Sprawiedliwy to ten, kto ufa Bożej obietnicy

Jestem człowiekiem sprawiedliwym – i oto dowody: regularnie uczestniczę w rytualnym życiu Kościoła; modlę się (i chciałbym zaznaczyć, że wcale niemało!); staram się przestrzegać przykazań i składam ofiary. Nie ma więc chyba wątpliwości, że jestem człowiekiem sprawiedliwym! Z pewnością zewnętrznie nie mogę sobie niczego zarzucić. Wszystko wydaje się w porządku. Jednak dla otrzeźwienia z samozachwytu należy przeczytać sobie słowa z Księgi Ozeasza: „Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika"...

„Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»”. A on wstał i poszedł za Nim” (Mt 9, 9). Nie potrafię przejść obojętnie obok tego zdania, które słyszałem i czytałem w swoim życiu już setki razy. I to nie dlatego, że mówi ono o powołaniu Apostoła, którego imię noszę. Jedno pytanie wręcz nie daje mi spokoju: co takiego wydarzyło się w tym spotkaniu, że Mateusz dał się porwać Jezusowi? W jaki sposób Mistrz z Nazaretu wypowiedział słowa powołania? Wyobrażam sobie, z jaką miłością musiał patrzeć na tego celnika, od którego przecież ludzie raczej z niekrytą pogardą odwracali wzrok! Dla wszystkich wokół był umarły, ale Jezus zaprosił go na drogę prowadzącą do życia i otworzył przed nim nową perspektywę.

Jak bardzo było to w niesmak faryzeuszom, widać w pytaniu, z którego niechęcią do pogubionych i zwiedzionych grzechem ludzi śmierdzi na kilometr: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” (Mt 9, 11). To pytanie musiało rozedrzeć serce każdemu z celników i grzeszników, którzy siedzieli wtedy z Jezusem przy jednym stole. Nie akceptujemy postawy waszego Mistrza. Dla nas zawsze będziecie nieczyści. To pytanie ma upokorzyć, sprowadzić do parteru, obudzić z pięknego snu. To słowa, które dzielą ludzi na lepszych i gorszych, na godnych i niegodnych spotkania z Panem. Widać w tym przeszywającym pytaniu zdziwienie Bożym Miłosierdziem, które nie zna granic. Ale to nie tylko zdziwienie – to przede wszystkim przeciwstawienie miłosierdzia sprawiedliwości.

DEON.PL POLECA

W odpowiedzi Jezus kreśli przed faryzeuszami cel swojej mesjańskiej misji: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9, 12-13). To jasny komunikat o tym, że zbawienia nie można osiągnąć własnym wysiłkiem. Nie jest ono nagrodą dla tych, którzy dążą do doskonałości, rozwijając swoją wiarę, lecz jest życiem dla tych, którzy dotąd mieli w sobie śmierć. Dopóki nie przestaniemy patrzeć na Niebo w kategorii nagrody za zasługi, dopóty Miłosierdzie Boże będzie dla nas nie do pojęcia i nie do przyjęcia.

Bóg kieruje się zupełnie inną sprawiedliwością niż ta, którą na co dzień stosujemy w praktyce, czyli rozumianą jako odpłata wprost proporcjonalna do czynów: za popełnione zło należy się kara, a za dobro – nagroda. Często przekładamy to na relację z Bogiem. Jestem człowiekiem sprawiedliwym – i oto dowody: bo regularnie uczestniczę w rytualnym życiu Kościoła; bo się modlę (i chciałbym zaznaczyć, że wcale niemało!); bo staram się przestrzegać przykazań i składam ofiary (zarówno materialne, wspierając dzieła charytatywne czy też działalność swojej parafii, jak i duchowe, kiedy nie szczędzę czasu i sił, żeby nieść pomoc innym). Nie ma więc chyba wątpliwości, że jestem człowiekiem sprawiedliwym! Z pewnością zewnętrznie nie mogę sobie niczego zarzucić. Wszystko wydaje się w porządku.

I wtedy dla otrzeźwienia z samozachwytu należy przeczytać sobie słowa z Księgi Ozeasza: „Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem cię przez proroków, słowami ust mych pouczałem, a Prawo moje zabłysło jak światło” (Oz 6, 4-5). W skupieniu się na tym, by w relacji z Bogiem i ludźmi wszystkiego dopełnić jak należy, można zapomnieć o jednej bardzo ważnej kwestii: jak moje serce reaguje na Boże Miłosierdzie? „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6, 6). Bóg, który nie jest miłosierny, nie istnieje. Odrzucając Jego miłosierdzie, zamykam się na poznanie Go.

Wiara w to, że Bóg jest miłosierny, otwiera przed człowiekiem nowe perspektywy – jest on wówczas w stanie uwierzyć w to, co po ludzku wydaje się niemożliwe. Widzimy to jasno w historii Abrahama: „On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów […]. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe – miał już prawie sto lat – i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się umocnił w wierze” (Rz 4, 18. 19-20). Uwierzyć w Boże Miłosierdzie oznacza dopuścić do siebie możliwość ożywienia przez Pana tego, co z ludzkiego punktu widzenia wydaje się już umarłe. Zadane nam dziś w liturgii Słowa historie, zarówno obumarłej płodności Sary i Abrahama, jak i umarłego w oczach ludzi celnika Mateusza, mówią nam jedno: Bóg wchodzi w relację z człowiekiem po to, by obdarzyć go nowym życiem.

Abrahama nazywamy człowiekiem sprawiedliwym nie dlatego, że postępował właściwie w relacji do Boga i ludzi, ale dlatego, że uwierzył pełnej miłosierdzia obietnicy (choć wydawała się nierealna do spełnienia), bo wypowiedział ją sam Bóg: „Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał. Dlatego też policzono mu to za sprawiedliwość” (Rz 4, 20-22). Sprawiedliwością celnika Mateusza było pójście za Jezusem, który wypowiedział wobec niego swoją obietnicę. Było nią porzucenie życia, w którym wiele czasu i sił poświęcił na to, by w rachunkach wszystko się ze sobą zgadzało, na rzecz doświadczania Bożego Miłosierdzia, którego nijak nie można ująć w księgi rozliczeń podatkowych. A co może być moją sprawiedliwością wobec Pana? Zdaje się, że będzie nią dostrzeżenie i zajęcie wolnego miejsca przy stole z Jezusem oraz celnikami i grzesznikami. Boże Miłosierdzie jest też dla mnie.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

„O Matko Nieustającej Pomocy, z największą ufnością przychodzę dzisiaj przed Twój święty obraz, aby błagać o pomoc Twoją…”

To pierwsze słowa modlitwy rzymskiej, którą odmawiają ludzie na całym świecie, zwracając się do Maryi gotowej zawsze...

Skomentuj artykuł

Sprawiedliwy to ten, kto ufa Bożej obietnicy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.