Mocne słowa Jezusa. Dlaczego dla wielu z nas są niezrozumiałe?

(fot. depositphotos.com)

Porównywać kogoś do szczenięcia nie wydaje się czymś miłym i uprzejmym. Nie świadczy też o darzeniu kogoś miłością. Wyczuwamy w tym raczej pogardę i odtrącenie. Czemu więc Jezus sięga po tak mocne słowa?

Nie ma modlitw, których Bóg, by nie wysłuchał. Tak się mówi, ale czy to rzeczywiście prawda? Wielu z nas mogłoby pewnie wskazać przykłady takich modlitw, które nie zostały wysłuchane. Tak przynajmniej wydaje się z punktu widzenia człowieka, który prosi o coś Boga i tego nie otrzymuje. Nie znaczy to jednak, że Pan był głuchy. Modlitwa chrześcijanina nie ma wpłynąć na Boga, żeby ten zmienił zdanie. Taka modlitwa byłaby pogańska. Modlitwa ma przede wszystkim zmienić moje serce, by było w stanie odkryć i przyjąć wolę Bożą.

DEON.PL POLECA


W sercu każdego z nas rozgrywa się walka pomiędzy pogańskimi odruchami a chrześcijańskimi pragnieniami. Zewnętrznie jesteśmy chrześcijanami – tak określiliby nas inni, tak też sami o sobie byśmy powiedzieli. Chrzest rzeczywiście nas nimi uczynił. Gdzieś jednak głęboko tkwi pragnienie, by w wierze iść na łatwiznę i Boga traktować jak bożka. Chcielibyśmy, by spełniał nasze życzenia i zachcianki, jak pełna magicznej mocy lampa Alladyna lub jak złota rybka. Taką pokusę łatwo zdemaskować. Trudniej jest odkryć w sobie poganina, kiedy przeżywamy cierpienie. Wówczas pełni rozpaczy chcielibyśmy „wymusić” na Bogu, by dał nam to, czego nam potrzeba, lub zabrał to, co sprawia nam ból. I zazwyczaj tak się nie dzieje. Wtedy pojawia się kryzys i rozczarowanie Bogiem, który może po prostu nie istnieje, albo – w lepszym wypadku – ma ważniejsze sprawy na głowie niż nasze życie. Wytrwałość w trudnej i pełnej cierpienia modlitwie może pomóc nam ogołocić obraz Boga z pogańskich naleciałości i zacząć Go traktować jak Ojca, który najlepiej wie, czego potrzebuje jego dziecko.

Kobieta kananejska, bohaterka dzisiejszej Ewangelii, mówi Jezusowi o sytuacji swojej córki. Bardzo cierpi z tego powodu, ale nie błaga Pana wprost, by uzdrowił jej dziecko, ale by uśmierzył jej ból: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! (…) Panie, dopomóż mi” (Mt 15,22.25). Nie zraża się tym, że z początku Jezus zdaje się jej nie zauważać, wręcz ignorować, a uczniowie chcą ją odegnać. Wie, że to Syn Dawida! Wie, że to Pan! Można odnieść wrażenie, że Jezus sprawdza, jaki obraz Boga nosi w sobie kobieta kananejska – czy przypadkiem nie stworzyła sobie Boga na podobieństwo człowieka, czy nie widzi w Jezusie kolejnego bożka lub jedynie uzdrowiciela, czy naprawdę wierzy w powszechność zbawienia i w Jego Miłosierdzie.

Każda więc modlitwa jest modlitwą o to, bym potrafił Bogu zaufać. Moje zmaganie się z Bogiem, „przekonywanie” Go o tym, że potrzebuję bardzo jakiejś łaski, nie jest potrzebne Bogu, lecz mi. Jest to wytrwałość, która weryfikuje moje pragnienia. Często po pewnym czasie mogę dojść do wniosku, że wcale nie było mi potrzebne to, o co prosiłem. Ba, może nawet lepiej, że tego nie dostałem! Jedno jest pewne: o cokolwiek proszę Boga, moja modlitwa musi być wytrwałym wołaniem kobiety kananejskiej z dzisiejszej Ewangelii: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!” (Mt 15,22). Wytrwałość w modlitwie umacnia naszą wiarę i „nastraja” nasze serce według Serca Jezusa, by odtąd biło w rytmie Jego Miłości.

W dzisiejszej Ewangelii widzę też jeszcze jeden wątek, który do tej pory mi umykał. Oczywiście, zastanawiała mnie zawsze szorstkość, z jaką – przynajmniej na pierwszy rzut oka – Jezus traktuje kobietę kananejską. Wręcz czułem w tym niekiedy rodzaj niegrzeczności. Nie pasuje to jednak do ogólnego obrazu Jezusa, jaki znamy z homilii, katechez czy ekranizacji Ksiąg Ewangelii. Nie pasuje, bo taki Jezus rzeczywiście nie jest. Owszem, bywa stanowczy. Bywa też zagniewany o Boże sprawy. Zawsze jednak jest Bogiem pełnym miłości i przebaczenia. Skąd więc w Jego ustach słowa: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom” (Mt 15,26)? Porównywać kogoś do szczenięcia nie wydaje się czymś miłym i uprzejmym. Nie świadczy też o darzeniu kogoś miłością. Wyczuwamy w tym raczej pogardę i odtrącenie.

Czemu więc Jezus sięga po tak mocne słowa? Żydzi traktowali pogan z wrogością i wyższością (oczywiście także vice versa) jako tych, którzy nie są ludem wybranym i nie wierzą w Boga Jedynego. Przekonani o swojej wyjątkowości nie chcieli mieć nic wspólnego z pogańskim światem, by nie stać się nieczystymi. Jezus znając te „klimaty”’, zdaje się w rozmowie z kobietą odwoływać do tego napięcia, które istnieje między Izraelitami a poganami nieszczędzącymi sobie „sympatycznych” przezwisk. Może „szczenię” było jednym z nich. Odpowiedź kobiety zdumiewa bystrością. Nie daje za wygraną. Jezus nie jest taki. Jest Synem Dawida, jest Mesjaszem, jest Panem, jest Synem Bożym posłanym do wszystkich! Także do „szczeniąt”! Z Jego strony nie spotkają jej żadne nieprzyjemności.

Zbawiciel zdaje się pytać, czy kobieta wierzy w te ludzkie opinie, czy czuje się przez to gorsza, pozbawiona godności. I wreszcie, czy uważa, że drzwi do zbawienia są dla niej zamknięte. Ona wytrwale „dobija się” do Jezusa ze swoimi prośbami. To jest jej odpowiedź. Choćbym w oczach ludzi była nikim, dla Boga jestem ukochaną istotą. Ta dzisiejsza Ewangelia to także rachunek sumienia dla każdego z nas. Czy poczucie własnej godności buduję na tym, co mówią do mnie i o mnie inni ludzie, czy na tym, co mówi Bóg? Czy nie traktuję innych z pogardą, odtrącając ich i próbując przekonać, że nie mają u Jezusa czego szukać?

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mocne słowa Jezusa. Dlaczego dla wielu z nas są niezrozumiałe?
Komentarze (4)
JS
~Jaś Staś
18 sierpnia 2020, 12:48
Nie stajemy się Chrześcijanami przez chrzest, a przez wiarę w Jezusa Chrystusa Prawdziwego. Który dokonał JEDNEJ NIE POWTARZALNEJ Ofiary za nasze grzechy, byśmy przez wiarę w Jego Ofiarę byli zbawieni.
AJ
~Anna ja
18 sierpnia 2020, 17:22
Myli się Pan.Nie mozna wierzyć że "przez wiarę w Jego Ofiarę..".Jezus ofiarował nam Miłość i Swoje Przebaczenie na Krzyżu, nie prosił bysmy przez wiarę..ale Ufam Jezu Tobie- wierzę że uczyniłeś to z Miłości Ojca KTÓRY Cię posłał Jezu...wierzę że masz wiarę we mnie że zaufam Twojej Miłości i cokolwiek uczynie Ty mi przebaczysz i jak podejdę prosić o łaskę zbawienia odpuszczenia grzechów Ty mi wybaczysz a Twój Ojciec znając dobre Serce Jezusa i JEGO Miłość do nas i do Siebie obdarzy nas Swoim Miłosierdziem i bedziemy mogli dostąpić zbawienia.Przez Miłość ....Nie ma JEZUSA CHRYSTYSA Prawdziwego cyt. Jestem NIM..CYT Pana ..nie powiedział mówię prawdę jestem prawdziwy JEZUSA CHRYSTUSA ZBAWICIELA wiara i miłość i nadzieja na powtórne Przyjdę
AE
~Anna Elżbieta
18 sierpnia 2020, 17:47
Czyli ochrzczone dziecko nie jest chrześcijaninem? To kim jest?
AJ
~Anna ja
19 sierpnia 2020, 10:09
Każde ochrzczone dziecko jest namaszczone Duchem Świetym, ma łaskę jak Jezus być dzieckiem bożym.Przecież Jezus też był ochrzczony a czy był chrześcijaninem?Dziecko ma łaskę dorosnąć w wierze lub nie by przyjąć potem bierzmowanie komunię święta..kapłaństwo.Chrzest w Imię Ojca i Syna i Ducha Swiętego jest daniem dziecku Miłości Ojca i Syna i Ducha ale czy dziecko potem będzie trwało w byciu dobrym czlowiekiem czy bedzie mordowało innych miało innych bogów w cudzysłowiu bo tak wybierze w życiu to droga.Bycie chrześcijaninem to droga pójścia za Jezusem i Jego nauką droga a nie jeden moment chrztu tylko i już.Ochrzczone dziecko jest dzieckiem bożym.