Siedem myśli o uwielbieniu. Naucz się modlitwy, która zmienia życie

Fot. Priscilla du Preez / Unsplash

Czym właściwie jest uwielbienie? Czy jest ważne w życiu każdego wierzącego, czy może jest opcją tylko dla niektórych? Czemu uwielbienie wyrzuca nas ze ścieżki narzekania? Za co uwielbiać, jak wszystko idzie w życiu nie tak? Jak się nauczyć modlitwy uwielbienia?

Czym jest uwielbienie? Najprościej rzecz biorąc to oddawanie Bogu chwały, czyli zachwycanie się tym, jaki On jest. Właśnie to było kluczowym zadaniem... narodu wybranego. Nad tym pytaniem rzadko się zastanawiamy: po co Bóg wybrał sobie jeden naród? Wydaje nam się to oczywiste: wybrał i już. Skupiamy się raczej nad tym, jak to zrobił, nad historiami ze Starego Testamentu, które o tym mówią, i najczęściej nie zadajemy pytania, po co.

Uwielbienie to kluczowe zadanie wierzących. Tak, twoje też

Po co był Bogu naród wybrany? Odpowiedź mamy wprost podaną m.in. w Księdze Wyjścia: by oddawać Bogu cześć i chwałę. Po to Izarelici mieli się różnić od innych narodów, po to mieli poprzeczkę duchowego życia wysoko zawieszoną, dlatego ich codzienność nie dzieliła sfery sacrum i profanum: ich zadaniem było chwalić Boga. Uwielbiać Go.

Pamiętasz słowa Jezusa o tym, że do narodu wybranego dołączą inni, że ma owce w innej owczarni, że wspólnota wszystkich wierzących w Boga będzie większa? To właśnie jest Kościół. I tak – teraz także naszym zadaniem jest oddawać Bogu cześć.

Skąd to wiemy? Przede wszystkim z kluczowej i fundamentalnej modlitwy, której Jezus nauczył uczniów, gdy Go o to prosili – czyli z „Ojcze nasz”. Na samym starcie mówimy w niej: „święć się Imię Twoje” i ta prośba jest zachętą do uwielbiania Bożego świętego imienia, które wychwalają wszyscy doświadczający Jego mocy i dobroci, tego, jaki Bóg jest. Jednym słowem: uwielbienie jest naszym ważnym, chrześcijańskim zadaniem na co dzień.

DEON.PL POLECA

1. Szukaj inspiracji do uwielbienia w przekonaniu, że Bóg jest dobry, i w Słowie Bożym

Fakt, że to jest nasze kluczowe zadanie wcale nie znaczy, że jest łatwo. Czasami modlitwa uwielbienia jest najtrudniejsza ze wszystkich. Dlaczego? Bo nawet na modlitwie mamy tendencję do skupiania się na sobie, na swoich sprawach, na problemach albo prośbach do Boga. Uwielbienie wymaga skupienia się tylko na Nim.

Jak sobie pomóc, gdy jest trudno? Dobrym sposobem jest zacząć od myśli, że Bóg jest dobry, a potem szukać kolejnych Jego cech, które nas zachwycają. Trzeba Go do tego trochę znać. A jeśli jeszcze Go tak dobrze nie znamy, możemy dowiadywać się, jaki jest, z Pisma Świętego. To właśnie w nim ludzie, którzy dobrze znali Boga i spotykali się z Jezusem na żywo, opisali dobrze Boże cechy: to, że jest wierny, że może wszystko, że jest dobry, że troszczy się o ludzi, że ma zaskakujące pomysły, że nie pozwala zginąć tym, którzy Go wzywają na pomoc, że nie da się Go pojąć, że patrzy z miłością. To wszystko wystarcza, by Go uwielbiać – a uwielbienie nie musi przecież trwać godzinami. Choć może.

2. Nie traktuj uwielbienia jako niekoniecznego dodatku

Nawet gdy jesteśmy ludźmi wierzącymi, wydaje nam się czasem, że uwielbienie jest opcją: że powinniśmy prosić, dziękować, przepraszać Boga i tak powinna wyglądać nasza modlitwa, a uwielbienie jest tylko niekoniecznym rodzajem modlitwy, czymś, co się wydarza od czasu do czasu. Bywa, że zwyczajnie nie lubimy tej formy modlitwy, że kojarzy nam się z inną niż nasza formą duchowości.

„Nie lubię uwielbienia, bo kojarzy mi się z dużymi spotkaniami, na których śpiewający prowadzący każą mi podnosić ręce albo klaskać na cześć Jezusa”. „Uwielbienie jest dla charyzmatyków, niech sobie machają flagami, ja tam wolę się pomodlić na różańcu”. Te przekonania towarzyszą wielu katolikom.

Nie traktuj uwielbienia jako niekoniecznego dodatku. Spróbuj na nie spojrzeć jak na sens życia, rzecz niezbędną do dobrego funkcjonowania. Jeśli nie jest ci bliski klimat modlitewnych, wspólnotowych uwielbień, odmawiaj brewiarz. Podczas jutrzni będziesz uwielbiać Boga słowami Zachariasza, a w nieszporach – słowami Maryi, a do tego pełnymi zachwytu psalmami. Te fragmenty Pisma Świętego są bardzo konkretnym wychwalaniem Boga i przy okazji szkołą, jak to robić na własną rękę, swoimi słowami.

3. Uwielbiaj, zanim poprosisz. Naucz się zachwycać Bogiem, a nie tylko tym, co już ci dał

Najpierw prosić, a uwielbiać, jak już dostaniesz? Z takim podejściem można się spotkać dość często: że czas na uwielbienie przychodzi, gdy Bóg coś dla nas zrobi, udzieli nam łaski, wysłucha i spełni naszą prośbę, dokona małego lub dużego cudu, gdy konkretnie doświadczymy w życiu Bożego działania.

To bardzo ludzkie, bo łatwo jest zapomnieć, że Bożym działaniem jest nieustanne podtrzymywanie wszystkiego, co istnieje i sam fakt, że rano obudziłam się i żyję, jest dowodem na to, że Bóg działa w moim życiu. Jednak bywa, że o wiele bardziej jesteśmy przywiązani do wizji Boga, który zapewnia nam szczęście w życiu, a to szczęście jest przez nas wcześniej bardzo dokładnie obmyślone. Chcemy konkretów: wymarzonej drugiej połówki, dziecka, mieszkania, dobrej pracy, uzdrowienia z męczącej nas choroby, sukcesu w jakiejś ważnej dla nas przestrzeni – i jesteśmy przekonani, że zrealizowanie tych spraw da nam szczęście, a wtedy, szczęśliwi, będziemy uwielbiać Boga.

Rzeczywista kolejność jest odwrotna: uwielbienie należy się Bogu „za nic”, z samego faktu, że jest i że jest dobry, za to wszystko, czego już dokonał dla całego świata, a nie za to, co dla nas zrobi dzisiaj. Oczywiście to nie znaczy, że w tym, czego na bieżąco doświadczamy w życiu, nie należy Boga uwielbiać – ale istnieje wtedy niebezpieczeństwo, że będziemy wychwalać Go tylko za to, co my sami uznamy w życiu za dobre, patrząc z naszej ograniczonej perspektywy. Tymczasem bardzo często okazuje się, że to, co było nam nie na rękę, trudne, nie po naszej myśli i odległe od wizji szczęścia z perspektywy czasu okazało się najbardziej potrzebne, rozwojowe i przynoszące szczęście, radość i spokój serca.

Dlatego uwielbienie nie ma być zależne od naszego stanu emocji, od stopnia spiętrzenia trudności w naszym życiu i stopnia zadowolenia z Bożego wysłuchiwania naszych próśb. Uwielbienie jest potwierdzaniem swojej wiary w to, że Bóg jest dobry, chce dla mnie dobrze i wie najlepiej, którędy mnie prowadzić. Jest modlitwą zaufania i zachwytu Jego pomysłem na świat i ludzkie życie.

4. Pozwól, by uwielbienie zmieniało twoją perspektywę, zwłaszcza w gorszych chwilach

Nie ma co się oszukiwać – bywa, że uwielbienie wcale nie płynie z serca. Jest wtedy obowiązkiem, do którego się zmuszamy, bo w głębi serca czujemy raczej rozczarowanie. Mówimy „chwała”, a myślimy: ale za co mam Go chwalić, skoro wszystko idzie nie tak? Modlą się usta, ale serce już nie bardzo.

To dwa bieguny życia: życie w uwielbieniu i życie w narzekaniu. Biblia jasno pokazuje, że Bóg nie lubi narzekania. Widać to dobrze w historii Izraelitów, którzy szli przez pustynię: gdy zaczęli szemrać i narzekać, Bogu się to bardzo nie podobało. Narzekanie zabija w nas radość życia. Dlaczego? Bo niezadowolenie, które jest u podstawy narzekania, bierze się z braku pokory i braku szerszej perspektywy. Nie widzimy daleko, a to, co widzimy, nas nie zachęca, bo nie mamy pojęcia, że za chwilę nastąpi zupełna przemiana sytuacji.

I wtedy narzekamy, bo nie jesteśmy zadowoleni z tego, co się teraz wydarza. Nie uwielbiamy, bo uważamy, że Bóg mógłby zrobić dla nas coś więcej, lepiej zadziałać, spełnić nasze prośby. Nie spełnia ich – więc nie jest taki dobry, a my nie mamy powodów, by Go uwielbiać, bo nabraliśmy przekonania, że nic dla nas nie robi. Ta pułapka myślenia wpędza bardzo wielu katolików w stan mocno odległy od ducha uwielbienia. Wpycha w pychę i w próby szukania sposobu na zmuszenie bożej łaski do działania albo na „właściwe” ustawienie życia na własną rękę. To zawsze kończy się źle.

Lekarstwem na narzekanie jest uwielbienie. Czasami jest bardzo trudne: bywa, że uwielbia się Boga przez łzy i we frustracji, ale uwaga: absolutnie nie po to, by zaprzeczyć swoim uczuciom. To raczej rozsądna próba zmiany pespektywy i przypomnienia sobie, jaki jest Bóg. Bo trudności, przeciwności, ten cały życiowy hardkor, który na nas czasem spada wcale nie tak rzadko wypacza nam obraz Boga i zostawia nas pełnych pretensji o to, że nie jest taki, jak sobie wyobrażaliśmy. W praktyce najczęściej kończymy z przekonaniem, że Bóg jest nieczułym, surowym ojcem, który dba tylko o zasługujące na miłość dzieci, a gdy ktoś zrobi coś nieodpowiedniego, czeka go w najlepszym razie obojętność, a w najgorszym – kara.

Bóg taki nie jest. Uwielbianie Go o tym mocno przypomina, bo sprawia, że skupiamy się na Jego miłości i mocy zamiast na swoich problemach i żądaniach.

5. Dbaj o to, by modlitwa uwielbienia wyprzedzała modlitwę dziękczynienia

Czym się rożni modlitwa uwielbienia od dziękczynienia? Mimo podobieństw do uwielbienia, modlitwy dziękczynne jednak nieco się od niego różnią. Uwielbienie służy oddawaniu Bogu chwały i czci za to, kim On jest, zaś dziękczynienie pozwala nam wyrazić wdzięczność także za to, co Bóg dla nas zrobił: za Jego obecność, wsparcie, pocieszenie, prowadzenie, wskazówki, co robić, cudowną zmianę okoliczności, by nam pomóc pokonać trudności. Za spokój serca, za radość, trwanie w bliskości z Nim.

Uwielbienie i dziękczynienie są podobne i często łączą się i przeplatają ze sobą, ale uwielbienie wyprzedza dziękczynienie i często sprawia, że po tej modlitwie zaczynamy dostrzegać, za co jeszcze możemy podziękować Stwórcy.

Takie podejście uczy nas też Bożego sposobu działania: nie czekamy, by wydarzyło się coś, co możemy odwzajemnić, nie uzależniamy oddawania Mu chwały od naszej oceny sytuacji. A to naprawdę warto umieć.

6. Nie umiesz uwielbiać? Ucz się od najlepszych

Jeśli jesteś praktykującym katolikiem i dbasz o to, by być na każdej niedzielnej mszy, właśnie tam co tydzień uczysz się uwielbienia. Jak? To dość oczywiste: śpiewając „Chwała na wysokości Bogu”. „Chwalimy cię, błogosławimy cię, wielbimy cię, wysławiamy cię”. Dlaczego? Bo jesteś wszechmogącym królem nieba, Boże Ojcze z Synem i Duchem, i Twoja chwała jest wielka – brzmi najprostsza odpowiedź.

Uwielbienia można się uczyć właśnie z tego hymnu. Albo z psalmów (choćby 92, 93, 65, 96, 103, 145). Albo z tych fragmentów Biblii, w których znajdujemy świetne przykłady: to wspomniana już pieśń Zachariasza (czyli słowa, które wypowiedział, gdy po ponad dziewięciu miesiącach odzyskał mowę). To słowa Maryi, która odwiedza Elżbietę i zachwyca się Bożym działaniem. To mnóstwo podpowiedzi w listach świętego Pawła.

Możesz też robić rzecz bardzo prostą: zaczynać dzień od jednego zdania wziętego z psalmu 51, którym zaczyna się każdy „dzień” brewiarzowy i robiąc na ustach znak krzyża, mówić: „Otwórz, Panie, wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę”.

7. Znajdź swoje ulubione słowa uwielbienia i używaj ich codziennie

Skoro to nasze podstawowe zadanie, jak to robić na co dzień? Myślę, że dwie rzeczy są ważne: by robić to nawykowo (ale świadomie) i tak, jak nam teraz podpowiada intuicja. Czasem modlitwą uwielbienia będzie kilka słów zachwytu nad Bożym charakterem, wypowiedziane w myślach na dzień dobry. Kiedy indziej – uwielbieniowa pieśń napisana na podstawie psalmu, którą będziemy sobie nucić, wieszając pranie czy odkurzając samochód. Jednego dnia może będzie to „Chwała Ojcu” wypowiedziane w kryzysie i we łzach. Innego – wieczór poświęcony na uwielbienie we wspólnocie. Wieczorne adorowanie ikony zawieszonej na ścianie sypialni albo minuty spędzone na adoracji Najświętszego Sakramentu w kaplicy, koło której przechodzimy, bo mamy akurat coś do załatwienia.

A to wszystko z intencją, by się tylko Bogiem zachwycić. O nic nie prosić. Za nic nie przepraszać. Nie dziękować. To wszystko jest bardzo dobre, ale nadzwyczaj łatwo jest nam się wtedy skupić na sobie i swoich sprawach, a nie na Bogu i Jego wspaniałości. A o to właśnie chodzi w uwielbieniu – by skupić się tylko na Nim.

Nie trzeba do tego nie wiadomo jakiego duchowego poziomu, zaawansowanego mistycyzmu, mnóstwa czasu. Można robić to najprościej, w kilku zdaniach, tak, jak dziś umiemy. To wystarczy, by modlitwa uwielbienia przemieniała nas, zmieniała spojrzenie, dawała nową perspektywę i po jakimś czasie – często bardzo szybko – zmieniała mnóstwo rzeczy w naszym życiu, przynosiła spokój serca i przekonanie, że cokolwiek się nie dzieje, skończy się dobrze. Można powiedzieć, ze to pewnego rodzaju „skutek uboczny” modlitwy uwielbienia, ale jestem przekonana, że właśnie tak została wymyślona przez Stwórcę świata.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siedem myśli o uwielbieniu. Naucz się modlitwy, która zmienia życie
Komentarze (2)
GX
~Gloria x
4 września 2024, 13:55
Bardzo dziękuję pani redaktor za przypomnienie tematu o którym niby wiem od 40 lat ale z praktyką jest coraz gorzej rzeczywiście muszę wrócić do uwielbienia pana Boga, do kochania go całym sercem i duszą, i do większego zaufania którego zewnętrznym wyrazem jest właśnie uwielbienie i dziękczynienie
Jan OPs
3 września 2024, 13:28
<<Nie lubię uwielbienia, bo kojarzy mi się z (...) spotkaniami, na których (...) każą mi podnosić ręce albo klaskać na cześć Jezusa”. „Uwielbienie jest dla charyzmatyków, niech sobie machają flagami, ja tam wolę się pomodlić na różańcu”. >>- Tak. Tak właśnie myślę i nie widzę w tym absolutnie nic złego! <<Jeśli nie jest ci bliski klimat (...) wspólnotowych uwielbień, odmawiaj brewiarz. >>- Od lat odmawiam brewiarz. I tak ,LG jest przede wszystkim modlitwą uwielbienia i prośbą błagalną; jest modlitwą Kościoła z Chrystusem i do Chrystusa. Jednak pomiędzy LG a podnoszeniem rąk i machaniem flagami nie stawiałbym znaku =. Tym bardziej nie mówmy: jak Ci nie odpowiada jakiś sposób modlitwy to odmawiaj brewiarz. No chyba odwrotnie. Przypominam , że z jednej strony mamy liturgię Kościoła z drugiej stosunkowo młode formy modlitwy o nie zawsze katol. proweniencji. Kościół je aprobuje, ale można odnieść wrażenie, że "ze względu na zatwardziałość serc waszych, lecz nie zawsze tak było".