Martwy czy żywy?

(fot. *_Abhi_*/flickr.com/CC))
Daniel Clark

Jezus potrafił opowiadać wspaniałe historie. Jego biografowie zapisali wiele z tych opowieści - każda z nich poruszała słuchaczy, ponieważ były to proste opowiadania odnoszące się do życia codziennego; ale też zapadały głęboko w ich serca, gdyż każda miała w sobie ukryty sens. Były to historie trafne, często z dozą humoru - zawsze też miały puentę. Opowiadając je, Jezus przekazywał prawdy o Bogu, ludziach i naszej relacji z Bogiem.

Patrząc w lustro

Chciałbym, abyśmy w tym rozdziale skupili się na jednej z najsłynniejszych opowieści Jezusa: przypowieści z Ewangelii Łukasza 15, 11-32. Pewien człowiek miał dwóch synów - tak Jezus zaczął opowiadanie. Ojciec w tej przypowieści jest figurą Boga, dwaj synowie zaś są przykładem dwóch najbardziej typowych postaw, jakie wobec Boga zajmujemy. W przypowieści tej Jezus stawia nas jakby przed lustrem, zmuszając do zastanowienia się, do którego z synów bardziej jesteśmy podobni - chodzi oczywiście o nasze relacje do Boga - a tym samym, czy jesteśmy martwi, czy żywi.

Ojcze, chciałbym, żebyś umarł

Młodszy [syn] rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi część majątku, która mi przypada". Wtedy on rozdzielił między nich majątek.

Gdyby dwa tysiące lat temu na Bliskim Wschodzie ktoś poszedł do ojca z prośbą o dokonanie podziału majątku, byłoby to zdecydowanie gorzej odebrane niż podobna sytuacja w naszych czasach. I rzeczywiście, trudno wyobrazić sobie szok, jaki musieli przeżyć słuchający Jezusa, gdy On od tych słów rozpoczął swą opowieść. W tamtym społeczeństwie więzy rodzinne były mocniejsze niż w naszym, majątek zaś przechodził z jednego pokolenia na następne dopiero wówczas, gdy starsi umierali. Młodszemu synowi z przypowieści nic się jeszcze nie należało, nie będzie więc przesadą, gdy biorąc pod uwagę wszystkie te sprawy stwierdzimy, że w istocie zapragnął, żeby jego ojciec umarł. Nie chciał jednak czekać na ten moment, kiedy ojciec odejdzie z tego świata, aby dopiero wtedy wziąć swoją część, dlatego poprosił, by ten sprzedał połowę majątku, a on w ten sposób mógłby wcześniej wejść w posiadanie tego, co powinno mu przypaść w udziale. Młodszy syn stał się tym samym przyczyną skandalu w całej rodzinie.

Paweł zawsze wiedział, że Bóg chce być blisko człowieka, ale też Apostoł doszedł do przekonania, że odrzucając Jezusa, odrzuca samego Boga. Można powiedzieć, że stał się jak młodszy syn z przypowieści: pragnął, aby Bóg zszedł mu z drogi, a wtedy on sam mógłby prowadzić takie życie, jakie mu się podoba.

A może i ty jesteś na takim etapie życia? To może być chwila pełna ironii, bo przecież młodszy syn szybko dostał kubeł zimnej wody na głowę:
Niedługo potem młodszy syn zabrał wszystko i wyjechał do dalekiego kraju. Tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.

Nie potrzeba wielkiej fantazji, aby wyobrazić sobie, w jaki sposób wydał swoje pieniądze. To, co zrobił, było pierwowzorem znanych w naszych czasach podróży dookoła świata z zamiarem spróbowania wszystkiego, co tylko możliwe. Różnica jest jednak taka, że syn z przypowieści kupił wyłącznie bilet w jedną stronę i nie zamierzał wysłać do domu żadnej informacji, jak sobie radzi. Wcale nie zastanawiał się nad tym, co się dzieje u ojca. Jedyne, co go interesowało, to przyjemne życie.
Wielu ludzi dzisiaj zachowuje się tak samo jak on. Być może nie są wystarczająco bogaci, aby wybrać się w podróż dookoła świata, ale ich filozofia życia jest dokładnie taka sama: żyć na własny rachunek, nie przejmować się Bogiem. Niektórzy nawet przyjmują taki styl życia nieświadomie, konsekwentnie odrzucają jednak Boga i Jego wskazania, wytyczając własne granice i tworząc reguły postępowania.

Szok, jakiego doznali słuchacze Jezusa, wyobrażający sobie postępowanie młodszego syna, powinien stać się także naszym udziałem: to skandal, żeby odrzucać Boga! Pewien mój znajomy mówi o "faktycznych ateistach", czyli o ludziach, którzy wprawdzie twierdzą, że wierzą w Boga, ale ich codzienne życie pokazuje jasno, iż zachowują się, jakby byli przekonani, że Bóg i Jego nauka nie ma dla nich żadnego znaczenia: jakby Boga wcale nie było. Czy we własnych dążeniach do czerpania z życia tyle, ile się da, nie ranimy głęboko Boga, nie zwracając na Niego uwagi?

A może dla ciebie ta przygoda skończyła się już dawno temu?

Co ja tu robię?

Kiedy wszystko wydał, nastał w tym kraju wielki głód i również on zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł więc i zatrudnił się u jednego z mieszkańców tego kraju, a on posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął najeść się strąkami, którymi karmiły się świnie, ale i tego nikt mu nie dawał.

W pewnym momencie życia wszyscy dochodzimy do wniosku, że nie można się wyłącznie bawić. Pogoń za przyjemnościami - o ironio! - nigdy nie daje nam pełnej satysfakcji, jako że wciąż szukamy czegoś więcej i więcej. Kiedy już uzależnimy się od tego, zdajemy sobie nagle sprawę, że staliśmy się niewolnikami tej pogoni.

Z pewnością taką szkołę przeszedł młodszy syn z przypowieści. Nie był już pewien, czy obrazem jego życia bardziej były nocne koszmary, jakie męczyły go gdzieś koło 4 nad ranem, czy może ból głowy i kac, jaki dopadał go o 8 rano. W sumie to jednak nieważne - istotne jest to, że nie czuł się szczęśliwy, był głodny i przerażająco samotny. Widzimy, jak nisko upadł: myśl o tym, żeby jeść to, czym żywiły się świnie, dla nas jest dość obrzydliwa, a dla niego jako Żyda, który nie powinien mieć nic wspólnego ze świniami, była wprost odrażająca.

Czasami i w naszym życiu zdarzy się coś takiego, co wstrząśnie nami do głębi. Młodszy syn doświadczył nieszczęścia głodu oraz finansowej ruiny. Inni budzą się nagle, gdy stają wobec jakiegoś osobistego niepowodzenia, bolesnej straty lub nieuleczalnej choroby. Konsekwencje takich zdarzeń często są takie same: nieszczęście, pustka i samotność. Czy doświadczałeś kiedyś czegoś takiego?

Dobrą stroną takiej sytuacji, gdy znajdziesz się na dnie, jest to, że możesz iść wyłącznie w jednym kierunku: w górę. Pytanie jednak, jak to zrobić?

[Młodszy syn] zastanowił się nad sobą i stwierdził: "Tylu najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja ginę tu z głodu. Wstanę i pójdę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników". Wstał więc i poszedł do swojego ojca.

Kluczem jest tu stwierdzenie: "zastanowił się". Nie zignorował problemu, mając nadzieję wbrew nadziei, że sprawy same jakoś się ułożą, poważnie zastanowił się nad swoją sytuacją i nad tym, co zrobił źle, a także nad tym, co powinien zrobić teraz, aby rzecz naprawić. Zdał sobie wtedy sprawę, że jego "podróż dookoła świata", radość, która dobiegła końca, dały mu wyłącznie chwilową przyjemność, lecz nie zapewniły trwałego poczucia bezpieczeństwa. Gdy był jeszcze w domu, nie mógł się doczekać dnia, kiedy będzie się mógł wyprowadzić, teraz jednak uzmysłowił sobie, że najlepiej byłoby do domu wrócić.

Tak to jest w naszym życiu z Bogiem: wielu myśli, że bycie chrześcijaninem wiąże się z koniecznością zachowywania całej masy drobiazgowych przepisów, sprawiających, że wolność człowieka zostaje bardzo ograniczona. W rzeczywistości jednak życie z dala od Boga zawsze prowadzi do wewnętrznego bałaganu i niepokoju. Zaskoczeni odkrywamy wówczas, że znacznie lepiej dla nas byłoby "wrócić do domu", gdzie czeka na nas Bóg; znacznie lepiej byłoby znów zacząć żyć tak, jak On tego chce: nie lekceważąc tej relacji.

I tak młodszy syn z przypowieści wyzbył się całej swej dumy i postanowił wrócić do domu. Na jakie przyjęcie mógł liczyć? Wiedział, że zasłużył na to, aby zamknęli przed nim drzwi: przecież przyniósł wstyd swojej rodzinie i marzył o śmierci ojca! Jedyne, z czym mógł pojawić się w domu, to były słowa pokornej prośby o przebaczenie.

Jeśli odrzuciłeś Boga, to jakiej reakcji mógłbyś się spodziewać, gdybyś postanowił do Niego wrócić? Płomiennego gniewu? Strasznego sądu? Zamkniętych drzwi?

Synu, chciałbym, żebyś wrócił

Młodszy syn nie spotkał się z żadną z tych reakcji. Jezus chce, abyśmy zrozumieli, że jeśli zdecydujemy się wrócić do Boga, to spotka nas takie ciepłe przyjęcie, radość, która wyciska łzy:
A kiedy jeszcze był daleko, zobaczył go ojciec i ulitował się. Pobiegł, rzucił mu się na szyję i ucałował go.

Dla mnie jest to jeden z najbardziej poruszających fragmentów Biblii, ponieważ widzimy tu Boga, który kocha mnie tak bardzo, że:
• wyczekuje mojego powrotu, i to już od chwili, kiedy Go opuszczam;
• nie jest ważne dla Niego, co myślą o mnie inni (znajomi i sąsiedzi byliby zgorszeni okropnym zachowaniem syna);
• gotów jest upokorzyć siebie (dziś żaden ojciec nie ugiąłby się, nie upokorzył, a już na pewno nie publicznie), podobnie jak Jezus upokorzył się na krzyżu;
• nieważne jest dla Niego, jak wyglądam (można się spodziewać, że młodszy syn, po swej pracy i długiej drodze nie był gotowy, aby wejść na salony);
• czuję, że wszystko, co robi, budzi we mnie zawstydzenie.

Oto jak bardzo Bóg kocha także ciebie. Czy wystarczy taka odpowiedź na nasze najgłębsze pragnienia?

Zaskakujące powitanie syna w przypowieści ma miejsce zanim ten jeszcze zdążył wygłosić słowa swych przeprosin:
Syn mu powiedział: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem".

Ojciec przerwał mu jednak w pół zdania. To prawda, że syn po tym wszystkim, co zrobił, nie był godny, aby należeć do rodziny, ale to od ojca zależało, pod jakimi warunkami go przyjmie - on zaś zdecydował, że nie będzie żadnego okresu próbnego, aby sprawdzić, czy rzeczywiście w synu dokonała się przemiana serca:
Wtedy ojciec powiedział do swoich sług: "Szybko przynieście najlepszą szatę i ubierzcie go. Włóżcie mu pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie też tłuste cielę i zabijcie je. Będziemy jeść i bawić się.

Wcześniej syn organizował dla siebie huczne zabawy w dalekim kraju, ale dopiero tutaj zaczęła się prawdziwa zabawa, będąca wyrazem przywitania go w domu, i to nie w charakterze zatrudnionego pracownika, lecz jak prawdziwego syna.
"Bo ten mój syn był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.

Widzisz? To niewiarygodne powitanie, które czeka nas, gdy zdecydujemy się wrócić do Boga, i równie niewiarygodna przemiana tego, kim jesteśmy. Choćbyśmy teraz byli martwi duchowo, Bóg znów przywróci nas do życia.

Być może jednak w tym obrazie wciąż nie dostrzegasz podobieństwa z twoim życiem. Nie chodzisz na tzw. imprezy, nikogo nie ranisz. Twoje życie to praca.

Na zewnątrz, trzęsąc się z zimna

Tymczasem jego starszy syn był na polu. Gdy wracał i był już blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co się wydarzyło. On mu odpowiedział: "Twój brat wrócił i ojciec zabił tłuste cielę, bo odzyskał go zdrowego. Wtedy rozgniewał się i nie chciał wejść. Wyszedł więc ojciec i zachęcał go do wejścia. Lecz on powiedział do ojca: "Tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego polecenia, ale ty nigdy nie dałeś mi nawet koźlęcia, abym się mógł zabawić z przyjaciółmi. A gdy wrócił ten twój syn, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, zabiłeś dla niego tłuste cielę".

Jesteśmy może skłonni, aby trochę współczuć starszemu synowi, który w oczywisty sposób poczuł się źle potraktowany. Lecz prawdą jest i to, że przez cały czas, gdy pracował dla swego ojca, nie rozumiał sedna tego, z czym postawa ta się wiązała. Nie kochał ojca, więc w pracy dla niego widział własne "zniewolenie". Nie był w stanie przyjąć od ojca miłości, ponieważ bardzo się starał, aby na nią zasłużyć.

Bardzo łatwo popełnić taki właśnie błąd. Jeśli nie rozpoznajesz siebie w osobie młodszego syna, być może okaże się, że jesteś podobny do starszego. Podejrzewam, że gdyby Paweł usłyszał tę historię wcześniej, zanim spotkał Jezusa, odnalazłby siebie w postawie starszego z braci: patrzył przecież na Boga jako na srogiego zleceniodawcę trudnych zadań i jak niewolnik starał się zrobić wszystko, aby zasłużyć na Jego przychylność - jednak tak postępując, nie odkrył miłości płynącej z Bożego serca.

Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, należy do ciebie. Przecież trzeba się bawić i radować, bo ten twój brat był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się.

Ojciec upewnił starszego syna, że go kocha, a Jezus -zanim zakończył historię niejako w połowie - raz jeszcze podkreślił jej sedno, mówiąc o młodszym synu, który był umarły, a teraz ożył. Takie zakończenie przypowieści było oczywiście z góry zaplanowane, ponieważ jeśli utożsamiasz się ze starszym z braci, to Jezus zostawia ci dopowiedzenie zakończenia całej opowieści. Czy zaakceptujesz Bożą miłość i weźmiesz udział w uczcie, czy też pozostaniesz na zewnątrz, w chłodzie, bezskutecznie starając się zasłużyć na Bożą miłość?

Odpowiedź udzielona Bogu

Kogo widzisz, gdy spoglądasz w lustro? Młodszego syna, który wziął sprawy w swoje ręce, lub niezadowolonego z siebie, pasącego stado świń; a może starszego syna, drżącego z zimna? Musisz coś zrobić. Musisz wrócić do domu.

ŻYWY CZY MARTWY?

Daniel Clark

Chrześcijanie twierdzą, że Jezus z Nazaretu powstał z martwych. Wydarzenie to jest źródłem chrześcijańskiej nadziei i kluczem do odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne: Czy Bóg istnieje? Jaki sens ma moje życie? Co stanie się ze mną po śmierci? Daniel Clark przedstawia historie ludzi, którzy uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, choć często wcześniej nawet Go nie znali.

>> Chcę przeczytać całą książkę


W tym roku DEON.pl "odwołuje" Wielki Post i zaczyna od końca. Nie, to nie jest tania prowokacja. Jesteśmy głęboko przekonani, że my, chrześcijanie mamy problem ze Zmartwychwstaniem >> zobacz więcej


Zacznij od Zmartwychwstania. A więc najpierw załóż specjalne okulary. Jak na filmie 3D. Na pierwszy rzut oka różnicy nie widać, ale gdy je ściągniesz, wszystko się rozmazuje >> zobacz więcej


Kim będę po zmartwychwstaniu. Proste pytania i niełatwe odpowiedzi, drażniące niezaspokojoną ciekawość. Tak się kończy intelektualne zmaganie ze zmartwychwstaniem. Ale kilka pytań zawsze można przecież zadać? >> zobacz więcej


Jak zmartwychwstać za życia? Przecież zmartwychwstanie nie jest wskrzeszeniem, czyli powrotem do stanu sprzed śmierci - jak w przypadku Łazarza. >> zobacz więcej



Świat kupił ideę marki z nadgryzionym jabłuszkiem. Dlaczego? To pytanie powinni sobie stawiać wszyscy biskupi >> zobacz więcej


Wobec tych wszystkich ludzi, którzy "odeszli z Jerozolimy" Kościół ma za zadanie zrobić to samo, co zrobił Zmartwychwstały wobec uczniów - rozpalić ich serca >> zobacz więcej


Co nas powstrzymuje od wiary w zmartwychwstanie? Ks. Mirosław Maliński odnalazł w swojej pamięci kilka takich życiowych obrazków. Można się uśmiać, albo zapłakać >> zobacz więcej


Żeby zmartwychwstać, trzeba umrzeć, a żeby umrzeć, trzeba trochę pocierpieć. I to w różnym wymiarze - rozmowa z ks. Janem Kaczkowskim >> zobacz więcej


Gdzie leży problem nieskuteczności łaski Zmartwychwstania, łaski Nowego Życia w nas? Dlaczego świętość ciągle wydaje się być towarem luksusowym, dostępnym dla herosów ducha, zamiast być standardem naszej codzienności? >> zobacz więcej


Dla kogoś, kto przez całe życie starał się przypodobać Bogu, coś takiego mogło wydawać się najgorszym koszmarem. Cały fundament jego życia rozpadł się na kawałki >> zobacz więcej


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Martwy czy żywy?
Komentarze (1)
AC
Anna Cepeniuk
19 kwietnia 2014, 19:15
Świetne spojrzenie na tak znaną przypowieść.... Warto było ją przeczytać.... i zatrzymać się nad synami... a szczególnie nad Ojcem....