Prymas Wojciech Polak: zderzenie z tymi dramatycznymi historiami sprawiło, że coś we mnie pękło

(fot. prymaspolski.pl)
Abp Wojciech Polak / Piotr Żyłka

Dobrze wiemy, że ten temat wzbudza wiele emocji. Również w Taizé byłem świadkiem różnych napięć. I ze mną było podobnie - mówi Prymas Polski.

Poniży tekst to fragment wywiadu Piotra Żyłki z Prymasem Wojciechem Polakiem, który został opublikowany w książce "Bóg. Cisza. Prostota".

Piotr Żyłka: To może zacznę tak skojarzeniowo. Jak Ksiądz Prymas słyszy słowo Taizé, to jakie pierwsze myśli i skojarzenia pojawiają się w głowie?

Abp Wojciech Polak: W pierwszej chwili przychodzi na myśl moje osobiste doświadczenie. Dwa lata temu spędziłem tam cały tydzień. Obrazy jakie mam w głowie z tamtego czasu, to przede wszystkim wielu bardzo różnych młodych ludzi. Spotkania, bycie razem, dzielenie się wiarą, modlitwa, cisza, wspólnie szukanie tego, co Bóg ma nam do powiedzenia. I jeszcze wspólnota braci, która nie jest dodatkiem do tej rzeczywistości młodych, tylko jest w nią zanurzona. Nawet to gdzie bracia siedzą w trakcie modlitwy w Kościele Pojednania symbolicznie pokazuje, że oni są tam razem z młodymi, a nie jakoś od nich odseparowani. To jest wspólna modlitwa, to są wspólne poszukiwania i zaproszenie otwarte dla każdego.

A jak w ogóle do tego doszło, że Ksiądz Prymas tam trafił?

Bracia z Taizé - najpierw Marek, później Wojciech i Maciej - odwiedzając Polskę, wiele razy zatrzymywali się w Gnieźnie. Zdarzało się, że wtedy u mnie mieszkali. Spotykaliśmy się też na modlitwach w kościołach, w seminarium duchownym, i w różnych innych miejscach w czasie ich pobytów. W trakcie jednej z rozmów zrodziła się taka idea, żebym kiedyś razem z młodymi przyjechał do Taizé. I tak się stało.

Zaznaczmy - bo to wcale nie jest takie oczywiste - że to była podróż autokarem razem z młodzieżą.

Faktycznie pojechaliśmy razem autokarem. Myślę, że te wspólne dwadzieścia parę godzin podróży to było dla nas ważne przeżycie. Tak samo późniejsze spotkania, posiłki i modlitwy, które też razem przeżywaliśmy. Ale muszę przyznać, że w mojej pamięci chyba najbardziej wyryło się coś innego. W tamtym czasie wspólnota przyjęła grupę uchodźców. Zresztą nie pierwszy raz. Kiedy ja odwiedziłem Taizé, byli to głównie uchodźcy z Sudanu. Na marginesie – całkiem niedawno brat Matek odwiedził mnie z jednym z tych Sudańczyków u mnie w Gnieźnie.

Wiem, u nas w Krakowie też byli. Udało nam się nawet zorganizować modlitwę w jednym z krakowskich przytulisk dla osób doświadczających bezdomności.

Dla mnie, to że oni razem przyjechali do Polski i mogłem z nimi zjeść obiad, to też było coś poruszającego.

Rozmawiałem z kilkoma osobami, które dobrze znają Księdza Prymasa i usłyszałem od nich, że to spotkanie z uchodźcami w Tazie coś w Księdzu Prymasie zmieniło. Usłyszałem nawet, że Prymas przed wyjazdem i po powrocie z Taizé to zupełnie inna osoba. Co tam się takiego wydarzyło?

Poznałem wspólnotę braci, która troszczy się o uchodźców. Nie tylko mówi, że trzeba im pomóc, ale realnie im pomaga, przyjmuje do siebie. Jednak decydujący był bezpośredni kontakt z samymi uchodźcami. Poznałem ich historie, mogłem z nimi porozmawiać. Kiedy spotykasz twarzą w twarz ludzi, którzy jakimś cudem ocaleli i wyszli żywi z sytuacji, których większość z nas nigdy nie doświadczyła, to zmienia wszystko.

Dobrze wiemy, że ten temat wzbudza wiele emocji. Również w Taizé byłem świadkiem różnych napięć. W trakcie jednego ze spotkań dotyczących obecności uchodźców w Europie widziałem, że część młodzieży przyjeżdża z pewnymi pytaniami i lękami. Ale pod wpływem spotkań z ludźmi, którzy zajmują się przyjmowaniem uchodźców i pod wpływem spotkań z samymi uchodźcami, widziałem, że coś się w nich powoli zmieniało.

I ze mną było podobnie. Niby człowiek słyszy i rozumie słowa Jezusa, który mówi: „Byłem przybyszem i przyjęliście Mnie”, niby miałem też już wcześniej kontakt z uchodźcami z Syrii u nas w diecezji, ale dopiero bezpośrednie zderzenie z tymi dramatycznymi historiami Sudańczyków sprawiło, że coś we mnie pękło.

***

Drugą część rozmowy już w przyszłym tygodniu na DEON.pl

Czym jest Taizé?

Brat Marek jest księdzem, pierwszym Polakiem, który został bratem w Taizé. W filmie mierzy się z bardzo osobistymi pytaniami. Możemy też zobaczyć jego życie we wspólnocie od strony, która na co dzień jest dostępna dla nielicznych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prymas Wojciech Polak: zderzenie z tymi dramatycznymi historiami sprawiło, że coś we mnie pękło
Komentarze (4)
AK
~Anna Kowalczyk
16 stycznia 2020, 17:59
Proszę otwórzmy serca na Ukraińców, szukajmy wspólnie jak pomagać im
LL
Luki Luck
16 stycznia 2020, 17:53
Czy redakcja zastanawia się nad hejtowaniem deonu? Przecież to widać jak na dłoni. Jak pojawia się Polak, Ryś, Szustak, Hołownia czy Franciszek to od razu są łapki w dół. Według mnie te łapki nie mają sensu. Czy nie ma innego narzędzia? Taki system ocen nie wiem czemu ma służyć? Juz nie wspomnę o ludziach - robotach którzy to robią. Czy my musimy wartościować wasze artykuły?
JP
Jerzy Przeniczka
17 stycznia 2020, 14:19
Jeśli nie zgadzasz się z tekstami Deonu, nie odwiedzaj go i nie czytaj! Jak tak zrobiłem z kilkoma portalami i nie truję już ani siebie ani czytelników tych portali. A jeśli nie zgadzasz się, ale chcesz dialogować, wymieniać argumenty, budować siebie i innych, to pisz komentarze z zachowaniem zasad kultury! To takie proste!
LL
Luki Luck
17 stycznia 2020, 16:09
Dialog to nie łapka w górę czy w dół. To jest uproszczenie - ocena, nie wiadomo za bardzo czego. Jestem przeciw takiemu podziałowi świata. On z góry zakłada podział. A świat dali nie jest. Świat nie składa się tylko z my i wy. Akurat deon czytam i polecam bo jest to najbardziej chrześcijański, otwarty na komentarze portal.