Niepokalane Poczęcie i my

Niepokalane Poczęcie i my
(fot. iProzac/flickr.com)
Jacek Bolewski SJ

Nie zawsze jesteśmy ustrzeżeni od grzechu, ale głębiej strzeże nas łaska Anioła wpatrzonego w Pierworodnego. W tej łasce jesteśmy zachowani - nie tyle od grzechu, jak Maryja, ile od tego, by w nim trwać.

Ciągle nie brakuje chrześcijan, którzy uważają, że dogmat o niepokalanym poczęciu dotyczy dziewiczego poczęcia Jezusa przez Maryję. Jest w tej opinii - jak to często bywa z uporczywymi błędami - ziarno prawdy, gdyż inaczej zapewne dawno by wymarła… Prawdą jest mianowicie to, że dziewicze poczęcie Jezusa było także niepokalane, czyli wolne od grzechu pierworodnego. Nie ma na ten temat osobnego dogmatu, bo samo Pismo Święte poświadcza, że poczęcie Jezusa z Maryi jako dzieło Ducha Świętego było święte, nie pokalane żadnym grzechem (zob. Łk 1,35). Natomiast dogmat był potrzebny w przypadku poczęcia Maryi z Jej matki Anny; nie tylko bowiem Pismo Święte o tym nie mówi, ale przez długie wieki nawet wielcy teologowie - jak św. Augustyn i Tomasz z Akwinu - uważali przeciwnie, że Pismo Święte nie pozwala przyjąć niepokalanego początku życia u Matki Jezusa.

Tam, gdzie pojawiały się pierwsze świadectwa pozabiblijne przyjmujące niepokalane poczęcie Maryi, wiązały się one z błędnymi wyobrażeniami. Nic dziwnego, że sama Maryjna prawda mogła długo być odrzucana przez teologów jako błędna… Na przykład apokryficzne pisma, które próbowały dopowiedzieć to, o czym Ewangelie milczały, zainteresowały się dzieciństwem Matki Jezusa, także Jej rodzicami. W najbardziej popularnym apokryfie pojawiło się wyobrażenie, że poczęcie Dziecka Anny i Joachima dokonało się w sposób cudowny jako dziewicze poczęcie Anny w czasie, gdy jej mąż był nieobecny. Wiązało się to z ukrytym założeniem, jakoby małżeńskie współżycie prowadzące do poczęcia miało w sobie coś grzesznego, dlatego tylko dziewicze poczęcie mogło być niepokalane…

Tak uważał istotnie św. Augustyn, który dodatkowo łączył współżycie seksualne z przekazywaniem grzechu pierworodnego. A ponieważ odrzucał - słusznie! - opinię, że Maryja była poczęta w sposób dziewiczy, więc według niego nie mogła być Ona wolna od grzechu pierworodnego. Przeciwko Augustyńskiej wizji wystąpił Pelagiusz i jego zwolennicy, pelagianie, którzy popadli w inną skrajność, odrzucając całkowicie grzech pierworodny. Skoro negowali oni przekazywanie tego grzechu już od poczęcia ludzkiego życia, to mogli przyjąć niepokalane poczęcie Maryi, zarzucając Augustynowi, że jego wizja tego grzechu zaciemnia spojrzenie na Matkę Jezusa. W tej ostatniej kwestii mieli rację; trudno jednak było to przyznać, gdyż ich odrzucanie grzechu pierworodnego posuwało się za daleko.

Mimo wszystko można pokazać, że stopniowe przezwyciężanie w Kościele Augustyńskiej wizji grzechu pierworodnego torowało drogę do przyjęcia wolności Maryi od niego już od poczęcia. Nie wchodząc tu w skomplikowane rozważania, skupmy się na innym wątku, który najbardziej wpłynął na przełamanie oporów i przyjęcie Maryjnej prawdy.

Koronnym argumentem teologów przeciwko przyjęciu, że Maryja była zachowana od wszelkiego grzechu, także pierworodnego, była koncepcja zbawienia jako wybawienia z grzechu, który wcześniej obciążał człowieka. Według teologów Jezus był powszechnym Zbawicielem, wybawił wszystkich ludzi z grzechu, więc gdyby Maryja była wolna od grzechu, wtedy nie potrzebowałaby zbawienia, co przeczyłoby powszechnemu zbawieniu przez Jej Syna.

Przełomowe wyjście poza tę koncepcję było zasługą bł. Jana Dunsa Szkota († 1308). Dostrzegł on, że powyższa wizja zbawienia zawęża znaczenie Chrystusa, jakby podporządkowując je i Jego samego grzechowi. Wiązało się to z przeważającą wśród teologów koncepcją, jakoby wcielenie Syna Bożego dokonało się ze względu na grzech, od którego mógł ludzi wybawić tylko On jako łączący w sobie bóstwo i człowieczeństwo. Tymczasem dla bł. Jana Szkota było jasne, że grzech i zło jako "wtórne" w pierwotnie dobrym stworzeniu nie wystarczają do wyjaśnienia Wcielenia jako największej tajemnicy Bożej miłości. Według niego stworzenie już od początku zostało dokonane ze względu na Chrystusa, bo celem stworzenia - zwłaszcza ludzi - było właśnie Jego wcielenie jako dopełnienie stwórczego dzieła. Tu zresztą Jan Szkot mógł się powołać na świadectwo św. Pawła, który mówił o stworzeniu wszystkiego "przez" Chrystusa (1Kor 8,6), a Jego samego nazwał "Pierworodnym wobec każdego stworzenia" (Kol 1,15).

Ta pogłębiona wizja tajemnicy Chrystusa domaga się głębszego spojrzenia na zbawienie. Tutaj otwiera się miejsce na przyjęcie nowej prawdy o Maryi - dzięki rozwinięciu nowego spojrzenia, które bynajmniej nie wychodzi poza Pismo Święte, skoro ma swoje podstawy w refleksji św. Pawła.

Bł. Jan Szkot odkrył, że najgłębsze zbawienie, które on sam nazywał "najdoskonalszym", objawia się jako zachowanie od grzechu, a nie dopiero jako wybawienie z niego. W taki sposób zostali zbawieni aniołowie, którzy na początku nie popełnili grzechu, a przecież oni także wyznają Chrystusa jako powszechnego Zbawiciela. Do tego Jan dodaje argument, że Matka Jezusa jako najbliższa Niego - Celu stworzenia - jest wyżej od aniołów jako duchów bez ciała, wprawdzie służących Wcieleniu, ale jakby z oddalenia. Jeśli więc oni zostali zbawieni w sposób doskonały, to Maryja tym bardziej - i dlatego jest nie tylko wolna od grzechu pierworodnego, ale "cała święta" (panhagia), jak Ją nazywa tradycja Kościoła wschodniego.

Dzięki temu pogłębionemu spojrzeniu na zbawienie stopniowo wygasały sprzeciwy wobec niepokalanego poczęcia Maryi, choć sam dogmat ogłoszony został dopiero po wielu wiekach. Ogłosił go bł. Pius IX, po konsultacji z biskupami całego świata, 8 grudnia 1854 roku. Można by się dziwić i zastanawiać, czemu ma służyć "nowy" dogmat Maryjny. Czy nie ma innych, istotniejszych spraw, o których należy przypominać naszemu światu?

Potwierdzenie wagi dogmatu stanowią najważniejsze wizje Maryjne, które nastąpiły później i zostały uznane przez Kościół. Orędzia z Lourdes (1858) i Fatimy (1917) nie tylko nawiązują do tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, ale prócz ostrzeżenia przed zagrożeniami złego i wezwania do nawrócenia zapewniają o końcowym, ostatecznym zwycięstwie łaski. Tę łaskę poświadcza najbardziej znany znak Niepokalanego Poczęcia: Niepokalana, pod której stopami kryje się podeptana głowa węża. W Fatimie zapewniła Ona: "Na koniec moje Niepokalane Serce zwycięży", bo jeśli zło ciągle nie daje w świecie za wygraną, jego koniec został przypieczętowany, jak o tym świadczy Maryjny znak.

Obecnie, gdy nie musimy już bronić dogmatu przed przeciwnikami Maryjnej prawdy, ważniejsze jest osobiste zgłębianie tajemnicy - zbawienia jako zachowania od grzechu. Dla dobrych aniołów, duchów stworzonych w Chrystusie, zachowanie od grzechu wyraziło się jako zachowanie w łasce Pierworodnego, któremu miało służyć ich stworzenie - jako pierwszy krok, po którym nastąpił kolejny, czyli stworzenie ludzi jako wcielonych duchów. Każdy z nas ma "swojego" anioła, którego nazywamy Stróżem, a którego - zgodnie ze słowami Jezusa - wyróżnia to, że zawsze się wpatruje w oblicze Boga (zob. Mt 18,1-10).

Mamy tu ważną wskazówkę: nasz Anioł strzeże nas przez to, że pozostaje nieustannie zjednoczony z Bogiem. To znaczy: nie zawsze jesteśmy ustrzeżeni od grzechu, ale głębiej strzeże nas łaska Anioła wpatrzonego w Pierworodnego. W tej łasce jesteśmy zachowani - nie tyle od grzechu, jak Maryja, ile od tego, by w nim trwać. Zawsze możemy powstać z upadku dzięki łasce, która nas obejmuje najgłębiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Niepokalane Poczęcie i my
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.