego dobrego imienia. Gdyby powiedział, że Maryja go zdradziła, to wtedy posypałyby się na Nią kamienie. Pierwotnie zdecydował się na pośrednią drogę - postanowił oddalić ją potajemnie, rodzicom wręczyć list rozwodowy, w ten sposób zamknąć sprawę i może w przyszłości ożenić się drugi raz. Ostatecznie zrobił tak, jak we śnie poradził mu anioł – wziął Maryję do siebie, a tym samym powiedział gminie żydowskiej: słuchajcie, to ja nie uszanowałem tego roku, kiedy mieliśmy być jeszcze osobno, to jest moje dziecko i to moja wina.

Józef na tyle dojrzał duchowo, że stał się ojcem ze wszystkimi konsekwencjami, które się z tym wiązały - łącznie z utratą swojego dobrego imienia. To nam pokazuje, że nie ma ojcostwa bez ojcostwa duchowego, a Józef jest wzorem ojcostwa dla tych, którzy są ojcami zarówno w porządku biologicznym, jak i dla nas – księży, biskupów, papieża. Bez duchowego ojcostwa to biologiczne będzie karłowate. Bez dojrzałości w ojcostwie duchowym kapłaństwo będzie karłowate.

Nie jest żadną tajemnicą, że mamy bardzo wielu niedojrzałych kapłanów, którym trudno jest być ojcami dla swoich wiernych, duchowych dzieci. Jak święty Józef może pomóc kapłanom? Jaka byłaby jedna, prosta wskazówka od niego?

Po pierwsze trzeba mieć świadomość, że to jest proces. Jestem przekonany, że Józef nie zaakceptował tej nowej dla siebie sytuacji od razu, ale po pewnym namyśle, rozeznaniu, modlitwie przyjął Jezusa jako przybranego syna. Myślę, że pewnie do samej śmierci stawał się duchowym ojcem. Czy ktoś z nas jest w stanie powiedzieć, że w pełni dojrzał do ojcostwa czy macierzyństwa? Musimy się nieustannie formować, stale dojrzewać, korzystać z podpowiedzi ojców duchowych, którzy będą nam towarzyszyć, bo w wielu wymiarach jesteśmy bardzo niedojrzali. Do tego procesu należy podejść z pokorą, pogodzić się z tym, że stawanie się duchowymi ojcami wymaga czasu.

Po drugie, Józef nigdy Jezusa sobie nie przywłaszczył. Na tyle, na ile pokazywał to Bóg, Józef towarzyszył Jezusowi. Robił to zarówno ratując Jego życie przed Herodem, wychowując jako mężczyznę i przygotowując do zawodu, jak też formując Go religijnie, prowadząc do świątyni, wdrażając w zwyczaje Prawa. Jako księża nie mamy prawa przywłaszczać sobie drugiego człowieka, decydować o jego życiu, zastępować go w podejmowaniu decyzji. Mamy tylko i wyłącznie towarzyszyć - jak Józef Jezusowi - w wymiarze ludzkim i duchowym. Szanując wybory, jakie podejmuje człowiek powierzony naszej duchowej trosce, mamy go formować do samodzielnego podejmowania decyzji. Na tym polega dojrzałość duchowa.

Co święty Józef może dać świeckim mężczyznom, którzy nie mogą znaleźć swojego miejsca w Kościele, bo albo wyręczają ich kobiety, albo nie są kapłanami, więc nie mają żadnego ważnego zadania do wykonania poza tym, żeby być na mszy, przeżyć ją i nie zasnąć?

To jest trzeci krok do pokochania Jezusa ojcowskim sercem. Papież Franciszek w „Patris corde” nazywa ten krok twórczą odwagą. Pierwszy krok to bycie zwyczajnym człowiekiem. Drugi – zgoda na to, co niesie życie. A trzeci to twórcza odwaga, by w okolicznościach, na które często nie mamy wpływu, uratować życie Jezusa i Maryi. I to jest rola mężczyzn w Kościele: pomimo zmieniającej się sytuacji Kościoła, nowych prądów kulturowych, mód, uwarunkowań politycznych i społecznych uratować w swoim sercu, rodzinie, środowisku wiarę. To jest niesamowicie odpowiedzialne i wymagające od współczesnych mężczyzn. Potrzeba tu heroizmu, którym kierował się Józef, chociażby uciekając z całą rodziną do Egiptu. To była twórcza odwaga. Taka jest i dziś rola faceta w Kościele.

Twórcza odwaga, by w okolicznościach, na które często nie mamy wpływu, uratować życie Jezusa i Maryi: to jest rola mężczyzn w Kościele.

Jak to robić w praktyce? Jest jakiś wskaźnik, papierek lakmusowy, który powie, że dobrze nam idzie albo źle idzie?

Nie ma tu żadnej wielkiej teologii, tylko często brutalne życie. Myślę, że to się po prostu czuje. Jeśli coś idzie nie tak, w sercu mężczyzny powstaje bałagan, który uwiera, i facet szybko chce rozwiązać sytuację, w której czuje się niekomfortowo. Ktoś, kto słucha swojego serca, ma w sobie wewnętrzny spokój, i wie czy idzie mu dobrze, czy źle.

Proste.

Jako kleryk byłem na praktyce na Białorusi. Była tam leciwa pani zakrystianka, która codziennie wykładała stary, przedsoborowy ornat, a proboszcz przychodził i zakładał inny ornat. Zapytałem go, czemu nigdy nie zakłada tego przygotowanego i czy tej pani nie jest przykro. Wyjaśnił wtedy, że to nie jest ornat do ubierania, ale ornat - symbol. Ludzie w tej parafii, zanim pojawił się w niej ten proboszcz, przez prawie sześćdziesiąt lat nie mieli księdza. Ale co niedzielę gromadzili się w kościele, wykładali ten ornat na ołtarz i się modlili. Gdy po upadku Związku Radzieckiego w parafii pojawił się ksiądz, to miał kościół pełen ludzi. Po sześćdziesięciu latach nieobecności kapłana!

Papież Franciszek mówi: twórcza odwaga polega na tym, żeby w rzeczywistości, której nie wybrałeś, na którą nie miałeś wpływu, uratować wiarę w Jezusa i Maryję. Może to będzie wykładanie ornatu przez sześćdziesiąt lat. Może to być jedno „Ojcze nasz…” z twoimi dziećmi wieczorem, które po trzydziestu latach przypomni sobie twoje dziecko i pomyśli: nie byłem dawno w kościele, ale może odmówię to jedno „Ojcze nasz…”, jak kiedyś z tatą. Twórcza odwaga to ma być jakiś konkret, który przyniesie określone owoce, który sprawi, że Jezus i Maryja zostaną uratowani.

Jest teraz takie modne hasło, żeby się „zaprzyjaźnić ze świętym”. Brzmi pięknie, bo przyjaźń jest czymś cennym, ale gdy człowiek próbuje w praktyce, to nie bardzo wiadomo, jak się do tego zabrać. Jak się zaprzyjaźnić ze świętym Józefem?

Jako ludzie różnie budujemy swoje przyjaźnie. Podobnie w relacji do świętych bardzo dużo zależy od naszej wrażliwości i podejścia do życia. Jeśli mamy jakąś sprawdzoną drogę w budowaniu przyjaźni w naszym życiu, to warto ją zaadaptować do rozwijania relacji ze świętymi. Wiadomo, że na kawę ze świętym nie pójdziemy, ale w przyjaźni chodzi przede wszystkim o spędzanie czasu i słuchanie – a to jest już możliwe. Możemy spędzić czas na modlitwie i posłuchać tego przyjaciela. To jest wyzwanie i wysiłek, ale tak jest w każdej przyjaźni.

Z okazji roku św. Józefa Pan Bóg chce przez niego dużo dać, różne bonusy, duchowe prezenty. Co dobrego może nam się tu wydarzyć?

Wielka tradycja Kościoła mówi, że z rokiem jubileuszowym związany jest konkretny pakiet duchowy. Konkretne czynności związane z aktami religijnymi sprawiają, że możemy otrzymać odpuszczenie grzechów, uzdrowienie, męstwo, które jest owocem życia w Duchu Świętym. To są konkretne, dużego kalibru duchowe prezenty od Pana Boga, które za przyczyną św. Józefa możemy otrzymać w tym roku.

Mamy też bardzo nowoczesny w podejściu list apostolski o św. Józefie. Papież Franciszek pokazuje nam siedem kroków, które możemy wykonać, by pokochać Chrystusa. Papież nadaje Józefowi siedem tytułów i mówi, jak być ojcem przyjmującym, milczącym, pracującym… W tych punktach jest ogromny konkret zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Byłoby genialnie, gdyby przez cały rok udało się nam zrealizować chociaż trzy z nich.

---

Ks. Michał Olszewski SCJ: sercanin, rekolekcjonista i ewangelizator, twórca ewangelizacyjnego internetowego Radia Profeto.pl i prezes Grupy Medialnej Profeto. Były egzorcysta diecezji kieleckiej, autor wielu książek z dziedziny duchowości.

***

W dniach 24-26 maja ks. Michał Olszewski SCJ wygłosi rekolekcje o św. Józefie w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Msze św. z konferencjami i apel maryjny z Kalisza będą transmitowane w Radiu Profeto i na kanale Profeto na YouTube od poniedziałku do środy o godz. 20.00. Można je będzie oglądać pod linkiem: https://youtu.be/_Pr4uV_k6XY

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kluczem do pokonania naszych ciemności jest bycie zwyczajnym człowiekiem [WYWIAD]
Komentarze (1)
AZ
~Azz z
19 maja 2021, 14:50
ZAWSZE? I zawsze, kiedy szedł spać, miał swój ludzki pomysł na rozwiązanie sytuacji. A potem, podczas snu, przychodził anioł ze Słowem Bożym. NIGDY? Nigdy też nie mieliśmy tylu trudnych sytuacji w Kościele.