Słowo, które jednoczy

fot. unsplash.com

Modląc się o jedność chrześcijan, nie mamy prosić Boga jedynie o dojście do zgody i porozumienia z innymi chrześcijańskimi wyznaniami. Myślę, że przede wszystkim naszą modlitwą i refleksją powinniśmy objąć temat wewnętrznej jedności naszego Kościoła, który – co widać gołym okiem – jest coraz bardziej podzielony.

Trzeba powiedzieć, że bardzo „napakowana” treścią jest dzisiejsza niedziela: obchodzimy ją jako Niedzielę Słowa Bożego, poza tym trwa jeszcze Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. I w takim właśnie kontekście padają słowa św. Pawła: „Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscy bowiem w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało (…)” (1 Kor 12,12-13). Z jednej strony, teoretycznie rozumiemy, co chce nam przekazać Apostoł Narodów. Z drugiej jednak strony, w praktyce nie za bardzo potrafimy znieść to, że drugi człowiek jest inny – że się od nas różni.

Modląc się o jedność chrześcijan, nie mamy prosić Boga jedynie o dojście do zgody i porozumienia z innymi chrześcijańskimi wyznaniami. Myślę, że przede wszystkim naszą modlitwą i refleksją powinniśmy objąć temat wewnętrznej jedności naszego Kościoła, który – co widać gołym okiem – jest coraz bardziej podzielony. Jedność zewnętrzna z innymi chrześcijańskimi Kościołami będzie możliwa wtedy, gdy najpierw zadbamy o wewnętrzne zjednoczenie własnej wspólnoty, by rzeczywiście była „zwołaniem” w imię Pana, a nie fikcją na papierze.

DEON.PL POLECA

„Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi Jego członkami” (1 Kor 12,26-27). Te słowa św. Pawła zachęcają nas do tego, żeby poczuć się częścią jednego organizmu i dostrzec zależności między nami. To nie jest organizm, który bez przerwy cieszy się zdrowiem – nic z tych rzeczy. Walczy z różnymi chorobami i dolegliwościami. Można je przezwyciężyć dzięki współpracy, ale przede wszystkim dzięki współodczuwaniu tego samego bólu.

„Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają moc czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy mówią językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?” (1 Kor 12,29-31). Tą serią pytań Apostoł chce nam uświadomić, że choć się między sobą różnimy i choć każdy z nas spełnia w Kościele inną funkcję, to jesteśmy wszyscy nawzajem dla siebie – jeden dla drugiego. To przesłanie wzmacnia jeszcze bardziej Hymn o Miłości, który w Pierwszym Liście do Koryntian znajduje się zaraz po odczytywanym dziś fragmencie.

Chrześcijaństwem nie można żyć w pojedynkę, w oderwaniu od wspólnoty. To niemożliwe. Nawet gdyby ktoś próbował w ten sposób żyć, to nie jest to wówczas chrześcijaństwo, lecz jakaś synkretyczna religia skrojona na własną miarę, zawierająca w sobie chrześcijańskie elementy. Polecam w tym temacie zagłębić się w myśli Chiary Lubich, założycielki Ruchu Focolare. Nawołując do życia duchowością komunii i do rozwijania charyzmatu jedności, mówiła: „Jedność między braćmi jest niewymowna jak Bóg, każdy cieszy się Jego obecnością, wszyscy cierpią z powodu Jego nieobecności”.

Jest jednak wielu takich ludzi, którzy przychodząc na liturgię, nie czują się zupełnie częścią wspólnoty. Nie wierzą w to bądź nie czują tego, że są dla innych, a inni są dla nich. Przyszli coś przeżyć, pomodlić się, przyjąć sakramenty, ale nie wchodzą w żadne interakcje ze wspólnotą. Nie mówię tylko o zaangażowaniu w życie parafii, ale mam na myśli przekazanie znaku pokoju, a także zwykłe rozmowy czy pozdrowienie tych, z którymi co tydzień się widują i znają się przecież z widzenia…

Jak to zmienić? Nie mam na to gotowej odpowiedzi, nie znam rozwiązania tego problemu. Sięgając jednak do dzisiejszej liturgii słowa, możemy zauważyć, że ludzi gromadzi i jednoczy Słowo Boże: „Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie (…). I czytał z tej księgi (…); a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa” (Ne 8,2.3). Podobnie rzecz ma się w synagodze na spotkaniu, w którym uczestniczy Jezus, odczytując fragment z Księgi Izajasza. Znamienne jest zdanie, które dodaje potem Ewangelista Łukasz: „a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione” (Łk 4,20).

Natchnione słowa Biblii skupiają uwagę ludzi, wzbudzają ich ciekawość i domagają się komentarza: „Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie” (Ne 8,8). Również sam Jezus udziela zgromadzonym krótkiego, ale dobitego komentarza do słów, które przed chwilą odczytał: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście” (Łk 4,21). Spotkanie ze Słowem, które jednoczy, oznacza najpierw słuchanie tegoż Słowa, a potem utkwienie oczu w Chrystusie będącym dowodem na to, że jest ono żywe i skuteczne – jest obietnicą, która ma pokrycie.

Słowo Boże nie daje jednak człowiekowi gotowych odpowiedzi. Trzeba to sobie jasno powiedzieć. Ludzie często otwierają Biblię, szukając w niej cudownych recept na rozwiązanie swoich problemów. Szukanie w Piśmie Świętym „gotowców” i kalek, które moglibyśmy w prosty sposób przełożyć na nasze życie, jest zwyczajnym lenistwem. Jasne, że wygodniejszą postawą w wierze jest być niewolnikiem, bo nie bierze się wówczas odpowiedzialności. Chrystus szanuje naszą wolność, którą zresztą sam nas obdarzył, i zachęca nas do wzięcia odpowiedzialności za własne życie.

Wolność daje możliwość wyboru. A żeby podjąć właściwą decyzję, potrzeba namysłu i rozeznania. Z kolei to jest możliwe wtedy, gdy człowiek zadaje pytania: Bogu, innym i sobie samemu. Kto pyta, nie błądzi – tak mówi przysłowie. Kto nie pyta, ten błąka się beztrosko po bezdrożach, mając w sercu nie-święty spokój dający złudne poczucie szczęścia. Boimy się ważnych pytań, bo one nas poruszają i nie pozwalają trwać w stagnacji. Stawianie ich jest jednak konieczne, żeby wejść na drogę prawdziwie chrześcijańskiej wiary.

Ta droga nie polega na tym, że idzie się według mapy, zaliczając kolejne checkpointy, ale szuka się właściwej ścieżki, mając przed oczyma cel. Owszem, korzystamy na niej z doświadczenia innych, ale sami też musimy w sobie pewne sprawy „przetrawić”: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać (…)” (Łk 1,1-3).

Potrzebujemy osobowej relacji ze Słowem. Wtedy możliwe będzie pełne Ducha rozeznawanie. Słowo Boże to dla nas coś więcej niż tylko litery. Jako chrześcijanie nie jesteśmy wyznawcami religii księgi – z naszego punktu widzenia Słowo jest Osobą. Czasami próbujemy schować się za literą Słowa, czując satysfakcję, że spełniliśmy jakiś obowiązek i że jesteśmy „w porządku”. Dzisiejsza niedziela wzywa nas do czegoś więcej: „Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono” (Łk 1,3-4).

Pewność nauk, o której pisze św. Łukasz, nie oznacza udzielania gotowych odpowiedzi, lecz daje poczucie bezpieczeństwa w poszukiwaniu. Kim jest Teofil, do którego pisze Ewangelista? Pewnie chrześcijaninem lub kimś „sympatyzującym”, może do tego jakimś rzymskim urzędnikiem. Kimkolwiek jest, jego imię oznacza „umiłowany przez Boga” lub „kochający Boga”. Szukanie Boga – tym jest teologia, czyli zajęcie „Teofilów”. I to jest najpewniejsza droga do jedności.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słowo, które jednoczy
Komentarze (3)
KN
Krzysiek Niepiekło
21 stycznia 2022, 17:08
To Komunia pod dwiema postaciami jednoczyła uczniów Chrystusa. To nauki kolejnych faryzeuszy podzieliły Kościół Chrystusa. Trzeba wrócić do Komunii pod dwiema postaciami i do czystej nauki Jezusa. Wtedy na powrót się zjednoczymy.
TB
~Tadeusz Borkowski
23 stycznia 2022, 11:31
Zgadzam się w pełni. Zupełnie nie rozumiem na jakiej to ewangelicznej podstawie Kościół, który lubi siebie postrzegać jako jedynego i prawowitego spadkobiercę Jezusa Chrystusa postanowił poprawić nauczanie Jezusa i ograniczyć komunię św. do jednej postaci. Ciekawy jestem czy na prawdę tego dokonano z woli Ducha Świętago.
FW
~Fryderyk Wilhelm
23 stycznia 2022, 22:52
Czy nie wynikało to z powiększania się zgromadzenia wiernych, z technicznych możliwości rozdawanie kominii?