Okruchy Ewangelii: IV Niedziela Wielkanocna
Jesteśmy istotami społecznymi. Żyjemy w określonym środowisku, określonym narodzie. Jako istoty społeczne potrzebujemy przywódców, autorytetów i pasterzy. Naród bez wielkich przywódców i pasterzy ma się marnie.
W Ewangelii św. Jana, której fragment czytamy w dzisiejszą niedzielę, Chrystus podaje nam trzy podstawowe kryteria dobrego pasterza: staje na czele owiec (por. J 10,4), prowadzi je do pełni życia (por. J 10,10) i gotów jest za nie umrzeć (por. J 10,11). Staje na czele - w Ewangeliach usłyszymy nie raz jak Chrystus szedł na czele swoich uczniów, także wtedy do Jerozolimy, gdzie czekała go śmierć (por. Mk 10,32), bo nasz Zbawiciel to generał i szeregowiec w jednej osobie. Zawsze na przedzie, nigdy za plecami innych, zupełnie inaczej, niż owi przysłowiowi włoscy dowódcy, którzy zachęcali swoich żołnierzy: Armiamoci e partite, tzn. "Bierzmy za broń i … ruszajcie do ataku".
Prowadzi do pełni życia - Chrystusa interesuje nasz los i boleje nad naszą biedą, ale w Ewangeliach raczej niewiele jak poprawić warunki życia, wiele za to, jak osiągnąć jego pełnię. W jednej z brazylijskich dzielnic nędzy, misjonarze z Niemiec poruszeni niedolą jej mieszkańców, wybudowali, dzięki pomocy swych rodaków, nie tylko kaplicę, ale doprowadzili także do faweli wodę i światło. Jakiś czas później pojawili się tam sekciarze i prawie cała dzielnica zaczęła uczestniczyć w ich nabożeństwach. Z rozdartym sercem, od drzwi do drzwi, misjonarze pytali swoich byłych parafian: "Dlaczego przeszliście do sekty, zobaczcie ile razem udało nam się zrobić. - To prawda - usłyszeli - ale tam nam mówią o Panu Bogu".
Dobry pasterz gotów jest umrzeć za swoje owce. W życiu na co dzień, często operujemy pojęciem "dobry": "dobry kolega", "dobry przyjaciel", "dobrzy znajomi". Ilu z nich byłoby jednak gotowych, już nie mówimy oddać za nas życie, ale stanąć na świadka w sądzie czy pielęgnować w czasie choroby. A Chrystus? Nawet gdyby chodziło tylko o mnie jednego, tylko o moje zbawienie, jeśli byłaby taka potrzeba, raz jeszcze wziąłby krzyż na swoje ramiona.
W dzisiejszą niedzielę, nazywaną Niedzielą Dobrego Pasterza, Kościół tradycyjnie modli się o powołania kapłańskie i zakonne. Powołanie, to słowo, które kryje w sobie tajemnicą miłości. Miłości Syna Bożego, Jezusa Chrystusa do swego Ojca i do wszystkich ludzi. Pragnąc ponawiać swoje oddanie Niebieskiemu Ojcu i ofiarowywać się za ludzi w Najświętszej Ofierze, Chrystus powołuje bowiem niektórych spośród swego ludu aby użyczyli Mu swych rąk, ust i serca, po to aby aż do skończenia świata mógł wydawać swoje Ciało i swoją Krew dla naszego zbawienia. Powołanie nie jest więc pomysłem człowieka, ale pragnieniem samego Chrystusa, który chcąc być realnie, fizycznie, obecny pośród nas mówi do niektórych: "Pójdź za mną".
Każde powołanie, a zwłaszcza to kapłańskie, jest sakramentalnym znakiem, że Bóg kocha ludzi. Dobrze więc, że w czasach, gdy o kapłaństwie mówi się na ogół w sytuacjach negatywnych, a o powołaniu w kategoriach zmarnowanego życia, coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że świat potrzebuje kapłanów, aby mógł doświadczać miłości Boga.
"Wczoraj, w czasie kolacji z prezesem - przeczytałem w wysłanym do mnie emailu - mojej szefowej zadzyndzała komórka. Zadzyndzała w jakiś taki nietypowy sposób. Popatrzyła na zegarek i bez zaglądania do torebki powiedziała mi na ucho: "Margaretka", ustawiłam sobie przypominajkę w telefonie, żeby nie zapomnieć...".
Jeśli szefowa w poważnym banku, w dziale analiz finansowych projektów unijnych, ustawia sobie "przypominajkę", aby modlić się za kapłanów, jeśli tylu ludzi w ostatnim czasie stworzyło tzw. "margaretki", aby wspierać ich swoją modlitwą, to tak, jakby wobec nas słabych, ułomnych i grzesznych uczniów Chrystus pochylił się jeszcze raz i umył nam nogi.
* * *
Panie Jezu, dobry Pasterzu, Ty spoglądając z miłością powołujesz niektórych do Twojej służby aby prowadzili Twój lud ku pełni życia; prosimy Cię, udziel im Twojej mocy aby chętnie odpowiedzieli na Twe wezwanie i nie odeszli od Ciebie zasmuceni (por. Mk 10, 21-22). Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
ks. Arkadiusz Nocoń
Skomentuj artykuł