Pierwszorzędne znaczenie ludzkiego ciała

(Fot. sxc.hu)
Gustave Martelet

To dzięki ciału jesteśmy na świecie. Tak ściśle wiąże nas ono ze światem, że wydaje się w nim zagubione i przybiera bardzo często w naszych oczach postać przedmiotu. Podobnie jak dziecko, które najpierw odkrywa swoje ciało tak, jakby nie należało do niego.

Istotnie, kształt ciała i jego potrzeby, przestrzeń, którą zajmuje i w której się porusza -wszystko to wpisuje je w świat rzeczy i na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać, że do tego się sprowadza. Lecz ciało, które umieszcza nas wśród rzeczy, nie jest jedną z nich. I to jest zdumiewające. Jakkolwiek jest materialne i takie być musi, ażeby w całej prawdzie wprowadzało nas w świat fizyczny, który stanowi nasze życie, ciało ludzkie nigdy nie jest jakimś przedmiotem wśród innych przedmiotów, jak jest nim kamień lub most; nigdy nie jest tylko czymś, jest przede wszystkim kimś. Nasze ciało - to my sami.

Wystarczy zwrócić uwagę na skromny, ale znaczący sposób, w jaki mówi się o szacunku, na który, jak się sądzi, to ciało zasługuje. „Nie zniosę nigdy - mówi się czasem z całą gwałtownością - żeby mi w ten sposób deptano po nogach". Po nogach? Wszak te nogi to moje ciało, a moje ciało - to ja. Co będzie wówczas z moją twarzą? Zostać spoliczkowanym, stracić twarz - to cierpieć w sobie samym najgorszą zniewagę.

DEON.PL POLECA

Co jest prawdą o każdym z nas, jest też prawdą o wszystkich innych. Szacunek dla całego człowieka, szacunek dla każdego człowieka - to szacunek, na który zasługuje on najpierw w swoim ciele. Nie wiedzieć o tym, to znaczy nie znać abecadła miłości człowieka, który nosi swą wielkość nawet w kolorze swej skóry. Poczucie sprawiedliwości, intuicja miłości pojmują to instynktownie: ciało drugiego człowieka jest rzeczywiście nim samym, jego ciało to już on; ono go wyraża i stanowi o jego obecności.

To właśnie nasze ciało warunkuje i po części kontroluje naszą osobistą i społeczną możność myślenia, mówienia, czucia i kochania; to ono rośnie i cierpi, słabnie lub rozkwita, służy zawsze jako znak, choć czasami niezrozumiały, jakiejś osobistej rzeczywistości dziejowej, której integralną część stanowi. Stąd trudno o większą pomyłkę, jak gdy chcemy służyć innym, a zaniedbujemy ich najbardziej widoczną, najbardziej odczuwalną prawdę, bowiem ciało człowieka to już podmiot, to już sam człowiek!

Tajemnica ewolucji

Zaledwie jednak dostrzegliśmy te elementarne prawdy dotyczące tożsamości człowieka obecnego fizycznie na świecie, a już nasze ciało, jako ciało ludzkie, domaga się od nas nowego odczytania, które sytuuje je w pewnej ewolucji, z jakiej się wyłania. Istotnie, z uwagi na życie, którego jest jednym z największych osiągnięć, ciało ludzkie nie da się zrozumieć inaczej, jak tylko w powiązaniu z całą ewolucją.

Trzeba było czterech miliardów lat, aby życie, które pojawiło się najpierw w mikroskopijnych rozmiarach, wykorzystało i rozwinęło w pełni swą zdumiewającą moc syntezy; trzeba było, aby życie bezustannie odpowiadało na niezliczone wyzwania, aby zmieniało, rozwijało i integrowało pełną gamę swoich funkcji; musiało permanentnie odnawiać swoje formy, aby utrwalić swe zdobycze. To była cena za tę cudowną odyseję form, którą znamy i która od jeżowców, amonitów i strunowców poprzez ameby prowadzi do nas samych.

Tak więc powoli, poprzez szukanie zupełnie po omacku, aby nie powiedzieć przez przebiegłość lub przez nieuwagę, ukształtowały się wyższe formy istot żyjących, które pewnego dnia pozwoliły człowiekowi stać się na planecie stworzeniem o wyprostowanym ciele, z ręką swobodną, obdarzonym ponadto zdolnością mówienia.

Przyjrzyjmy się najpierw ręce, tak bardzo naszej, że w zasadzie pozostaje ona dla nas jakby niezauważalna. Pozornie zwykłe zakończenie górnych kończyn, lecz uwolniona od ograniczeń czynnościowych - przymusu chodzenia lub latania - ręka jest tak zbudowana, by móc chwytać, nie wiążąc się z niczym, co sobie przywłaszcza. Podobnie jak umysł, którego ręka jest jednym z najbardziej zdumiewających cielesnych środków wyrazu, ręka pozostaje sobą, rozwijając się i doskonaląc wszechstronnie.

Poprzez cały bieg historii, począwszy od używania krzemienia, haków lub tyczek, aż do opanowania molekuł i atomów, czyni poddanym człowieka to, na co dzięki niej może on „położyć swoją rękę" - jak się to słusznie mówi. To właśnie dzięki ręce człowiek może stać się i być na różny sposób twórcą świata; ona jest w człowieku robotnicą ducha; ona tego ducha praktycznie uobecnia; ona daje człowiekowi możliwość coraz pełniejszego panowania nad rzeczami, z których powoli czyni on swoją własność.

Ręka ludzka, mając możliwość nieograniczonego opanowania rzeczy, uzależniona jest od mózgu i jest z nim związana. Antropologia wyjaśnia nam, jak w procesie ewolucji, w którym pojawił się człowiek, wyprostowana postawa uwolniła czaszkę spod pewnego rodzaju jarzma mięśni, które blokowały jej rozwój. Po usunięciu tej przeszkody mogła się rozwinąć nisza osłaniająca korę mózgową. W niej to usadowił się ów cudowny, żywy kalkulator, zawierający co najmniej setki miliardów neuronów; on to umożliwił ową nieskończoną grę skojarzeń i relacji, którymi umysł się karmi i które także tworzy.

Tajemnica twarzy

Pod uczłowieczoną w ten sposób czaszką pojawia się także twarz. Dzięki rękom, które nawet w tym wypadku służą niezastąpioną pomocą, twarz ludzka nie jest już tylko podporządkowana potrzebie zdobywania pożywienia w otaczającym świecie za pomocą dzioba, języka lub kłów, szczęki i żuchwy, jak ma to miejsce u większości zwierząt; wszystko funkcjonuje tu harmonijnie, a bezpośrednim kluczem nie jest już przemoc. Odtąd człowieczeństwo może znaleźć swoje oblicze, „miejsce, w którym poprzez materię tego świata najbardziej przebija osobowość człowieka" - jak to wyraził O. Clément. To właśnie na twarzy narodził się uśmiech, spojrzenie, a przede wszystkim słowo, które oznacza odtąd dominację ducha.

Istotnie, słowo to oznaka władzy, mocą której istota ludzka może przyjąć i wyrazić pewne idee w zespole dźwięków, który sam w sobie nie jest niczym innym, jak tylko jakąś grą wibracji. Mówić - to wydawać pewne zorganizowane zespoły dźwięków, samogłoskowych i spółgłoskowych, tworzących sylaby i słowa, które są związane z pewnym zorganizowanym zespołem znaczeń. Ten system dźwięków i związanych z nimi znaczeń jest odmienny w każdym kraju; nazywa się go językiem: polski, francuski, angielski, chiński...

Poznając prawa, które rządzą powiązaniami możliwych znaczeń, oraz narzędzia - słowa - utworzone do ich wypowiadania, każda istota ludzka staje się zdolna do wyrażania samej siebie i słuchania innych. Podobna jest w tym do muzyka grającego na pianinie, którego sam nie wykonał. Człowiek, kiedy mówi, posługuje się nadzwyczajnym instrumentem, choć nie jest jego twórcą. Podobny nadto do artysty, który nie wynalazł modulacji i tonacji, poprzez które nadaje charakter swojemu dziełu, człowiek mówiący, dzięki swemu rozwojowi i wychowaniu, poznaje i uczy się stosowania całej symfonii dźwięków, dzięki której odkrywa i rozwija swój własny i społeczny świat, pełen tak dla niego, jak i dla innych różnych zamiarów i znaczeń, projektów i idei, uczuć i postanowień, potrzeb i pragnień.

Tak więc gdy potrafi posługiwać się językiem, który słusznie nazywa się macierzystym, ponieważ rodzi u osoby używającej go umiejętność wyrażania się, człowiek wchodzi tym samym w dziedzinę mowy. Postawiony jako jednostka pośród innych, otwiera się ze swej strony na ludzki świat spotkania i dialogu. W chwili, kiedy naprawdę narodziło się słowo, człowiek przekroczył granice jakiegoś świata, który może istnieć tylko w ludzkim geniuszu.

W ten sposób sprawa jest zrozumiała. Spontaniczne odczucie jednostki, która identyfikuje się ze swym ciałem, ewolucja, która powoli przekształca ciało żywe w ciało ludzkie, wreszcie sama mowa - wszystko to świadczy w przekonywujący sposób o tym, że człowiek nie jest złożony z dwóch substancji, z których jedna krępowałaby drugą lub jej służyła.

Ciało nie jest w nas jakimś elementem całkowicie zewnętrznym i jakby jakimś dodatkowym uzupełnieniem. Jest częścią naszej istoty; jest naszym jestestwem. Nasze ciało i duch są tak ze sobą związane w akcie istnienia, jak dźwięk i jego znaczenie w akcie mowy. Toteż duch nie może być nigdy bez ciała, ani ciało bez ducha, a zarówno jedno, jak i drugie nie mogą się obejść bez świata.

Podobnie jak człowiek i świat - nie podaję tu na to dowodu - nie mogą się obejść bez Boga. Aby zgodnie z naszym zamiarem mówić dobrze o człowieku, trzeba unikać tego, w czym dałyby się odczuć skutki dualizmu, który rozbijałby bezzasadnie jedność człowieka.

Tekst pochodzi z książki Gustawa Marteleta, Odnalezione życie wieczne

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pierwszorzędne znaczenie ludzkiego ciała
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.