O co właściwie nam chodzi?
O co chodziło Joelowi? Czy o to, by zarządzić post i zebrać wszystkich ludzi? Czy o to, by rozdzierać serca, a nie szaty? A może o to, by kapłani wołali "Przepuść, Panie, ludowi Twojemu"?
Środa Popielcowa ( Jl 2,12-18; 2 Kor 5,20-6,3; Mt 6,1-6.16-18)
Chociaż w pierwszym czytaniu Środy Popielcowej Joel wzywa do wielu czynności, chodzi mu tak naprawdę o jedno: "Nawróćcie się do Pana, Boga waszego!". Nie chodzi mu o post, płacz i lament, bo to są tylko środki. Nie chodzi mu o angażowanie kapłanów, bo to jest tylko pośrednictwo. Nie chodzi mu nawet o błogosławieństwo plonów, bo ono jest tylko konsekwencją. Chodzi przed wszystkim i po prostu o powrót do Boga.
O co chodziło Pawłowi w piątym rozdziale Drugiego listu do Koryntian? Czy o spełnienie swojego posłannictwa? Czy o upominanie innych? A może o właściwą interpretację Pisma?
Pawłowi w Środę Popielcową nie chodzi o egzegezę. Ona ma za cel dodać wagi sprawie. Nie chodzi mu o tłumaczenie tajemnicy Chrystusa. To tylko ma jeszcze bardziej zmotywować odbiorców. I nie chodzi mu bynajmniej o to, żeby się przechwalać tym, że Bóg przez niego udziela napomnień. To tylko ma legitymizować najważniejsze przesłanie: "Pojednajcie się z Bogiem!".
A o co chodziło Jezusowi? Czy o to, żebyśmy spełniali dobre uczynki? Albo żeby dawać jałmużnę? A może o to, by się modlić? Albo o to, by pościć?
Gdyby Jezusowi chodziło tylko o pełnienie dobrych uczynków, to by nie przestrzegał przed spełnianiem ich na pokaz. Bo niektórym dobroczyńcom chodzi właśnie o poklask. Gdyby Mu zależało tylko na jałmużnie, to by nie mówił o obłudnikach. Bo są tacy, co kochają innych z miłości do siebie. Gdyby Mu chodziło tylko o modlitwę, to by nie mówił o hipokrytach. To właśnie oni rozmawiając z Bogiem, myślą zawsze o ludzkich opiniach. Gdyby Mu wreszcie chodziło tylko o post, to by powiedział: "Nieważne jak pościcie. Ważne, że wam się w ogóle chce pościć". Jezusowi chodzi o jedno: jak coś robisz dla Boga, to rób to w ukryciu. To jest najlepsza gwarancja, że ci chodzi naprawdę o Niego.
Zaczyna się Wielki Post. I jak zawsze na początku drogi, warto zadać pytanie: Dokąd my właściwie idziemy? Albo inaczej mówiąc, o co właściwe nam chodzi?
Jeśli uczelni chodzi o jakość wykładów, to zanim zatrudni pracownika, zastanowi się, czy kluczem doboru człowieka jest koleżeńskość czy jednak kompetencje.
Jeśli rodzicom chodzi o szczęście dziecka, to więcej uwagi poświęcą myśleniu o tym, co jest dla dziecka dobre, aniżeli jak wprowadzić w życie to, co im się wydaje, że jest dla dziecka uszczęśliwiające.
Jeśli małżonkom chodzi naprawdę o wierność, to nie będą przesiadywać za długo z tymi, którzy ich wierność wystawiają na poważną próbę.
Jeśli piewcom wolności chodzi naprawdę o wolność, to nie będą wyśmiewać tych, którzy mają inną koncepcję wolności.
Jeżeli strukturze chodzi o dobrą katechezę w szkole, to więcej środków przeznaczy na świetne katechizmy i kadrę niż na odrestaurowanie nawet barokowych aniołków.
Jeśli Kościołowi chodzi o czytelny głos w mediach, to zanim zacznie narzekać, pomyśli, ile i jak włożyli w to dzieło twórcy choćby "Onetu" czy "Gazety Wyborczej".
Jeśli chrześcijaninowi chodzi o naśladowanie Chrystusa, to trzy razy zastanowi się zanim okłamie, okradnie czy oszuka. Nawet na przysłowiowym abonamencie. A cóż dopiero na legalnych programach…
Wsiadamy więc do wozu zwanego Wielkim Postem. Warto nie tylko postawić sobie pytanie " O co właściwie nam chodzi?" ale i na nie odpowiedzieć. Bo jeśli nie chodzi nam naprawdę o to, co wydaje się, że nam chodzi, to osiągniemy nie taki cel, jaki się nam wydaje, ale do jakiego mniej lub bardziej podskórnie zmierzamy.
Ks. Wojciech Węgrzyniak - ur. 1973, ksiądz od 1998, doktor nauk biblijnych, studia biblijne Rzym + Jerozolima, wykładowca biblistyki na UPJPII w Krakowie, kaznodzieja, rekolekcjonista. Mieszka i pomaga w duszpasterstwie przy Kolegacie św. Anny. Rozważania ks. Węgrzyniaka można znaleźć tutaj
Skomentuj artykuł