Na dobranoc i dzień dobry - J 11, 1-45

(fot. Helga Weber / Foter / Creative Commons Attribution-NoDerivs 2.0 Generic / CC BY-ND 2.0)
Mariusz Han SJ

Obudzić do życia…

Wskrzeszenie Łazarza

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei.

Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz? Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić.

Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie.

Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie.

Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego.

Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.

Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Opowiadanie pt. "Opowieść o miłości"

Kicz czy strzęp życia? "Opowieść o miłości". Narratorem "Love story", światowego bestsellera lat siedemdziesiątych jest Oliver Barett, student Uniwersytetu Harvard, zbuntowany syn bogatego prawnika i bankiera.

W czasie studiów spotyka Jennifer, córkę włoskich imigrantów. Młodzi poznali się, pokochali, pobrali i przeżywają osobiste szczęście. Z powodów ogólnych i osobistych Oliver zrywa z ojcem, który nie zgadza się na - jego zdaniem - mezalians syna. Oliver odmawia przyjmowania od ojca pomocy materialnej. Jenny pracuje jako nauczycielka muzyki, utrzymując studiującego męża.

Po pewnym czasie młodzi małżonkowie dowiadują się od lekarza, że Jenny choruje na białaczkę i dni jej życia są już policzone. Po uprzytomnieniu sobie całej grozy sytuacji, Oliver zwraca się do ojca o pożyczkę na koszty leczenia żony.Na ratunek jest już niestety za późno. Jenny umiera. W szpitalnym hallu spotykają się ojciec i syn. - "Och, strasznie żałuję" - mówi ojciec do Olivera.

Ten odpowiada słowami, które usłyszał wcześniej od żony: - "Miłość polega na tym, aby nigdy nie trzeba było mówić: żałuję".

Refleksja

Każdy moment naszego życia jest ważny, aby obudzić się do życia. Nasze codzienne obowiązki, przywiązania, ale też i ludzie z którymi przyszło nam żyć, to oni wprowadzają pewną nieświadomą monotonię, która pozbawia nas spontaniczności. Nie potrafimy wtedy już uwierzyć w żaden cud zmiany. Nie przychodzi nam do głowy, że nasze życie może być inne, doskonalsze, pełne obfitości życia…

Jezus dawał ludziom nadzieję zmiany obecnego stanu rzeczy. Każdemu, kto był w rozpaczy i bezsilności dawał iskierkę nadziei. To dawało ludziom siły do zaangażowania się całym sobą w to, co wydawało się być nie do przeskoczenia. Jezus nie tylko leczył, ale dawał siły i sens w podejmowaniu trudu dalszego życia. Wdzięczność ludzi, którzy doświadczyli cudu to nie tylko zdrowie, ale przemiana ducha…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Jak obudzić się do życia?
2. Dlaczego spontaniczność jest dobra?
3. Jak żyć, nie chcąc żyć?

I tak na koniec...

Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia (Mark Twain)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - J 11, 1-45
Komentarze (2)
X
xxx
6 kwietnia 2014, 09:25
 Z tekstu: "Dlaczego spontaniczność jest dobra?" sic!
A
A-Z
6 kwietnia 2014, 00:34
Najpiękniejszy dzień życia dla mnie to najpiękniejszy dzień w Bogu. :)