O kobiecie, która bała się żyć naprawdę | Kobiece rekolekcje

(fot. pl.depositphotos.com)

"Nie przesadzaj, nic się nie stało" - dźwięczało jej w uszach, ale starała się nie słuchać, nie słyszeć, nie przyjmować do wiadomości. Nie czuć. Nie wchodzić w życie.

Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił,

a Jego odzienie stało się lśniąco białe.
A z obłoku odezwał się głos:
"To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie".

(Łk 9, 29.35; fragment czytań z I niedzieli Wielkiego Postu)

Spotykała ich czasem na swojej drodze - ludzi, od których aż biła pewność siebie. Nie, nie ta agresywna, wyniosła, mówiąca: "jestem kimś lepszym". To była raczej autentyczna i nienarzucająca się pewność tego, kim są, skąd pochodzą i w kim mają oparcie. Będąc w ich towarzystwie, nie czuła się niezręcznie, tak jakby ich pewność siebie dawała innym w naturalny sposób prawo do bycia sobą.

Spotykała ich czasem na swojej drodze i patrzyła na nich z pewną zazdrością. Zastanawiała się, ile lat musi minąć, by mogła czuć się podobnie.

Miała 12 lat, wedle zwyczajów panujących wtedy w Palestynie była już prawie dorosła. Coraz rzadziej traktowano ją jak dziewczynkę, coraz częściej jak kogoś, kto powinien wiedzieć, czego chce. Ba! Jej pragnienia też miały mieścić się w określonych ramach, bo przecież prawie dorosłej żydowskiej dziewczynie nie wszystko wypadało. Problem w tym, że ona bała się swoich pragnień. W pewnym momencie przestała je rozumieć, tak jakby utknęły razem z nią w jakiejś przerażającej i paskudnej przestrzeni o nazwie "pomiędzy".

Już nie dziewczynka, jeszcze nie kobieta. Już nie dziecko, jeszcze nie dorosła. Wciąż jeszcze ufna, wciąż trochę naiwna, ale już ze sporym bagażem rozczarowań, zranień i niepewności.

Nie wiedziała, co dalej. W sumie to już nawet nie chciała wiedzieć. Postanowiła wymazać swoje pragnienia, zaprzeczyć temu, co dzieje się w jej sercu i przestać czuć - tak było bezpieczniej. Bez ryzyka, bez narażania się na kolejne rozczarowania. Bez konieczności podejmowania decyzji. Bez bólu. Bez życia.

"Wstawaj, nie wygłupiaj się" - mówili. "Wystarczy już tych fanaberii" - słyszała. "Z nią chyba jest coś nie tak" - powiedział ponoć sąsiad. "Nie przesadzaj, nic się nie stało" - dźwięczało jej w uszach, ale starała się nie słuchać, nie słyszeć, nie przyjmować do wiadomości. Nie czuć. Nie wchodzić w życie.

"Dziewczynko, wstań" - usłyszała po jakimś czasie. Poczuła ciepło czyjejś dłoni. Ciepło uśmiechu. I spojrzenie, z którego bił ten dziwny blask - kogoś, kto wiedział, kim jest. Kto żył w taki sposób, że mógł tym życiem obdarowywać innych.

Na początku ostrożnie otworzyła oczy. Pozwoliła, żeby mówił dalej. O tym, że choćby jej się wydawało, że dla innych jest nieważna, wręcz niewidzialna, to naprawdę ma swoje miejsce na tym świecie. Że jest wybraną, ukochaną Córką, oczkiem w głowie Ojca. Że On przygotował dla niej wyjątkową misję, bo jest takie miejsce w świecie, które bardzo jej potrzebuje. Ale że ta misja to nie ciężar, wyzwanie i zadanie do wykonania, koniecznie na ocenę celującą, lecz zaproszenie do niesamowitej radości. I że to wszystko poczeka, aż będzie na to gotowa, bo to nie efekty jej działań są najważniejsze. Najważniejsza jest właśnie ona - dziewczynka. Kobieta. Córka.

Najważniejsze jest to, by wiedziała, że w oczach Ojca jest ważna, potrzebna, wybrana i umiłowana. Cała reszta ma mniejsze znaczenia. Cała reszta nie tylko sama się ułoży, ale to ona ją ułoży, bo ma w sobie tę siłę. Ma moc, która pochodzi od Ojca.

Duch jej powrócił, i zaraz wstała. (Łk 8,55)

Pewnie jeszcze trochę się bała. Nie dostała przecież na piśmie, czarno na białym, gwarancji na to, że życie potoczy się tak, jak by tego chciała. Dostała jednak zaproszenie do tego, by w ogóle chcieć. By odważyć się pragnąć i pozwolić, by te pragnienia stały się siłą napędową o mocy większej niż paraliżujący ciężar strachu i niepewności. A jednak aby uwierzyć w siebie, musiała najpierw uwierzyć w Ojca. W to, że jest obok, że patrzy z miłością i pragnie jej szczęścia.

Jezus w czasie przemienienia na górze Tabor słyszy: "To jest mój Syn wybrany". Jakie słowa Ty dzisiaj słyszysz w Twoim sercu? Jakie chciałabyś usłyszeć, za jakimi tęsknisz? Opowiesz Mu o tym dzisiaj?

Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mamawspółautorka książki "Ile lat ma twoja dusza. Znajdź swoją duchową drogę" i autorka książki "Pogoda Ducha. Pełna uczuć jesteś boska"

* * *

O kobiecie, która pozwoliła się odszukać, czyli o Tobie | Maria Magdalena, Marta z Betanii, kobieta cudzołożona - słyszałaś o nich nie raz. A czy zdarzyło Ci się, słuchając ich historii, pomyśleć, że to opowieść również o Tobie?  Każda z nich w swojej codzienności mierzyła się nie tylko z tym, co niesie teraźniejszość, ale także z ciężarem przeszłości. Każda doświadczała zmagań i porażek. Toczyła swoje małe bitwy, które zmieniły w jej życiu tylko trochę albo bardzo niewiele - do czasu spotkania z Bogiem. Ten Wielki Post też może być o Tobie. Też może stać się szansą na spotkanie Boga, który uklęknie przed Tobą, by umyć Ci nogi, a potem odda swoje życie. W każdą sobotę zapraszam do refleksji nad niedzielą Ewangelią i do spojrzenia na nią z perspektywy kobiety, która pozwoliła się odszukać.  Może z Tobą będzie podobnie? Zaprasza Maja Moller.

Aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i autorka książek "Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!" i "Ile lat ma Twoja dusza?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O kobiecie, która bała się żyć naprawdę | Kobiece rekolekcje
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.