Nie pość, by uciekać od Boga

(fot. More Good Foundation/flickr.com)

Intencje mieli naprawdę dobre. Szukali Boga i to dzień za dniem. Chcieli poznać Jego drogi. Nie upierali się o swoją sprawiedliwość, ale prosili o boską. A nade wszystko pragnęli bliskości Pana. A ponadto pościli i umartwiali się, chociaż Prawo mówiło o poście tylko raz w roku. Ci ludzie od Izajasza nadawali się pod wieloma względami na karty żywotów świętych. A jednak Bóg mówi o nich "Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa" (Iz 58,1)

Piątek po Popielcu (Iz 58,1-9; Mt 9,14-15)

Gdzie zatem był problem? Co nie grało w ich religijności? Problemem okazało się to, jak traktowali innych ludzi. Chociaż Bogu dawali wiele, to z ludźmi łączyły ich waśnie i spory. Uciskali robotników i odwracali się od biednych. Nadzy i tułacze nie znajdowali u nich żadnej pomocy.

Dlaczego jednak Bóg przynajmniej nie pochwalił ich za religijność? Dlaczego cały ich wysiłek postu w oczach Bożych nie miał żadnej wartości? Dlaczego post, który miał przybliżyć do Boga, stał się drogą, na której człowiek od Boga się oddalił?

DEON.PL POLECA

Kluczem zdaje się być tajemnica Bożego ojcostwa. Jeśli ci, co pościli jak i ci, co byli uciskani, są dziećmi tego samego Boga, to jak ojciec może uznać za dobre zachowanie dziecka, które bije swego brata? Jak może słuchać nawet pięknych jego pieśni, skoro z serca jego siostry płynie do tego samego taty krzyk niesprawiedliwości? Jak tata może przyjąć nawet najpiękniejszą laurkę od swego dziecka, jeśli wie, że ono nadal krzywdzi swoje rodzeństwo? Bóg jest ojcem, my jesteśmy jego dziećmi. Dlatego nie da się oddzielić miłości Boga od miłości bliźniego. Bo co to za syn, co niby matkę kocha, ale brata ma w nosie? Czy naprawdę nie widzi, że swoim zachowaniem robi również jej przykrość? Św. Jan opisze to krótko: "Kto nie miłuje brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4,20). Miłość Boga oderwana od miłości bliźniego jest tylko abstrakcją faryzeuszy.

Kiedyś byłem pozytywnie zaskoczony zachowaniem pewnego człowieka. Kultura, życzliwość, otwartość. Ucieszyłem się w głębi serca, że tacy ludzie piastują takie odpowiedzialne stanowiska. Minęło kilka dni i spotkałem na ulicy jednego z jego podwładnych. Pogratulowałem mu szefa. Na to usłyszałam: "Mógłby być moim synem, a traktuje mnie gorzej niż psa". "To niemożliwe!" - wyraziłem wątpliwość. Na to usłyszałem genialną odpowiedź: "Proszę księdza. Ludzi nie można oceniać tylko po tym, jak traktują równych sobie, znajomych i krewnych. O wiele więcej mówi o nich stosunek do tych, na którym im nie zależy".

Nie ma innej drogi do Boga jak przez człowieka. Zwłaszcza po Wcieleniu. I Jezus przypomina: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". (Mt 25,40)

W tym kontekście przemyślmy nasze wielkopostne postanowienia. I zadajmy sobie pytanie, czy mój post nie jest czasem od ucieczką od Boga. Ucieczką od Boga, czyli takim ruchem, który nie przybliża mnie do bliźniego.

Na ile zatem powstrzymywanie się od kawy i ciastek przybliży mnie do ludzi? Na ile ograniczenie Facebooka i telewizji pozwoli mi bardziej kochać bliźniego? Na ile postanowienia związane ze sportem czy pracą, są chociaż małą cegiełką w budowie cywilizacji miłości?

Nie o to chodzi, by ganić dobre intencje i zwalczać stare tradycje. Chodzi o to, żeby powiedzieć w imię tej samej prawdy, którą głosił Izajasz, że fikcją jest robienie pseudo postanowień, kiedy są ludzie na tym świecie, którzy przez nas cierpią.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie pość, by uciekać od Boga
Komentarze (5)
Alicja Snaczke
24 lutego 2012, 17:53
Post, to pokuta, której nie można odbywać bez pomocy Pana Boga, Jego przykazań. Czas czterdziestodniowy jest nam dany do wyproszenia łaski nawrocenia poprzez przemianę swego serca. Chętnie zaglądam do tego fragmentu Ks Iz, w której treść jest i będzie zawsze aktualna, jak każda treść Pisma Świętego. Jak byłoby pięknie, gdyby politycy odłożyli swoje wyścigi zbrojeń; w domach rodzinnych panowałby pokój Boży - i w ten sposób czas Wielkiego Postu przeznaczyli na naukę o miłości Boga do człowieka. Potrzebna jest modlitwa czystych serc! Dziękuję Ks. Wojciechowi za ten komentarz do słowa Bożego.
L
leon
24 lutego 2012, 11:32
to co ksiądz powiedział o "fałszywym" i "dobrym" poszczeniu wiąże mi się jakoś ze stwierdzieniem św Pawła: "ilekroć niedomagam tylekroć jestem mocny" i że chełpił się będę ze zwoich słabości. Uczę się właśnie dziękować za moje słabości bo wtedy po pierwsze nie patrzę na innych z góry, nie mówię że jestem święty, a także widzę że pomimo moich różnych upadków Pan Bóg jest dla mnie miłosierny. Naet miałem taką refleksję że gdy wytrzymam swoje dość ostre postanowienie umartwienia, żeby nie stało się to dla mnie powodem do tryumfowania i mówienia sobie że jestem dobrym katolikiem. Potrzebuję pokory by widzieć drugiego człowieka takim jak widzi go Bóg bo po drugiej stronie jest pycha
24 lutego 2012, 10:41
Nie o to chodzi, by ganić dobre intencje i zwalczać stare tradycje. Chodzi o to, żeby powiedzieć w imię tej samej prawdy, którą głosił Izajasz, że fikcją jest robienie pseudo postanowień, kiedy są ludzie na tym świecie, którzy przez nas cierpią. Innymi słowy trzeba pamiętać że posty i wyrzeczenia nie są celem samym w sobie. Są narzędziem które Kościół poleca nam szczególnie w okresie Wielkiego Postu.
24 lutego 2012, 10:37
daje do myslenia. dziekuje. mysle, ze mozna sie jednak niezle zakrecic nad zastanawianiem sie jaki tak na prawde mam motyw wybierajac jakies ograniczenia w spozywaniu. w sensie "czy to post czy po prostu zwykla dieta?". Określ (wzbudź w sobie) konkretną intencję w jakiej czynisz wyrzeczenie. Wtedy post nie będzie "zwykła dietą" bo każde świadome odrzucenie pokusy będzie wiązało się z refleksją na temat tej właśnie intencji. Tym samym przekujesz pokusy na "trwanie w gotowości" (sam nie wiem jak nazwać ten stan) a więc będziesz prawdziwie żyć - nabierając dystansu do materializmu a dowartościowując pierwiastek duchowy.
JZ
jarek zawojowski
24 lutego 2012, 09:32
 daje do myslenia. dziekuje. mysle, ze mozna sie jednak niezle zakrecic nad zastanawianiem sie jaki tak na prawde mam motyw wybierajac jakies ograniczenia w spozywaniu. w sensie "czy to post czy po prostu zwykla dieta?". przypomina mi sie zaslyszane na jednej konferencji Fabbsa: "diabel zna tylko jedno slowo - ALE". mysle , ze nawet jesli motywem jest dieta, to i tak jest ok. wazac kiedys 115 kg nie zauwazalem w ogole dziel Pana, bo po prostu noe chodzilem na spacery itp. Teraz, codziennemu dlugiemu spacerkowi towarzyszy nieustajacy zachwyt i podziw. za duzo wiec nie kombinujmy i jesli ktos moim postanowieniem wielkopostnym jest zrzucenie paru kilo po prostu dla zdrowia to jest ok. bo przeciez "w zdrowym ciele zdrowy Duch". nasze cialo jest przeciez swiatynia Pana. zycze wytrwalosci w postanowieniach wielkopostnych. i nie "kombinujmy" za duzo, bo od razu zacznie sie pojawiac natretne "ale".