Ojciec Pio o wychowaniu opartym jedynie na psychologii: Nie chciałbym być w sytuacji waszych dzieci ani wnuków

Fot. Depositphotos
Robert Krawiec OFMCap

Ojciec Pio nauczał, by rodzice byli najpierw wierni Bogu i sobie, ponieważ jest to klucz do chrześcijańskiego wychowania potomstwa. "Nie chciałbym być w sytuacji waszych dzieci ani wnuków" - mówił, przerażony wizją wychowania opartego jedynie na psychologii, a pozbawionego wiary i modlitwy.

Ojciec Pio upominał rodziców i młodych małżonków, by najpierw zadbali o własną formację, o żywą relację z Bogiem, a także o wzajemny szacunek i miłość, ponieważ powinni być przykładem dla swoich dzieci. Przypominał im w ten sposób o odpowiedzialności za wychowanie potomstwa. Odpowiedzialności, której podstawą jest nie tylko przekazywanie wartości, ale przede wszystkim wiary, nauka modlitwy czy kształtowanie sumienia.

Lucia Manelli, żona i matka ośmiorga dzieci, podzieliła się świadectwem ze spotkania z Ojcem Pio. W trudnym dla siebie momencie życia pojechała do San Giovanni Rotondo, aby skorzystać z sakramentu spowiedzi. "Kiedy Ojciec Pio mnie wysłuchał - opowiadała - zdecydowanym, ale spokojnym głosem powiedział: «Ależ czego oczekujesz? Czy nie wiesz, że matka to synonim męczennika? Bóg całą mocą cię wspiera, inaczej nie byłabyś w stanie utrzymać rodziny i tak wielu dzieci». Było to mocne pouczenie, ale jednocześnie pocieszenie. Ciemność, jaka mi towarzyszyła, rozpłynęła się, ustępując miejsca jasności i pewności heroicznej misji matki".

Kiedy innym razem próbowała usprawiedliwiać się przed Ojcem Pio, że mało się modli, wówczas on powiedział: "Moja córko, od rana do wieczora prosisz ośmioro swoich dzieci, żeby dobrze się zachowywały, żeby robiły to, a nie robiły tamtego... Czy nie jest to właśnie modlitwa? Jak możesz mówić, że się nie modlisz?". Wskazał w ten sposób, że ciężka praca matki, opieka nad domem i dziećmi jest również formą modlitwy.

DEON.PL POLECA

Rodzina Bogiem silna

W czasach dzieciństwa Ojca Pio wychowywanie kilkorga dzieci było zjawiskiem powszechnym, co wcale nie znaczy, że łatwiejszym niż dzisiaj. Rodzice zajęci codzienną pracą od świtu do nocy musieli pozostawiać dzieci pod opieką dziadków, ciotek, sąsiadów. Niekiedy kilkuletnie rodzeństwo pilnowało młodszego rodzeństwa albo dzieci z sąsiedztwa. Dzieckiem do drugiego roku życia zajmowała się głównie matka. Potem opieką nad nim można się było podzielić z innymi.

Gdy późniejszemu Ojcu Pio urodziła się młodsza siostra, przeszedł "pod skrzydła babci" ze strony mamy Giuseppy. Ponieważ babcia Giovanna i dziadek Fortunato mieszkali niedaleko, mały Francesco wiele czasu spędzał u nich w domu, często zostawał tam na noc. U babci na kolanach nie tylko słuchał ludowych opowieści, ale też uczył się pierwszych modlitw. Ona codziennie zaprowadzała go do kościoła na błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Gdy podrósł, nieraz rezygnował z kolacji, żeby pójść z nią do kościoła. Odmawiali wspólnie nowenny pod "Porta Madonnella", chodzili na procesje, błogosławienie pól i zwierząt.

Ojciec Pio wychowywał się w zwyczajnej, rolniczej, ubogiej rodzinie. Matka była ciepła i troskliwa, a ojciec zazwyczaj nieobecny i surowy. W wieku dziesięciu lat Francesco oznajmił rodzicom, że chce zostać zakonnikiem, a oni zrobili wszystko, aby zrealizował swoje marzenie życiowe. On zaś uczył się z wielkim samozaparciem, a przed lekcjami służył do mszy świętej w kościele św. Anny. W grudniu 1902 roku mógł złożyć wszystkie potrzebne dokumenty do nowicjatu kapucynów w Morcone.

Przykład idzie z góry

Kiedy po latach nauki w seminarium został zakonnikiem, Ojciec Pio uczył matki i ojców wierności małżeńskiej i całkowitego zawierzenia Bogu, które jego zdaniem były najistotniejszymi elementami wychowania dzieci. Jego katecheza dawała za przykład Świętą Rodzinę z Nazaretu i opierała się na słowach św. Mateusza: "Bo kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką" (Mt 12,50). Szczególnie uwrażliwiał na istotę posłannictwa rodziny chrześcijańskiej, jakim jest przekazywanie życia, wychowywanie dzieci w miłości dla Boga i prowadzenie ich do nieba poprzez przykład własnego życia. Mawiał, że każdy osobisty grzech ojca czy matki jest pierwszym wrogiem w chrześcijańskim wychowywaniu dzieci.

Mówi o tym następująca anegdota: Pewien młody małżonek z Padwy, od niedawna będący ojcem, udał się do San Giovanni Rotondo. Zaraz rano, w czasie mszy świętej, w myśli powierzył swoje dziecko Ojcu Pio. Później, w ciągu dnia, gdy ten przechodził wśród tłumu, powtórzył w myśli swoją prośbę. Wreszcie dzień później wyspowiadał się u niego, a na koniec powiedział: "Kilka dni temu zostałem ojcem. Jestem szczęśliwy. Proszę modlić się za moje dziecko. Powierzam je tobie, Ojcze". Zakonnik odpowiedział: "Synu mój, już trzeci raz mi to mówisz. Lepiej się zatroszcz o to, abyś żył jak dobry chrześcijanin!".

Czym skorupka za młodu nasiąknie

Ojciec Pio nie tylko kierował życiem duchowym dorosłych, ale też spotykał się z dziećmi. Udzielał im Pierwszej Komunii Świętej, podczas której wypowiadał życzenie: "Obyś zachował czystość i łaskę Pierwszej Komunii Świętej aż do końca swego życia!". Przed uroczystością często słuchał także pierwszej spowiedzi młodych chrześcijan. Był wobec nich równie stanowczy, jak w stosunku do dorosłych penitentów.

Pewien mężczyzna z Rzymu opowiadał, że kiedy był dzieckiem, Ojciec Pio nie tylko odmówił mu rozgrzeszenia, ale również odłożył na później jego, już zaplanowaną, Pierwszą Komunię Świętą. Jaki był powód? Okazało się, że młodzian nie odmawiał modlitw porannych. "Od tamtej pory każdego ranka i każdego wieczoru, klęcząc przy łóżku, odmawiam je codziennie" - wyznał.

Jeśli zachodziła taka konieczność, zakonnik stosował prewencyjne działanie lecznicze. Pewnego chłopca po udzieleniu mu rozgrzeszenia zapytał: "Czy modlisz się, synu?". "Niedużo, ojcze" - usłyszał w odpowiedzi. "Wiedz zatem - kontynuował rozmowę Ojciec Pio - że ten, kto się modli, będzie zbawiony. Ten kto się nie modli, będzie potępiony. Kto modli się mało, jest w niebezpieczeństwie. Za pokutę odmawiaj dziewięćdziesiąt Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu codziennie przez trzy miesiące". Po pewnym czasie chłopiec ponownie przyjechał do Ojca Pio, wyspowiadał się i otrzymał za pokutę czterdzieści pięć Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu do odmawiania przez piętnaście dni. Od tamtych spotkań minęło trzydzieści lat, a ten mężczyzna nadal odmawia każdego dnia zadaną mu modlitwę. Ona ukształtowała go jako chrześcijanina, który codziennie, pomimo pracy w sklepie, uczęszcza na mszę świętą i znajduje czas także na różaniec w rodzinie.

Z dobrego gniazda dobre plemię

Ojciec Pio ukierunkowywał rodziców i dziadków na istotną misję rodziny, to znaczy przekazywanie życia, wychowanie potomstwa na dzieci Boże i prowadzenie go do nieba. "Pamiętajmy - mawiał - że serce Pana Jezusa powołało nas nie tylko dla naszego uświęcenia, ale także dla uświęcenia innych. On chce, abyśmy pomagali w zbawianiu dusz".

Kiedy jedna z matek zapytała: "Ojcze, co mam robić, widząc, że dzieci źle się modlą, łatwo się rozpraszają. Część z nich ucieka w jedną stronę, a część w drugą. Najstarsi chcą uniknąć modlitwy, niektórzy żartują", zakonnik poradził: "Trzymaj je krótko! Natura dzieci idzie za ślepym instynktem, są one niedoświadczonymi ofiarami, jeśli nie mają dyscypliny. Zadanie trudne, to prawda, ale konieczne, ponieważ chodzi o najważniejsze zdrowie dzieci".

Spełnione proroctwo Ojca Pio

Jak widać z powyższych przykładów, Ojciec Pio umiał docierać do ludzi. Był odważnym, genialnym artystą dusz. Bardzo kochał człowieka, ale wobec grzechu zawsze był bezwzględny. Ileż to razy zastanawiano się nad tajemnicą, która ożywiała całe jego życie. Niewątpliwie była nią modlitwa, nieustanny dialog z Jezusem, Matką Najświętszą, św. Franciszkiem oraz Aniołem Stróżem. Jego zdaniem była ona kluczem otwierającym serce Boga. Dlatego uważał, że "kiedy zaczyna się dzień modlitwą, dobrze się go kończy".

Mocno ubolewał, kiedy ludzie zaczęli odchodzić od tej i innych pobożnych praktyk: "Będziemy mieli pokolenie matek, które nie będą umiały wychować swoich dzieci. Naszym dzieciom zabraknie łez, aby opłakiwać błędy rodziców. Nie chciałbym znaleźć się w skórze waszych dzieci i waszych wnuków". Niestety, jego słowa okazały się prorocze.

Aktualna pedagogika w wychowaniu dzieci, ściśle związana ze współczesną kulturą, będącą owocem psychologii bez Boga, jest bardzo daleka od szkoły Ojca Pio. Dzisiaj przekazuje się im wiedzę i uczy sprawności, które przydadzą się w życiu. Chcąc dla młodego pokolenia dobra, zapomina się jednak o wartościach, które nie przynoszą bezpośrednio pożytku materialnego, ale kształtują ducha. Przekazanie wiary w Boga i zaufania Jezusowi oraz nauczenie życia według Bożych przykazań, modlitwy i pobożności często przychodzi rodzicom i dziadkom z wielkim trudem...

Porady wychowawcze

Jak dzisiaj zachęcić dzieci i wnuki do codziennej modlitwy i niedzielnej mszy świętej? Oto dwanaście przemyśleń.

1. Najpierw winno się mówić małym dzieciom o miłości Boga, o wierze w Niego, o Kościele, niebie, stworzonym świecie… Trzeba nauczyć je jednej, prostej modlitwy i znaku krzyża, który mogą wykonywać nie tylko podczas modlitwy, ale również mijając świątynię, cmentarz, przydrożny krzyż, przed czy po posiłku, gdy się czegoś przelękną, kiedy potrzebują pociechy… Warto też samemu modlić się na głos, aby dzieci i wnuki słuchały. Z czasem, stosownie do ich wieku modlitwę można wydłużyć albo zamienić na przykład na Ojcze nasz. Modlitwa Pańska uczy, jak okazywać Bogu szacunek, wyrażać podstawowe potrzeby w rozmowie ze Stwórcą oraz prosić Go o przebaczenie i ochronę. Niech dzieci modlą się o małe, proste sprawy, takie, które w danym momencie są dla nich ważne, a potem zmieniają intencje wraz z procesem dorastania i potrzebami coraz bardziej dojrzałego wieku.

2. Dobrze jest modlić się nie tylko w domu i świątyni. Okazją do tego mogą być także wspólne podróże, spacery, wyprawy rowerowe i samochodowe, wyjścia do szkoły, sklepu, znajomych... W radiu samochodowym czy na nośnikach można odsłuchiwać piosenki religijne, modlitwę różańcową czy dobrą katechezę... Rodzina, która modli się razem, pozostaje razem.

3. Ważne jest także nauczenie dzieci wdzięczności. Wszystko, co dobre, piękne i prawdziwe, wydarza się w naszym życiu za sprawą Boga: bezpośrednio - przez łaskę albo pośrednio - przez ludzi. Dobrym zwyczajem jest praktykowanie rozmowy z nimi na temat tego, co dobrego spotkało je dzisiaj, a następnie podziękowanie za to Bogu razem z nimi podczas wspólnej modlitwy.

4. Nauczmy dzieci słuchania, aby umiały odczytywać Boże odpowiedzi na swoje modlitwy. Winniśmy najpierw wiedzieć, o co się modlą. Wówczas będziemy mogli wyjaśnić im, że spełnione prośby są Bożą zasługą, za co mogą odwdzięczyć się modlitwą dziękczynną. Jeśli prośby nie zostają spełnione, starajmy się wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.

5. Kolejnym sposobem przybliżenia dzieciom Boga jest założenie "dzienniczka modlitwy". Niech zapisują w nim swoje ulubione modlitwy, rysują Boga, Jezusa, Ducha Świętego, Maryję i świętych, a także siebie proszących o Boże dary i dziękujących za już otrzymane.

6. Cenne jest zachęcenie dzieci do tworzenia własnej modlitwy i pozwalanie im na wyrażanie jej własnymi słowami. Niech wiedzą, że można się modlić nie tylko tradycyjnie, np. modlitwą Ojcze nasz, ale także prosto z serca. W tym celu można nauczyć dziecko "metody pięciu palców". Niech zrobią obrys własnej dłoni, a następnie na każdym palcu napiszą, za co się modlą: kciuk - pochwała Boga, palec wskazujący - podziękowanie za otrzymane dary, palec środkowy - prośba o łaski dla innej osoby, palec serdeczny - prośba o przebaczenie, mały palec - prośba o łaski dla siebie.

7. Postarajmy się o to, aby dzieci uczyniły modlitwę nawykiem i modliły się jak najczęściej, choćby krótko. Niech zwracają się do Boga zaraz po przebudzeniu, przed każdym posiłkiem, przed pójściem do szkoły i położeniem się spać.

8. Pamiętajmy, że przykład rodziców i dziadków jest najlepszą metodą nauczania prawd wiary i praktyk modlitewnych. Dlatego jeśli chcemy, by nasze dzieci czy wnuki były bliżej Boga i Kościoła, pokażmy im, że chcemy tego także dla siebie. Włączmy się w działalność swojej parafii, przeczytajmy podczas mszy świętej słowo Boże, pomóżmy przygotować świątynię do nabożeństwa. Niech dzieci nam w tym towarzyszą. Zaprośmy je także na spotkania i wyjazdy organizowane przez Grupy Modlitwy Ojca Pio. To najlepszy sposób pokazania im, że życie w rytmie Boga jest naturalne.

9. Niezwykle dobre jest nauczenie dzieci posłuszeństwa Bogu. Każdy rodzic pragnie, by jego potomstwo było mu posłuszne, ale ono ma przybierać taką postawę również wobec Boga. Nauczmy je zatem modlić się nie tylko o to, czego chcą, ale i o rozeznanie Bożych oczekiwań w stosunku do nich. Wypracowana w ten sposób mentalność pozostanie w nim na zawsze i ułatwi mu życie w trudnych chwilach lub przy podejmowaniu ważnych decyzji.

10. Innym sposobem troski o ducha wiary dzieci jest czytanie im słowa Bożego. Dzisiaj jest to dużo łatwiejsze niż kiedyś. Internet pełen jest podpowiedzi, jak to robić. Gdy zaś nie starcza czasu, można odtworzyć fragment Pisma Świętego w wersji audio, a potem chwilę o nim porozmawiać. Biblijne treści potrafią wzbudzić u dzieci wielkie emocje. Szczególne wrażenie wywierają na nich zwłaszcza barwne historie: o Noem, Abrahamie, Mojżeszu czy Jonaszu. Zbieranie w domowej biblioteczce i czytanie katolickich czasopism i książek sprawia, że dzieci dowiadują się więcej o wierze. Można je czytać razem lub polecać dane wydawnictwo do samodzielnej lektury, jeśli nasze potomstwo jest już wystarczająco dojrzałe.

11. Warto ponadto nauczyć dzieci, że z Bogiem "niemożliwe nie istnieje". Niech wiedzą, że nawet wtedy, gdy ich prośby czy cele wydają się nierealne do osiągnięcia, można się o nie modlić, jeśli tylko są dobre. Opowiadajmy im historie o cudach, które wydarzyły się z woli Boga, a opisane są nie tylko na kartach Pisma Świętego, ale i w niezwykle licznych świadectwach z dzisiejszych czasów. Przybliżajmy im żywoty świętych. Opowiadanie lub ich wspólne czytanie może nie tylko dawać wzór postępowania, ale też wzbudzić szczere pragnienie większej miłości do Boga.

12. Podrastające, a potem dojrzewające dzieci nie powinny przestawać uczyć się modlitwy, zaufania Bogu, medytacji chrześcijańskiej i refleksji. Samo czytanie Biblii jest niewystarczające, należy również zastanawiać się nad swoim życiem, nad tym, co i dlaczego wynika w nim z Bożej woli.

Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ojciec Pio o wychowaniu opartym jedynie na psychologii: Nie chciałbym być w sytuacji waszych dzieci ani wnuków
Komentarze (5)
KW
~Kazimierz Wisniowski
13 sierpnia 2024, 10:01
Czy zauwazacie ze dzis dla wielu niewyksztalconych ludzi psychologia stala sie jakims bozkiem. Wszystko chca jej podporzadkowac. Uwazaja ze wszystko tlumaczy i objasnia. Czesto jest to jakas tandetna medialna popkulturowa papka psychologiczna, nie majaca nic wspolnego z prawdziwa wiedza o czlowieku i jego psyche.
MS
~Matylda Strzelecka
13 sierpnia 2024, 07:18
Słowa pouczają. A przykłady pociągają. Sami musimy dać przykład modlitwy, szacunku i dobrego zycia. Wtedy jesteśmy prawdziwi. Jesli jednak tylko pouczamy dzieci zauważą szybko fałsz.
PR
~Ppp Rrr
12 sierpnia 2024, 12:37
Ojciec Pio NIE był psychologiem i to widać. Dlatego w tych sprawach trzeba studiować Janusza Korczaka i innych dobrych psychologów i pedagogów. Pozdrawiam.
NK
~Nie Katolik
12 sierpnia 2024, 23:06
Ale to akurat jest prawdą, niezależnie czy to o. Pio mówił czy nie. Wystarxzy się troszeczkę zainteresować, poszukać, posłuchać osobistych doświadxzeń ludzi w tej sprawie.
GG
~Gość Gość
13 sierpnia 2024, 08:58
"Matka to synomin męczennicy" aż ciarki przeszły...