Nieznana historia "napalmowej dziewczynki" ze słynnego zdjęcia
"Bomby doprowadziły mnie do Chrystusa" - mówi kobieta, której zdjęcie jako dziewczynki obiegło cały świat. Ale zanim odnalazła wiarę i Boga, przebyła długą drogę.
Był 8 czerwca 1972 roku. Przez pomyłkę (pilot pomylił grupę cywilów z wrogim wojskiem) samolot zbombardował wioskę Trang Bang w Wietnamie Południowym. Na nieuzbrojonych ludzi spadła łatwopalna substancja, która stała się symbolem wojny w Wietnamie - napalm.
Przypadkową ofiarą została wówczas 9-letnia Kim Phuc Phan Thi. "Jej zdjęcie, wykonane przez Nicka Uta, obiegło świat, zdobyło Nagrodę Pulitzera, tytuł zdjęcia roku World Press Photo 1972 i stało się symbolem horroru wojennego w Wietnamie, a także okrucieństwa każdej wojny wobec dzieci i ludności cywilnej" - pisze portal Aleteia Polska.
Charakterystyczna fotografia przedstawia nagą, bardzo przestraszoną dziewczynkę, która ucieka przed ogniem i zniszczeniem. Okazało się, że chwilę wcześniej brała udział w uroczystości religijnej wraz ze swoimi bliskimi.
"Zobaczyłam samolot. Był bardzo głośny, leciał tak blisko mnie. Nagle wszędzie dookoła pojawił się ogień. Ogień spalił moje ubrania. Zobaczyłam, że moja ręka została poparzona. Pomyślałam: o mój Boże, zostałam poparzona, ludzie będą teraz patrzeć na mnie w inny sposób" - cytuje jej wypowiedź portal Aleteia.
14 miesięcy i 17 operacji zajęło jej dojście do siebie. Kiedy wyszła ze szpitala zobaczyła fotografię i tak zaczęło się jej kolejne cierpienie. Nie mogła zrozumieć, dlaczego została uwieczniona "w agonii, naga i tak brzydka". Poza tym trudno było jej zrozumieć, dlaczego musiała cierpieć na skutek działań wojennych i dlaczego wrogowie zadali jej taki ból.
Pełne goryczy, gniewu i nienawiści lata doprowadziły ją w 1982 roku do próby samobójczej. "Myślałam, że jak umrę, nie będzie więcej bólu, więcej cierpienia" - powiedziała po latach.
Na medycznych studiach, które wybrała, w uniwersyteckiej bibliotece odkryła Nowy Testament. To było jej pierwsze spotkanie z Jezusem. „Nigdy wcześniej nie odkryłam tej strony Jezusa – zranionej, noszącej blizny” – powiedziała o tym odkryciu.
"Nigdy nie zapomnę okropności tamtego dnia – bomb, ognia, wrzasków, strachu. Nigdy też nie zapomnę lat prób i udręk, które po nich nastąpiły. Ale kiedy myślę o tym, jak daleko zaszłam – o wolności i pokoju, które pochodzą z wiary w Jezusa – zdaję sobie sprawę, że nie ma nic większego i potężniejszego niż miłość naszego błogosławionego Zbawiciela" - wspomina po latach.
"Przyjęcie przez nią chrześcijaństwa dało jej siłę, żeby przebaczyć. Dziś Kim Phuc Phan Thi ma 57 lat i mieszka w Kanadzie, razem z mężem, dwoma synami i wnukiem. Poświęciła swoje życie na promowanie pokoju oraz zapewnianie pomocy medycznej i psychologicznej ofiarom wojen" - relacjonuje Aleteia.
Jak sama stwierdza, jest wdzięczna Bogu za to zdjęcie i cierpienie, bo to one doprowadziły ją do Niego. "Te bomby doprowadziły mnie do Chrystusa" - powiedziała Kim Phuc Phan Thi.
Skomentuj artykuł