#Ewangelia: jeśli chcesz przyjaźnić się z Jezusem, pamiętaj, że mogą cię spotkać takie konsekwencje

(fot. unsplash.com)
Mieczysław Łusiak SJ / Wojciech Jędrzejewski OP / Grzegorz Kramer SJ

Jeśli więc decydujemy się na przyjaźń z Jezusem dobrze zastanówmy się, czy odpowiada nam towarzystwo takich ludzi, abyśmy uciekając przed nimi, nie opuścili też Jezusa.

[Ewangelia]

W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.

Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.

Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. (Łk 6,12-19)

[Komentarz Wojciecha Jędrzejewskiego OP]

[Komentarz Grzegorza Kramera SJ]

Powołanie sprawia, że człowiek idzie naprzód. Każdy, kto mówi o powołaniu w kluczu ofiary i poświęcenia, jest tylko zwykłym egoistą wpatrzonym w swoją wizję świata i Boga. Kiedy Bóg powołuje, a człowiek przyjmuje ofertę, w rachubę wchodzi tylko zysk. Boża propozycja zawsze tylko rozszerza horyzonty, nie zawęża.

Dziś wielu ludzi nie odpowiada na powołanie z prostej, banalnej przyczyny - są wystraszonymi egoistami skupionymi na swoich potrzebach. Przede wszystkim potrzebie bezpieczeństwa. Budujemy sobie wygodny świat, w którym coraz mniej jest miejsca na nieznajome, na coś, co z góry predysponuje człowieka do skreślenia go przez ludzi.

To nie Sobór Watykański II sprawił, że dziś jest mniej powołań. To egoizm ludzi Kościoła - nas chrześcijan - to sprawia. Dla jednych to będzie drugi człowiek, dla kogoś kariera, dla kogoś taka czy inna wizja Kościoła. Łatwo nam przychodzi robić rachunek sumienia (nie swojego) i znaleźć winnego. Prawda jest taka, że wszyscy ponosimy odpowiedzialność za to, że ludzie w Kościele boją się zaryzykować.

Iść naprzód to wejść w przygodę poznawania siebie i Boga. Każdy z tych mężczyzn, których Jezus wybrał, coś zostawił, ale w tym momencie to nie było najważniejsze. To, co się liczyło, to fakt zobaczenia, że Ten, który ich zawołał po imieniu, okazywał się Wielką Perspektywą. W tej całej przygodzie pojawia się zawsze jeszcze jeden (ukryty, albo raczej przyczajony) uczestnik - zły. Ten, który powołanemu wmawia, że ten pomysł jest bez sensu, bo i tak "wszystko będzie po staremu". To jest jad, który zabija w nas nadzieję na to, że Ktoś w ogóle może mnie wołać, i pcha mnie do tego, by myśleć tylko o tym, co dobre dla mnie "dziś".

Zaryzykuj i idź za Nim, zacznij jednak jak On  - od modlitwy.

[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]

Wraz ze swoimi najbliższymi uczniami (Apostołami) Jezus zszedł do tych, którzy pragnęli Go słuchać i oczekiwali od Niego uzdrowienia z rozmaitych chorób. Ten gest pokazał Apostołom dla kogo jest On i dla kogo są oni.

Stając się uczniami Jezusa zyskujemy predyspozycje do bycia dla ludzi poszukujących Prawdy i dla ludzi słabych. Im bardziej stajemy się Jego uczniami, tym bliżsi stają się nam ludzie słabi i zagubieni. Jeśli więc decydujemy się na przyjaźń z Jezusem dobrze zastanówmy się, czy odpowiada nam towarzystwo takich ludzi, abyśmy uciekając przed nimi, nie opuścili też Jezusa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

#Ewangelia: jeśli chcesz przyjaźnić się z Jezusem, pamiętaj, że mogą cię spotkać takie konsekwencje
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.