To nie tak miało być

(fot. shutterstock.com)
Marcin Baran SJ

Jeśli źle jest nam z powodu podjętej przez nas życiowej decyzji - nie odnajdujemy się na drodze naszego powołania - to mogą być zasadniczo dwie tego przyczyny. Po pierwsze może to być po prostu kryzys, który jest częścią każdej życiowej drogi. Jest też taka możliwość, że podjęliśmy złą decyzję.

Dzisiaj dość rozpowszechniony jest pogląd mówiący, że jest jeszcze trzecia możliwość. Mianowicie taka, iż w danym momencie podjęliśmy dobrą decyzję, ale sytuacje okoliczności i sami ludzie się zmieniają, dlatego też dobra decyzja podjęta kiedyś, nie musi być dobrą decyzją dzisiaj. Mogę zostać uznany za reprezentanta starej szkoły, ponieważ uważam, że trzecia możliwość jest raczej próbą znalezienia jakiejś racjonalizacji albo dla tego, że ktoś nie potrafi poradzić sobie z przechodzonym w danym momencie kryzysem powołania życiowego, albo, że ktoś nie potrafi przyznać się do popełnienia jakiegoś błędu przy podejmowaniu decyzji. Kiedy nie potrafimy wybaczyć sobie błędu lub słabości, szukamy jakiegoś "racjonalnego" usprawiedliwienia dla nich. Tymczasem wyzwalające w takich sytuacjach mogłoby się okazać Boże miłosierdzie. Gdybyśmy żyli prawdą o Bożym miłosierdziu - o możliwości rozpoczynania codziennie na nowo z Bożą pomocą - nie mielibyśmy potrzeby pokrętnego usprawiedliwiania naszego zachowania. Moglibyśmy "pozwolić" sobie na błąd i słabość w naszym życiu. Wydaje mi się, że paradoksalnie bardzo wiele źle podjętych decyzji wynika właśnie z chęci zrobienia dobrej miny do złej gry - z tego, że nie pozwalamy sobie na poniesienie konsekwencji naszej słabości i próbując na siłę ratować jakieś sytuacje, brniemy w jeszcze gorsze. Klasycznym przykładem tego jest jeszcze do niedawna dosyć powszechne małżeństwo "po wpadce". Występuje on kiedy młodzi ludzie decydują się na związek sakramentalny na skutek presji rodziców lub rodziny w momencie, kiedy ich przedślubne współżycie seksualne doprowadzi do poczęcie dziecka. Jeśli rzeczywiście decyzja zostaje podjęta przede wszystkim na skutek presji zewnętrznej i wewnętrznej, bo pojawienie się dziecka może też być po prostu okazją do mobilizacji dla ociągających się z podjęciem małżeństwa, to jest to typowy przykład źle podjętej decyzji życiowej.

DEON.PL POLECA

Co zatem zrobić, kiedy czujemy się źle z podjętą przez nas decyzją - na przykład w związku małżeńskim lub w powołaniu zakonnym? Trzeba najpierw stwierdzić czy jest mi źle, ponieważ przechodzę kryzys, czy też jest to skutek źle podjętej przeze mnie decyzji. Odpowiedź na to pytanie jest zasadnicza, ponieważ od niej zależy jakie działania należy podjąć. Ponieważ w przypadku kryzysu nie należy podejmować żadnej zmiany podjętej decyzji - należy przejść przez kryzys jako przez integralną część każdej drogi życiowej. Jeśli jednak decyzja została podjęta w zły sposób - na podstawie złego rozeznania lub w braku wolności - należy wziąć pod uwagę jej zrewidowanie. Trzeba powiedzieć sobie na wstępie, że nie będziemy w stanie dojść do odpowiedzi na to ważkie pytanie sami. Potrzebujemy jakiegoś mądrego towarzysza, najlepiej doświadczonego kierownika duchowego, który pomoże nam naszą sytuację zobaczyć jaśniej i nie popaść w jakąś iluzję. Nikt nie jest sędzią we własnych sprawach. Ta sentencja nigdy nie przestała być aktualna.

Jest pewna zasada, którą sformułował św. Ignacy z Loyoli - duchowy mistrz rozeznawania woli Bożej w życiu człowieka. Jest to zasada, której powinno się uczyć wszystkich, którzy podejmują jakieś poważne zobowiązania życiowe. Jest to piąta spośród reguł o rozeznawaniu duchów (Ćwiczenia Duchowe, nr 318): "W czasie strapienia nigdy nie robić [żadnej] zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy postanowieniach i przy decyzji, w jakiej się trwało w dniu poprzedzającym strapienie, albo przy decyzji, którą się miało podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu prowadzi nas i doradza nam duch dobry, tak w strapieniu - duch zły, a przy jego radach nie możemy wejść na drogę dobrze wiodącą do celu". Strapienie to w języku św. Ignacego stan duchowy odpowiadający temu, co dzisiejszym językiem psychologicznym określamy jako kryzys. Oczywiście św. Ignacy mówi o stanie ducha, a psychologiczne kryzysy wiążą się ze stanami czysto psychologicznymi takimi jak na przykład depresja. Myślę jednak, że to, co pisze św. Ignacy na temat duchowego stanu strapienia należy też odnieść do depresji: człowiek znajdujący się w tym stanie nie powinienem podejmować zasadniczych decyzji życiowych. Oczywiście, wyjście z depresji wymaga nieraz pewnych zmian w sposobie życia - wyrwania się z okoliczności, które pojawieniu się depresji sprzyjają. Ale jakąś decyzję na dobre należałoby podjąć dopiero w momencie, kiedy nasza stan psychiczny i duchowy nie jest obciążony przez ciemność depresji.

Odnoszę wrażenie, że wiele osób dzisiaj bierze trudności, które przeżywają w swoim powołaniu będące wynikiem kryzysu, za zaproszenie do zmiany podjętej wcześniej decyzji życiowej. Może się jednak i tak zdarzyć, że kryzys, pomimo poważnych działań podjętych w celu jego przezwyciężenia trwa nadal. Strapienie staje się stanem permanentnym. Wtedy należy zweryfikować podjętą wcześniej decyzję: przyjrzeć się czy rzeczywiście została podjęta w dobry sposób: w wolności i pokoju ducha, mówiąc językiem św. Ignacego: w pocieszeniu. Tutaj otwiera się szeroki temat. Jak w takiej sytuacji postępować, żeby nie wyrządzić większej krzywdy inny i sobie samemu? Tutaj ograniczę się jedynie do wskazania kierunku. Przede wszystkim nie szukać winnych. Nie oznacza to, że należy udawać, że nic się nie stało, ale obwiniać drugiego i siebie za źle podjęte decyzje. Kluczowym słowem jest tutaj przebaczenia. Po raz kolejny będzie to zaproszenie do otwarcia się na Boże miłosierdzie. Tylko przez Boże miłosierdzie, tylko przez przebaczenie jakiego Bóg udzielił każdemu i każdej z nas w Jezusie Chrystusie, możemy wybaczyć sobie nawzajem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

To nie tak miało być
Komentarze (25)
O
outsider
18 grudnia 2014, 09:42
Jeżeli Bóg Ci daje dziecko z danym człowiekiem to nie jest to przypadkowe i jest to pewien znak. Sama jestem żywym dowodem na to, że się da ułożyć relacje małżeńskie mimo brzydko to nazywając "wpadki". Zakochałam się w moim mężu od "pierwszego wejrzenia" ze wzajemnością. Nasz pierwszy seks zaowocował od razu dzidziusiem. Po dwóch latach pojawiło się drugie dziecko (które zaplanowaliśmy, chociaż nie było to do końca rozsądne), w międzyczasie ślub, nie wyobrażaliśmy sobie nie pobłogosławić dziecka i własnego związku. Ten czas to był dla nas czas nieustającego kryzysu, ciągłych kłótni, bardzo dużego dołka, na wakacje był moment w którym mąż się po prostu poddał, spakował wszystkie rzeczy i zarządał rozwodu.  Postanowiłam zawierzyć Bogu i oddać mu wszystko co mam... męża, dzieci, pieniądze, siebie - każdą dziedzinę mojego życia. To był piękny czas, bo mimo obiektywnie tragicznej sytuacji - rozwód, kłopoty finansowe, dwoje małych dzieci - miałam w sercu ogromny spokój o to co się wydarzy. Świadczyłam o Jezusie każdej napotkanej osobie, zaangażowałam się w Odnowę w Duchu Świętym, przesłuchałam milion nauczań dla małżeństw na youtube, nie wiem jak, ale zadziałało. To nie tak, że mój mąż stał się innym człowiekiem, że problemy zniknęły, nie! Zaczeliśmy się po prostu dogadywać. Bóg podsyłał nam takie sytuacje, takich ludzi którzy sprawili, że bardziej dojrzeliśmy.  Głęboko wierzę w to, że nie ma na tym świecie przypadków, a nasze wybory... czasem nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości, tego co będzie i wszystko co możemy zrobić to zawierzać :). Znów  mam męża, dzieci, po prostu ciepły DOM, w którym mam się do kogo przytulić, kogo pocałować, z kim porozmawiać, w którym ciągle nad sobą pracujemy. RAZEM. Tym razem bardziej świadomi tego czym jest małżeństwo. I niech mi nikt nie mówi, że sama to zrobiłam. Nie, dopóki sama próbowałam wszystko zmieniać tylko wszystko psułam, odkąd oddaję nas Bogu wszystko lepiej się układa. RAZEM Z PANEM BOGIEM DAJEMY RADĘ !
G
gng
17 grudnia 2014, 22:10
Jak się podjęło złą decyzje i  jest się samotną matką po rozwodzie cywilnym .  Czy można przyjmować Komunię ? 1.Komunii świętej nie można przyjmować w stanie zbrukania grzechem śmiertelnym. 2.Komunii świętej - Łaski Bożej - nie należy unikać w trudnościach, strapieniach, udręczeniach. 3.Tekst o.Barana dotyczy rozeznawania duchowego a nie dotyczy recept zewnętrznych.
KC
kocham Cie Panie
17 grudnia 2014, 22:20
po 1.: w Piśmie Św. jest napisane, ze nikogo prócz Boga nie będziesz nazywał ojcem, po 2.: komunię św. może przyjmować tylko i wyłacznie osoba zbawiona, czyli osoba mająca Ducha Św. , nie wszyscy go mają w swoim sercu... Przeczytajcie sobie w Biblii o oznakach otrzymania Ducha Św., będziecie zadziwieni jakie to piekne uczucie, jaka to radość i odczuwanie miłosci Bozej, gdy posiada sie Ducha Św. :)  Jest wyraźnie napisane w Biblii, ze aby byc zbawionym, czyli po ponownym przyjsciu Jezusa oraz sadzeniu zywych i umarłych, pozostac przy ocalałych, trzeba byc ochrzczonym poprzez zanurzenie oraz uwierzyc w Boga, oddać mu swój los w jego władanie, on ma byc na pierwszym miejscu, zaufaj mu, uwierz, pros o Ducha Św., a bedziesz miał lepsze zycie, gdy kroczysz z nim, a takze bedziesz zbawiony przy ponownym przybyciu JCh.  pozdrawiam!! 
P
ppd
17 grudnia 2014, 22:37
zapachniało sektą :) 
`
~`AAA
17 grudnia 2014, 16:50
Jak się podjeło złą decyzje i  jest się samotną matką po rozwodzie cywilnym .Czy można przyjmować Komunię ?
F
Fred
17 grudnia 2014, 17:03
Zapytaj się księdza w parafii On to rozezna
A
aa
17 grudnia 2014, 17:19
jesli zgodziłaś się/ czy to Ty sama złożyłaś rozwód, to absolutnie nie ma żadnej komunii .polecam SYCHAR zoną zawsze będziesz kościelną !
ZC
z Chicago
17 grudnia 2014, 18:04
Tutaj w Ameryce takie przypadki jak twoj spokojnie przystepuja do komunii. Ksiądz tu w kościele zna każdego i jego sytuacje, bo raczej kościoły tu nie sa wypchane wiernymi wiec wszyscy wiedza kto kim jest.  Myśle, ze KK podlega wszędzie takim samym regułom wiec jeżeli Amerykański ksiądz nie ma nic przeciwko temu to chyba wie co robi.. Ludzie po rozwodach tutaj spokojnie przystępują do komunii.
`
~`AAA
17 grudnia 2014, 18:19
Kościelną zawsze będę,jeśli ktoś wybierze alkohol zamiast dzieci  to jest konieczność .Jak mam to rozumiec?
OK
O Komunii
17 grudnia 2014, 18:51
Z tego co wiem to jeśli nie znalazła sobie Pani innego mężczyzny to tak, ale lepiej zapytać księdza ;)
A
AM
17 grudnia 2014, 19:28
Rozwód sam w sobie nie stanowi przeszkody.Jednak to czy możesz przystępować do Komunii zależy od tego jakie prowadzisz życie teraz bo oczywiście są pewne warunki.Jeden z nich to szczera spowiedź.Odwagi!
G
gng
17 grudnia 2014, 22:12
Skąd wiesz czy małżeństwo było ważne?
KS
ksiądz spoza Polski
18 grudnia 2014, 00:07
Ksiądz w Chicago (i nie tylko tam) zna może Ciebie, ale nie zna Twojego sumienia. Skąd może wiedzieć, jak wygląda Twoje życie moralne po rozwodzie? W pewnych, bardzo jaskrawych przypadkach, ma oczywiście prawo odmówić udzielenia komunii św., ale nie w przypadkach, gdy tylko podejrzewa o życie niemoralne bez twardych dowodów. Ciekawostka: wiedzy ze spowiedzi ksiądz nie może wykorzystać przy udzielaniu komunii św. choćby 5 minut później. Tajemnica!!!
ZC
Z Chicago
18 grudnia 2014, 02:01
Dziękuje za odpowiedz. 
G
grace
18 grudnia 2014, 02:04
Rozwod czy separacja nie sa przeszkoda w zyciu sakramentalnym pod warunkiem, ze nie ma drugiego zwiazku.
A
anna
18 grudnia 2014, 20:00
Droga ~~ AAA jeżeli żyjesz samotnie,( nie współżyjesz ) możesz przystępowć do spowiedzi, a potem do komuni Świętej.Rozwód cywilny nie rozwiązuje ślubu kościelnego,ale pozwala na oddalenie męża taką przyczyną może być alkoholizm.
P
piotr
17 grudnia 2014, 13:31
Skąd Pan Sas wie, co daje Bóg?
S
sas
17 grudnia 2014, 13:11
no i co jak się decyzję o małżeństwie podjęło źle i nie chodzi o kryzys ale złą decyzję? ano nic, absolutnie nic, nieistotne że życie masz już pozamiatane, nic, możesz sobie cierpieć i jak cię na to stać to ofiarować to cioerpienia za kogoś i tak sobie trwać z toksycznym mężem aż do śmierci, tyle daje Ci Bóg i kościół i albo się tego trzymasz albo do piekła
R
Raf
17 grudnia 2014, 14:42
O ile sie orientuję :  a) kościół przez małe "k" może najwyżej dać miejsce do siedzenia  b) żeby pójść do piekła człowiek prawdziwie wierzący musiałby się bardzo postarać  Polecam zrobić małą rzecz (by poprawić stan w jakim się znajduje) : uwierzyć na serio, porozmawiać z Bogiem 5 minut dziennie - się zobaczy, co Bóg daje naprawdę. Wtedy nie da się zrzucać wszystiego na księży - bo to że czegoś człowiek nie zrobił to człowieka tylko wina.  A po tych prostych krokach można dopiero zacząć narzekanie 
M
Martusieńka
17 grudnia 2014, 15:33
W małżeństwie istnieje jeszcze separacja - toksyczny człowiek, nawet mąż nie może Cię niszczyć.
T
Tr
17 grudnia 2014, 15:41
Ze Złego małżeństwa trzeba wyjsć, absolutnie. Jeżeli znajdzie sie człowieka, który nas kocha i szanuje to nie oglądać sie, ze to pierwsze małżeństwo było " sakramentalne", bo związek, choćby był pobłogosławiony przez samego papieża, ale prowadził do poniżenia żadnym "sakramentalnym" nie jest. Prawdziwy sakrament otrzymujemy w sercu, z tym człowiekiem, z którym żyjemy w miłości i szacunku.
F
Fred
17 grudnia 2014, 17:10
Widzę masz większą wiedzę jak Bóg sądzi człowieka niż Papież i cały Kościół Katolicki. Jesteś chociaż w takiej sytuacji którą opisujesz ? 
F
Fred
17 grudnia 2014, 17:34
Jeśli nie jesteś, to mądrzejszy o radę którą sam sobie udzieliłeś dobrze wybadaj ta osobę z którą chcesz się związać. I nie mówie o seksie,pettingu etc. przed ślubem bo tak to się nie poznacie, wrecz przeciwnie, pozbawicie się takiej wisieńki na torcie. Jakie byłyby moje rady? 1. Osoba z która chcesz się związać jest wierząca - fundament, na którym można zbudować trwały związek, bo kto buduje swój dom na skale itd. poza tym to mega fun dzielić wiarę bo gdzie się spotyka dwóch lub trzech itd. 2. Brak nałogów, zaufanie, dobro w sercu - chcesz mieć Żonę Anioła? O tak! Nasze Mamy takie były dla Nas, pragniemy tego. Kobieta ma większą wrażliwość, to fakt, ale nie zawsze... dlatego szukajcie a znajdziecie itd :D 3. Lubić dzieci(ogólnie, dobra wiem że krzycza i robią kupę, ale come on badź człowiekiem, dziecko to nie balast to mega przygoda i spełnienie się) 4. Dobry kontakt ze swoimi rodzicami - dobra czasami to też ich wina, ale jak spojrzysz będziesz wiedział o co mi chodzi, kontakt z rodzicami jest dość istotny, wpływa to na Nas, właściwie podprogowo, jeśli masz problem ze swoimi, zaczekaj może coś zmieni, albo może czasami wystarczy przeprosić albo pogadać hmmm? Jeśli słucha się swojej Mamy bardziej od Ciebie albo widzisz, że trochę Cie wkurza jej podległość uważaj bo ożenisz się z matroną :D
F
Fred
17 grudnia 2014, 17:36
Dr Jacek Pulikowski prawde Ci powie
D
derr
17 grudnia 2014, 18:17
Słuchaj swojego sumienia, czyli Ducha Św., który w tobie jest. Żaden KK  czy papieża nie jest ważniejszy od Ducha Św. Sas sie tego trzyma i dobrze robi.