"Boże, długo kazałeś mi czekać. Ale w końcu ta modlitwa pokazała swą moc"

(fot. shutterstock.com)
Fabian

Pewnego dnia straciłem pracę... z dnia na dzień dostałem wypowiedzenie. Najgorsze, że dwa dni po tym wydarzeniu zlikwidowali oddział firmy, w której pracowała żona.

Zostaliśmy z małym dzieckiem z kredytami na głowie. Bez pracy, bez oszczędności. Zaczęły się intensywne poszukiwania pracy, które trwały dwa miesiące.

W końcu szczęśliwy i zadowolony dostałem pracę przy sprzedaży kredytów dla firm. Założyłem działalność gospodarczą i rozpocząłem wspołpracę z jedną z większych firm na rynku sprzedaży kredytow dla firm. Minął miesiąc, a ja nic nie sprzedałem i nic nie zarobiłem. Codziennie miałem po kilka telefonów z banków w sprawie niezapłaconych rat.

Przychodziłem do domu i nie wiedziałem, jak sie odnaleźć, co robić, jak dalej będzie. Długi narastały, na szczęście na jedzenie jeszcze było.

DEON.PL POLECA

Do niego Ojciec Pio wysyłał najcięższe przypadki >>

Zawsze byłem osobą wierzacą, różnie bywało z "byciem dobrym katolikiem". Zacząłem szukać skutecznej modlitwy, która sprawiłaby cud, abym zdobył pieniądze na długi i życie.

Wpisałem w wyszukiwarkę "skuteczna modlitwa" i odnalazłem modlitwę: "Jezu, Ty się tym zajmij". Mijały kolejne tygodnie, a ja nic nie sprzedałem, więc nic nie zarobiłem. Groziło mi wypowiedzenie kredytu na mieszkanie, ponieważ była już trzecia niezapłacona rata.

Codziennie jednak walczyłem, chodziłem do pracy i wierzyłem, że w końcu będzie cud. Nadchodziły święta Bożego Narodzenia, a moja rodzina była bez grosza. Wziłąem więc chwilówkę... i dalej wierzyłem w cud.

Każdego dnia rano i wieczorem modliłem się, prosiłem Boga o cud, o to abym miał pieniądze. Miałem chwile zwątpienia, miewałem już nawet myśli, że po co to wszystko, że modlitwa nie działa. Lecz wytrwale, chociaz czasem w smutku, żalu, łzach, to jednak się modliłem.

Na Święta poszedłem do spowiedzi, powiedziałem księdzu o swych problemach finansowych. Usłyszałem piękne słowa, które pamiętam do dziś: "w niektórych sprawach możemy liczyć tylko na pomoc Boga..."

Nie wiem dlaczego, ale po tych słowach nabrałem mocy, aby nie ustawać w modlitwie. Rozpoczął sie nowy rok, a ja nadal nic nie sprzedałem. Dostałem ultimatum od szefa, że jeżeli do końca stycznia nic nie sprzedam, to dostaje wypowiedzenie.

Mijały dni, pieniędzy zaczeło już brakować na jedzenie. Pożyczałem od kogo się da (rodziców niestety nie mam). Każdego dnia starałem się myśleć pozytywnie i wierzyć że Bóg mi pomoże. Każdej nocy zasypiałem ze słowami na ustach: "Jezu, Ty się tym zajmij".

3 rzeczy, których uczy nas modlitwa ks. Dolindo >>

Nadchodził koniec miesiąca, już się chyba pogodziłem z wypowiedzeniem. Aż tu nagle odezwał sie do mnie klient. To była ręka Boga... Sprzedałem kredyt, zarobiłem na spłatę rat, na wydatki, długi itd.

Był 29 stycznia. Pomyślałem: "Boże, ale długo kazałeś mi czekać. Sprawdzałeś moją cierpliwość i to, czy będę wytrwały i się nie poddam".

Dzięki codziennej modlitwie oraz wierze do końca Bóg sprawił cud. Choć ja wyobrażałem go sobie chyba inaczej, że np. wygram w lotto albo że stanie się coś niesamowitego. A Bóg zadziałał po prostu po ludzku.

Wiem, że dzięki mojej wytrwałości w proszeniue i wierze, że mnie wysłucha, Bóg wyciagnął mnie z kłopotów finansowych.

Dziękuję Ci, Boże!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Boże, długo kazałeś mi czekać. Ale w końcu ta modlitwa pokazała swą moc"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.