Jak będzie wyglądać koniec świata?

Jak będzie wyglądać koniec świata?
(fot. shutterstock.com)
Andrzej Hołowaty OP

Dwa z dzisiejszych czytań mówią o końcu świata. Można by powiedzieć, że niektóre opisy końca świata, które przed chwilą usłyszeliśmy, mogłyby wyjść spod pióra jakiegoś astrofizyka, który obserwuje przez teleskop wybuch supernowej albo zagładę galaktyki.

Warto poczynić pewne rozróżnienie, mianowicie koniec świata w wydaniu chrześcijańskim - w tym, co mówi Pan Jezus - absolutnie nie jest katastrofizmem, bo bardzo często katastrofizm powołuje się na teksty Ewangelii. Tutaj nie chodzi o zagładę, tu nie chodzi o zniszczenie, tu nie chodzi o dzień gniewu. Katastrofiści różnych wieków bardzo często patrząc na współczesny im świat, dostrzegając zło oraz zniszczenie i powołując się na Nowy Testament mówili, że wreszcie musi przyjść ten dzień gniewu, kiedy wszystko zostanie wyrównane, kiedy wreszcie nieprawość zostanie odpłacona. Ale to nie jest wizja chrześcijańska.

Ewangelia na dziś: Mk 13,24-32

DEON.PL POLECA

Techniczne określenie końca świata, które jest w Ewangelii świętego Mateusza użyte i które tak tłumaczymy jako koniec świata, mówi o wypełnieniu, o dojrzewaniu. Zwróćmy uwagę, że wszystko wokół nas dojrzewa i w końcu przynosi owoce - tak przynajmniej powinno być. Jeżeli piszę książkę czy pracę, ona w końcu dojrzeje i zaowocuje, zamknę pewien rozdział. Moje życie tak samo, chociaż nie wszystkich życie w ten sposób przebiega, niektórzy wiecznie są małymi chłopcami, a niektóre niewiasty wiecznie małymi dziewczynkami - nie chcą dojrzewać.

To, co mówi Jezus o końcu świata, to nie jest reportaż. Nie wiadomo jak to będzie, wiadomo tylko, że będzie pewnego rodzaju zamknięcie, że wszystko to kiedyś się skończy. Mało tego, Jezus mówi, że zwycięstwo dobra nad złem już się dokonało - ono miało miejsce dwa tysiące lat temu. Czyli losy świata są według Ewangelii przesądzone - rozwiązane pozytywnie, wszystko wraca do Pana Boga. Z tym, że los każdego z nas leży także w naszych rękach i to od nas zależy, czy wpiszemy się w tą Bożą perspektywę, czy też ją zignorujemy.

Jest kilka takich terminów, którymi Nowy Testament określa koniec świata:

Jak będzie wyglądać koniec świata? - zdjęcie w treści artykułu

Paruzja - Grecy, gdy wymawiali słowo "paruzja" mieli na myśli triumfalne wejście wodza po odniesionym zwycięstwie. I w takiej perspektywie należałoby patrzeć na koniec świata. Jezus już zwyciężył zło na Kalwarii, ale Jego triumfalne wejście dopiero nastąpi. My żyjemy w tej przestrzeni czasu, żyjemy w czasach ostatecznych, można by powiedzieć.

Epifania - drugi termin, to Objawienie, Bóg objawi swoją autentyczną wielkość, teraz jest dla nas Bogiem zakrytym, Bogiem, którego możemy co prawda spożywać, możemy wchłaniać w siebie Jego naukę i Jego Ciało, ale niewątpliwie jest On Bogiem ukrytym. W czasach ostatecznych okaże się nam naprawdę, a my oczami ciała będziemy widzieli kim On jest.

Apokalipsa - trzeci termin. Apokalipsa po grecku oznacza odsłonięcie - odsłonięcie wszystkiego, co dotychczas było zakryte, a więc niestety także naszych grzechów, ale również tego dobra, które uczyniliśmy. Ktoś może powiedzieć: - To straszne! Ale zwróćmy uwagę, że my takie apokalipsy przeżywamy praktycznie na co dzień. Jeżeli ktoś latami buduje gmach kłamstwa i nagle on się rozsypuje, bo wszystko wychodzi na jaw, to przyszła na niego taka mała życiowa apokalipsa. Objawiło się tak naprawdę, co w tym człowieku drzemało. Albo jeżeli wychodzi jakieś olbrzymie dobro, które gdzieś tam skrycie człowiek czynił i nagle okazało się, że to on jest autorem tego dobra, to także następuje pewnego rodzaju odsłonięcie. A więc nie ma nic nienormalnego w tym zwinięciu księgi świata, to jest wręcz odczucie każdego z nas, że wszystko domaga się finału - również ten świat. I ta perspektywa, że ja idę do Pana Boga i wszystko zostanie ujawnione, odwraca pewne perspektywy w naszym życiu. Otóż okazuje się, że wielkie rzeczy - w moim mniemaniu - którym oddawałem się przez całe życie, mogą mieć wagę piórka i nic nie znaczyć. A małe ukryte sprawy, jakieś ukryte dobro, które świadczyłem drugiemu człowiekowi, może tak naprawdę decydować o moim zbawieniu. Co więcej, jeżeli ja wiem, że losy świata kiedyś zostaną zwinięte i będę przedstawiony Panu Bogu, to śmiało mogę być tutaj, na ziemi, orędownikiem spraw przegranych. Nie będę niewolnikiem statystyk, nie będę przeżywał tego, że w badaniach OBOP-u jestem w mniejszości, bo to nie ma najmniejszego znaczenia. Kiedyś cynicznie prezes telewizji powiedział do swojego interlokutora: "No, pan ma rację, ale ja mam większość!". Właśnie, po jakiej stronie ja się sytuuję? Po stronie ludzi, którzy mają prawdę, którzy dążą do prawdy - prawdy swojego życia i ujawniania prawdy w świecie - czy też po stronie tych, którzy mają większość? Znakomite, choć cyniczne powiedzenie i myślę, że ono zostanie wyświetlone w czasach ostatecznych. Na czym mi tak naprawdę zależało? Oczywiście można by powiedzieć, że każdy ma swój własny prywatny koniec świata: będzie nim nasza śmierć. To jest też śmierć świata związanego z nami, a dla innych śmierć drugiego człowieka też jest śmiercią fragmentu ich życia.

Warto do tych tekstów podchodzić nie z punktu widzenia katastrofy, ale z punktu widzenia dojrzewania, wypełnienia, że wszystko w tym świecie dąży ku wypełnieniu. I jednocześnie jeżeli ja mam tę perspektywę, jeżeli tak naprawdę wiem, że jestem w ręku Boga, to będę śmiało - pomimo tego, że może to być mało popularne - optował za prawdą i wybierał rzeczy, które mogą być z góry skazane na przegraną z punktu widzenia tego świata. Ale jak mówi Pismo Święte: "przemija postać tego świata".

Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak będzie wyglądać koniec świata?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.