Jesteśmy uczniami Zmartwychwstałego
Kiedy w średniowieczu chrześcijanie zaniedbywali uczestnictwo w Eucharystii i przyjmowanie Komunii świętej, Kościół ustanowił przykazanie uczestnictwa, w okresie wielkanocnym, we Mszy świętej i przyjęcia Komunii świętej. Spełniając je, dziś w niedzielę wielkanocną, przychodzimy na Eucharystię zwykle liczniej niż w ciągu roku. Spowiadamy się też w tym czasie liczniej. Jest to wyraz naszej wiary.
I choć zdarza się, że w ciągu roku, zajęci zbytnimi troskami, gubimy się zaniedbując Mszę, to jednak dzisiejszą Eucharystią Wielkanocną chcemy zdeklarować, że jesteśmy – wbrew słabości - uczniami Jezusa Zmartwychwstałego. Przyjmując zaś w dniu dzisiejszym Komunię świętą chcemy wyrazić naszą wiarę, że ciało Baranka wielkanocnego jest naszym pokarmem i źródłem nasze mocy.
Dzisiaj w święta zasiadamy wspólnie do stołu. Jesteśmy dla siebie życzliwsi, niż bywa to na co dzień. Brakuje nam nieraz czasu, cierpliwości i sił do pielęgnowania naszych więzi. Nasza ludzka miłość: narzeczeńska, małżeńska, rodzinna, może być źródłem szczęścia lub też przeciwnie - naszej nędzy i nieszczęścia.
Pierwotny ludzki impuls miłosnego pożądania, zostawiony sam sobie odruchowo zmierza do nieładu, destrukcji i śmierci. Kiedy potężna miłosna pasja nie zostaje opanowana rozumem i wiarą, podporządkowuje sobie wszystko: ludzką wolność, sumienie, poczucie godności, szacunek. Bliźni staje się wówczas jedynie „narzędziem” do zaspokojenie „miłosnego” pożądania.
Ileż bólu w naszych relacjach miłosnych? Ileż przemocy, obojętności, zdrad, szukanie siebie i swojej woli? Ileż krzywdy rodzice wyrządzają dzieciom obojętnością, brakiem czasu i rozmowy? Ileż spustoszenia rodzi alkoholizm, narkomania czy inne uzależnienia i nałogi? Jak bardzo można zatruć życie rodzinne manipulowaniem, postawą historyczności czy też neurotycznym lękiem o sobie i bliskich?
Ale z drugiej strony, ile radości płynie z autentycznej ludzkiej miłości: narzeczeńskiej, małżeńskiej, rodzinnej? Jak wiele szczęścia może doświadczyć młody człowiek w okresie pierwszych miłosnych zauroczeń i młodzieńczych miłości? Jak głębokie poczucie bezpieczeństwa daje zawarcie trwałego związku małżeńskiego? A cóż powiedzieć o radości wychowania dzieci?
To ludzka miłość, a nie kariera czy bogactwo, nadaje głęboki sens ludzkiej codzienności, zwłaszcza w momentach krytycznych. Jeżeli tak wielu ludzi łatwo ogarnia zniechęcenie i depresja, to zwykle dlatego, że ich więzi z rodzicami w dzieciństwie były słabe. I teraz są słabe. Nie mają na kim się oprzeć. Nie mają komu zaufać. To dlatego tak łatwo wpadamy w otchłań bezsensu i niechęci do życia. Ludzka miłość jest pierwszym i najważniejszym bogactwem człowieka tutaj na ziemi. Miłość jest tutaj na ziemi pierwszą motywacją do życia.
Najważniejszym tematem sztuki jest ludzka miłość. Pokazuje ona cały dramatyzm towarzyszący miłości. Kiedy ludzka miłość kierowana jest ślepym instynktem, zostawia za sobą spustoszenie i destrukcję. Namiętna miłość, która nie jest okiełzana siłą ducha i rozumu, zdąża ku śmierci kochanków. Sztuka, szczególnie zaś literatur i kinematografia, często łączy pojęcia miłość i śmierć, ukazując tragiczne losy wielu kochanków. Inspiracji wziętych z życia artystom nie brakuje. I dzisiaj Anna Karenina Lwa Tołstoja mogła by być przestrogą dla wielu.
Eucharystia jest sakramentem miłości. Ona objawia nieskończoną miłość Boga do człowieka i uczy miłowania Boga, braci i siebie. Eucharystia rodzi i karmi ludzką miłość. Trudno nam nieraz uczestniczyć w niedzielnej Eucharystii. Bywamy zapracowani, przemęczeni. Ogarnia nas nieraz wewnętrzny opór, zniechęcenie i lenistwo. Czasami mówimy: muszę jechać dwie godziny do kościoła. Ale przecież dla Boga to wszystko się liczy.
Msza jest wtedy jak pielgrzymka. I to się liczy. Wszystko się liczy. Otoczenie nie daje nam też często najlepszego przykładu. Nasz brak czasu i inne trudności sprawiają, iż nasze uczestnictwo we Mszy świętej może być bardziej świadome. Liczy się bowiem nasz trud, ofiara. Każde bowiem uczestnictwo w Eucharystii jest wyrazem miłości; nie tylko miłości Boga, ale także miłości do najbliższych.
Trudząc się dla Jezusa, trudzimy się przecież dla siebie samych i dla naszych bliskich. Prośmy więc Jezusa, byśmy dostrzegli ścisły związek naszej ludzkiej miłości, we wszystkich jej przejawach i odcieniach, z miłością Eucharystii: z uczestnictwem we Mszy świętej, z częstą Komunią świętą, z adoracją Najświętszego Sakramentu. Kiedy więc dostrzeżemy, że nasze ludzka miłość, jakakolwiek by ona nie była, zaczyna stygnąć i zamierać, Eucharystia może stać się dla niej ratunkiem.
Każde żywe uczestnictwo w Eucharystii odnawia naszą miłość. Nasz czas poświęcony Bogu owocuje stokrotnie w miłości małżeńskiej, rodzinnej, przyjacielskiej. Czyż człowiek, który staje skruszony przed Bogiem, może upokarzać swoją żonę, męża, dzieci, rodziców? Czyś ktoś wierny Bogu może zdradzić swojego męża – żonę, opuścić swoje dzieci, powołanie kapłańskie?
Czy uczeń Jezusa posłuszny Bogu, może brutalnie narzucać innym swoją wolę, manipulować innymi, stosować wobec nich przemoc? To niemożliwe. Człowiek bowiem na jedno serce. Tym samym sercem kocha Boga i ludzi. Każda Eucharystia jest dla uczniów Jezusa wielkim świętem miłości i prośbą o miłość.
Skomentuj artykuł