Co zrobić, aby zobaczyć cud?

Co zrobić, aby zobaczyć cud?
(fot. shutterstock.com)
Andrzej Hołowaty OP

Fascynuje mnie w tej Ewangelii sama sytuacja, że oto Bóg - Logos, Słowo poprzez które wszystko się stało - przyjmuje zaproszenie na wesele do jakiejś tam Kany Galilejskiej, siedem kilometrów od Nazaretu, że Pan Bóg chce się fatygować!

Czyż nie ma innych wielkich spraw - gigantycznych, megaświatowych czy poza światowych do zrobienia, tylko spędza czas na weselu ludzi, u zwykłych prostych ludzi. To jest fascynujące i tutaj pierwszy wniosek się nasuwa, że Pan Bóg tak samo chce się troszczyć o nas wszystkich tutaj zgromadzonych. Nieważne, jak błahe wydają nam się sprawy, które mu przedstawiamy.

Dzisiejsza Ewangelia - J 2, 1-12.

DEON.PL POLECA

Następna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę - ten cud Jezusa zamiany wody w wino zauważyli tylko nieliczni ludzie. Przyjrzyjmy się tym ludziom, którzy ów cud Jezusa zauważyli. Pierwszym człowiekiem, który był inspiratorem, który wpłynął na Chrystusa, żeby ten cud uczynił, była Maryja.

Jest taki przedziwny dialog, który ze strony Jezusa przynajmniej delikatnie trąci taką oschłością, mianowicie Matka Boża widząc sytuację, widząc bliską kompromitację tych ludzi, którzy wyprawiali wesele, mówi, że wina nie mają, a Jezus pozornie szorstko odpowiada: - Czy to moja lub twoja sprawa, niewiasto? I wtedy następują jedne z najcudowniejszych słów zaufania: - Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Czyli Matka Boża otwiera się na ten cud poprzez swoje zaufanie zupełne - niezależne od tego jak postąpi Chrystus, ja Mu ufam!

Następnie słudzy, ci którzy trudzili się w napełnianiu sześciu stągwi wodą, a nie była to mała ilość - to było kilkaset litrów wody. I jak Ewangelista skrupulatnie notuje: napełnili je aż po brzegi. Przepraszam za kolokwializm: oni nie "odwalili roboty" tylko rzeczywiście dokładnie wypełnili stągwie wodą. Kilkaset litrów w sytuacji kraju pustynnego, gdzie wodę trzeba czerpać ze studni, to naprawdę jest olbrzymia praca, a przecież ci ludzie przyszli na wesele.

Zwróćmy uwagę, że oni nie pytali: - "Po co? Jaki jest sens, wytłumacz nam! O co ci chodzi?" Tylko ponieważ Chrystus to powiedział, to oni to zrobili. I znowu tu jest dla nas wskazówka. My bardzo często przyłączymy się do jakiegoś dzieła, ale ten, który nas zachęca, musi nam dokładnie wytłumaczyć o co chodzi i to my musimy ocenić, czy ta sprawa "ma ręce i nogi".

I niestety tak samo postępujemy z Panem Bogiem, jak przychodzą na nas terminy, które niestety nie mieszczą się w naszych planach, to usiłujemy zadawać Panu Bogu pytania, żeby nam wytłumaczył, dlaczego tak jest. A Chrystus mówi: "Nie, zrób najpierw to, co do ciebie należy i to w ramach przykazań, a później zobaczysz..." A my chcemy najpierw zobaczyć, a później ewentualnie po głębszym zastanowieniu dopiero się do tego dzieła przyłączymy.

I wreszcie Apostołowie, bo byli z Jezusem również Apostołowie, oni też dostrzegli ten cud. Ewangelista na końcu notuje, że uwierzyli w Jezusa, zobaczywszy co się stało. A dlaczego zobaczyli? Dlatego, że byli Jego przyjaciółmi, byli blisko Niego, że Mu towarzyszyli.

Czyli mamy trzy rzeczy: zaufanie Matki Bożej, wykonywanie pewnych rzeczy, które do mnie należą bez szemrania i wreszcie bliskość. I jeżeli te trzy rzeczy będą obecne w naszym życiu, to naprawdę wierzcie mi, że będziemy cuda Boga widzieli na każdym kroku.

My często postępujemy w ten sposób: zaplanujemy sobie coś dokładnie i nie daj Boże, żeby coś zgrzytnęło w tym planie, bo wtedy zaczyna się łatanie dziur. I najczęściej w tym momencie popełniamy największe błędy w naszym życiu, bo ażeby załatać coś, co nam się sypnęło, uciekamy się do rzeczy nieprawych, złych, żeby tylko wszystko wyglądało na to, że moja realizacja, moje plany nie wzięły w łeb.

I tutaj ja sytuuję się w miejscu Pana Boga. Coś sobie zaplanowałem i jota w jotę to musi być wykonane, a jeżeli coś zgrzyta, to będę naciągał rzeczywistość - niszczę siebie, innych ludzi ale to nieważne, ważne żeby mi tylko wyszło.

Natomiast dzisiejsza Ewangelia, paradoksalnie mówi tak, że Pan Bóg pojawia się w naszym życiu w tym, co jest przez nas nieprzewidziane, zaskakujące, co wygląda na niedociągnięcie, może to czego żeśmy zaniedbali. A w nas nie ma miejsca na Jego cud, ponieważ głowę mamy wypełnioną swoimi planami i wyobrażeniami, jak te plany powinny się ziścić. A więc jeszcze jedną rzeczą, którą powinienem zrobić, to zrobić w sobie miejsce, żeby nie trzymać się kurczowo tego, co sobie zaplanowałem - nie rozrywać szat z tego powodu, że zabrakło nagle wina, tylko naprawdę zaufać, wykonać to, co Pan Bóg mi każe wykonać - i to dokładnie, napełnić aż po brzegi! - i wreszcie być blisko Niego.

I wtedy naprawdę, wierzcie mi, że wokół się będą działy cuda. Natomiast jeżeli sami chcemy kreować naszą rzeczywistość, sami chcemy być bogami dla siebie i dla innych, to niestety wszystko będzie się nam sypało z rąk. Każda taka zaskakująca sytuacja spowoduje spięcie, pretensje do samego siebie, do innych ludzi, obwinianie całego świata i tak dalej. Przecież znamy tego typu mechanizmy z naszego zachowania.

Fenomenalna moim zdaniem Ewangelia, która pokazuje nam: otwórz się, człowieku, zrób miejsce na Pana Boga właśnie w tym momencie, kiedy wszystko bierze w łeb, kiedy twoje plany się sypnęły. Poczekaj chwileczkę, zaufaj, nie usiłuj łatać na siłę. Zaufaj Panu Bogu, postępuj w ramach Jego przykazań, nawet jeżeli wydaje ci się to nieracjonalne i już w wyobraźni widzisz, że trzymanie się przykazań Pana Boga doprowadzi cię do totalnego fiaska. Tak jak owi słudzy; oni nie pytali: "A po co? Dlaczego mam napełniać, dlaczego w trakcie wesela mamy się pocić, wydobywać wodę ze studni i napełniać te kilkaset litrów pojemności?" Oni to zrobili i wtedy zobaczyli...

Jest to ważna Ewangelia, zresztą jak każda, mówiąca o naszym konkretnym życiu. Nie jest to tylko jakaś opowieść sprzed dwóch tysięcy lat, tylko ona się dzieje tu i teraz - o tyle, o ile robię miejsce na to, co zaskakujące. I co się okazuje? Okazuję się, że właśnie to wino , które Pan Bóg dał, którym dopełnił braki planów ludzkich, było najsmaczniejsze! Czyli można wyciągnąć następujący wniosek, że tam, gdzie nie dostaje mojej wyobraźni, a jednocześnie otworzę się na Pana Boga - to jest prawdziwy smak mojego życia.

Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić, aby zobaczyć cud?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.