"Życie w Syrii nie ma już sensu" [WYWIAD]
Mają po 26 lat, od dwóch lat są małżeństwem. Ich życie zostało zniszczone przez wojnę. Teraz dostali nową szansę.
Mieliśmy dosyć reportaży, opowieści z drugiej ręki, medialnych doniesień. Chcieliśmy dostać informacje prosto ze źródła. Udaliśmy się w tym celu do Monachium, gdzie lokalny oddział Caritasu pozwolił nam zobaczyć i poznać realia, w których żyją przybysze z Syrii, Afganistanu, Erytrei i wielu innych krajów. Dzięki temu możemy oddać głos uchodźcom.
Rami i Nena przyjechali do Niemiec we wrześniu. Spotkaliśmy ich w ośrodku dla uchodźców, czyli przystosowanym do tego celu akademiku, prowadzonym przez Caritas diecezji monachijsko-fryzyngijskiej. Oboje radośni, w krótkich spodenkach i wyraźnie zadowoleni z dobrej pogody.
W Syrii studiowali i pracowali. Są muzułmanami. Nena studiowała inżynierię, rolnictwo. Rami skończył szkołę w 2010 roku. W momencie rozpoczęcia wojny pracował jako mechanik samochodowy w Damaszku.
Wtedy przyszło wezwanie do wojska - służba jest obowiązkowa także dla studentów. Wszyscy muszą służyć reżimowi.
Anna i Karol Wilczyńscy: Czemu nie chciałeś służyć?
Rami: Bo jestem człowiekiem. Wiedziałem, że będę musiał zabijać. A nie chciałem zabijać ani zwolenników, ani przeciwników reżimu. Chciałem uczciwie pracować, studiować.
Nena: Nie ufamy już żadnym politykom. Chcemy pokoju, ale w Syrii już go nie ma.
Rami: Życie w Syrii nie ma już sensu. Dlatego wolimy zostać w Niemczech. Zacząć od zera. OK, żyliśmy sobie w Syrii, ale teraz chcemy zacząć…
Nena: Zacząć od nowa.
Dlaczego wybraliście Niemcy? Mogliście jechać do innych krajów?
Nena: Bo tu możemy szybko zacząć pracować, studiować, iść dalej.
Rami: Rząd nie ma problemu z tym, żeby zapewnić nam różne możliwości, jeśli chcemy się rozwijać. Nie słyszeliśmy tego o innych krajach.
Nena: Niemieckiego uczy nas pani z Polski. Ma większe problemy z wymową niemieckiego niż my (śmiech). Ale chcemy się uczyć, po pół roku umiemy powiedzieć już sporo.
Rami: A wielu Niemców - zadziwiająco dużo - mówi po arabsku!
* * *
Część rodziny Ramiego jest już przy granicy z Holandią - mama i siostry. Część została w Syrii. Rozmawiają z nimi codziennie na Skypie. Przedostawali się do Europy przez Liban i Turcję, całość ich podróży trwała 5 tygodni. W tym okresie, kiedy wyruszyli w podróż, najgorzej było wydostać się z samej Syrii. W momencie, gdy przeprowadzaliśmy wywiad (połowa maja), w Aleppo, z którego pochodziła Nena, miały miejsce ostre starcia między siłami rządowymi a rebeliantami.
* * *
Dlaczego uciekliście?
Nena: Bóg pobłogosławił nas i uratował. Dwa razy przebywałam w budynku, na który zaraz po moim wyjściu spadła bomba. Nie chciałam przeżywać tego po raz trzeci.
Rami: Cały czas słyszymy o bitwach toczonych w rejonie, w którym mieszkaliśmy. Nie umiem powstrzymać łez, gdy słyszę o kolejnych zmarłych. Na pewno znaliśmy tych ludzi.
Nena: W miastach działają też snajperzy, którzy strzelają nie wiadomo skąd.
Rami: To było jak gra o życie. Nie wiedzieliśmy, czy przeżyjemy. Uciekliśmy też dlatego, że baliśmy się ISIS. Raz mnie złapali, gdy jechałem z siostrami.
Co się wydarzyło?
Rami: Złapali mnie nieoczekiwanie na jednym z checkpointów. W ramach kontroli bojownicy ISIS zabierają także twój smartfon i przeglądają wszystkie zdjęcia na Facebooku. Zobaczyli zdjęcie mojej żony nad morzem, bez hidżabu. Nena nie nosi hidżabu, jak widzicie. Znaleźli też zdjęcie, na którym palę papierosa. "Jak będziesz mógł trzymać Koran ręką, którą paliłeś? Jak się nie wstydzisz?" - zapytali mnie. "Jesteś muzułmaninem? Jak pozwalasz żonie tak się rozbierać?". Zaczęli być agresywni.
Ten, który ze mną rozmawiał, był z Francji. Mówił po arabsku zupełnie tak jak ty [Ania uczyła się arabskiego na uniwersytecie - przyp. KW]. Drugi pochodził z Czeczenii.
Zapłaciłeś im? Chcieli pieniędzy?
Rami: Problem w tym, że nie. Oni nie szukają pieniędzy. Trzymali mnie ponad dwa miesiące. Teraz to wszystko wydaje mi się snem, czymś nierealnym. Chcieli mnie wcielić do swojej armii. "Musisz dla nas walczyć" - mówili.
Czego od ciebie chcieli?
Rami: Wypytywali mnie o różne rzeczy. Chcieli na przykład wiedzieć, po co jechałem do Homs i dlaczego zostawiłem żonę w Damaszku. Wtedy - to był odruch - odpowiedziałem "to nie wasza sprawa" (śmiech).
Ale oni się wcale nie śmiali. Pytali także, czy jestem studentem. Powiedziałem, że nie. To jest haram, zabronione.
Chcieli też zatrzymać moje dwie nastoletnie siostry. W charakterze żon. Powiedziałem: "Nie, one są już zamężne. Ich mężowie są w Turcji". To oczywiście nie była prawda, są do tego za młode. Oni nie zważając na to odpowiedzieli: "To nic. Syria nie jest dla was. Teraz Syria jest dla wszystkich muzułmanów. Oczyścimy ten kraj z brudu".
Nie myślałem, że to przeżyjemy. Teraz myślę, że to chyba był sen.
Jak udało ci się zbiec?
Rami: Miałem dużo szczęścia. Znałem kierowcę autobusu, którym mnie wieźli. Dzięki niemu uciekliśmy.
Nie identyfikujecie się więc z ISIS?
Nena: W życiu. W państwie islamskim kobiety muszą nosić niqab [zasłonę na twarz - przyp. AW]. Mężczyźni nie mogą się strzyc. Wszyscy mają chodzić w tych samych ubraniach. Jak zobaczyli mojego męża, powiedzieli, że nie wygląda jak muzułmanin. To nie jest Syria. W Syrii oprócz sunnitów mieszka wielu druzów, alawitów, chrześcijan, szyitów… Żyliśmy razem, ale nie dlatego, że rząd nam kazał. Mam wielu przyjaciół z różnych religii. Teraz chcą to zniszczyć.
Rami: Mimo wojny z Izraelem, w moim mieście była nawet synagoga. Tutaj w Niemczech też mamy przyjaciół wyznających różne religie. Nie mamy z tym problemu.
Nena: ISIS działa teraz w okolicach, gdzie żyli tylko sunnici. Sunnitów ginie najwięcej, choć dla nas to tak naprawdę nieistotne. Dla nas najważniejszy jest fakt, że to Syryjczycy giną w największej ilości.
Dlaczego ISIS walczy z wami, sunnitami? Muzułmanami?
Rami: Zabija się nas, bo jesteśmy muzułmanami, ale nie takimi jak oni.
Nena: Dla nich jeśli muzułmanin robi coś złego, to czeka go kara śmierci. Jeśli coś złego zrobi chrześcijanin, to ma szansę przeżycia.
Czy w Europie macie problemy z tego powodu, że jesteście sunnitami?
Nena: Czasem tak. Wiadomo, wystarczy, że jeden z muzułmanów zrobi komuś coś złego i zaczyna się myśleć źle o nas wszystkich. Podobnie z chrześcijanami i innymi.
Rami: Trzeba, żebyśmy traktowali się jak ludzie. Byli najpierw ludźmi, a nie wyznawcami danej religii.
Nena: Dlatego też lubimy Niemcy, bo tu nikt nas nie pytał o religię. Pytali nas w Serbii, na Węgrzech. Nie chcieli pomagać muzułmanom.
Dlaczego nie możecie sprowadzić reszty rodziny?
Rami: Bo rząd zamknął granice. Już nikt stamtąd nie może wyjechać.
Nena: W Aleppo, gdzie mam rodzinę (płacze), ostatnio było bardzo ciężko. Mieszkałam tam cztery lata. To było wspaniałe miasto. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Zabijają wszystkich: dzieci, lekarzy, kobiety.
Rami: Nie robią żadnej różnicy. W Damaszku było to samo. W pewnym momencie na każdej ulicy zbudowali checkpointy, na których pobierano pieniądze. Tak samo było z wyjazdem.
Nena: Trzeba było przekupić strażników. Dlatego zamknięto granice - inaczej wyjechaliby wszyscy. Wystarczyło mieć pieniądze.
Rami: Płaciliśmy wielokrotnie, zanim przekroczyliśmy granicę.
A jeśli ktoś nie miał pieniędzy?
Nena: Jeśli kobieta nie miała pieniędzy, musiała płacić swoim ciałem.
Rami: Jeśli jednak ludzie nie mieli pieniędzy, a niczym innym nie mogli zapłacić, od razu ich zabijano. Byłem świadkiem takiej sytuacji, że na granicy zabito kobietę z dzieckiem.
Co waszym zdaniem jest powodem wojny?
Nena: Wojna zaczęła się przez młodych ludzi. W mieście Daraa zaczęli tworzyć graffiti na ścianach domów z hasłami przeciwko rzadom al-Asada. Za karę poodcinano im palce.
Rami: Wszystko zaczęło się wcześniej w Tunezji. To była część arabskiej wiosny.
Nena: Ludzie byli głodni, chcieli wolności. Z początku nie chcieli obalać al-Asada. Ale armia zareagowała bardzo ostro.
Rami: Ta wojna teraz to szaleństwo. Zniszczyli jeden z największych zamków średniowiecznych w mojej okolicy.
Nena: Kiedy wszystko przestało być pod kontrolą rządu, do działań włączyła się Rosja. Oni robią między sobą umowy - ISIS z Syrią, rebelianci z Iranem, al-Kaida z Rosją. Nie wiadomo już, o co w tym wszystkim chodzi.
Rami: Czy Baszszar al-Asad jest jeszcze Syryjczykiem? Jak może spać, robiąc takie rzeczy?
Nena: Jest gorszy niż Hitler. Mówi o swoim narodzie "terroryści". Zabija nas. Jest najgorszy ze wszystkich.
Jakie są teraz wasze marzenia?
Nena: Chciałabym zostać architektką. Ale nie wiem, czy się uda.
Rami: Ja chciałbym mówić po niemiecku tak jak Niemcy. I iść na uniwersytet. No i chcemy mieć dzieci w przyszłości. W bliskiej przyszłości (śmiech).
Nena: Nie żyjemy w małżeństwie typowo po arabsku. Jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi.
Chcecie wrócić do Syrii?
Rami: To nie jest teraz możliwe.
Nena: Wszystko musiałoby się zmienić. Ja już byłam uchodźcą, pochodzę ze wzgórz Golan. Mieszkałam w obozie dla uchodźców, gdy byłam mała.
Rami: Boję się, że w Syrii będzie teraz tak, jak w Palestynie. Nie ma teraz nadziei na powrót.
* * *
Imiona uchodźców zostały zmienione.
Anna Wilczyńska - arabistka, prowadzi Islamista Blog.
Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Prowadzi projekt "Przyjąć przybysza". Pisze doktorat z zakresu filozofii arabskiej.
Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.
Skomentuj artykuł