Sanktuarium polskich dziejów
(Fot. sxc.hu)
Dla pokolenia zrodzonego w niewoli dziejową rolę katedry krakowskiej najlepiej oddał Stanisław Wyspiański, który w Wyzwoleniu tak pisał o tej niezwykłej w narodowym pejzażu świątyni: "Tu wszystko jest Polską, kamień każdy i okruch każdy, a człowiek, który tu wstąpi, staje się Polski częścią… otacza was Polska wieczyście nieśmiertelna".
Wszyscy odwiedzający katedrę w XIX i na początku XX stulecia odczuwali w niej atmosferę historii, a zarazem przez dotykalny kontakt z przeszłością uczyli się jej, by potem przekazać niezapomniane wyrażenia swoim bliskim i przyjaciołom. W owym czasie do Krakowa przyjeżdżano nie tylko dla zwiedzania zabytków, lecz na szczególną lekcję historii, której udzielały krakowskie pomniki, a przede wszystkim katedra.
Jak bowiem pisał w 1845 roku wielki miłośnik Krakowa Józef Mączyński: "spomiędzy wszystkich kościołów, które Krakowowi wyjednały imię drugiego Rzymu, pierwszeństwo przyznać należy kościołowi katedralnemu, temu chrześcijańskiemu i polskiemu Panteonowi… Tu […] żyjesz wielkim życiem przeszłości, tu, jeśli tylko umiesz czytać uczuciem, gmach ten stanie ci się kamienną księgą dziejów kraju i Kościoła…".
Katedra krakowska spełniała szczególną rolę w nauczaniu kard. Karola Wojtyły, który posługę biskupią pełnił w Krakowie w latach 1958-1978. Z katedrą krakowską zapoznał młodego Karola jego wadowicki katecheta - ks. Kazimierz Figlewicz, który w latach 1930-1933 pracował jako wikariusz parafii pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Marii Panny w Wadowicach. Już po latach, jako kardynał, głosząc rekolekcje (1976 r.) w Watykanie dla papieża Pawła VI i pracowników Kurii Rzymskiej, Karol Wojtyła wspominał te wyjątkowe chwile:
"Nie zapomnę nigdy pierwszego przeżycia tych słów i tej liturgii w wielkiej oprawie katedry wawelskiej. Poszedłem tam jako kilkunastoletni chłopak w godzinach popołudniowych Wielkiej Środy, kiedy po raz pierwszy śpiewano Ciemną Jutrznię. Pamiętam rzędy ławek zajęte przez alumnów z Seminarium, stalle, w których godnie zasiadywali prałaci i kanonicy kapituły, wreszcie przy wielkim ołtarzu katedry Metropolitę Krakowskiego, niezapomnianego Księcia Adama Stefana Sapiehę.
W centralnym miejscu wielki trójnóg, na którym paliły się świece, wygaszane w miarę jak zebrani kończyli śpiewać poszczególne psalmy. […] Nieraz zastanawiałem się nad tym przeżyciem, którego nigdy już później nie dała mi w takim stopniu Ciemna Jutrznia, nawet w tej samej katedrze. Tamto było jedyne w swoim rodzaju. Polegało na jakimś wielkim odkryciu".
Kiedy po maturze (1938 r.) Karol Wojtyła wraz z ojcem przeniósł się do Krakowa, kontakt z ks. Figlewiczem uległ swoistemu, bardzo osobistemu wzbogaceniu, bowiem stał się on spowiednikiem młodego Karola Wojtyły. Ks. Figlewicz był wtedy w katedrze podkustoszym, czyli wikarym. Po blisko czterdziestu latach wspominał:
"Wybuchła wojna. Dzień 1 września 1939 wiąże się w mej pamięci również z osobą Karola Wojtyły. Poranne naloty na Kraków wywołały popłoch pracowników katedry tak, że nie miał mi kto posłużyć do Mszy świętej. Nawinął się Karol, który przyszedł z Dębnik na Wawel do spowiedzi i komunii świętej, gdyż był to akurat pierwszy piątek miesiąca, przez młodego polonistę pod względem religijnym pilnie przestrzegany. Utkwiła mi w pamięci ta pierwsza wojenna Msza święta przed ołtarzem Chrystusa Ukrzyżowanego - wśród wycia syren i huku eksplozji. Czy ją dzisiejszy Ojciec Święty jeszcze pamięta?".
To właśnie ks. Figlewicz był pierwszym przewodnikiem Karola Wojtyły po dziejach i zabytkach tej pierwszej polskiej katedry, pomnika kultury narodowej i wielkiej tradycji.
Kiedy 1 listopada 1946 roku książę kardynał Adam Stefan Sapieha wyświęcił na kapłana Karola Wojtyłę, nazajutrz - w Dzień Zaduszny - neoprezbiter odprawił pierwszą Mszę świętą w romańskiej krypcie św. Leonarda, a ks. Figlewicz był przy nim obecny jako tzw. manuductor. Po latach - jako papież - wyjaśnił motywy miejsca Mszy prymicyjnej:
"Wybierając tę kryptę na miejsce pierwszych Mszy świętych, chciałem dać wyraz szczególnej więzi duchowej z wszystkimi, którzy w tej katedrze spoczywają. Katedra Wawelska jest niezwykłym fenomenem. Jest bowiem, tak jak żadna inna świątynia w Polsce, nasycona treścią historyczną, a zarazem teologiczną. […] Ten, kto nawiedza Katedrę Wawelską, musi stanąć twarzą w twarz wobec historii Narodu".
I wreszcie - 28 września 1958 roku - przed głównym ołtarzem katedry krakowskiej arcybiskup lwowski Eugeniusz Baziak przy współudziale biskupów Franciszka Jopa i Bolesława Kominka udzielił sakry biskupiej ks. Karolowi Wojtyle. Od tej pory więź z wawelską katedrą została zadzierzgnięta na stałe. I będzie ta jedyna w swoim rodzaju katedra pojawiać się w kazaniach, w okolicznościowych tekstach, listach pasterskich zrazu biskupa sufragana, wreszcie arcybiskupa metropolity krakowskiego.
8 marca 1964 roku podczas ingresu arcybiskupiego do katedry wawelskiej nowo mianowany przez papieża Pawła VI arcybiskup krakowski Karol Wojtyła powiedział:
"Zdajemy sobie wszyscy dobrze sprawę, że wejść do tej katedry nie można bez wzruszenia, […] przemawia zespołem pomników, przemawia zespołem sarkofagów, ołtarzy, rzeźb, ale nade wszystko przemawia do nas cała nasza przeszłość, cała nasza historia - zespołem imion i nazwisk. Wszystkie te imiona i nazwiska znaczą i wyznaczają […] olbrzymią, tysiącletnią drogę naszych dziejów. I dlatego człowiek, który wchodzi do tej katedry, nawet jako przygodny pielgrzym, musi zatrzymać się przed tą wielkością. A cóż dopiero człowiek, który wchodzi do tej katedry, ażeby do tej rzeczywistości dodać jakiś nowy element".
W liście do duchowieństwa z 20 marca 1964 roku, napisanym z racji sześćsetlecia konsekracji katedry, pisał:
"Może mało która katedra na świecie jest tak wierna dla ludzi jak nasza wawelska. Świadczą o tym jej nawy, kaplice i podziemia. Nie tylko za życia łączyła tych ludzi jednością prawdy Bożej i łaski sakramentalnej, ale także po śmierci przygarniała ich ciała pod skrzydła wielkiej nadziei zmartwychwstania. Odczuwamy to głęboko, zwiedzając kaplice i krypty katedry. Nie jest ona wielkim cmentarzyskiem przeszłości czy jakimś narodowym panteonem wielkich duchów. Na tych wszystkich pamiątkach z naszej historii, na tych wszystkich wielkich imionach i nazwiskach katedra wyciska swoje znamię. Jest to znamię wiary i nadziei - tak bardzo jej właściwe, skoro od tylu stuleci stanowi na naszej ziemi ów szczególny i niezwykły zaiste przybytek Boga z ludźmi (Ap 21, 3)".
W nauczaniu metropolity Karola Wojtyły "Katedra Wawelska ma być dla Krakowa wzorem stale pogłębionego i odnawianego kultu naszych patronów, spośród których św. Stanisław ma zasięg ogólnopolski".
Szczególną wagę przywiązywał Karol Wojtyła do obrzędów Triduum Sacrum, pełnionych przez niego w tym "krakowskim Wieczerniku", jak nieraz zwykł określać katedrę krakowską. Zapraszał do niej także w święto Trzech Króli. Wówczas przybywali na Wawel mieszkańcy Krakowa, aby złożyć kardynałowi życzenia świąteczne, które on zawsze odwzajemniał. W Trzech Króli 1976 roku - składając życzenia, mówił:
"Więc życzę Ci, Polsko, żebyś się cieszyła twym prestiżem, tym uznaniem wśród narodów świata, za wszystkie Twoje cierpienia, walki, za duchową dojrzałość Twoich synów i córek, za postawę chrześcijan, katolików, za wierność twojego Kościoła, za tę organiczną łączność pasterzy, kapłanów, zakonnic i wiernych. […] Przyjm, Ojczyzno moja, te życzenia, które Ci składa Biskup Krakowski, stróż Wawelu, stróż pamiątek narodowych, rzecznik wielkiej tradycji, rzecznik całej historii, następca św. Stanisława. Przyjm, Polsko, te życzenia, które Ci składam u progu Roku Pańskiego 1976, prosząc w tej Najświętszej Ofierze, […] ażeby ten Rok Pański był błogosławiony przez Dziecinę betlejemską. Podnieś rączkę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą".
Takie życzenia mogły być złożone tylko na Wawelu, w katedrze. Kardynał zawsze przypominał - z całą stanowczością - rolę patriotyczną, którą od stuleci spełniała katedra krakowska. W nauczaniu Karola Wojtyły urastała ona do rangi niezwykłej księgi dziejów, z której w trudnych komunistycznych czasach można było brać lekcję niezakłamanego patriotyzmu, uczyć się prawdziwej historii Polski. W roku 1976 - we wstępie do mojego Przewodnika po katedrze - pisał:
"Wyłania się w katedrze wawelskiej jako rzeczywistość żywa cała nasza wielka tysiącletnia tradycja: chrześcijańska i polska zarazem. Tradycja historyczna - to słowo zdaje się pobrzmiewać przeszłością, zdaje się mówić o tym, co umarło, lecz jakoś tkwi jeszcze w naszej pamięci. Tymczasem tradycją jest to, co było wielkie, prawdziwie dobre i dlatego zasługuje, ażeby żyło dalej. Tradycja to to, co rodzi życie nowe. Tu, w krakowskiej katedrze, w jej najczcigodniejszych murach, zawarta jest polska przeszłość ta najświetniejsza, najchlubniejsza, prawdziwie dobra - godna naśladowania, zasługująca na wieczną pamięć".
Karol Wojtyła dostrzegał w swojej katedrze biskupiej wartości uniwersalne, tak bardzo istotne dla słowiańskiego, a zarazem europejskiego dziedzictwa kulturalnego. W roku 1972 w święto patronalne św. Wacława wygłosił kazanie, w którym przypomniał, że "katedra jest nie tylko sanktuarium naszych polskich dziejów, ale jest także jakimś sanktuarium sło- wiańszczyzny, wszystkich ludów słowiańskich. Jest znakiem tej drogi, która ich prowadziła do Chrystusa". I faktycznie w latach pasterzowania kard. Karola Wojtyły na Wawel zmierzały - co prawda nieliczne - pielgrzymki pobratymców Czechów i Słowaków.
Za swoich rządów biskupich kard. Wojtyła rozszerzył znacznie zakres funkcji katedralnych. Stała się ona miejscem sympozjów naukowych i to o zasięgu lokalnym, jak i ogólnopolskim. Dodawał zatem nowe elementy - zgodnie z programem przyjętym podczas ingresu arcybiskupiego - do całej skomplikowanej rzeczywistości katedry krakowskiej.
Już jako biskup Rzymu - Papież Jan Paweł II - skierował do kapituły katedralnej krakowskiej pożegnalny list opatrzony datą 21 listopada 1978 roku: "Na ręce Dostojnej Kapituły Metropolitalnej w Krakowie pragnę złożyć szczególne wyrazy miłości, czci i wdzięczności za wszystko, czym dla mnie była w ciągu czternastu lat mojego pasterzowania na stolicy św. Stanisława. […] Szczególne zaś pragnę podziękować za wspólną ze mną w ciągu tych lat - troskę o umiłowaną Katedrę Wawelską, w które wpisane są dzieje Polski i Kościoła w naszej Ojczyźnie. Trudno chyba znaleźć drugą katedrę biskupią, która by pod tym względem była tak bardzo uprzywilejowana. W tej katedrze bije serce Polski - i moje serce także nadal tam bije".
Michał Rożek (ur. 1946), profesor, historyk sztuki i kultury, badacz, znawca i popularyzator dziejów Krakowa. Ostatnio opublikował: Silva Rerum. Nietypowy przewodnik po Krakowie; Święty Brat Albert; Urbs celeberrima. Przewodnik po zabytkach Krakowa.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł