Stanąć poza czasem, by doświadczyć wieczności

fot. depositphotos.com

Spotkania towarzyskie mogą byś naprawdę inspirujące. Czasami rozmowy mogą zejść na tematy bardzo poważne i głębokie. Choć najłatwiej rozmawiać o innych lub o tym, co jest codzienne i zwykłe, bo nie dotyka to strefy naszej intymności, to warto raz na jakiś czas „zapuścić się” w rzadko uczęszczane obszary swojego wnętrza i otworzyć je przed innymi.

Nie namawiam do jakiegoś ekshibicjonizmu emocjonalnego, lecz do zacieśniania więzi z tymi, których mamy najbliżej siebie, poprzez udostępnianie zawartości swojego serca i umysłu. Niekiedy może się okazać, jak bardzo nie znamy tych, których tak kochamy – jak wiele jeszcze o sobie nie wiemy.

Czy podobne wrażenie odnieśli uczniowie zabrani przez Jezusa na górę, gdzie się wobec nich przemienił? Piotr, Jakub i Jan doświadczyli czegoś niesamowitego, czegoś nie do opisania. Ujrzeli swojego Mistrza, jakiego jeszcze nie znali, w niespotykanej dotąd odsłonie: „Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim” (Mt 17,2-3). Dużo w tej scenie światła, jasności i blasku. Nie ma żadnej wątpliwości, że w tym momencie obecny jest Ten, Który Jest.

Wydaje się, że to wszystko dzieje się poza czasem, że wyrwane jest spod praw przemijalności. Euzebiusz z Cezarei, pisząc o wydarzeniu Przemienienia Pańskiego, stwierdził, że dzieje się ono w Bożym „teraz”, jak każde spotkanie człowieka z Bogiem, które opisuje Biblia. Jeśli więc czytamy w Starym Testamencie o rozmowach Mojżesza i Eliasza z Bogiem – to jest to właśnie moment przemienienia. Wyjęci z czasu stają twarzą w twarz z Wcielonym Bogiem, widząc cały Jego majestat i oglądając Jego tajemnicę. Doświadczenie obecności Boga podczas przemienienia na Górze Tabor musiało być bardzo silne, skoro Piotr chce, by to trwało wiecznie: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Mt 17,4). W namiocie chce zatrzymać Obecnego, by był pośród swojego ludu, jak niegdyś mieszkał w namiocie spotkania, gdy naród wybrany mierzył się ze swoją paschą, przejściem z niewoli ku wolności.

Piotr chce zatrzymać Eliasza, czyli proroka, bo wie, jak cenne są dla człowieka słowa natchnione przez Ducha Świętego. Nie chce, by Mojżesz odchodził, bo w Prawie widzi gwarancję trwania przy Bogu. A nade wszystko chciałby mieć dłużej dla siebie Jezusa, tak pięknego po przemienieniu, tak pełnego majestatu, bo kiedy patrzy na niego, to nie ma już żadnych wątpliwości, że poszedł za prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym. „Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!». Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli” (Mt 17,5-6). Pociąga uczniów Boży majestat, lecz jednocześnie budzi w nich lęk – boją się o własne życie, bo to śmierć jest bramą do wieczności. Tak jest przynajmniej w ich mniemaniu, bo w głowie się nie mieści, że Bóg może być naprawdę człowiekiem i w ten sposób stworzyć możliwość dotknięcia Nieba jeszcze na ziemi: „A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!»” (Mt 17,7).

Choć tak wiele światła w scenie przemienienia, to jednak wiele niejasności. Dlaczego trwało to tylko tak krótką chwilę? Dlaczego Nauczyciel i Jego uczniowie wracają z góry na niziny codzienności? Dlaczego twarz Jezusa już dłużej nie promienieje, lecz zdaje się być szara jak dni człowieka stawiającego czoła przelatującemu mu przez palce życiu? Blask Góry Tabor pozostał poza czasem, w tej rzeczywistości, którą nazywamy wiecznością, gdyż lepszych słów nie znamy. A Chrystus powrócił w ramy historii, by dać się zgnieść męce, która zniszczy Jego oblicze i poplami krwią Jego szaty, i śmierci, przez którą Jego twarz zblednie, oczy zgasną, a usta zamilkną. Dzięki zwycięstwu nad śmiercią i grzechem, Jego miłość rozbłysła nowym światłem – mocnym, lecz nieoślepiającym, gorącym, ale nieunicestwiającym życia. Zmartwychwstanie rozświetla przerażające ciemności śmierci, dając nadzieję na niekończące się spotkanie z Żyjącym.

Góra Tabor to góra umocnienia. I my mamy na nią wstęp, praktycznie nieograniczony – kiedy tylko chcemy. Kiedy bowiem stajemy do modlitwy, spotykamy się z Przedwiecznym. Kiedy sprawujemy sakramenty, dotykamy Nieba. Kiedy czytamy natchnione słowa Pisma Świętego, dopuszczamy Zbawiciela do głosu. To są nasze momenty stawania na Górze Przemienienia. Wtedy jesteśmy tam z Jezusem, Mojżeszem, Eliaszem i zadziwionymi uczniami.

Uświadamiając sobie to wszystko, łatwiej nam będzie zrozumieć Abrahama i jego wiarę. Usłyszał on od Boga wezwanie i poszedł za nim: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem” (Rdz 12,1-2). Ujrzał majestat Boga i doświadczył Jego obecności. Zobaczył już koniec drogi, na którą jeszcze nie wszedł – stąd odwaga Abrahama i jego mocne przekonanie, że to nie były puste słowa. Wiele będzie go kosztować bycie wiernym Bożym obietnicom, ale jest gotów zapłacić każdą cenę, bo wie, że warto.

My dziś słyszymy podobne wezwanie przekazane nam przez Apostoła Pawła: „Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą!” (2 Tm 1,8). To nie słowa dla wybranych, ale zaproszenie dla wszystkich. Żeby zyskać siłę do podjęcia tego wyzwania, musimy jednak najpierw stanąć na wyjętej spod panowania czasu Górze Tabor, by doświadczyć Celu i Sensu tego, z czym mamy się zmierzyć w imię wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Stanąć poza czasem, by doświadczyć wieczności
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.