Już jesteśmy wielcy! - Łk 9, 46-50

(fot. RaGardner4 / Foter / CC BY-NC-ND)
Mieczysław Łusiak SJ

Uczniom Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy. Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: "Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki".

Wtedy przemówił Jan: "Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami". Lecz Jezus mu odpowiedział: "Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami".

Komentarz do ewangelii:

DEON.PL POLECA

Megalomania, czyli pogoń za wielkością (wyższością nad innymi) jest dość powszechnym zjawiskiem. Jednocześnie jest zachowaniem na wskroś absurdalnym. Każdy człowiek jest bowiem wielki - tak samo wielki, bo jest to wielkość dziecka Bożego. Pogoń za wielkością jest więc zupełnie niepotrzebna i świadczy o znaczącej ignorancji.

Zamiast gonić za wielkością, którą już się ma, lepiej jest zajmować się posługą, zwłaszcza najuboższym i pogardzanym przez megalomanów. W ten sposób bowiem nasza wrodzona wielkość realizuje się i objawia swoje piękne oblicze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Już jesteśmy wielcy! - Łk 9, 46-50
Komentarze (2)
S
s.Klara
30 września 2013, 11:48
Zdjęcie jest świetne do tego komentarza.
M
Maria
30 września 2013, 11:26
Zamiast gonić za wielkością, którą już się ma, lepiej jest zajmować się posługą, zwłaszcza najuboższym i pogardzanym przez megalomanów. W ten sposób bowiem nasza wrodzona wielkość realizuje się i objawia swoje piękne oblicze. Jeszcze bym dodała, że trzeba naprawdę czuć się mocnym, by nie mieć specjalnie innych istotniejszych celów niż służyć, działać, poświęcać czas, nieraz składać ofiarę np gdy zaboli brak docenienia, nieraz powstrzymać się od udzielania się innym (paradoksalnie trudniej to znieść ), robić wszystko z myślą, że przyczyni się to do czyjegoś dobrego samopoczucia, że kogoś wesprze, że zawróci z błędnej drogi. Moc o której myślę, to nieoczekiwanie pochwał, przywiązania, łaskawości. Wtedy naprawdę się  człowiek poniża. To poniżanie się nie ma nic wspólnego ze schylaniem się do nóg umywanych przez Jezusa jego uczniom.