Pycha to trudna do wyleczenia wada serca. Pokora to klucz do wytrwałości w wierze

fot. Wavebreak Media LTD / Depositphotos

Od niej zaczyna się w życiu duchowym wszystko, co złe, dlatego też w klasyfikacji wad głównych zajmuje ona pierwsze miejsce. To właśnie pycha była grzechem pierwszych ludzi. Z kolei pokora jest kluczem do wytrwałości w wierze, bo pokazuje człowiekowi jego niewystarczalność, ale prowadzi także do źródła siły, jakim jest Bóg.

"Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść (…)" (Łk 18,9). Dufny - rzadko używam tego słowa, więc tym bardziej zwróciło moją uwagę, gdy sięgnąłem do niedzielnego fragmentu Łukaszowej Ewangelii. Zadałem sobie pytanie, dlaczego polski tłumacz sięgnął w tym przypadku po to akurat słowo. Człowiek dufny to ktoś zbyt pewny siebie, zarozumiały i pyszny. I tutaj wszystko rozchodzi się właśnie o to słówko "zbyt" - ono wiele psuje w relacji z Bogiem i ludźmi. Człowiek zbyt pewny siebie nie szuka usprawiedliwienia w Bogu, lecz we własnych uczynkach. Boga do niczego nie potrzebuje. No, chyba że do tego, by mieć przed kim się chwalić… A skoro człowiek dufny w siebie jest na tyle silny, by radzić sobie bez Boga i Jego łaski, to stawia się również ponad innymi ludźmi, słabszymi od siebie, którzy popadli w grzech i nie potrafią się z niego podnieść o własnych siłach.

Święty Paweł pisze do Tymoteusza: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem" (2 Tm 4,7). We włoskim tłumaczeniu Biblii to zdanie rozpoczyna się dosłownie tak: "Walczyłem dobrą walkę (...)". Czym jest ta walka i kim jest wróg, przeciw któremu walczył Paweł i przeciw któremu również my mamy stoczyć swoją bitwę? Tym wrogiem jest pycha. Od niej zaczyna się w życiu duchowym wszystko, co złe, dlatego też w klasyfikacji wad głównych zajmuje ona pierwsze miejsce. To właśnie pycha była grzechem pierwszych ludzi. Człowiek pyszny pielęgnuje fałszywy obraz siebie. Apostoł Narodów pisze, że to on walczył i że to on ukończył bieg. Ale stwierdza również, że ustrzegł swojej wiary. Pytanie: przed czym? Przed pychą właśnie. Mógł uwierzyć w to, że jest samowystarczalnym mocarzem. Zachował jednak wiarę, czyli zaufanie wobec Mocnego, który daje człowiekowi siłę płynącą z łaski usprawiedliwienia.

DEON.PL POLECA

Przykładem osoby pysznej, zapatrzonej w siebie, jest faryzeusz z dzisiejszej Ewangelii, który przyszedł do świątyni "i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam»" (Łk 18,11-12). Kiedy czytamy słowa tej faryzejskiej modlitwy, to możemy się aż wzdrygnąć, widząc, ile w tym człowieku jest pogardy, oceniania i osądzania względem innych. I choć modlitwa ta nie została wypowiedziana na głos, to mam wrażenie, że z twarzy tego człowieka można było bez trudu to wszystko wyczytać. Podczas swojej modlitwy nie patrzył on na Boga, nie próbował wpatrywać się w Jego Oblicze, by tam znaleźć siłę i nadzieję, lecz patrzył na twarze innych ludzi, sycąc się ich nieszczęściem, które przez swoje grzechy sprowadzali na siebie. Widać tu jednak duchową biedę tego człowieka, który poczucie własnej wartości budował jedynie dzięki porównywaniu się z innymi ludźmi.

Pycha jest bardzo trudną do wyleczenia wadą serca, która nie pozwala nam spotkać się ani z Bogiem, ani z drugim człowiekiem. Bóg staje się wówczas dla mnie Kimś, komu przedstawiam listę swoich cnót będących dowodem na to, że już Go nie potrzebuję, a drugi człowiek po prostu przestaje być godny spotkania ze mną. Pycha daje nam złudne wrażenie samowystarczalności, nie pozwalając uwierzyć w Bożą Miłość ani w to, że jej potrzebujemy. Pozbawia nas szacunku dla innych, zamykając na relacje miłości z drugą osobą. Pycha nie pozwala też spotkać się z samym sobą, czyli stanąć w prawdzie o sobie, ponieważ zagłusza ona sumienie. Jeśli jestem pyszny, to nie jestem też w stanie korzystać z łask, jakie dają wierzącym spotkania z Bogiem w Eucharystii i w sakramencie pokuty. Sakramenty te nie są dla mnie spotkaniem, lecz jedynie rytem. Msza Święta sprowadzona zostaje do roli "utwierdzacza" dobrego samopoczucia, bo przecież po raz kolejny spełniłem swój religijny obowiązek i jestem wobec Boga "w porządku". A spowiedź? Ale przecież jakie ja tam mam grzechy!

Trochę więc na otrząśnięcie się z samozachwytu Jezus w swojej przypowieści przeciwstawia zadufanemu faryzeuszowi pokornego grzesznika: "A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!»" (Łk 18,13). Widzimy człowieka przygniecionego i zawstydzonego przez grzech. Nie potrafi nawet spojrzeć w stronę Boga. W jego sumieniu jest jednak głębokie pragnienie spotkania z Nim i przekonanie o tym, że jest dla niego nadzieja w Miłosierdziu Pana. "Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten" (Łk 18,14). Celnik został usprawiedliwiony, czyli na nowo uzdolniony do tego, by dostrzegać dobro w sobie i wokół siebie - i wybierać je zamiast zła. Faryzeusz na taką łaskę był zamknięty. Ogarnięty pychą nie dostrzegł, że jej potrzebuje.

W Mądrości Syracha czytamy: "Modlitwa pokornego przeniknie obłoki i nie dozna pociechy, zanim nie osiągnie celu" (Syr 35,17). Pokora jest kluczem do wytrwałości w wierze, bo pokazuje człowiekowi jego niewystarczalność, ale prowadzi także do źródła siły, jakim jest Bóg. Bliska relacja z Bogiem, a nie to, że w porównaniu z innymi wypadam korzystnie, ma być dla mnie fundamentem poczucia własnej wartości: "Dusza moja chlubi się Panem, niech słyszą to pokorni i niech się weselą" (Ps 34,3). I wówczas, nawet gdy znajdziemy się w sytuacji totalnego opuszczenia przez ludzi, będziemy w stanie wypowiedzieć za św. Pawłem pełne wiary słowa: "W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale wszyscy mnie opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie (…)" (2 Tm 4,16-17).

Przypowieść o modlących się faryzeuszu i celniku podsumował Jezus słowami: "Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,14). To nie tyle przestroga, ile obietnica wyrwania nas z pułapki pychy. Bóg gwarantuje, że pokornym da łaskę miłości, która otwiera na relacje z Nim i z drugim człowiekiem, a pysznym zaś - szansę stania się pokornymi poprzez doświadczenie własnej ograniczoności. Bolesne poznanie własnych granic ma sprawić, że człowiek zadufany w sobie uderzy się w pierś, burząc w ten sposób wzniesiony przez siebie pałac pychy. To rzeczywiście najtrudniejsza życiowa walka. Pozwala ona jednak osiągnąć pełnię człowieczeństwa. Świadomy własnych słabości mam być jednocześnie przekonany o tym, że zawsze obok jest Mocniejszy ode mnie, który mnie wspiera.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pycha to trudna do wyleczenia wada serca. Pokora to klucz do wytrwałości w wierze
Komentarze (2)
BG
~Barbara Gołaszewska
25 października 2022, 07:17
Świetny artykuł. Dal mi dużo do myślenia o zmiany
PR
~Ppp Rrr
24 października 2022, 12:37
Edukację skończyłem z poczuciem, że nic nie umiem i do niczego się nie nadaję. Nad swoim poczuciem wartości pracowałem wiele lat. Pycha jest NAJMNIEJSZYM problemem - zapewniam z własnego doświadczenia. Oczywiście pyszny człowiek jest przykry dla otoczenia, ale to nadmiernie pokorny cierpi. Pozdrawiam.