Nie przebaczając, szkodzę samemu sobie

for. depositphotos.com

Warto, żebyśmy sobie, już na początku tych rozmyślań nad niedzielną liturgią słowa, jasno sobie powiedzieli, że przebaczenie to nie jest w wierze jakiś jeden z wielu pobocznych tematów – to jest temat kluczowy!

Przebaczenie jest bowiem miarą miłości. Kochać potrafimy w takim stopniu, w jakim też potrafimy odpuścić „naszym winowajcom”. Sam fakt tego, że o przebaczeniu traktuje modlitwa, którą przekazał nam Jezus, wskazuje na wagę tego zagadnienia. Nie możemy od przebaczenia uciekać! To znaczy: możemy, ale wówczas bardzo mocno szkodzimy swojemu życiu duchowemu.

Szymon Piotr zagaja dzisiaj do Jezusa, próbując wybadać, jakie są granice miłosierdzia: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?” (Mt 18,21). Jak na uwarunkowania serca ludzkiego, siedem razu to całkiem sporo, zakładając, że chodzi o poważne krzywdy zadane przez drugiego człowieka. Jakiej odpowiedzi spodziewał się Piotr? Czy chciał dostać konkretne wytyczne – tyle można, a więcej to już przegięcie, więc limit przebaczania się wyczerpał? Wyobrażam sobie, że ten czas, który już spędził z Jezusem jako Jego apostoł, pozwolił mu na to, żeby domyślać się, jaka będzie odpowiedź: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18,22). Musi to jednak usłyszeć, żeby mieć pewność. Mateusz zapisał to w swojej Ewangelii także dla nas, żebyśmy dzięki słowom Jezusa otworzyli się na prawdę o tym, że miłosierdzie nie ma granic – nie może ich mieć, bo inaczej nie byłoby miłosierdziem.

DEON.PL POLECA

Stwierdzenie Jezusa nie jest przykazaniem, którego mielibyśmy przestrzegać. Na pytanie ucznia o to, jaka powinna być postawa człowieka, Mistrz z Nazaretu opisuje, jaka jest miłość Boga, którą Jego uczeń powinien naśladować. Kiedy słyszymy o przebaczaniu siedemdziesiąt siedem razy, co w języku biblijnym oznacza nieokreśloną i nieskończoną ilość, nie mamy się poczuć tym przytłoczeni, ale umocnieni – bo miłość Boga względem nas taka właśnie jest: gotowa przebaczać bez końca. Pięknie, a zarazem niezwykle prosto, traktuje o tym Psalm 103: „ [Pan] Nie zapamiętuje się w sporze, nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli. Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze winy” (Ps 103,9-12). Te słowa mają nas ośmielić, kiedy przez grzech będziemy się czuli niegodni otrzymać od Boga przebaczenie, kiedy pomyślimy, że tym razem to już totalnie przegięliśmy i limit Bożej cierpliwości się wyczerpał. Nic z tych rzeczy! Nie dajmy się zwieść! Jezus pierwszy wypełnia słowa, które przekazuje nam w swojej Ewangelii.

Boże miłosierdzie nie ma granic, lecz czasami jednak napotyka na zewnętrzne ograniczenie – na zamknięte ludzkie serce. Człowiek naprawdę potrafi się przed Bogiem skutecznie okopać, postawić zasieki „chroniące” go przed łaską. „Najskuteczniejsze” są te zbudowane z nienawiści i z braku przebaczenia wobec drugiego. Zadziwiające jest to, jak bardzo i jak długo można żywić do kogoś urazę – tak mocno zamknąć się w sobie przed kimś, kto wobec mnie zawinił, kto mnie zranił, i uznać to za nieprzebaczalne… Z wielkim smutkiem w sercu obserwuję ludzi wokół mnie, którzy swego czasu bardzo się poróżnili – byli dla siebie bliscy, a stali się prawie obcy, bo zamiast odpuścić sobie nawzajem własne winy, odpuścili sobie tę relację i dalsze utrzymywanie kontaktów. Przez lata udają, że wszystko jest w porządku, choć w tle czuć napięcie nie do zniesienia, które daje o sobie znać podniesionym ciśnieniem na sam dźwięk czyjegoś imienia. Widzę potem, jak ci sami ludzie mierzą się z tym przy grobie swojego winowajcy, wylewając łzy, które zawierają w sobie i smutek, i żal, i tęsknotę za latami, które przeminęły w rozłamie, i bezsilność, bo teraz już jest za późno na pojednanie.

Jeśli czytasz teraz te słowa i czujesz, że są one skierowane do ciebie, to naprawdę nie zwlekaj i przebacz. To nie będzie łatwe, wiem. Może nie uda ci się pojednać, ale przebacz. Tu chodzi o twoje serce. Przebaczenie może być dla ciebie długotrwałym procesem zdrowienia, ale robisz to przede wszystkim dla siebie – żeby znieść w swoim sercu blokadę, która nie pozwala ci kochać drugiego człowieka, ale także utrudnia doświadczenie miłości ze strony Boga. Mówi o tym Księga Syracydesa w dzisiejszym pierwszym czytaniu – oto kilka urywków: „Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów? (…) Pamiętaj o rzeczach ostatecznych i przestań nienawidzić (…)” (Syr 28,2-4.6). Nic dodać, nic ująć – zrozumiałe same przez się.

Miłość do Boga i do bliźniego są ze sobą sprzężone, dlatego przebaczenie jest tak ważne. Boże przebaczenie nie jest odpowiedzią na ruch ze strony człowieka – skoro przebaczyłeś bliźniemu, to i Bóg przebaczy tobie. Miłosierdzie domaga się odpowiedzi ze strony człowieka, prowokuje ją – Bóg ma do mnie dużo cierpliwości i zawsze jest gotowy przebaczać, ja ze swej strony mam tę Jego miłość naśladować: „Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18,32-33).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie przebaczając, szkodzę samemu sobie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.