Polska bieda: 50 gr na dzień

(fot. szlachetna paczka)
ed

1,60 zł - tyle dziennie przypada na osobę w ok. 15 proc. rodzin dotkniętych chorobą. To mniej niż cena bochenka chleba. Kawa rozpuszczalna, trzy talerze, pantofle - o tym marzą potrzebujący.

Raport o polskiej biedzie bije na alarm

DEON.PL POLECA

- To nasza służba publiczna. Staramy się nie patrzeć na świat biedy i świat problemów przez szybę, tylko być z ludźmi w ich świecie, w ich kłopotach. Raport o biedzie jest raportem z naszych spotkań, z naszych wypraw do świata ludzi, którzy mają problemy. Jest dotknięciem człowieka - mówi ksiądz Jacek Stryczek, prezes i założyciel Stowarzyszenia Wiosna, pomysłodawca projektu Szlachetna Paczka.

Tysiące ludzi zostały zepchnięte na margines społeczeństwa - nikt ich nie słucha, dlatego Szlachetna Paczka postanowiła oddać im głos. Raport o biedzie w Polsce to nietypowy raport, bo oprócz statystyk, zawiera poruszające historie ludzi biednych, do których dotarli wolontariusze. Powstał w wyniku ich spotkań z ponad 40 tys. rodzin w potrzebie. Często to nasi sąsiedzi, ludzie, których mijamy w sklepie. Wycofani, przygaszeni, bez marzeń. Dramat rozgrywa się w zaciszu ich domów.

Kości na zupę, żebym mógł ugotować obiad

Jak w przypadku Mateusza i jego rodziny. Karmienie, zmiana pampersów, mycie, częste pobyty w szpitalu - życie Mateusza podporządkowane jest jego chorej mamie i młodszej, 5-letniej siostrze. Mają tylko jego.

Mateusz ma dopiero 22 lata. Marzy o tym, żeby czasem wyjść z kumplami, pograć w piłkę. Pożyć tak normalnie, jak inni w jego wieku. Ale zapytany o najważniejszą potrzebę, bez wahania odpowiada: Kości na zupę, dużo kości. Żebym miał z czego ugotować obiad dla mamy i siostry.

Według Raportu o biedzie w Polsce przygotowanym przez Szlachetną Paczkę:

• 1,6 zł - tyle dziennie przypada na jedną osobę w blisko 15% rodzin dotkniętych chorobą lub niepełnosprawnością. To mniej niż cena bochenka chleba.
• Co druga rodzina w potrzebie ma zaległości z opłatami/pożyczkami/kredytami.
• Co trzeci senior nie może wydać więcej niż 7 zł dziennie, żeby nie popaść w długi.
• Co piąta rodzina wielodzietna mieszka razem w jednym pokoju.
• Co piąta rodzina wydaje na mieszkanie więcej niż połowę swoich dochodów.
• Co szósta rodzina żyje bez łazienki.

50 groszy na dzień

W tabelkach nie da się ująć upokorzenia, wstydu, samotności i braku nadziei na lepszą przyszłość. Liczby i procenty nie oddadzą tego, co czuje rodzic, który dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie dziecka i kobieta, która traci męża w wypadku.

Żaden wykres nie opowie o staruszce, której brakuje nawet na mydło, bo musi przeżyć za 50 groszy na dzień. Nie opowie historii chłopca z ubogiej rodziny, który marzy o czerwonych adidasach i swoje oszczędności wydaje na taksówkę oraz leki dla taty, który nagle zachorował.

To tylko kilka z historii rodzin, które znaleźli wolontariusze Szlachetnej Paczki:

EMERYTURĘ BĘDZIE PAN MIAŁ W NIEBIE

Emeryturę będzie miał pan w niebie - słyszy w urzędzie pan Kazimierz. Zachorował na raka krtani, do emerytury zabrakło czterech lat pracy, renta mu nie przysługuje. Żyje z 600 zł zasiłku.

Najtrudniejsze do zniesienia jest wrażenie, że nikt go nie słyszy. Także dosłownie: choruje na raka krtani, stracił głos, z innymi porozumiewa się, pisząc na kartkach.

KROMKA CHLEBA NA ŚNIADANIE

Pani Czesia myje się w zlewie. Wejście do wanny to dla niej za duże wyzwanie. Cierpi na osteoporozę, ma problem z poruszaniem się. Nie wychodzi z domu.

Nie ma nikogo bliskiego. Mąż popełnił samobójstwo, a syn choruje i przebywa w szpitalu psychiatrycznym.

Śniadanie: kromka chleba, szklanka mleka od sąsiada.
Zadłużenie: 5 000 zł.
Plany na święta: brak.

WYRZUCONA Z OKNA

Daria miała 4 lata, kiedy rodzice wyrzucili ją przez okno z pierwszego piętra. W domu rządził alkohol. Wychowała się w domu dziecka. Gdy go opuszczała, jako wyprawkę dostała komplet pościeli.

Zamieszkała w schronisku. Łazienkę i kuchnię dzieli z 20 osobami.

Jest cukiernikiem, ale za cel postawiła sobie zdanie matury, dlatego uczy się w pierwszej klasie liceum i pracuje dorywczo. Marzy o tym, żeby pomóc młodszym siostrom, które zostały w domu dziecka.

Sprawdź, jak możesz pomóc >>

6 OSÓB W JEDNYM ŁÓŻKU. ŻEBY BYŁO CIEPŁO

Sprzedała obrączkę, by kupić składniki na obiad. Samotne wychowanie 5 dzieci wymaga poświęceń.

Pani Magdy życie nie oszczędza. Śmierć męża, depresja, dziecięce porażenie mózgowe jednej z córek. Musiała nauczyć się wybierać: opłacić rachunki czy zrobić dzieciom obiad?

Czasem śpią w jednym łóżku, bo w domu jest zimno. Kobieta nieśmiało prosiła o nowe patelnie i kołdrę dla syna.

Wsparcie Programu 500+ pomaga im żyć bardziej normalnie, ale trudności związane z opieką nad chorym dzieckiem, pozostają aktualne.

2 ZŁ DLA LISTONOSZA, 1 ZŁ DLA SIEBIE

Od 21 lat pan Władysław ogląda świat tylko z perspektywy okna. Dostał udaru, prawa strona ciała jest sparaliżowana.

Budżet miesięczny:

Dochody: 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego + bon żywnościowy o wartości 380 zł
100 zł - rachunki
50 zł - podziękowanie dla sąsiadki, która robi zakupy
2 zł - dla listonosza, który przynosi listy
1 zł - zostaje Panu Władysławowi na przeżycie

10 LAT W ALTANCE. CZUJĄ SIĘ JAK W KLATCE

Pani Magda i pan Stanisław od 10 lat mieszkają w altance. Bez prądu i wody. Ponieważ nie mają lodówki, jedzenie przechowują często w garnku, który zakopują pod ziemią.

Od 3 lat pan Stanisław nie wychodzi z altanki na zewnątrz. Czuje się jak w klatce. Stracił 2 nogi w wyniku wypadku, a żona nie ma na tyle sił, żeby wynieść go na zewnątrz.

Gdy przychodzą do nich wolontariusze Paczki, zaczynają płakać. Nikt wcześniej nie pytał, jak im się żyje.

Tu przeczytasz cały Raport o biedzie >>

Marzę o mydle

Gdy wolontariusze rozmawiają z rodzinami i osobami samotnymi o ich potrzebach, na końcu pytają też o "szczególny upominek", coś wymarzonego. To niesamowite, że w XXI wieku te marzenia to czasem coś tak bardzo zwykłego:

Latarka. Świeczki. Jedne grube skarpety. Szal, czarny ciepły szal. Metalowe wiadro do nabierania wody ze studni. Mydło. Maszynka do mielenia mięsa. Choć najbardziej chciałabym wystąpić w prawdziwym teatrze. Garnitur dla syna, bo nie ma w czym chodzić na olimpiady w szkole. Płaszcz zimowy, żebym nie wstydziła się pójść na wesele wnuka. Kawa rozpuszczalna cappuccino. Dwie poduszki. Choinka. Obrus. Trzy talerze. Żeby spełnić marzenie żony o pięknej Wigilii.

Coś, co wywraca życie do góry nogami

- Potrzebujący, do których dotarli wolontariusze to prawdziwi bohaterowie, którzy robią wszystko, by wrócić do normalności. Ich sytuacja wynika często z przyczyn niezależnych od nich - choroba, nieszczęście, wypadek. To wydarzenia, które potrafią wywrócić do góry nogami życie nawet dobrze radzącej sobie rodziny - mówi ks. Jacek Stryczek.

W Polsce wciąż istnieje bieda. Tysiące potrzebujących walczą codziennie o normalne życie. Pomóż zmienić ich los. Zwłaszcza teraz - przed Świętami Bożego Narodzenia - warto pokazać, że potrafimy być solidarni.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polska bieda: 50 gr na dzień
Komentarze (5)
6 grudnia 2016, 09:03
Porażający tekst. Jako osoba wierząca zastanawiam się nad jednym: czy Bóg ma jakąś - że tak brzydko powiem - ofertę dla takich osób? Mam na myśli ludzi cierpiących tak niewyobrażalnie, że cierpienie przysłania im obraz Boga, deformuje pojęcie Boga, dla których samo rozmyślanie o Bożej miłości, miłosierdziu, zrozumieniu, pragnieniu pomocy i Bożej bliskości jest bolesne i odczuwane jako szyderstwo, okrutny i bolesny żart.  Co z takimi ludźmi? Nieszczęśnikami, którzy "nie dają rady", przytłoczeni cierpieniem (często nawet nie z własnej winy) gubią się i nie rozumieją Boga, bo i jak? Ich życie zamienia się w parodię życia, w bluźnierstwo, w jakiś surrealistyczny koszmar, anty-życie. Zamiast wzrastać, życie pielęgnować, rozwijać życie we wszelkich jego przejawach, kochać, być kochanym, pomagać, służyć, cieszyć się istnieniem, ludzie ci toczą beznadziejną wojnę z życiem ("Bożym darem" jak nas uczą pobożne teksy i rekolekcje), stawiają czoła życiu, od którego chcą uciec. Ich życie zamienia się w bluźnierstwo, chęć ucieczki od tego "Bożego daru", zrzucenia tego krzyża. Życie takich ludzi upadla, odbiera im wszystko: wiarę, nadzieję, miłość, które już w nich nie trwają... Jedni targają się na swe życie, inni upodleni do granic możliwości wegetują jak rośliny w altankach, jako bezdomni, chorzy, sponiewierani, zapomniani, głodni i "krzyczący, rzucający kamienie przeciwko niebu". Żyją w piekle już za życia. Często odarci z wiary w Boga miłosiernego, z nadziei i miłości.  Powiem szczerze, że nie wiem co myśleć o tym, że Bóg "ma plan" na życie każdego człowieka, chce mu pomóc, szuka go, pragnie być przez człowieka poznanym i kochanym. Wystarczy mu zaufać i się otworzyć na jego dobroć. 
6 grudnia 2016, 09:12
P.S. Z drugiej strony jeszcze może dodam, że przeczytałem własnie "Chrystus, a ludzkie cierpienie" E. Stanleya Jonesa. Momentami te rozważania naprawdę robią wrażenie, są właśnie o tym, o czym napisałem powyżej. Świetna książka. Ale jednak zastanawiam się czy sam dałbym radę przystać, zgodzić się i przyjąć jako swoje myśli tam wyrażone. Teraz, w swoim ciepłym mieszkaniu, najedzony i popijający kawę zgadzam się z Jonesem, myślę, że rozumiem o czym mówi. Potrafię to rozumem objąć. Ale jak zachowałbym się jako np. bezdomny... Albo sparaliżowany od szyi w dół, albo opuszczony i chory, samotny i biedny... Wytrwałbym w Jezusie i na jego odkupieńczym krzyżu...? Rozum może by i jakoś wytrwał, ale serce, dusza, moja wiara, nadzieja i miłość?? A jeśli nie? Co na to Jezus? 
Oriana Bianka
6 grudnia 2016, 10:19
Co na to my, którzy jesteśmy chrześcijanami? Jezus przecież mówił nam, że mamy dzielić się z potrzebującymi, wspierać i pocieszać biednych, chorych, cierpiących, samotnych. Jak działamy my, jako wspólnoty katolickie, jesli tuż obok jest tyle nieszczęścia? Może dobrze byłoby wprowadzić zwyczaj spotkań po mszy, na których ludzie mogliby porozmawiać i dowiedzieć się o problemach innych. Jest tak wielu ludzi, którzy mają zbyt wiele, a nawet nie przyjdzie im do głowy, że mogliby sie podzielić. Jesteśmy dumni, że jesteśmy takim katolickim krajem - nie powinno to tylko wynikać ze statystyk wskazujących na ilość ochrzczonych i uczęszczających na msze, lecz powinno to się przekładać na postawy i stosunek do bliźnich. 
6 grudnia 2016, 11:08
Właśnie tak mi się zdaje. Słowem kluczowym chyba jest własnie "wspólnota". Tu masz rację, sam powoli zaczynam to rozumieć: "mamy dzielić się z potrzebującymi, wspierać i pocieszać biednych, chorych, cierpiących, samotnych. Jak działamy my, jako wspólnoty katolickie, jesli tuż obok jest tyle nieszczęścia?" Bo jeśli ktoś sam z siebie nie może się podnieść to chyba właśnie wspólnota jest od tego, żeby wesprzeć, żeby być właśnie w pełni wspólnotą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Dobro wspólnoty ponad własne, partykularne (czy nawet niestety egoistyczne) interesy.  Należy mnożyć talenty, puszczać w obieg (czyli dzielić z ludźmi), bo „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”, ponieważ "wiara bez uczynków jest martwa". Wydaje mi się, że właśnie wspólnota i wiara przez uczynki jest fundamentem: "Cóż za pożytek, bracia moi, gdyby kto mówił, że ma wiarę, a nie miałby uczynków? Czyż wiara może go zbawić? Jeśliby zaś brat i siostra byli nadzy, potrzebowali codziennej żywności, a rzekłby im ktoś z was: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie się, lecz nie dalibyście im, czego potrzeba ciału, cóż to pomoże? Tak i wiara, jeśliby nie miała uczynków, martwa jest sama w sobie."
MB
Maria Buczek
19 lutego 2018, 22:44
To proste, wystarczy, że ludzie obok dostrzegą tych najuboższych i podzielą się z nimi tym, co mają i sobą. A wtedy i jedni, i drudzy, doświadczą miłości.