Gościnność jest Bożym nakazem [WYWIAD]
Dziś przybyszem na Lesbos będzie papież Franciszek. O sytuacji na Lesbos oraz o tym, dlaczego wraz z mieszkańcami wyspy pomaga migrantom - mówi koordynator obozu przejściowego, o. Christophoros Schuff.
Ojca Schuffa spotkałem po raz pierwszy wirtualnie, czytając krótki reportaż na Al-Jazeerze. Wypowiadał się tam jako koordynator punktu pomocy UNHCR (Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców) w miejscowości Sykaminea, gdzie znajduje się obóz przejściowy dla osób przeprawiających się z Turcji.
Wielokrotnie podkreślał, że boli go fakt, że Europa tak często opiera się na ideałach chrześcijaństwa czy humanizmu, a w przypadku uchodźców nie stać jej na chrześcijańską (czy humanistyczną) odpowiedź na wyzwanie. Jego zdaniem taka odpowiedź jest prosta, została wypowiedziana wiele wieków temu: "Chrystus ma wiele do powiedzenia w kwestii tych małych czy mało ważnych ludzi. Abraham o tym wiedział - nie pytał tych, którzy przechodzili, o to, kim są czy skąd pochodzą. Nie robił tak jak my dzisiaj. On po prostu witał i przyjmował wszystkich, którzy przechodzili obok. Bo jeśli chcesz okazać miłość, nie możesz oceniać czyjegoś życia, ale jedynie zadbać o czyjeś potrzeby i o to, by nie był już biedny". Te słowa św. Jana Chryzostoma dosyć często pojawiają się w ustach ojca Christoforosa.
Kluczem do działania jest dla niego greckie słowo filoxenos - ‘gościnność’, dosłownie: ‘miłość obcego, przybysza’. Dlatego podkreśla, że Nagrodę Nobla powinni dostać mieszkańcy niewielkiej wsi Sykaminea na wyspie Lesbos, którzy od wielu lat aktywnie wspierają działający tam obóz przejściowy dla migrantów przeprawiających się z Turcji.
(fot. archiwum ojca Schuffa)
Jest kapłanem, czy - jak często mówi się w Polsce - popem. Ma norweskie korzenie, choć urodził się w Stanach. Ma żonę i dzieci, które często zabiera na Lesbos. Wielokrotnie przyjmował uchodźców w swoim domu rodzinnym, w Norwegii.
Gdy ludzie, często wierni, mówią mu, że jako ksiądz powinien spędzać więcej czasu w kościele na liturgii, a nie tracić swój czas na sprawy "tego świata", to również odpowiada słowami św. Jana Chryzostoma: "Ubodzy są większą świątynią niż sanktuaria. Ubodzy są ołtarzem, który możesz postawić gdziekolwiek, na dowolnej ulicy i tam sprawować ofiarę w dowolnym czasie".
Gdy przebywa w Norwegii, nie traci czasu. Już po przeprowadzeniu wywiadu odkryłem jego "hobby" - okazało się, że ojciec Schuff stworzył zespół muzyczny, z którym koncertuje, promując ochronę praw uchodźców i migrantów w Norwegii i Europie… Oto jeden z jego utworów - Cicha noc (w teledysku wystąpiła imigrantka z Rumunii sprzedająca dzianinę w Norwegii):
Oprócz tego przygotowuje, jak to nazywa, artystyczne instalacje. Oto jedna z nich (napis to cytat z Ewangelii Mt 25, 43: "byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie"):
(fot. archiwum ojca Schuffa)
To chyba jeden z najbardziej wyjątkowych rozmówców, z którymi miałem okazję przeprowadzać wywiad. Myślę, że ma o wiele więcej do powiedzenia, ale tyle udało się nam zmieścić w tym krótkim wywiadzie.
Karol Wilczyński, DEON.pl: Mieszkasz w Norwegii, spokojnym i bogatym kraju. Czy kryzys imigracyjny ma jakieś znaczenie dla Norwegów? Czy cierpienie innych ich obchodzi? A może martwią się raczej o tzw. inwazję?
o. Christoforos Schuff: Norwegowie okazali mnóstwo solidarności, szczególnie we wrześniu, po tym jak w sieci pojawiło się zdjęcie tragicznie zmarłego chłopca, Aylana. Wielu Norwegów podróżuje do takich miejsc jak wyspa Lesbos, aby pomagać.
Mimo to, niestety, polityka imigracyjna w Norwegii coraz bardziej się zaostrza, co widać zresztą także w innych krajach Europy. Retoryka naszego obecnego rządu wyraża strach przed zniszczeniem "europejskiej kultury" czy "chrześcijańskich i humanistycznych wartości". Koalicja rządząca mówi również o tym, że "chroni norweskie społeczeństwo, gospodarkę i kulturę" poprzez ograniczanie napływu uchodźców i imigrantów.
Koszt utrzymywania uchodźców jest tylko jednym z wielu elementów retoryki przeciwko ich przyjmowaniu. Wiele osób stawia sobie pytania dotyczące kwestii gospodarka versus prawa człowieka i ochrona prześladowanych. W tym sensie ani Norwegia, ani Europa nie żyją zgodnie z głoszonymi ideałami.
Czy oprócz pracy na Lesbos troszczysz się również o uchodźców w Norwegii?
Tak, pracowałem z ubogimi i uchodźcami przez wiele lat w Norwegii. Rozpocząłem wiele projektów związanych z imigrantami i uchodźcami. Staram się mówić o tym temacie w mediach oraz w muzyce i sztuce. Przyjmowaliśmy również na krócej i dłużej uchodźców w naszym domu.
OK, ale teraz pracujesz głównie na Lesbos. Dane mówią, że do 4 kwietnia na wyspę trafiło ponad 80 tysięcy osób. W zeszłym roku co miesiąc przybywało tam średnio około 30 tysięcy osób, choć bywały dni, że codziennie dostawało się tam ponad 2 tysiące migrantów. To całkiem dużo jak na wyspę, której liczba ludności wynosi 86 tysięcy. Jakie podejście do przybyszów mają mieszkańcy wyspy? Pomagają, czy są już zmęczeni tą sytuacją?
Sytuacja jest zmienna. Wielu spośród tych, którzy mieszkają na wybrzeżu, pomagało mimo wielu trudności. Mówili wówczas: "jak możesz nie pomagać, gdy widzisz zmarznięte lub głodne dziecko? Przecież wszyscy jesteśmy bliźnimi, ludźmi!".
Ci, którzy najbardziej sprzeciwiali się przyjmowaniu uchodźców, nie mieszkali blisko miejsc, gdzie najczęściej przypływali przybysze. Nawet wśród niektórych prawosławnych biskupów pojawiały się ksenofobiczne wypowiedzi, na przykład u biskupa Anthimosa z Tessalonik.
Przede wszystkim jednak to mieszkańcy wsi Sykaminea i Skala Sykamineas okazali najwięcej pozytywnego nastawienia. Bardzo wiele pomagają, mimo trudności.
(fot. archiwum ojca Schuffa)
Jak wygląda ta pomoc?
Uchodźcy przybywają tu od ponad 20 lat. Ja osobiście spotkałem ich po raz pierwszy w 2002 roku. Większość z nich pochodziła z Afganistanu, potem przybywały kolejne fale z Iraku.
Zanim nastąpił kryzys w lipcu zeszłego roku, wielu mieszkańców Lesbos pozostawiało jedzenie czy ubrania w miejscach, gdzie przebywali uchodźcy. Pozwalali im też odpocząć u siebie w cieniu. Do czasu kryzysu byli oni w stanie poradzić sobie z tamtą liczbą przybyszów. Skutecznie pomagali im na drodze do największego miasta na Lesbos, Mityleny, a stamtąd do Aten i Europy.
W Kalloni, gdzie z przerwami mieszkam od 15 lat, mój przyjaciel i współkapłan Papa Stratis otworzył centrum Agkaleia (gr. ‘objęcie, uścisk’), by pomagać ubogim, a ostatnio też uchodźcom. Tam rozdawano jedzenie i ubrania. Pomagano odpocząć. Papa zmarł w zeszłym roku, we wrześniu.
Z drugiej strony niestety, przynajmniej w moim przypadku, nie było wystarczająco dużo wsparcia ze strony kościelnej hierarchii.
Jakie, z punktu widzenia koordynatora ONZ, są największe problemy na Lesbos?
Trudna jest koordynacja dużej ilości dobrej woli… Wielu wolontariuszy przybywa tutaj na krótko, z bardzo krótką perspektywą. Ale kiedy mówimy o przepływie ludzi, komunikacji, infrastrukturze, która ma służyć tysiącom uchodźców, to trzeba mieć na uwadze planowanie na miejscu systemu pomocy, który sprosta potencjalnym wyzwaniom.
To bardzo ważne, by dyplomatycznie kierować dobrą wolą przybywających tu wolontariuszy oraz rozdysponować dary. Chodzi o to, by wykorzystywać to wszystko owocnie, ale wewnątrz systemu, który jest najbardziej efektywnym sposobem pomocy uchodźcom.
Natomiast grupy wolontariuszy, którzy przyjeżdżają tu na krótko, są bardziej zainteresowane pomocą realizowaną byle gdzie. Robią to po to, by zrobić zdjęcie przekazywanych przez siebie darów i udzielanej przez siebie pomocy.
To oczywiście przeszkadza w systematycznej pracy z uchodźcami. Czasem jest po prostu niepotrzebnym powielaniem przekazanej już pomocy. Przykładowo, rozdawanie posiłków przez daną organizację czy grupę uchodźcom, którzy przed chwilą jedli, oznacza nic więcej, jak tylko marnowanie żywności.
(fot. archiwum ojca Schuffa)
Czy jako ksiądz uważasz, że chrześcijanie mają inne zobowiązania moralne względem uchodźców, którzy nie wierzą w Chrystusa? Co sądzisz o ewangelizacji, głoszeniu Jezusa wśród muzułmanów?
Ogólnie rzecz biorąc, mówię chrześcijanom, że Dobra Nowina, którą mają głosić, jest tym, co robią. Zawiera się w tym, jak działają. Nie polega ona na przekonywaniu innych słowami do nawrócenia. Mówię to bardzo poważnie. To, jak żyjemy, świadczy najbardziej o tym, w co wierzymy.
Poza tym myślę, że współczucie czy miłość do bliźniego, okazanie solidarności, nie jest tylko wartością chrześcijańską. Istnieje ona w wielu religiach. Jest częścią tzw. humanistycznego czy wręcz ateistycznego światopoglądu. Chrześcijanie, muzułmanie, humaniści, ateiści, ktokolwiek inny… wszyscy powinniśmy pracować, razem pomagając bliźnim. W tym przypadku - uchodźcom.
Czy twoim zdaniem istnieje jakaś możliwość rozwiązania kryzysu imigracyjnego? Czy uchodźcy chcieliby przybyć do Polski lub innych krajów Europy Wschodniej?
Nie wiem. Powiedziałbym tylko, że gościnność jest zawsze dobrym pomysłem. Powiedziałbym nawet mocniej - gościnność jest Bożym nakazem. Po grecku "być gościnnym" oznacza dosłownie "kochać przybysza, obcego".
Kiedy zapraszamy nieznajomego do swojego domu, to jednocześnie tworzymy możliwość zaprzyjaźnienia się. Wówczas ten nieznajomy, który jest - być może - naszym wrogiem, może zostać naszym przyjacielem. Możemy dostrzec Boga w każdym z nas.
Gościnność i otwartość są sposobami, by pokonać strach i nienawiść. O wiele lepszymi niż chowanie się za granicami i murami.
(fot. facebook.com/padrexmusic)
Jak możemy przyłączyć się do ciebie w pomaganiu uchodźcom?
Bądźcie gotowi na otwarcie serc i domów dla uchodźców, którzy przyjadą do waszego kraju. Nie każdy może pojechać do pracy w takich miejscach jak Grecja czy Calais. Ale można wysłać potrzebne rzeczy czy pieniądze do ludzi i grup, którzy już tam pracują.
Z mojego doświadczenia wynika, że mniejsze grupy i organizacje są w stanie przesłać pomoc, wolontariuszy czy darowizny bardziej efektywnie niż te większe.
Osobiście prowadzę organizację filoxenos.org, ale jest wiele innych grup, które potrzebują wsparcia, a które też robią dobrą robotę!
* * *
Christophoros Schuff (ur. 1979) - urodził się w Kaliforni, gdzie dorastał. W 2000 roku poznał swoją żonę, Marię, z którą zamieszkał na małej farmie w Greipstad (Norwegia). Mają trójkę dzieci. Jest prawosławnym duchownym pod jurysdykcją Patriarchatu Konstantynopola. Obecnie jest koordynatorem UNHCR obozu przejściowego w Sykamineas na wyspie Lesbos.
Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono na spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.
Skomentuj artykuł