Nie zrozumiesz siebie bez Jezusa Mt 16, 13-19

Mieczysław Łusiak SJ

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: "Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" A oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków". Jezus zapytał ich: "A wy, za kogo Mnie uważacie?"

Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.
Oto i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr - Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie".

Komentarz do Ewangelii

DEON.PL POLECA

Jan Paweł II powiedział w czasie swojej pierwszej podróży do Polski, że człowiek nie może siebie zrozumieć bez Chrystusa. Może tę samą prawdę wyraża dzisiejsza Ewangelia? Szymon Piotr najpierw odkrywa tożsamość Jezusa, a potem Jezus odkrywa mu jego tożsamość. A poznanie swojej tożsamości jest tak bardzo ważne dla człowieka! Bez tego życie nie jest prawdziwym życiem. Bez tego człowiek właściwie błąka się po świecie, nie wiedząc dokąd idzie.
Warto więc poznawać Jezusa. Warto osobiście „odkryć Go”. Kto pozna Jezusa, ten bardzo dużo zrozumie. Mnóstwo spraw, dotąd trudnych i niezrozumiałych, stanie się prostymi i jasnymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie zrozumiesz siebie bez Jezusa Mt 16, 13-19
Komentarze (1)
A
al-anonka
29 czerwca 2011, 14:14
Człowiek nie podejrzewa, że nie zna siebie, że nic o sobie nie wie. Obraca się w kręgu komunikatów wysłanych mu przez różne osoby. Z jednymi polemizuje, z innymi się zgadza, wobec innych jeszcze buntuje się i wścieka. I tak mija mu czas. Aż przychodzi chwila, ciężka, kryzysowa, i żeby się ratować zwraca się do Boga. Oczywiście, nie dotyczy to każdego. Ten, który to czyni względnie radykalnie, serio, doświadczy pomocy od Boga, chociaz nie w sposób przez siebie Bogu "nadany". Chciałam kiedyś uzdrowienia męża z nałogu alkoholowego, a zostałam sama uzdrowiona. Tak dalece, że jego picie lub niepicie przestało być dla mnie sprawą życia i śmierci. Zostałam ustawiona na drodze poznawania siebie. Poprzez modlitwę i medytację, rachunek sumienia, wyznawanie swoich błędów i przewin sobie drugiemu człowiekowi i Bogu. Poprzez oddawanie się pod opiekę Bogu. poprzez pamiętanie, że On przywraca równowagę ducha i umysłu i On może uwolnić od słabości charakteru.