Motorem życia są marzenia

(fot. Agnes_F / flickr.com)

Ten klasyczny fragment Ewangelii, od którego zaczynamy święta - choć opisuje rzeczy, jakie wydarzyły się znacznie wcześniej - jest obrazem świętej gotowości na współpracę z łaską Boga. Maryja pokazuje, do czego zdolny jest człowiek, który chodzi Bożymi drogami, a jednocześnie jak mało może człowiek, jeśli w jego życie nie wkroczy Bóg. My sami z siebie rzeczywiście ani pomysłu na życie mieć nie możemy, ani też - nawet gdybyśmy wymyślili jakieś wzniosłe cele - nie znajdziemy w sobie siły, aby dobre dzieło doprowadzić do końca; nie jesteśmy też w stanie włączyć tych naszych ludzkich działań w wielki ciąg Bożych zdarzeń, jakie prowadzą świat ku ostatecznej odnowie. Człowiek może wyłącznie marzyć... Wszystko inne w jego życiu robi Bóg.

Od kiedy anioł pojawił się w domku Maryi, od tego czasu stała się ona Dziewicą Oczekiwania: na Jezusa, na czas Jego działania (nie mogąc się tego doczekać, to przecież ona w Kanie Galilejskiej powiedziała Jezusowi, że "już czas"), na spełnienie się Jego misji, a ostatecznie na Jego zwycięstwo nad śmiercią (możemy sobie wyobrazić, jak po Jego pogrzebie, jeszcze ze łzami na policzkach czekała na to, kiedy znów się u niej pojawi żywy). Czekała na wszystkie wieści o Jego cudach, słuchała powtarzane z ust do ust słowa Jego nauczania, czekała w końcu na najgorsze... choć wiedziała, że w tym najgorszym ujawni się Jego największa moc. Na czekaniu schodziło jej życie... Dokładnie tak samo, jak nam.

Mając swe własne doświadczenie Boga i Jego cudów, jakie dokonały się w życiu każdego z nas, żyjemy w przekonaniu, że Pan nasz jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Marzymy więc o lepszym życiu, marzymy o przyjaźni i miłości, marzymy o tym, aby naszym bliskim było dobrze - i słusznie, tak właśnie trzeba, bo bez marzeń człowiek usycha. Musimy jednak marzyć jeszcze o czymś innym: o niebie. I to wcale nie jako o miejscu, gdzie będziemy mieli święty spokój od naszych trosk, nie tylko niebie jako o czasie, kiedy spotkamy naszych bliskich, którzy przed nami zdecydowali się opuścić ziemię, ale przede wszystkim o niebie jako o spotkaniu z Naszym Ojcem i Jego Synem. Żebyśmy jednak nie stali się niepraktycznymi nieudacznikami, to marząc powinniśmy się już teraz przygotowywać na to spotkanie i żyć tak, jakbyśmy tam już jedną nogą byli, jakbyśmy już pukali do drzwi. Marzenia otwierają nas na zupełnie nowe perspektywy i nadają smak naszemu życiu.

Zaczynamy ostatni tydzień przygotowania do Świąt. Zakupy, sprzątanie, spowiedź, a tłuste karpie już drżą ze strachu. W całym tym zakręceniu przygotujmy się jednak jeszcze na wizytę aniołów, a skoro jeszcze się nie pojawili, to pomyślmy, czy w ogóle na nich czekamy? Czy czekamy na Boga? Czy przy całej trosce o życie, marzymy też o niebie?

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Motorem życia są marzenia
Komentarze (7)
P
polonop
18 grudnia 2011, 20:54
Motorem życia są marzenia, ale korporacje i inne szpiegujące podmioty skutecznie gaszą ten motor.
A
Ania....
18 grudnia 2011, 20:05
Każdy na kogoś lub coś czeka:))) lub na coś
A
Ania....
18 grudnia 2011, 20:04
 Każdy na kogoś lub coś czeka:)))
A
Aura
18 grudnia 2011, 13:06
Dziękuję !:)
AC
Anna Cepeniuk
18 grudnia 2011, 12:54
Pięknie to Ojciec ujął........ Dodam więc do tytułu........., a najlepszym "paliwem" by nasz "motor" dobrze funkcjonował to Eucharystia.
H
HK
18 grudnia 2011, 09:24
Oczywiście - pewnie... jak tylko potrafię, jak mi Bóg daje
H
HK
18 grudnia 2011, 09:22
Oewnie, że marzę.