I w końcu nadszedł ten upragniony dzień. Zawarcie związku małżeńskiego. Ślub jak z bajki. Piękna suknia z długim trenem, pachnące kwiaty, gratulacje, uściski od rodziny.
Młoda para wygląda na szczęśliwą, mocno zakochaną w sobie. Pocałunek za pocałunkiem. Żyć nie umierać. A potem przychodzą dni powszednie, szare. Codzienne wstawanie do pracy, dbanie o dom, wychowywanie dzieci i podejmowanie innych, ważnych obowiązków. Życie - teraz już z małżonkiem. Czego od niego oczekujemy? Na co się nastawiamy będąc żoną, mężem?
Czy jestem hedonistą?
We współczesnym świecie można zauważyć dwa rodzaje postaw ludzi żyjących w związkach małżeńskich. U jednych dominuje tzw. hedonizm, konsumpcja, nastawienie na nieustanne zaspokajanie własnych, stale rosnących potrzeb. Mąż nie spełnia naszych oczekiwań? Nie wynosi śmieci, zostawia bałagan w pokoju? To najpierw kłótnia, potem może ciche dni, a następnie może w pracy zjawi się ktoś poukładany, z kim można "niewinnie" poflirtować, a i posprząta moje papiery. Częste wychodzenie z przyjaciółmi do kina, długie przesiadywanie u fryzjera, kosmetyczki - bo lubię. I nie patrzę, że moje małe dzieci cierpią, bo nie ma przy nich mamy. Ważne jest to, że ładnie wyglądam, noszę odzież z najnowszych kolekcji i ludzie mnie podziwiają. Liczą się nowe wrażenie i doznania seksualne, materialne itp.
Moje dobro jest najważniejsze?
W relacjach tego typu, prędzej czy później dochodzi do wielkich nieporozumień, kłótni, cierpień jednej ze stron. Egoistyczna osoba może mówić "miłość prędzej czy później odchodzi". I w taki oto sposób zostawia się samego współmałżonka, odchodzi do innego," lepszego", młodszego mężczyzny. Człowieka może bardziej energicznego, troskliwego, który zadba o mnie, nie patrząc na konsekwencje swoich czynów i cierpienie, jakie swoim postępowaniem powoduje. Człowiek taki uważa sam siebie za najwyższe dobro, któremu wszystko i wszyscy mają się podporządkować. Nie widzi,że to nie on jest zawsze najważniejszy. Potęguje to niejednokrotnie współczesna kultura i media, w których dominuje indywidualizm. Reklamy mówią teraz: "tego mi trzeba, a potem tamtego, a później jeszcze czegoś innego". I tak ciągle. Jest to bardzo smutne myślenie, ale niestety coraz bardziej zaczyna dominować.
A gdzie jest nasz altruizm?
Na drugim biegunie ustawiają się ludzie pełni pokoju, dążący w swoim małżeńskim życiu do stabilizacji. Altruiści odpowiedzialni za drugiego człowieka. Takie osoby bardzo poważnie biorą sobie do serca ślubowaną wierność i uczciwość małżeńskią. Wiedzą, że małżeństwo zawiera się do końca swojego życia. I bez względu na okoliczności wytrwają w swoim postwnowieniu. Innej opcji nie ma. W tych czterech ścianach mogę zbudować nowe, wspólne życie i tylko w tym domu rozwiązuję wspólnie z mężem nasze problemy.
Bo ja i ty to jedno. Ponieważ nie biorę w ogóle pod uwagę możliwości rozejścia się, staram się pielęgnować tę miłość, gdyż chcę, aby w moim życiu, w moim domu było jak najlepiej. Nastawiam się na to, aby osobie, za którą wyszłam za mąż było dobrze. Aby mój mąż byłbył szczęśliwy. Kiedy trzeba, rezygnuję z jakieś swojej przyjemności, jakiegoś dobra dla współmałżonka. Jest we mnie spokój, bo wiem, że mąż zawsze będzie ze mną. Nie martwię się o jego przyjaciółki w pracy, bo to ja jestem jego jedyną i mu ufam. Jest tutaj poczucie odpowiedzialności za wszystko co robię, i za ludzi z którymi przebywam. Nie mogę zawieść mojego męża.
Bądźmy otwarte na dawanie, a życie nas zaskoczy.
Można rzec ile małżeństw, tyle problemów i tyle różnych relacji. To prawda. Ale zastanówmy się wszystkie, co dla nas jest w życiu ważne? Czy wartości doczesne, rzeczy materialne, zabawa, podziw ze strony innych ludzi, wycieczki, inwestowanie w siebie? Czy wręcz odwrotnie, wszystko co robimy, to z myślą o drugiej osobie, o dobru małżonka, o dobru swoich dzieci. Prawdziwe szczęście może dać nam tylko altruistyczna postawa, związana z bezinteresownym darem z siebie.
Kiedy nie będziemy tak zabiegać tylko o swoje przyjemności, które i tak kiedyś miną, staniemy się spokojniejsze, bardziej radosne, ufające swoim mężom. Warto jest się więc wysilić i skoncentrować na tej najważniejszej dla nas osobie na świecie. Nawet jeśli na daną chwilę nie jawi się nam ona jako najprzystojniejsza czy najmądrzejsza na świecie. Gdy włączymy jeszcze do tej relacji Pana Boga, zauważymy, że niejedno, jeszcze większe dobro nas spotka, niż mogłybyśmy sobie wymarzyć. Zabiegajmy oto.
Tekst pochodzi z bloga: mama-z-wiara.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł