Oboje walczymy z nieczystością - świadectwo

(fot. seanmcgrath / flickr.com)
Magdalena

Okazało się, że mamy wspólny problem. Oboje walczymy z masturbacją. Przez lata stała się ona dla nas ucieczką, sposobem na radzenie sobie z emocjami, z którymi w inny sposób nie potrafiliśmy dać sobie rady.

Znalazłam człowieka, z którym chcę spędzić resztę życia. Zresztą ta chęć jest obustronna. Oboje od początku czuliśmy, że łączy nas niesamowita więź. Trochę musieliśmy się w życiu pokaleczyć, nim udało nam się siebie odnaleźć. Myślę, że to spotkanie zawdzięczamy Bogu, który zadbał o to, by nastąpiło w najlepszym dla nas momencie.

Potrafiliśmy się na siebie otworzyć, jak jeszcze nigdy przed nikim. Jakbyśmy znali się od kołyski. Odkrywaliśmy i nadal odkrywamy, że jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach. Warto było tak długo czekać. Brzmi sielankowo, ale oczywiście życie to nie tylko wzloty, to również upadki.

Okazało się, że mamy wspólny problem. Oboje walczymy z masturbacją. Przez lata stała się ona dla nas ucieczką, sposobem na radzenie sobie z emocjami, z którymi w inny sposób nie potrafiliśmy dać sobie rady. To nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyło w sensie duchowym. Wreszcie po latach mogłam się komuś zwierzyć i otrzymać wsparcie, o jakim nie śniłam. Wiem, że jest masa ludzi, którzy uważają, że masturbacja jest "naturalną drogą dojrzewania, poznawania własnego ciała". Uważam, że to głupoty. Masturbacja to grzech, który znacznie nadszarpnął moje poczucie własnej wartości i godności. Nie miałam siły, żeby walczyć z tym nałogiem. Bóg dał mi siłę i pokazał człowieka, który wspiera mnie w ciężkich momentach, a ja mogę wspierać jego. Jest na dobre i złe, i mnie nie potępia, a to już wystarcza, żebym czuła się lepiej we własnej skórze. Szukam innych dróg ujścia dla własnych emocji. Już nigdy nie odwlekam spowiedzi. Czuję się zdrowsza, szczęśliwsza.

DEON.PL POLECA

Seks przed ślubem jest dla mnie takim samym grzechem jak masturbacja. Gdybyśmy współżyli teraz, zamienilibyśmy tylko sposoby wyładowywania napięcia. Traktowalibyśmy siebie jako maszynki do sprawiania przyjemności. Nie dojrzelibyśmy emocjonalnie, a tylko dawali upust pożądaniu. Chcę być w przyszłości dobrą żoną, dać mojemu mężowi wszystko, co mam, wcześniej jednak muszę nauczyć się kochać. Kochać nie tylko cieleśnie, ale przede wszystkim duchowo. Uważam, że współżycie małżeńskie to piękny akt, ale do niego trzeba właśnie dojrzeć. Trzeba nauczyć się kontrolować własne popędy, nie skupiać się wyłącznie na sobie.

Oczywiście, im dłużej ze sobą jesteśmy, tym nasze pożądanie jest silniejsze. Wierzę jednak, że z Bożą pomocą wytrwamy w naszym postanowieniu czystości. Myślę, że to ważne w związku, aby okazywać sobie bliskość, również poprzez dotyk, jednak nie najważniejsze i trzeba zachować przy tym zdrowy rozsądek. Najważniejsze to być ze sobą szczerym. Jeżeli będziemy potrafili rozmawiać, rozwiązywać problemy, zamiast je przemilczać, jestem pewna, że w przyszłości znajdziemy szczęście w małżeństwie. Miłością można i trzeba dzielić się na różne sposoby, przede wszystkim w dbałości o siebie nawzajem. To wielkie zadanie, nie tylko przyjemność, ale jednocześnie wielkie przeżycie, którego jakość zależy od starań, od codziennego pielęgnowania uczucia przez obie strony.

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: "Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?" | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Oboje walczymy z nieczystością - świadectwo
Komentarze (45)
M(
Magdalena (nie autorka)
3 lutego 2014, 22:13
Walka ze złem nie oznacza tym samym zwycięstwa miłości.
J
Jusst5
3 lutego 2014, 17:47
Popłakałam się ze śmiechu.
H
henry
28 stycznia 2014, 04:24
Polecam wykład jak powstaje uzależnienie: http://www.youtube.com/watch?v=jjXjtUlNczY Podobnie jak z powstawaniem alkoholizmu przyczyną jest uciekanie w przyjemność w sytuacji strachu, smutku etc. To nie kwestia ,,okiełznania popędu/żywiołu'' tylko dojrzałośc emocjonalna, równowaga wenętrzna i dojrzałe, mądre, realistyczne, odpowiedzialne kierowanie swoim postępowaniem aby prowadzić szczęśliwe, piękne życie, a nie szukanie szczęścia na skróty w szybką przyjemność, bo to tylko iluzja, obietnica łatwego szczęścia. Wiem, że łatwo to powiedziec teoretycznie, ale zrozumiałem że seksualność nie jest grzeszna, grzeszne jest korzystanie z przyjemności seksualnej w odłączeniu od kontekstu miłości małżeńskiej czyli zgodnego z zamysłem Stwórcy. Prawdziwe szczęście to nie uciekanie w przyjemnośc tylko realizacja o wiele większego planu miłości i życia.
A
asdf
24 stycznia 2014, 19:02
Witaj, Byłem uzależniony od masturbacji przez 18 lat. I jest to ogromny problem. Mogę się mylić nie jestem wykształconym psychologiem, powiem z własnego doświadczenia. Wielkie pragnienie wypełnienia pustki, bliskości, zrozumienia, oddania drugiej osobie swojego serca, oddania się mu (nie w sposób fizyczny) całkowicie, na końcu ciekawość, rozładowanie emocji, napięcia, i to co najwazniejsze uczucie szczęścia, do którego sie tęskni. Powody dla których ja trwałem w nałogu. Ostatecznie dał mi on poczucie zgnojenia, bezwartościowości, upodlenia, nieszczęścia, zniszczenia zycia towarzyskiego od strony psychicznej, ucieczki od ludzi, zamknięcia w sobie. Jednak kest lekarstwo i nim jest Bóg. Wyrwał mnie z nalogu i ze skutków odstawienia. Jeżeli ktośc to czyta to proszę zerwij już teraz z tym i jeżeli już niech to będzie tylko twój upadek a nie stały sposób na poprawę nastroju. Wyobraź sobie narkomana, który wychodzi z nałogu mając zawsze przy sobie działkę koki czy amfy. Jeżeli sie uzaleznisz i zaczniesz wychodzić z nałogu to tak jak alkocholik wychodzi z nałogu ale zawsze nosi w kieszeni ćwiartkę wódki. Ty swój narkotyk masz w głowie i do końca życia będziesz go nosił przy sobie i nie będzie takiej fizycznej przeszkody aby po niego nie siegnąć w każdym momencie, zwłaszcza kiedy będzie ci źle. Tylko Bóg ma siłę aby ten naług pokonać, tylko ON i wierz mi nie ma innego sposobu ani ty ani nikt inny, wiem to bo byłem tam gdzie ty teraz. Trzeba bardzo chcieć, szczerze tego pragnąć a On wyciągnie Cie z tego upodlenia bo jesteś Jego synem/córką. ... Podpisuję się rękami i nogami, byłem w identycznej sytuacji. Jezus Chrystus jest moim wyzwoleniem.
J
Jan
14 stycznia 2014, 15:34
Trzeba Oddać Się Bogu W Całości I Zerwać Z Grzechem Nieczystości ( Masturbacji I Pornografii ) Trwając W Modlitwie O Czystość Gdyż Małżeństwo Polega Na Wspólnym Życiu We Dwoje Modlitwie I Pracy A Nie Tylko Na Współżyciu Seksualnym A Bez Niego Można Żyć I Być Szczęśliwym Bo Gdy Ono Cały Czas Jest Doprowadza Do Uzależnienia I Gdy Małżonek Odmawia Wtedy Współmałżonek Sięga Po Masturbację I Pornografię Bo Jest Za Słaby I Chce Się Zaspokoić A Tak Naprawdę Ten Grzech Może Doprowadzić Także Do Zdrad Małżeńskich Bo Gdy Małżonek Nie Chce Współżyć To Współmałżonek Będzie Współżyć Z Kimś Innym I Dojdzie Do Zdrady Małżeńskiej Lub Też Się Rozwodzie Bo Stwierdzi Że Nie Kocha Małżonka Erotomana Ten Grzech Także Może Doprowadzić Do Porzucenia Wiary I Upadku Duchowego Trwajmy W Modlitwie O Czystość Małżeńską Małżonków I Ufajmy Bogu Do Końca Aby Ich Z Niego Uwolnił Amen
K
Karol
14 stycznia 2014, 07:24
Deonie dlaczego nie pokazujesz nauki abp K. Wojtyły - JP2 o miłości, odpowiedzialności i rodzinie.  Licza się tylko liczne komentarze? Seksualizacja wg Prusaka i neomarksizm jezuitów dysydentów?
BL
Bóg leczy
14 stycznia 2014, 06:12
Witaj, Byłem uzależniony od masturbacji przez 18 lat. I jest to ogromny problem. Mogę się mylić nie jestem wykształconym psychologiem, powiem z własnego doświadczenia. Wielkie pragnienie wypełnienia pustki, bliskości, zrozumienia, oddania drugiej osobie swojego serca, oddania się mu (nie w sposób fizyczny) całkowicie, na końcu ciekawość, rozładowanie emocji, napięcia, i to co najwazniejsze uczucie szczęścia, do którego sie tęskni. Powody dla których ja trwałem w nałogu. Ostatecznie dał mi on poczucie zgnojenia, bezwartościowości, upodlenia, nieszczęścia, zniszczenia zycia towarzyskiego od strony psychicznej, ucieczki od ludzi, zamknięcia w sobie. Jednak kest lekarstwo i nim jest Bóg. Wyrwał mnie z nalogu i ze skutków odstawienia. Jeżeli ktośc to czyta to proszę zerwij już teraz z tym i jeżeli już niech to będzie tylko twój upadek a nie stały sposób na poprawę nastroju. Wyobraź sobie narkomana, który wychodzi z nałogu mając zawsze przy sobie działkę koki czy amfy. Jeżeli sie uzaleznisz i zaczniesz wychodzić z nałogu to tak jak alkocholik wychodzi z nałogu ale zawsze nosi w kieszeni ćwiartkę wódki. Ty swój narkotyk masz w głowie i do końca życia będziesz go nosił przy sobie i nie będzie takiej fizycznej przeszkody aby po niego nie siegnąć w każdym momencie, zwłaszcza kiedy będzie ci źle. Tylko Bóg ma siłę aby ten naług pokonać, tylko ON i wierz mi nie ma innego sposobu ani ty ani nikt inny, wiem to bo byłem tam gdzie ty teraz. Trzeba bardzo chcieć, szczerze tego pragnąć a On wyciągnie Cie z tego upodlenia bo jesteś Jego synem/córką.
C
chrysorroas
14 stycznia 2014, 00:33
I KIEDY ZNAJDZIECIE TO SZCZĘSCIE W MAŁŻEŃSTWIE? ... ZA 20 LAT?! BO W TYM KRAJU NIE DA SIĘ ZAŁOŻYĆ RODZINY, ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE, MIEĆ MIESZKANIE, DZIECI. I jak tu czekać do 30-40? ... Jeśli ostatecznym celem Twojego małżeństwa jest szczęście rodzinne, to już tutaj wyrażam Ci serdeczne współczucia z powodu niezrozumienia małżeństwa jako drogi i powołania do świętości. ... Mieszasz. Widocznie nałykawszy się gdzieś pseudopobożności i nie rozumiesz katolickiego pojęcia małżeństwa. Do świętości nie jest potrzebne małżeństwo. Celem małżeństwa jest potomstwo, czyli tworzenie rodziny. Życie rodzinne jest oczywiście także drogą świętości, bo każdy może zostać świętym w stanie, w którym się znajduje.
ZS
Zainteresowany sprawą
14 stycznia 2014, 00:20
I KIEDY ZNAJDZIECIE TO SZCZĘSCIE W MAŁŻEŃSTWIE? ... ZA 20 LAT?! BO W TYM KRAJU NIE DA SIĘ ZAŁOŻYĆ RODZINY, ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE, MIEĆ MIESZKANIE, DZIECI. I jak tu czekać do 30-40? ... Jeśli ostatecznym celem Twojego małżeństwa jest szczęście rodzinne, to już tutaj wyrażam Ci serdeczne współczucia z powodu niezrozumienia małżeństwa jako drogi i powołania do świętości.
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 23:51
walczyć należy z : obłudą, zakłamaniem, hipokryzją, pijaństwem, złodziejstwem, przemocą w rodzinie, molestowaniem dzieci, maltretowaniem i biciem dzieci, oszustwami, bezrobociem, wszechobecną biedą, bezdomnością etc.....etc...... I to są prawdziwe problemy i pola do walki.Ale jakoś o tych PROBLEMACH się nie mówi. Ciekawe czemu????? ... Tak się składa, że korzeń tych grzechów jest ten sam jak grzechów przeciw czystości: szukanie własnej przyjemności i korzyści wbrew porządkowi Bożemu, szkodząc właściwie sobie i innym. Oczywiście grzechy się różnią pod względem wagi i winy. Mają one jednak ten sam korzeń. Pozwalanie sobie na niemoralność w jednej dziedzinie pociąga za sobą także niemoralność w innych, przynajmniej stopniowo i dalekosiężnie. Wady chodzą gromadą, zreszą analogicznie do cnót. Kto zdobywa cnotę w jednej dziedzinie, temu łatwiej przychodzi zdobywanie jej w każdej innej.
M
Magdalena
13 stycznia 2014, 23:28
I KIEDY ZNAJDZIECIE TO SZCZĘSCIE W MAŁŻEŃSTWIE? ... ZA 20 LAT?! BO W TYM KRAJU NIE DA SIĘ ZAŁOŻYĆ RODZINY, ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE, MIEĆ MIESZKANIE, DZIECI. I jak tu czekać do 30-40? Kiedy już się jest bezpłodnym, paskudnym, zmęczonym, marudnym? Bez sensu takie czekanie, życie i w ogóle! To wina solidarności i Kościoła, że ściągnął na nas kapitalizm. Czy za komuny ludzie musieli czekać do 30 - 40 aby się żenić? Nie, bo mieli pracę stabilną, mieszkania i socjalizm! A teraz mamy buńczuczne kazania ksieży, którzy irytują się, że chłopak w wieku 25 lat masturbuje się. On już w tym wieku powinien normalnie prowadzić życie seksualne, a musi wiecznie studiować albo mieszkać z mamusią i tatusiem, bo nie ma roboty. I jak tu czekać? To chyba normalne, że hormony, że biologia dają się we znaki, bo tak jesteśmy stworzeni, że jest pewien wiek na prokreację, a nie ascezę, jaką chcą wprowadzać Pawlukiewicz i inni. ... Może będziemy biedować, nie wiem jeszcze, jak potoczą się nasze losy w tym aspekcie, ale jestem dobrej myśli. Zawsze zachwala się przeszłość i idealizuje, ale nigdy nie było kolorowo całkiem. Teraz mamy dążyć wytrwale do tego, co się chce osiągnąć z tym, co się ma do dyspozycji, a nie tylko narzekać, jak jest beznadziejnie. A wracając do tematu małżeństwa, to na pewno nie będziemy z nim zwlekać za długo. Nie wiem, dlaczego sądzisz, że za 20 lat. Nic podobnego nie napisałam. Napisałam tylko, że trzeba dojrzeć. A dla mnie to dojrzewanie następuje wskutek wzajemnego poznawania się, nastrojenia się na tę drugą osobę, jej potrzeby. My wiemy mniej więcej kiedy. Na marginesie, a mnie irytuje podejście, że "chłopak w wieku 25 lat masturbuje się". Kobietom też "hormony dają się we znaki". Ale nie uważam, żeby odczuwanie takich potrzeb biologicznych, jak to słusznie nazywasz, nas usprawiedliwiało. Chyba po to jesteśmy ludźmi, żeby nie działać na zasadzie popędu, ale korzystając z intelektu.
B
Baldwin
13 stycznia 2014, 21:55
I KIEDY ZNAJDZIECIE TO SZCZĘSCIE W MAŁŻEŃSTWIE? ... ZA 20 LAT?! BO W TYM KRAJU NIE DA SIĘ ZAŁOŻYĆ RODZINY, ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE, MIEĆ MIESZKANIE, DZIECI. I jak tu czekać do 30-40? Kiedy już się jest bezpłodnym, paskudnym, zmęczonym, marudnym? Bez sensu takie czekanie, życie i w ogóle! To wina solidarności i Kościoła, że ściągnął na nas kapitalizm. Czy za komuny ludzie musieli czekać do 30 - 40 aby się żenić? Nie, bo mieli pracę stabilną, mieszkania i socjalizm! A teraz mamy buńczuczne kazania ksieży, którzy irytują się, że chłopak w wieku 25 lat masturbuje się. On już w tym wieku powinien normalnie prowadzić życie seksualne, a musi wiecznie studiować albo mieszkać z mamusią i tatusiem, bo nie ma roboty. I jak tu czekać? To chyba normalne, że hormony, że biologia dają się we znaki, bo tak jesteśmy stworzeni, że jest pewien wiek na prokreację, a nie ascezę, jaką chcą wprowadzać Pawlukiewicz i inni.
WZ
warte zastanowienia
13 stycznia 2014, 21:15
walczyć należy z : obłudą, zakłamaniem, hipokryzją, pijaństwem, złodziejstwem, przemocą w rodzinie, molestowaniem dzieci, maltretowaniem i biciem dzieci, oszustwami, bezrobociem, wszechobecną biedą, bezdomnością etc.....etc...... I to są prawdziwe problemy i pola do walki.Ale jakoś o tych PROBLEMACH się nie mówi. Ciekawe czemu?????
J
jadźka
13 stycznia 2014, 19:40
a kiedy świadectwa o walce z grzechem bałwochwalstwem, ze skłonnością do kłamstwa, brakiem szacunku do rodziców, ignorowaniem dnia świętego, pożądaniem cudzych rzeczy? czemu chrześcijańskie świadectwa są tak zafiksowane na seksie? To nie jedyna sfera, w której się grzeszy. ... Może dlatego, że cały świat teraz fiksuje na temat seksu? O tym jest zawsze najgłośniej. Fajnie, że można poczytać świadectwa, z których można wyczytać inne spojrzenie na temat, niż się rewuje obecnie w "kulturze popularnej".
R
Radek
13 stycznia 2014, 19:16
a kiedy świadectwa o walce z grzechem bałwochwalstwem, ze skłonnością do kłamstwa, brakiem szacunku do rodziców, ignorowaniem dnia świętego, pożądaniem cudzych rzeczy? czemu chrześcijańskie świadectwa są tak zafiksowane na seksie? To nie jedyna sfera, w której się grzeszy.
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 19:02
a po co z tym niby walczyć? im bardziej się walczy, tym bardziej chce się masturbować ... Jeśli Ci jest dobrze z masturbowaniem, to jest pewne, że jest problem z Twoją osobowością. Normalny człowiek wie i odczuwa, że samogwałt nie jest w porządku, że szkodzi. ...przepraszam, a co masz na mysli mówiąc normalny człowiek? Ludzie są podobni ale każdy jest inny i to, że dla Ciebie masturbowanie jest problemem z osobowośicą, nie oznacza wcale że taka jest prawda uniwersalna. Zastanów się czy ty jesteś normalny? W każdym z nas kryją się słabości, dla Ciebiem dawanie sobie rozkoszy to samogwałt a dla kogoś innego twoje osądzanie jest nienormalne. ... Normalny człowiek wie, po co jest orgazm i jak on następuje w naturalny sposób. To wystarczy na ten temat. A słabości są po to, żeby z nimi wygrywać. I Pan Bóg w tym pomaga. Co też gwarantuje sukces.
J
Julia
13 stycznia 2014, 18:56
a po co z tym niby walczyć? im bardziej się walczy, tym bardziej chce się masturbować ... Jeśli Ci jest dobrze z masturbowaniem, to jest pewne, że jest problem z Twoją osobowością. Normalny człowiek wie i odczuwa, że samogwałt nie jest w porządku, że szkodzi. ...przepraszam, a co masz na mysli mówiąc normalny człowiek? Ludzie są podobni ale każdy jest inny i to, że dla Ciebie masturbowanie jest problemem z osobowośicą, nie oznacza wcale że taka jest prawda uniwersalna. Zastanów się czy ty jesteś normalny? W każdym z nas kryją się słabości, dla Ciebiem dawanie sobie rozkoszy to samogwałt a dla kogoś innego twoje osądzanie jest nienormalne.
N-
Nina - świadectwo wyzwolenia
13 stycznia 2014, 17:55
~Nina - świadectwo wyzwolenia W ubiegłym roku, w kościele św. Mikołaja w Gdyni słyszałam świadectwo mężczyzny dot wyzwolenia z sexocholizmu, (więc temat bardzo zbliżony). Dodam, że wykorzystałam poniższą radę kapłana w swojej sprawie (choć nie związanej z tematem sexu) i Bóg bardzo mi pobłogosławił i uwolnił od cierpienia duchowego. Świadectwo tego mężczyzny- poniżej - wierzę, że komuś pomoże tak jak pomogło mnie. Wierzący, ale  niepraktykujący, człowiek zmagał sie z uzależnieniem, od sexu, notorycznie zdradzał żonę, kłamał i pogłębiały się wyrzuty sumienia.. W końcu, nie widząc nadziei- poszedł z tym do spowiedzi a ksiądz poradził mu by codziennie odmawiał z wiarą Koronkę do Miłosierdzia Bożego i całował obrazek Jezusa Miłosiernego prosząc o uwolnienie. Mężczyzna nie znał koronki, nie miał w domu obrazka, ale zrobił jak mu ów ksiądz poradził. Kupił obrazek z Koronką, wstydził sie jednak przed żoną, uczył sie modlitwy..w łazience, obrazek nosił w kieszeni spodni, ale codziennie, konsekwentnie, choć po kryjomu modlił się jak usłyszał w konfesjonale.. Mijały dni tygodnie i nic się nie zmieniało. ale on ciągle trwał na tej modlitwie. Z wiarą. W końcu po miesiącu, może więcej, nagle został trwale uwolniony. Jak gdyby nigdy nie był chory. Chwała Panu! Ten człowiek niczego nie zakładał, on po prostu całkowicie zawierzył Bożemu Miłosierdziu. U mnie trwało to znaczenie dłużej, ale Pan Bóg rozdaje łaski wg swego uznania!:)  Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Z Panem Bogiem . Nina
N-
Nina - świadectwo wyzwolenia
13 stycznia 2014, 17:50
W ubiegłum roku, w kościele św Mikołaja w Gdyni słyszałam świadectwo mężczyzny dot wyzwolenia z sexocholizmu, (więc temat bardzo zbliżony). Dodam że wykorzystałam poniższą radę kapłana w swojej sprawie (choć nie związanej z tematem sexu) i Bóg bardzo mi pobłogosławił i uwolnił od cierpienia duchowego. Swiadectwo tego mężczyzny- poniżej - wierzę że komuś pomoże tak jak pomogło mnie. Wierzący,ale  nie praktykujący, człowiek zmagał sie z uzależnieniem od sexu, notorycznie zdradzał żonę, kłamał i pogłebiały się wyrzuty sumienia.. W końcu, nie widząc nadziei- poszedł z tym do spowiedzi a ksiądz poradził mu by codziennie odmawiał z wiarą Koronkę do Miłosierdzia Bożego i całował obrazek Jezusa Miłosiernego prosząc o uwolnienie. Mężczyzna nie znał koronki, nie miał w domu obrazka, ale zrobił jak mu ów ksiądz poradził. Kupił obrazek z Koronką, wstydził sie jednak przed żoną, uczył sie modlitwy..w łazience, obrazek nosił w kieszeni spodni, ale codziennie, konsekwentnie choc po kryjomu modlił się jak usłyszał w konfesjonale.. Mijały dni tygodnie i nic się nie zmianiało. ale on ciagle trwał na tej modlitwie. Z wiarą. W końcu po miesiącu, może więcej, nagle został trwale uwolniony. Jak gdyby nigdy nie był chory. Chwała Panu! Ten człowiek niczego nie zakładał, on po prostu całkowicie zawierzył Bożemu Miłosierdziu. U mnie trwało to znaczenie dłużej, ale Pan Bóg rozdaje łaski wg swego uznania!:)  Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Z Panem Bogiem . Nina
4
4558852
13 stycznia 2014, 17:31
Fajnie, ale może to już czas na ślub? Zbyt długi czas narzeczeństwa też nie jest wskazany. 
M
Monika
13 stycznia 2014, 16:55
Do Moni: Polecam ks.Leonarda - wspaniały kapłan!Mail: lon1@interia.pl
H
Hejka
13 stycznia 2014, 16:49
To co mógłbym doradzić, to: 1. Dużo modlić się "przed faktem" i nie panikować "po fakcie" - znaleźć jednego mądrego spowiednika (z łaską Bożą może się uda) i z nim rozmawiać; 2. Nie skupiać swojej uwagi jak w soczewce na "walce z probemem za wszelką cenę" - im bardziej człowiek na tym się skupia, tym trudniej się "pozbyć" problemu 3. Uczyć się kochać wzajemnie a nie bazować na tym, że tym co Was łączy jest głównie "wspólny problem". Was musi łączyć miłość, a nie "problem". Módlcie się o to. 4. Odkrywajcie wzajemne bezinteresowne dawanie się, troszczenie się o siebie bez podtekstów erotycznych - rozwijajcie agape, przyjaźń, odpowiedzialność za siebie nawzajem. Żeby w tą dziurę zwaną "złem" mogło wchodzić coraz więcej bezinteresownego dobra. Modlę się za Was! .
N
niki
13 stycznia 2014, 16:48
Właśnie seksmaszyna ks. Prusaka SJ jest tu najlepsza. Jezuici deonowi wiedzą co mówią, pisza i radzą
M
Monia
13 stycznia 2014, 16:08
Czy ma może ktoś maila do jakiegoś dobrego kapłana? Którego można internwtowo popytać o parę rzeczy ew. się poradzić? Bo w mojej miejscowości nie spotkałam jeszcze odpowiedniego. 
M
M
13 stycznia 2014, 16:03
Jeśli długo próbujecie i nie widzicie sposobu, to naprawdę warto spróbować spotkać się z dobrym psychologiem chrześcijańskim. Nie każdy psycholog i nie byle jaki - najpierw rozeznać teren. Można trafić na osoby, które nie pomogą i zostanie się z poczuciem zniechęcenia. Ale warto szukać wsparcia, bo poczucie własnej wartości nie ma ceny.
N
Nela
13 stycznia 2014, 16:03
Ciastek: dziękuję Ci bardzo za rady, spróbujemy się dostosować i coś z tym zrobić. Chciałam jeszcze zapytać, czy masturbacja jest powaznym problemem jeśli chodzi o późniejszy seks juz po ślubie? Czy przez to moga być poważne problemy np. bezpłodność albo problemy z wytryskiem? Bo ja się na tym kompletnie się nie znam, nie rozmawiam o tym az tak często z moim chłopakiem, bo wiem że to jest dla niego trudny temat i nie chce go tez w żaden sposób urazić czy skrzywdzić. 
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 15:59
a po co z tym niby walczyć? im bardziej się walczy, tym bardziej chce się masturbować ... Jeśli Ci jest dobrze z masturbowaniem, to jest pewne, że jest problem z Twoją osobowością. Normalny człowiek wie i odczuwa, że samogwałt nie jest w porządku, że szkodzi.
C
Ciastek
13 stycznia 2014, 15:54
@Nela: Ja tylko moge poradzic z wlasnego doswiadczenia, ze warto walczyc i nie przestawac nawet jak sie upada. On bedzie upadal, ale wazne jest  to zeby wstawac! Dopiero jak nie bedzie wstawal to bedzie naprawde zle. Oddajcie ta sprawe Maryji i modlcie sie do Patronki czystosci co dziennie, np do bl Karoliny. Jeszcze moge polecic Ruch Czystych Serc, ktory przez wspolna modlitwe duzo bedzie was wspieral wtej drodze :)  http://www.rcs.org.pl/ 
N
Nela
13 stycznia 2014, 15:44
Ja nie mam tego problemu ale ma go mój chłopak. Sama nie wiem co mam robić, staram się z całego serca go wspierać pomagać w każdy sposób nawet ograniczyliśmy swoje kontakty (mówię o jakimś dotyku itd) żeby się nie prowokować i żeby mu to ułatwić, ale ciągle zdarza mu sie upaść i on wtedy się załamuje i przestaje się starać i to taie błedne koło. Czasem jestem załamana że to wpłynie na nasz związek i już nigdy się nie skończy i nie widze cienia szansy nawet. Mimo to nie zostawie go i chce mu pomagac choc czasem to wszystko staje sie ponad moje sily.
C
coeur
13 stycznia 2014, 15:31
a po co z tym niby walczyć? im bardziej się walczy, tym bardziej chce się masturbować
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 14:19
ad "kwaz" Możesz być pewny, że Zbawiciel Cię miłuje także jako grzesznika, razem z Twoimi słabościami i komplexami. Przecież On także dla Ciebie stał się człowiekiem i oddał swoje życie na krzyżu! Mam wrażenie, że jesteś osamotniony i że brakuje Ci kogoś, kto Ci pomoże w odkrywaniu dobra w Tobie. Taka sytuacja jest zaproszeniem Bożym do budowania właśnie relacji z Nim! Stąd praktyczne rady: - poznawaj Pana Jezusa - rozmawiaj z Nim jak z najlepszym przyjacielem.
M
Monika
13 stycznia 2014, 14:12
To dziś bardzo częsty problem i mężczyzn i kobiet. Z mężem sami mieliśmy w pewnym etapie swojego życia problem z masturbacją, jednak udało się z tego wyjść. Kris ma rację. A poza tym w dzisiejszym świecie dużo jest pornografii, która rozbudza i wtłacza w pułapkę masturbacji,więc w walce z tym nałogiem ważne jest całkowite odcięcie się od pornografii (na ile się da,bo wszędzie jej pełno, nawet w reklamach itp). W walce o czystość mocno pomaga Maryja np. przez Szkaplerz Św.karmelitański - już wyjaśniam co to jest. Przyjęłam go kilka lat temu, niedawno też przyjął go mój mąż i nasi przyjaciele (przyjęcia do Szkaplerza można dokonać u zakonników Karmelitów w każdy dzień przed lub po Mszy Świętej w każdym mieście, gdzie tylko są). W formie medalika noszę go cały czas przy sobie. To nie jest amulet i nie można go tak traktować, jego noszenie cały czas ma być raczej stałą podpowiedzią i przypomnieniem o wierze i wartościach. Ze Szkaplerzem wiążą się różne przywileje i łaski oraz siły, zwłaszcza do życia w czystości, ale są też zobowiązania. Jeśli tylko pobożnie się go nosi, bardzo odczuwa się opiekę i łaski wyproszone za pośrednictwem Maryi u Boga oraz siłę. Ja przynajmniej mocno odczuwam tę pomoc, mąż i znajomi również:)  Pomaga w czystości  (chroni przed pokusami pornografii czy masturbacji itp). Jak będziecie zainteresowani tematem Szkaplerza św,, to możecie sobie jeszcze więcej informacji na ten temat poszukać - przykładowe źródło: http://www.szkaplerz.pl/szata/index.php?go=przywileje_szkaplerzne
S
Skubar
13 stycznia 2014, 14:12
Cześć pewien znajomy dominikanin w swojej konferencji polecił książke Charlsa Duhigga Siła Nawyku -dlaczego roboimy to , co robimy i jak można to zmienić... Jak dla mnie świetna książka pomogła mi inaczej spojrzeć na mój grzech i po 15 latach trwania w nim upadaniu i powstawaniu  teraz z pomocą modlitwy ,spowiedzi ,częstej eucharysti  mam siłe by z nim walczyć , ale i tak już wiem że nałóg taki czy inny  jest nałogiem i pozostanie na całe życie ale mam nadzieje że żyjąc wedłóg Słowa Bożego upadki będą coraz rzadsze .Św Piotr napisał "nieposłuszni Słowu upadają"
K
kwaz
13 stycznia 2014, 14:02
Tak w głębi to odczuwam potrzebę takiej bliskości, której jak mi się wydaje nikt na tym świecie dać mi nie umie. Wiem to bo szukałem jej większość życia. Pewnie tylko Bóg sam może to pragnienie zaspokoić. Są takie chwile ulotne, kiedy Boga odczuwam blisko i jest mi wtedy dobrze, nie chcę żadnej grzeszności - odrzucam ją na samą myśl. Ale częściej nie jest mi tak dobrze, wtedy potrzebuję wiary w to, że trzeba trud wycierpieć. Może tak ma być. Może ja siebie obwiniałem za to że tak jest, a może powinienem sam siebie pokochać i pozwolić sobie być kimś gorszym od innych. Ale widzę, że inni potrafią cieszyć się swoim życiem, każdą chwilą, a nie tylko skrawkami. Też bym chciał cieszyć się każdą chwilą życia ale jestem w stanie oddać te wszystkie chwile szczęśliwości, które może mógłbym mieć, bylebym tylko był miły Jezusowi. A czasem nie wiem czy jestem Jemu miły. Bo On daje szczęście tym, którzy żyją zgodnie z Jego Ewangelią. Więc może to ja z własnej winy tracę to szczęście ulotne? Jestem w stanie je oddać, ale to też jest trudne, widząc szczęście jakiego może doświadczać człowiek.
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 13:33
Najlepsza na te seksualne sprawy i problemy jest terapia i o. Jacka Prusaka SJ. Polecam bo wiem o czum piszę. ... Przypuszczalnie polecił Ci sexmaszynę i w ten sposób wyleczył z komplexów.
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 13:31
c.d. Co do kompleksu niższości: Powinieneś starać się odkrywać w sobie i wzmacniać swoje "mocne strony", czyli zdolności, umiejętności i dobre cechy, które z całą pewnością masz. Widocznie dotychczas niestety nikt Ci w tym nie pomógł. Prawdopodobnie wynika to z układu w rodzinie, w której się wychowałeś. Ale z całą pewnością teraz Pan Bóg ma dla Ciebie odpowiednią pomoc, czy to w postaci szczerych przyjaciół, czy także - może przede wszystkim - dobrego kierownika duchowego (którym powinien być najlepiej stały spowiednik).
B
Basia
13 stycznia 2014, 13:25
Najlepsza na te seksualne sprawy i problemy jest terapia i o. Jacka Prusaka SJ. Polecam bo wiem o czum piszę.
C
chrysorroas
13 stycznia 2014, 13:18
Ja też mam problem z samogwałtem. I nawet myślę że znam te głębsze przyczyny, o których pisze Kris. Nie potrafię się otworzyć przed ludźmi, bo mam kompleks bycia kimś gorszym. Szczególnie w większym gronie osób które mało lub w ogóle nie znam. Jeśli uwaga takiego grona na mnie spoczywa to ogarnia mnie stres, że patrzą na mnie jak na kogoś gorszego i nie potrafię wyrazić nic z siebie. Jeśli cos powiem to wynika to z tego, że nauczyłem się zwalczać tą reakcję w sobie, bo chyba sam zacząłem myśleć że jestem kimś gorszym i że to moja wina. Ale to juz jest sztuczne, nienaturalne i to jest widoczne dla grona obok mnie. To buduje mur między mną a nimi i ja nie potrafię go zburzyć, a oni widząc że jestem sztuczny traktują mnię z rezerwą. To wszystko jest ogromnie bolesne. Kiedy pomyślę, że miałbym komuś z bliskich powiedzieć o swoim problemie to odczuwam strach - właśnie przed brakiem akceptacji i nie potrafię. Czuję się jakbym byl w płapce. Mówię o tym tylko kapłanowi na spowiedzi. ... Kapłan na spowiedzi powinien Ci polecić serdeczną modlitwę, zwłaszcza do Matki Najświętszej, św. Józefa czy innych świętych Patronów czystości. Jeśli będziesz się szczerze modlił, to możesz doświadczyć nawet cudu, choć może nie nagłego. Ale musisz naprawdę chcieć wyzwolenia z tego nałogu. Dopóki będziesz swoją wolą przywiązany do niego, będziesz zniewolony. Musisz szczerze pragnąć wolności!
K
kwaz
13 stycznia 2014, 12:55
Ja też mam problem z samogwałtem. I nawet myślę że znam te głębsze przyczyny, o których pisze Kris. Nie potrafię się otworzyć przed ludźmi, bo mam kompleks bycia kimś gorszym. Szczególnie w większym gronie osób które mało lub w ogóle nie znam. Jeśli uwaga takiego grona na mnie spoczywa to ogarnia mnie stres, że patrzą na mnie jak na kogoś gorszego i nie potrafię wyrazić nic z siebie. Jeśli cos powiem to wynika to z tego, że nauczyłem się zwalczać tą reakcję w sobie, bo chyba sam zacząłem myśleć że jestem kimś gorszym i że to moja wina. Ale to juz jest sztuczne, nienaturalne i to jest widoczne dla grona obok mnie. To buduje mur między mną a nimi i ja nie potrafię go zburzyć, a oni widząc że jestem sztuczny traktują mnię z rezerwą. To wszystko jest ogromnie bolesne. Kiedy pomyślę, że miałbym komuś z bliskich powiedzieć o swoim problemie to odczuwam strach - właśnie przed brakiem akceptacji i nie potrafię. Czuję się jakbym byl w płapce. Mówię o tym tylko kapłanowi na spowiedzi.
P
Peter
13 stycznia 2014, 12:15
Najbardziej boli żal, że w pieknych zyciowych chwilach np. pierwszy dzień w pracy, skończenie studiów, nowe mieszkanie, pach samogwałt. To jest dla mnie bolesne... tu się pojawia ból, żal, tam gdzie była energia, radość, taka witalność, po samogwałcie jest bardzo cięzko, niczego się nie chce.
K
Kris
13 stycznia 2014, 12:10
Dzięki za dobre słowo...tylko wiesz czasami ja to robie tak z premedytacją, że aż się boje. Jesli widze jak dobre mam samopoczucie w ciągu dnia, wystarczy jeden impuls a ja już reaguje na to...więc nie wiem jak powinna wylądac wspólpraca między mna a Bogiem. Przecież mam rozum...a czasami jakby w sekunde on przestał wogóle działać. Najgorsze jest to, że robie to kiedy jestem szczęśliwy, a potem wracam wpsomnieniami, czemu to zrobiłem, po co...dosłownie naplułem Bogu w twarz, sam siebie pokaleczyłem...to moja wola nie Boga ... Jak to powiedzial jeden lekarz jak robisz cos czego nie chcesz robic to znaczy ze da sie to wyleczyc. Ja proponuje taka kombinacje roznaiec + psycholog chrzescijanski. Masturbacja to efekt koncowy czegos bardziej zlozonego w tobie. Nie poradzisz sobie z nia jezeli nie poznasz przyczyn i sie z nimi nie zmiezysz. Dlugi i ciezki proces ale do przejscia. Mozesz tez poszukac jakiegos Faceta przez duze F. Jedna z wyzwan prawdziwego mezczyzny jest wlasnie nauczynie sie jak okieznac swoj wlasny poped. Ktos komu mozesz zaufac kto naprawde jest dojzaly i wierzacy.  A co do wypowiedzi  ~ja , Pan czasami blogoslawi w ten sposob ale ja bym sprawdzil trzykrotnie czy to wlasnie o to chodzi bo latwo w ten sposob wytlumaczyc cierpienie, pytanie tylko czy ten krzyz napewno od Boga pochodzi. Pamietaj ze tak naprwade Bog Cie kocha i che ze bys byl szczesliwy...to tylko i az tyle :) Pozdrawiam i powodzenia.
P
Peter
13 stycznia 2014, 11:56
Dzięki za dobre słowo...tylko wiesz czasami ja to robie tak z premedytacją, że aż się boje. Jesli widze jak dobre mam samopoczucie w ciągu dnia, wystarczy jeden impuls a ja już reaguje na to...więc nie wiem jak powinna wylądac wspólpraca między mna a Bogiem. Przecież mam rozum...a czasami jakby w sekunde on przestał wogóle działać. Najgorsze jest to, że robie to kiedy jestem szczęśliwy, a potem wracam wpsomnieniami, czemu to zrobiłem, po co...dosłownie naplułem Bogu w twarz, sam siebie pokaleczyłem...to moja wola nie Boga
J
ja
13 stycznia 2014, 11:23
I jeszcze jedno - proces uzdrawiania może trwać latami. Nie przejmuj się tym. Nie buntuj, nie pytaj "dlaczego". Po prostu żyj z Jezusem i otwieraj na Niego swoje serce. Przyjmuj wszystko z pokorą. Tego Bóg oczekuje - trwania przy Nim mimo wszystko. On wtedy działa i prędzej czy później uzdrowienie nadchodzi.
J
ja
13 stycznia 2014, 11:21
Peter, mój chłopak też się zmaga z tym problemem. Przeczytaj "Rękopisy" św. Teresy z Lisieux, a przekonasz się, że to co przeżywasz jest błogosławieństwem. Dzięki swojemu cierpieniu stajesz się coraz bardziej podobny do Jezusa. Dla mojego chłopaka zwrot nastąpił w momencie, kiedy to sobie uśwmiadomił, przestać się oskarżać, zaakceptował rzeczywistość i zaufał Bogu. To bardzo wyzwalające. Cały czas ma upadki, ale za każdym razem się podnosi, idzie do spowiedzi św., modli się i dziękuje Bogu za siły. Każde cierpienie jest łaską daną od Boga - hartuje ducha.
P
Peter
13 stycznia 2014, 10:28
Ja mam też taki problem. Na dodatek jestem człowiekiem wierzącym, a ciągle upadam:/ Nie wiem czemu robie to w chwilach największej radości!...Pan Bóg mi tak błogosławi w zawodzie, mieszkaniu, wszystko co chce to mam, a dalej świadomie, czasami widze jak wchodze w rózne programy, Potem? Potem pozostaje żal, smutek złość. I tak już 13 lat. Mam kierownika duchowego i nic...chciałbym się z tego wyzbyć, nie potrafie, wołam, błagam...samogwałt powoduje czystkę emocjonalną, zwłaszcza tą pozytywną, piękne chwile zniszczone przez zło. Jak mam z tym sobie poradzić?