Kolekcjoner brudów z kryształowym sercem

(fot. treviño/flickr.com)
o. Andrzej Hołowaty OP

Człowiek, którego zawód już był synonimem nieczystości, brudu i krwiopijstwa miał na imię "czysty". Dlaczego Zacheusz, szef celników, człowiek, który ma wszystko, chce zobaczyć jakiegoś proroka przechodzącego przez Jerycho? Czy on rzeczywiście miał wszystko?

Bóg jest miłośnikiem życia. To, że istniejemy, że każdy z nas oddycha i chodzi po tej ziemi, to jest niewymowne świadectwo Jego miłości. Czy ja tak naprawdę w to wierzę? Czy ja rzeczywiście czuję, że ponieważ jestem, to znaczy, że Bóg mnie chciał? Być może tego nie czuję, być może nie jestem "miłośnikiem życia", bo tylko ten, kto kocha życie jest w stanie zrozumieć, jak wielkim darem ono jest. Niestety, bardzo często ta miłość życia pojawia się po pierwszym zawale i wtedy widzimy, co jest ważne, a co mniej ważne.

Historia Zacheusza kryje w sobie kilka ciekawych momentów. Pierwszą ciekawą rzeczą jest nazwa tego miasta. Jerycho to znaczy "pachnąca". Było to uzdrowisko, taka luksusowa miejscowość wypoczynkowa dla bogaczy świata palestyńskiego ze wszystkimi "dobrodziejstwami" tego uzdrowisk, jak luksusowe domy publiczne i domy gier - to wszystko, co może zapewnić wypoczynek ludziom mającym pieniądze.

DEON.PL POLECA

Zacheusz, niskiego wzrostu szef urzędu celnego: jego imię po hebrajsku znaczy "czysty". O paradoksie, człowiek, którego zawód już był synonimem nieczystości, brudu i krwiopijstwa miał na imię "czysty". Dlaczego Zacheusz, szef celników, człowiek, który ma wszystko, chce zobaczyć jakiegoś proroka przechodzącego przez Jerycho? Czy on rzeczywiście miał wszystko? Widocznie nie miał. I aby zobaczyć Jezusa z powodu tłumu musiał się ośmieszyć. Szef urzędu celnego wylazł na drzewo i naraził się na pośmiewisko tych wszystkich ludzi, którzy go nie szanowali i nie lubili. Wtedy spotkał Pana Boga. I tu jest druga ważna sprawa: Czasem, żeby tak naprawdę odczuć miłość Bożą, trzeba się wystawić na pośmiewisko i twardo opowiedzieć się za Panem Bogiem.

Na Jezusa prawdopodobnie czekał cały komitet powitalny związany z religią żydowską. Szef synagogi razem z innymi dostojnikami i kapłanami wyszedł i czekali, aż Chrystus przyjdzie do synagogi. O tym świadczy to szemranie: "Do grzesznika poszedł w gościnę..." Jezus złamał pewien konwenans, nie poszedł do synagogi nie stroił się w pobożne minki, tylko poszedł do człowieka, który był pogardzany. A ja, jak ja oceniam innych ludzi? Czy ja szybko i sprawnie nalepiam innym na czoło etykietki. Tymczasem Chrystus chce nam powiedzieć co innego, że w każdym człowieku jest dusza nieśmiertelna. Nawet jeśli ten człowiek, jego czyny, nie wskazują absolutnie na to, że jest człowiekiem dobrym, to jednak warto o tą duszę się zaczepić. Każdy w swoim sercu nosi pewien kryształ - jeżeli ja tego nie dostrzegę, stanę się takim kolekcjonerem ludzkich brudów. I co więcej, im bardziej coś takiego kolekcjonuję, tym bardziej się zamykam, tym bardziej jestem krytyczny na wszystkich ludzi dookoła. Każdemu potrafię przypiąć łatkę. To jest prosty sposób na zamkniecie się na innych ludzi, na odrzucenie, na to, co jest kompletnie sprzeczne z Ewangelią.

Może warto patrzeć w ten sposób na ludzi i zobaczyć coś dobrego nawet w człowieku, który wydaje nam się zły. Może się ośmieszymy, a może nie. Jest tak scena w Ewangelii, gdy Jezus wysyła swoich Apostołów i mówi, żeby szli do każdego mieszkania i głosili pokój Chrystusowy. Jeżeli pokój tam będzie, to wszystko w porządku, natomiast jeżeli ich wyrzucą, ten pokój wróci do Apostołów. I trochę tak będzie z nami, jeżeli odważymy się i zobaczymy nawet w człowieku, który wydaje nam się naprawdę zły, coś dobrego. Być może będziemy przez niego odrzuceni, albo przez środowisko, ale naprawdę wzrośnie w nas ten pokój, który chcieliśmy temu człowiekowi dać. Może warto zdecydować się na ten jeden krok. Jeden wystarczy, bo wtedy poczujemy, o co w tym wszystkim chodzi, że bezsensowną jest droga rozdawania etykietek, a jedyna która się liczy, to żmudna droga dostrzegania w każdym człowieku obrazu Pana Boga, chociaż wydaje on się bardzo zarzucony błotem, tak jak na przykład u celnika Zacheusza.

Jak to jest ze mną, jak ja patrzę dokoła, co ja kolekcjonuję?

Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kolekcjoner brudów z kryształowym sercem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.