Sezon mija, a ja niczyja?

(fot. shutterstock.com)
Marianna Mucha

Równolegle do sezonu na śluby i zaręczyny, trwa też, nie udawajmy że nie, sezon na "a ja wciąż sama".

Co i rusz łapię się na tym, że na facebooku miga mi, iż polubiła coś lub skomentowała jakaś Anna Kowalska, a w głowie pojawia się pytanie: co to za jedna, skąd mam ją w znajomych?

Klikam w profil i wszystko staje się jasne. Zdjęcie profilowe w białej sukni, w tle podobne, z tym że obok stoi też szczęśliwy młody człowiek w garniturze. A, no tak! Zapomniałam, że to po prostu Ania, znana mi do tej pory jako Anna Nowak, wyszła w zeszłym miesiącu za mąż.

DEON.PL POLECA

Równolegle do sezonu na śluby i zaręczyny, trwa też, nie udawajmy że nie, sezon na "a ja wciąż sama". Ten fakt nie jest dla mnie tragedią życiową. Przeżyłam już na tym polu sporo pięknych chwil, a że akurat w tym momencie ich nie doświadczam? No cóż, bywa. Na szczęście nie czuję się przez to nieszczęśliwa.

To częsty temat moich rozmów z innymi. W jednej z nich koleżanka narzekała na to, że jest sama, że nie ma chłopaka. Podawała przykłady kobiet, które nie założyły rodziny, mówiąc, że nie chce żyć tak jak one, traktując ich samotność jako klęskę. Mówiła, że jest przekonana o swoim powołaniu do bycia żoną i matką, o powołaniu do małżeństwa. Czuła się rozgoryczona faktem, że nie może tego powołania realizować, bo nie ma z kim, bo kolejne relacje okazują się nietrwałe.

Cztery drogi życia w Kościele - kapłaństwo, życie konsekrowane w zakonie, życie w samotności, małżeństwo. Nieprzypadkowo w takiej właśnie kolejności. W trzech z nich nie potrzebujesz innej, konkretnej osoby do wyboru danej drogi. W tej czwartej, w małżeństwie, owszem. Zastanawia mnie, na ile jest to więc "powołanie do życia w małżeństwie", a na ile "powołanie do życia w małżeństwie z …". Z konkretną Anną Nowak, konkretnym Janem Kowalskim.

Skłaniam się ku tej drugiej opcji. Ku pewności, która pozwala przed ołtarzem powiedzieć "tak" właśnie tej konkretnej osobie, z zawierzeniem relacji Bogu, zamiast rzucanemu na wiatr "koniecznie muszę być czyjąś żoną, byle szybko", z modlitwą "Boże, ześlij mi wreszcie kogoś. Kogokolwiek".

Niestety, relacja z "kimkolwiek" rzadko prowadzi do ołtarza, często natomiast powoduje wiele zranień.

Cztery drogi życia w Kościele - dla kobiety trzy. Rozważam, rozmyślam, rozeznaję. Zawierzam i staram się ufać.

Ks. A. powiedział kiedyś, że małżeństwo i kapłaństwo to nie cel sam w sobie, to środek do celu.

Sezon mija, ja niczyja? Skądże! Należę do Jezusa Chrystusa.

Tekst pochodzi z bloga Marianny Muchy: muszka.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sezon mija, a ja niczyja?
Komentarze (21)
P
p
6 grudnia 2014, 12:59
Ale tytuł ;) dla zdesperowanych :)
S
Staachuuu
5 grudnia 2014, 21:25
Ciekawe te Wasze dysputy. Nie wiem czy komus pomoge ale dzieki jednej ksiazce "droga rzadziej wedrowana" ( polecam ! ) w koncu zalapalem o co chodzi . Ciagle myslalem ze bez zakochania takiego na 100% to nie ma sensu sie pchac w jakies relacje. Myslalem ze to ma byc jak na filmach - nie je, nie pije, nie sika tylko mysli o zakochanej :). Ze to ma byc wulkan, zywiol! Raz tak mialem i czekalem az spotkam kolejna osobe dla ktorej ponownie strace glowe. Spotykalem super dziewczyny, ladne, inteligetne, bystre ... no ale ja czekalem, czekalem na ta jedyna z jedynszych. Bo musialo byc jak w filmach. Autor pisze - zakochanie jest to swego rodzaju "zagrywka" natury by gatunek ludzki mogl przetrwac. Nie ma co szukac wielkich idei poprostu bez tego populacja by wymarla. Zwiazki na lata, dobrane, latwiej ( tak pisze autor) stworzyc gdy mozg nie jest obezwladniony hormonami. Powiem Wam, ze dla mnie to bylo mega odkrycie. Tyle super dziewczyn spotkalem, ktorym nie dalem szansy.... Sobie nie dalem szansy... bo trzeba jak w filmach. Nie trzeba! Drogie panie, panowie "nie kazdy dzien przynosi lowy, ale kazdy powinien byc dniem polowania " ;). Pozdrawiam!
A
aga
4 grudnia 2014, 21:27
Drażnią mnie męskie komentarze w stylu: kobiety powinny być takie a takie (tu litania pożądanych cech z postulatem niesprecyzowanej bliżej "kobiecości" włącznie), żeby mężczyźni się nimi zainteresowali. Nie stosowałam się do tych wskazówek, a mimo to szczęśliwie wyszłam za mąż. Jedyne dziewczyny z mojego otoczenia, które są samotne, to właśnie niewolnice męskiego punktu widzenia - są kobiece, słodkie, nieśmiałe, uległe. Nie myślą nawet o tak wywrotowym kroku jak przyjęcie nazwiska męża. Noszą spódnice. Odżegnują się od feminizmu. Chcą płodzić dzieci i gotować. Coś tu nie gra, panowie. Zdecydujcie się o co wam chodzi.
F
F30
4 grudnia 2014, 20:32
Dziewczyny nie łamcie się się! Życie na ziemi to tylko chwila i to czy masz męża, dzieci to są tak naprawdę jedne ze "środków" które Pan Bóg może dać na drodzę do nieba. Jeżeli ich nie masz to a Ci na nich zależy to się jeszcze postaraj, ale jednocześnie pamiętaj że już teraz na pewno też masz inne "środki" do zbawienia, np. dużo czasu na modlitwę, którego inni mają mniej, itp. 
JZ
Jeden Znich
28 października 2015, 22:49
ale jeśli stara nie jesteś, pomódl się, a potem idź, na dyskoteke, na urodziny, na imprezę, na domówkę, na grila, itp. Idź między ludzi, bo między ludźmi tylko ludzie mogą się spotkać. Daj się poznać. Najpierw do Jezusa, a potem bez kompleksów między samce :P
G
Gacek
4 grudnia 2014, 20:20
Trzeba pamiętać o jednym!! Żadna osoba nie jest w stanie uszczęśliwić drugiej w 100%!! Prawdziwe szczęście pochodzi tylko od Pana Boga. Jeżeli ktoś oczekuje że mąż/żona/dzieci go uszczęśliwią to się pomyli. Tak może być przez jakiś czas, natomiast w dłuższej perspektywie radość zamienia się w codzienność. Oczywiście to szczęście jeszcze jest ale już tak go nie czuć. W związku tym po pierwsze w życiu trzeba dbać o relację z Panem Bogiem...Obserwuje od pewnego czasu osoby żyjace samotnie lub prawie samotnie, czyli np. rodziców, którzy wychowali dzieci i teraz samotnie mieszkają w wielkim domu na wsi, osoby którym zmarł dawno temu mąż/żona, osoby po rozwodach, osoby które nie znalazły 'drugiej połówki'. Tacy ludzie moim zdaniem powinni oprzeć swoje życie na tej najważniejszej relacji...Określiłbym to tak 'przed Panem Bogiem zawsze jesteś sam'.
E
Edytka
5 grudnia 2014, 21:22
... albo odwrócić zupełnie, czyli "z Bogiem NIGDY nie jesteś sam" :) pozdrawiam
M2
Magda 24
4 grudnia 2014, 20:15
Każdego dnia, każdego zastanawiam się co jeszcze mogęzrobić by przestać być sama.... Ta samotność czy ją można lubić.... nie ona jest nieznośna i okropna. Czas mija, a czy będę czyjaś....?? Każdego dnia pytam oto Pana Boga..... I co... cisza.. błędne koło. I to wcale nie jest nażekaznie czy użalanie się nad sobą. To wielkie pragnienie kochania i bycia kochaną. Być przy swoim przyjacielu... 
M
migotka_samotka
4 grudnia 2014, 13:23
Nie chce nikogo urazic, pisze przez "pryzmat siebie", ale mając blisko 30 lat i wlasciwie zadnego zwiazku za sobą, nie mam juz zludzen. po tylu latach chyba bym juz nawet nie umiala byc z kims. co nie znaczy, zebym nie chciala, choc uczciwie mówiąc - "chcialabym bardziej chciec"...  czasem sie tak zdarza, że komus naprawde brakuje urody i nikt mi nie wmówi, ze to jeszcze nie przesądza sprawy. niewiele jest kobiet przepięknych, ale wiele jest ładnych, bardzo ładnych, przecietnie ładnych, mniej ładnych. ale są też takie, które po prostu nie kręca nikogo, chyba ze jakichs desperatów. no i cóż. może czasem trzeba się po prostu z tym pogodzic... próżne to koszmarnie bardzo, ale najbardziej szkoda mi, że nikt nigdy nie spojrzł na mnie zakochanym spojrzeniem... to jest chyba coś czego mi brakuje bardziej niz wszystkiego innego zwiazanego ze zwiazkami. zakochane, choć nie przepełnione pożadliwością spojrzenie... oj, chyba sie za duzo filmów naooglądałam! Czy w życiu takie cos w ogole się zdarza? czy faceci w ogole potrafią patrzec na kobiety z miloscią bez pożądliwości?
E
Edytka
5 grudnia 2014, 21:28
potrafią, kiedy ją szanują. a tak na marginesie: to, o czym piszesz to miłość platoniczna, która się zdarza najczęściej w wieku młodzieńczym, kiedy nie jest się jeszcze cynicznym i wyrachowanym ;P tak zwana pierwsza miłość, do której się wzdycha i która często nawet nie oczekuje zbliżenia fizycznego. miłość uwielbienia, po prostu romantyczna, marzycielska :) to się zdarza :) piszesz, że nigdy tego nie doświadczyłać - może nawet nie wiesz, że byłaś czyimś obiektem cichego uwielbienia :) taka miłość rzadko kiedy się ujawnia.
K
krrrr
4 grudnia 2014, 11:45
Sczerze? Drogie panie, należy ruszyć szanowne cztery litery i dać księciowi z bajki szansę na odnalezienie siebie! Nie idę dzisiaj na ploty z koleżankami, herbatkę i spotkanie, czy na kółko różańcowe - ubierem coś rzucającego się w oczy i lecę spotkać ze znajomymi ze studiów/pracy/szkoły czegotamjescze w grupach w których pojawiają się faceci NOWI - bo jak nie spodobałaś się komuś przez 10 lat, to małe szanse, że nagle go piorun trafi ! - trzeba poznawać ludzi, pokazać facetom, że "istnieję!". I fakt, nie jest to przepis na 100% znalezienie męża :-P Ale stukrotnie zwiększa szanse na to, że ktoś w końcu się znajdzie. Fakt, niektórzy mają szczęście i po prostu gdzieś na siebie wpadają.. Ale trzeba mieć gdzie na siebie wpaść! A na pewno nie będzie to na spacerze czy herbatce z koleżankami! Do roboty drogie panie!
P
piotr
4 grudnia 2014, 11:20
Kobiety czują sie samotne i dziwią się ze nie ma zainteresowania mężczyzn.... szkoda mi ich i naprawdę nikomu nawet najgorszemu wrogowi nie życzę samotności jest to okropny stan. Ale mam coś do powiedzenia niektórym paniom, otóż moim zdaniem to nie jest dziwne że mężczyźni trzymają się z dala od pewnych kobiet jeśli kobieta próbuje przejąć rolę mężczyzny. Niektóre Panie chcą jakieś podwójne nazwisko przy ślubie, chcą równouprawnienia w obowiązkach bez uwzględniania płci, chcą mieć faceta w ręku, nie okazują mu szacunku itd itd  OK mają do tego prawo i nikt im tego nie broni, ale na LITOŚC BOSKĄ niech się potem nie dziwią że facet szuka prawdziwej kobiety a nie jakiegoś feministycznego wstrętnego babochłopa.  Kobiecość to towar deficytowy w dzisiejszych czasach - niestety.
O
ola
4 grudnia 2014, 11:30
Zgadzam się z Tobą. Ale jest też nietety tak, że mamy kryzys męskości. Ja sama czasami nie wiem, czego chcą niektórzy mężczyźni/chłopaki. Niektórzy mają wyidealizowany obraz kobiety i dlatego nie mogą jej znaleźć, a inni są tak nieśmiali, że jak kobieta nie przejmie "sterów", to nic z tego nie wyjdzie.  Wielu chłopaków 20+ jest też poprostu niedojrzałych i niezaradnych, albo wiecznie chcieliby się bawić i korzystać z życia.  Ale to tylko moje subiektywne zdanie, nie chciałabym nikogo nim urazić. Pozdrawiam
A
aga
4 grudnia 2014, 11:41
Prawdziwa kobieta przyjmuje po ślubie nazwisko męża. Aha. A ja jestem babochłopem, bo mama dwa. Piotrze, jesteś uroczy ;)
DD
Dżej Dżej
4 grudnia 2014, 12:06
Natomias dziewczyny w żadym wypadku nie chcą używać życia, rozwija ć się zawodowo, bawić, tylko mieć kupę dzieci przed 25 rokiem i siedzieć w kuchni ;)
.
...
4 grudnia 2014, 13:22
A co powiesz na to :-P Moja kobitka jest świetnie wyszktałcona (na razie się jeszcze kształci, ale kończy na prawdę ambitne studia), chce używać życia - i to konkretnie, bo ciężko jej na tyłku wysiedzieć :-P Chce się rozwijać zawodowo, bo jej przyszły zawód to jej ogromna pasja, nie chce siedzieć w kuchni, ale chce mieć kupę dzieci przed 25 rokiem życia... :-P ...Jakbyś wiedział, jak z nią muszę walczyć o bycie facetem w tym związku, to byś wolał żeby już chciała gromadkę dzieci i siedziała w kuchni :-D ...ale fakt jest też taki, że nie zamienił bym jej na żdną inną! ;-P
P
piotr
4 grudnia 2014, 14:31
Pamiętaj że Cie nie znam i nie mogę tego powiedzieć ze 100% pewnością, ale na pewno mogę powiedzieć że w tej jednej dziedzinie TAK
T
trel
4 grudnia 2014, 14:40
Tez mam taka zonę a w dodatku NOSZE MOJEJ ZONY NAZWISKO, bo oboje zdecydowaliśmy, ze ładniej brzmi. I co? Jestem mniej mężczyzna? Nie chcemy gromady dzieci, 2 wystarcza. Żona nie inkubator, ja nie maszyna do zarabiania pieniędzy. Z dwojgiem dzieci jest prawdziwy kontakt i one tez nie sa niewolnikami, żeby bawić kolejne 7 dzieci. Oboje jesteśmy inżynierami, za gotowaniem nikt nie przepada, chociaż gotujemy na zmianę. Za to olej w samochodzie każdy chce zmieniać. przestańcie z tymi stereotypami, każdy niech bedzie jaki chce. Niebo się od tego nie zawali.
A
aga
4 grudnia 2014, 21:12
Hmm, właściwie mogę być babochłopem. Jeśli właśnie to daje mi możliwość decydowania o nazwisku czy obowiązkach w domu. Grunt to mieć wpływ na swoje życie. 
P
Piotr
5 grudnia 2014, 13:00
Wpływ na swoje życie nie wyklucza się z Bożym porządkiem rodziny, a wtęcz przeciwnie. Feministyczny punkt widzenia podaje właśnie Twoje argumenty jako kluczowe. Uważam je za fałszywe, ponieważ mężczyzna jako głowa rodziny nie jest tyranem a opiekunem (oczywiście są złe wyjątki) ale feministyki te właśnie wyjątki podają jako regułę i tu jest fałsz. Jeśli założenie jest błędne to twierdzenie też jest błędne.
A
aga
7 grudnia 2014, 22:41
Ależ ja się nie kłócę z Bożym porządkiem:) Po prostu drażnią mnie sztywne ramy określane przez niewiadomokogo - dopóki zgadzam się np. z przyjęciem nazwiska męża, jestem kobieca. Jesli chcę zachować swoje - już nie jestem. Kto daje Ci prawo do odmawiania komukolwiek męskości/kobiecości? Przecież ku wolności wyswobodził nas Chrystus. I wzajemna zależność kobiety i mężczyzny może się różnie realizować. Nie wszyscy dobrze się czują w sztywnych scenariuszach.