Na dobranoc i dzień dobry - Łk 8, 19-21

(fot. drp / Foter / CC BY-NC-ND)
Mariusz Han SJ

Ci, którzy słuchają słowa…

Prawdziwi krewni Jezusa

DEON.PL POLECA


Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą.

Lecz On im odpowiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.

Opowiadanie pt. "Ciche dni"

Pewien ksiądz, dobry i pobożny człowiek żył w ocierającej się o zuchwalstwo poufałości z Bogiem.

Któregoś dnia, czymś poirytowany, modlił się przed tabernakulum: "Klęczę już tu przeszło godzinę, a Ty mnie nie chcesz wysłuchać. Jak się zdenerwuję to zobaczysz Boże, że się nie będę do Ciebie odzywał dopóki nie zmądrzejesz".

Refleksja

Niby słuchamy słów Boga, ale kiedy przyjdzie co do czego, to wtedy ten "nasz plan" jest ważniejszy niż ten, który przygotował nam Bóg. Nasze ścieżki, jeśli poddane są tylko naszym zachciankom, prowadzą nas do rychłego upadku, skąd ciężko się nam wydostać. Brniemy w miejsca, gdzie nie poruszajamy się nigdzie, a świat wiruje pod stopami tak, jakby chciał nam uciec z pola widzenia. Realizacja naszych marzeń i planów staje się niemożliwa do zrealizowania…

Jezus uczy nas, że wpierw trzeba słuchać. Słuchanie to czas, to chwila, gdzie nasze "ja" jakby odchodzi od siebie, wychodzi poza, szczególnie od tego, co jest nam nieprzydatne do widzenia rzeczywistości. Wszystko po to, aby nabrać ducha i też nowego spojrzenia, które potrafi rozjaśnić to co ciemne, co wyjaśni to, co bardzo zagmatwane. Miejsce odosobnienia i zobaczenia siebie z pewnego dystansu, z pewnej perspektywy jest potrzebne każdemu za nas. Nasz przyzwyczajenia bowiem niszczą w nas to nowe spojrzenie na to, co dzieje się wokół nas i także w nas samych…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Jak nie poddawać się zachciankom?

2. Jak realizować swoje plany i marzenia?
3. Dlaczego pójść na "miejsce odosobnienia" jest tak ważne?

I tak na koniec...

Słowo - to wiele, ale milczenie - to wszystko (Mikołaj Gogol)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - Łk 8, 19-21
Komentarze (8)
P
pawel
22 września 2014, 22:50
Mówimy o naszym Ojcu w niebie, czy w relacjach Ojca z Synem nie powinno być szczerych obustronnych rozmów ? Czy syn który kocha swego Ojca i widzi jak on postępuje nie ma prawa rozmów ? Jednakże trzeba liczyć że dojrzałość Ojca jest większa jak syna i przepełniona miłością.. Homilia na 1. list św. Jana "Podkreślamy zatem: czyny ludzkie tylko miłością różnią się pod względem swej wartości. Niejeden czyn wygląda zewnętrznie na dobry, choć nie wyrasta z korzenia miłości. Podobnie i kwiaty mają ciernie. Niejeden czyn wygląda na surowy i twardy, choć dokonuje się go dla wychowania, z pobudki miłości. Dlatego polecamy ci jedno krótkie zdanie: Kochaj i czyń, co chcesz! Gdy milczysz, milcz z miłością; gdy mówisz, mów z miłości; gdy karcisz, karć z miłości; gdy przebaczasz, przebaczaj z miłości. Niechaj tkwi w sercu korzeń miłości; wyrośnie z niego tylko dobro." homilia 7, 8
A
ala
22 września 2014, 22:27
Dlaczego autor artykułu krytykuje postawę tego księdza? Coraz częściej w kazaniach zakonników i niektórych księży pojawia się sugestia, ze nasza modlitwa nie zawsze musi być taka ugrzeczniona, do której jesteśmy przyzwyczajeni i tak wychowani. Już w ST Żydzi uskarżali się przed Panem Bogiem na swój los. Czy nie bylibyśmy bardziej autentyczni wobec Boga i siebie, gdybyśmy na modlitwie wyrzucili z siebie, co nas boli, dlaczego Bóg nie chce wysłuchać naszych próśb, ze trudno nam pogodzić się z naszymi cierpieniami i problemami?
C
cleric
22 września 2014, 23:01
Postawa zuchwałości wobec Boga jest jednoznacznie negatywna. Właśnie na tym polega postęp w wierze, że w miejsce buntu pojawia się ufność i pokora. Wg mnie wyrzucanie z siebie uczuć przed Bogiem ma pewne znamiona psychoterapii, modnej dzisiaj w Kościele (ma to swoje plusy ale i spore minusy): wypowiadając swoje emocje przed Bogiem zrzuca się je z siebie, przy okazji nazywając je po imieniu. W psychoterapii czyni się to wobec krzywdziciela (w rzeczywistości lub w wyobraźni). Problem w tym, że w tej sytuacji stawia się właśnie Boga w roli krzywdziciela. Myślę, że jest to nieznajomość swojego miejsca względem Stwórcy, co nazywa się pychą. Wniosek, do jakiego dążę jest mniej więcej taki: taka modlitwa może okazać się efektywna (np. szybko widać jej efekty), ale czyni się to w oderwaniu od prawdy o sobie jako kimś nieskończenie małym wobec Boga. Nosi to znamiona protestantyzmu, w którym emocje i przewidywane skutki ustępują nieraz miejsca prawdzie ("Trzeba przyznać, że taka modlitwa wydaje się zuchwała, ale przecież pomaga ludziom! Zatem z pewnością można ją stosować!"). Pozdrawiam serdecznie :-)
S
skoczek
22 września 2014, 23:03
Nasze problemy stważamy sobie sami ,poprzez chciwość ,pyche ,lekkomyślność , lenistwo czyli poprzez grzech ,Bóg jedynie nas z tych tarapatów wyciąga czasem to trwa długo a to dlatego abyśmy mogli te błędy zrozumieć ,to takie próby torowania własnej drogi ,drogi która nas prowadzi do rozpaczy, depresji,samobójstw .Jeżeli oddam Bogu swoje życie pod jego dyktando pod jego stery przejde przez to życie bezpiecznie
EP
Elwira P.
24 września 2014, 20:57
Samego wyrzucenie z siebie co nas boli jest ok. Tylko My myslac o sobie nie chcemy podac sie cierpieniu, zapominamy czesto ze Pan Jezus przyszedl na swiat zeby nietylko nas oczyscic, ale zeby pokazac nam jak sami mozemy to zrobic, a prowadzi ona  wlasnie przez CIERPIENIE. Tylko wziecie na siebie tych wszystkich krzyzy ktore tak czesto w dzisiejszych czasach spadaja nam na glowe, wlasnie ONE majá wielká SILE OCZYSZCZAJACA NAS Z GRZECHÓW, Z WSZELKIEGO ZLA. Ale my musimy zawierzyc Bogu, on sam wie dlaczego nas to spotyka. On wie ze jesli sie temu poddamy, to zostaniemy oczyszczeni z naszego JA - egoizmu. Czesto to szatan rani nas na wiele sposobow zeby odciagnac nas od Boga.  Podam przyklad: jestem nékana czasem w pracy, (jestem jedyna dziewczyna), bo jak niektorzy twierdza pracuje lepiej jak niejeden chlopak. Na poczatku bardzo sie denerwowalam, probowalam sie rewanzowac, odplacac tym samym i to nie pomagalo a ja stawalam sie gorsza, taka jak osoby ktore mnie nekaly. W chwili kiedy sie temu poddalam, zawierzylam Bogu, poskarzylam sie wrecz Panu Bogu mowiac: 'Panie, ja cierpie, nie wiem co robic, prosze odsun odemnie nienawisc, prosze pomoz mi sie podzwignac bo bez Ciebie nie dam rady, oddaje wszystkie te cierpienia za niewierzacych, prosze pomoz mi w odzyskaniu spokoju ducha ktory prowadzi mnie do Ciebie'. Poprzestalam teraz wylacznie na wyrazeniu ze spokojem swojego zdania ale juz nie w zlosci i nie planuje zeby sie zrewanzowac to wszystko ucichlo.  Trzeba pamietac ze szatan lubi haos. On planuje u nas namácic na wiele sposobow. On wie ze wtedy bedziemy tak zajeci uzalaniem sie nad soba oraz tak zajeci swoimi sprawami ze zapomnimy o Bogu, modlitwie. Bo kiedy jestesmy zli na caly swiat, to nasze JA wysuwa sie na pierwsze miejsce, na PIERWSZE MIEJSCE KTORE ZAWSZE POWINNO BYC POSWIECONE BOGU. 
K
KRis
24 września 2013, 06:40
w=W Modlitwa to ponoć rozmowa z Bogiem, Ale coż to za modlitwa gdy nie potrafimy wysłuchać interlokutora ? :) 
K
klo
23 września 2014, 16:01
Modlitwa nie jest rozmową. Rozmowa składa się z dialogu. Monologiem też nie jest. To po prostu wyznanie wiary, bezpośredni zwrot do Stwórcy Jedynego. Tu nie ma miejsca na kaprysy i targowanie się.
A
Ann
23 września 2013, 23:01
Tyle,że czasmi tak cięzko jest się zgodzić z wolą bożą... Czasmi nie pojmuję Jego planu, ale mam nadzieję,że jednak przygotował dla mnie coś pięknego, co będzie 2x lepsze niż to, czego ja teraz chcę :)