"Latami próbowałam leczyć depresję modlitwą. Byłam ślepa" [ŚWIADECTWO]

fot. Yuris Alhumaydy / Unsplash
M.

Bóg jest lekarzem dusz, uzdrawia nasze serca i głowy, leczy choroby. Nigdy w to nie wątpiłam, co więcej, ja w to na tyle głęboko wierzyłam i tak opacznie rozumiałam, że próbowałam przez lata leczyć swoją depresję przez modlitwę, w Kościele.

Mimo, że spotkałam mądrego księdza na swojej drodze, który zauważył, że część moich grzechów to nie grzechy, lecz wynik mojej choroby i że to problem do rozwiązania w gabinecie psychoterapeutycznym, a nie w konfesjonale, to mimo tego, ciągle odwlekałam wizytę u specjalisty.

Przecież Bóg mi pomoże, skoro mnie kocha. Jakoś niewytłumaczalnie trudno było mi zrozumieć, że potrzebuję się diagnozować i leczyć. Ponad rok temu miałam atak paniki, nie pierwszy, od lat się z nimi męczyłam, ale ten był wyjątkowo ciężki.

DEON.PL POLECA

Czas sesji, dużo stresów, zupełnie nie radziłam sobie z emocjami. Za mną nieprzespane noce, ogarniająca bezradność, czułam się tak źle fizycznie, iż chciałam, żeby Bóg zabrał mnie z tego świata. Bałam się umierać, bałam się śmierci, ale realnie czułam, jak umieram każdego dnia, jak boli mnie ciało i dusza, wydawało mi się, że jestem w sytuacji bez wyjścia, tak długo próbowałam zawalczyć o swoje zdrowie, modląc się i oddając Bogu swój smutek i nic, było tylko gorzej.

Ogarnął mnie tego dnia ogromny lęk, serce zaczęło walić mocno, uczucie ciepła w klatce piersiowej, zwymiotowałam z nadmiaru emocji, chciałam położyć się do łóżka i zasnąć, ale nie byłam w stanie, bo moje ciało było bardzo pobudzone.

Pojechałam więc do Kościoła na Mszę popołudniową, żeby się uspokoić.

Wchodząc przystąpiłam do spowiedzi, ksiądz dał mi za pokutę koronkę do Miłosierdzia Bożego. Całą Mszę przepłakałam. Zostałam jeszcze na dłuższą chwilę w Kościele, modląc się. Zawsze abstrakcyjne wydawało mi się wpisywanie do księgi wieczystej swoich próśb, ale teraz poczułam, że chcę to zrobić.

Napisałam tylko: Jezu, ulecz mnie, bo sama już sobie nie radzę. Zostałam jeszcze odmówić swoją pokutę i wyszłam.

Ledwie przekroczyłam próg Kościoła i ktoś zawołał za mną. Podszedł do mnie chłopak, który posługiwał na Mszy, powiedział, że ma dla mnie wiadomość od swojej patronki św. Faustyny, że ma mi przekazać, żebym niczym się już nie przejmowała, że moje życie się poukłada, że muszę zaufać Bogu.

Napisał mi na kartce numer i powiedział, że jak najszybciej muszę tam zadzwonić, żebym tego nie odwlekała.

Odprowadził mnie na przystanek, a ja wróciłam do domu. Następnego dnia rano zadzwoniłam.

Okazało się, że był to namiar do psychoterapeutki, która skierowała mnie do psychiatry. Ten zdiagnozował u mnie depresję i zaczęłam się leczyć. Dziś minął ponad rok od tamtego zdarzenia.

Dziękuję Bogu za to, że zesłał mi tego chłopaka, że zsyła mi wspaniałych ludzi, którzy są przy mnie i dzięki którym moje życie nabiera sensu. Chciałabym, żeby każdy kto czyta ten tekst i czuje niepokój w swoich ciele i widzi u siebie symptomy choroby, żeby nie zwlekał z tym ani chwili.

Bóg dając nam rozum i talenty chciał, żebyśmy nauczyli się z nich odpowiednio korzystać. On nas leczy, ale czasem posługuje się do tego ludźmi. Pozwólmy mu działać przez posługę innych. Nie przyjmujmy postawy ślepych czekających na cud.

Mojej choroby Bóg nie zabrał jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, nadal walczę ze swoim lękiem i słabościami, nadal upadam i czasem wydaje mi się, że to wszystko nie ma zupełnie sensu, każdego dnia muszę walczyć, ale dziś mam w sobie siłę, żeby to robić.

Ta choroba uczy mnie każdego dnia, odkrywa przede mną coraz to nowe prawdy. Dziękuję za to Bogu i modlę się dziś za każdego, kto żyje w depresji, nie wiedząc, że to właśnie ta choroba ich dotyka. Za osoby, które nie mają pojęcia, co zrobić, które czują się bezradne i każdego dnia zatracają nadzieję, że kiedyś poczują się dobrze, które wciąż poddają pod wątpliwość swoje emocje, które obwiniają się za nie, które za wszelką cenę nie chcą przyznać przed sobą, że potrzebują specjalisty.

O siłę dla niech i odwagę. Ty, który czujesz, że Twoja dusza jest chora, pójdź do lekarza, mów o tym, nie bój się swoich uczuć. Nie czekaj na cud. Ty który jesteś obok, otwórz oczy, bądź bardziej wrażliwy na cierpienie drugiego człowieka i pamiętaj - depresji bardzo często nie widać. Ludzie z depresją to na zewnątrz szczęśliwe i spełnione osoby, tak nam się może mylnie wydawać.

Nie usypiaj swojej czujności. Nie pozwalaj innym czekać na cud. M.

***

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Latami próbowałam leczyć depresję modlitwą. Byłam ślepa" [ŚWIADECTWO]
Komentarze (12)
GK
~Grażyna Kubiś
2 lutego 2021, 12:38
Wiele chorób/problemów psychicznych MUSI być leczonych farmakologicznie! Nie ujmuję roli modlitwy, ale przecież wiara katolicka nie zabrania korzystania z pomocy lekarzy, w tym psychiatrów.
AM
~Alicja M.M.
2 lutego 2021, 08:46
Przyszli księża (ze względu na posługę w konfesjonale) powinni otrzymać choćby elementarną, ale rzetelną edukację psychologiczną. Oczywiście spowiednik "nie od tego jest", by zajmował się chorobami psychiki, ale taki powinien być cel tej edukacji – by wiedział, od czego "nie jest", a zatem kiedy (i w jaki sposób!) odesłać penitenta do lekarza. To samo (edukacja) powinna obejmować np. nauczycieli. Depresję trzeba po pierwsze zauważyć, po drugie dać jasny (i niosący nadzieję) przekaz, że to się leczy. Bo wciąż zbyt wielu ludzi nie zauważa i nie wie.
Anna Żebrowska
1 lutego 2021, 10:38
Ja też przez kilkanaście lat nie leczyłam ciężkiej depresji, do czego przyczyniła się moja wspólnota i jej liderzy. Ciągle słyszałam, że za mało lub źle się modlę, że wymyślam sobie problemy, że nie jestem wariatką, że powinnam codziennie chodzić na mszę św. (chodziłam). Depresja sama przechodziła, po 8-10 miesiącach piekła, a potem wracała i tak co roku. Kilka razy byłam blisko samobójstwa. Wreszcie zostałam tak przyparta do muru, że poszłam do psychiatry i na terapię. Opuściłam też wspólnotę i Kościół. To były moje najlepsze decyzje w życiu. Nadal miałam depresje, ale dzięki lekom dużo krótsze i lżejsze. Jestem szczęśliwa i błagam: nie odwlekajcie leczeniaI Nie słuchajcie żadnych guru! Wasze życie jest ważniejsze niż religia!
BB
~Beta B
5 sierpnia 2020, 20:42
Nie byłaś ślepa Może zabrakło wytrwałości, może zupełnego zawierzenia i oddania się Jezusowi, może miało to być na Twoich warunkach? Nie oznacza to że mamy rezygnować z leczenia farmakologicznego Bóg też działa przez lekarzy Ja miałam tę przyjemność że po wielu latach nerwicy depresji właśnie po spowiedzi generalnej z całego życia i po oddaniu tej choroby Jezusowi, choroba ustąpiła z dnia na dzień i nie wróciła Niech będzie Bóg uwielbiony w swojej Bożej logice tak trudnej do zrozumienia przez człowieka
AB
~Anna Bobak
1 lutego 2021, 10:16
Leczenie depresji wymaga podejścia dwuczęściowego. Wiara, gorąca modlitwa i zawierzenie, dwa - leczenie obok tego, nadzór lekarski bo niektórzy mogą szybko trafić na skraj życia i śmierci. I basta! Czy mając grypę nie poszłaby Pani do lekarza? Proszę powiedzieć. Bóg posługuje się ludźmi, którym dał rozum i rozsądek, by opiekowali się innymi i leczyli ich, by zdobywali wiedzę. I Bóg temu błogosławi. Miała Pani czyste szczęście że tak się skończyło, u innych nie musi. Może nie warto doszukiwać się czego mogło komuś braknąć, czego nie robił albo źle robił, albo wiara słaba? Skąd przekonanie? Pisze ten komentarz osoba która osiem lat zmaga się z nawrotami tego dziadostwa w najgorszej postaci. I oddaje Bogu, i leczy bo trzeba.
AB
~Anna Bobak
1 lutego 2021, 10:25
C.d. co więcej to niemal magicznie brzmiące "z dnia na dzień" może być naprawdę pokusą niebezpiecznego sposobu traktowania wiary dla wielu ludzi. Nie rozumiemy w pełni Bożego planu teraz, może Bog doświadcza tych których kocha, nawet bardziej niż innych? Może potrzeba jest ich ofiara cierpienia komuś? Co my o tym wiemy... u mnie zawsze pojawia się mimowolny uśmiech gdy słyszę, że nagle (w jakąś nagrodę za coś? za dobrą modlitwę?) Bóg zabrał całe to zło... Bog czyni cuda- to jasne. Ale jak patrzą na to inni? U mnie nie uczynił, bo mnie nie słyszy? Nie kocha? Źle się modlę? A potem z tego narasta irytacja, osamotnienie, bunt. Długo Bóg prowadził naród wybrany przez pustynię. Ale i tam Bóg mówi do serca, i.pustynia może być łaską. Pozdrawiam.
KS
Konrad Schneider
1 lutego 2021, 10:43
~Beta B: Przepraszam, ze tak ostro zareaguje, ale w zadnym wypadku nie wolno pisac w podobny sposob! To jest kopanie kogos w otwarte rany!
AK
~Aga Kra
2 lutego 2021, 08:34
Jeśli mówi Pani o depresji, która ustąpiła z dnia na dzień, to bez urazy: pożyjemy, zobaczymy. Takie rzeczy potem okazują się ChAD-em albo depresją sezonową, albo PMDD. Z doświadczenia mówię, też mi depresja kilka razy ustąpiła z dnia na dzień.
KS
Konrad Schneider
2 lutego 2021, 14:29
~Aga Kra: Dziekuje Pani za ten wpis. Depresja jest zbyt powazna choroba, zeby ja splycac jakas pobozna gadka!
ZM
~Zofia Maria Zachara
2 lutego 2021, 15:39
Pani Beato B. to, co pani pisze jest okropne. Przepraszam ale pani komentarz sprawia, iż wydaje się, że pani jest wciąż chora. Nie chcę urazić ale proszę nie pisać bambetli.
EN
~Elżbieta Nikoniuk
3 lutego 2021, 23:25
Cierpienie jest darem , depresja występuje u Nadwrażliwych, a Bóg kocha nas takimi jakimi jesteśmy. Jest w Pani dużo żalu, pretensji do Boga_ i dużo niepogodzenia. Gdy się coś odrzuca/ chorobę, samotność, niepełnosprawność etc/ to " coś "staje się naszym przekleństwem . I odwrotnie_ przyjetę staje się błogosławieństwem. Może warto pójść do Pana Jezusa i złożyć u Jego stóp to wszystko co Panią miota,, co Panią niepokoi , czego Pani nie chce przyjąć. On, Pan Nasz czeka na Panią z otwartymi ramionami, czeka by przyjąc to wszystko co jest balastem u Pani, i co odgradza Panią od Pana Jezusa i Jego uzdrowieńczej miłości,
Maciej Niećko
29 czerwca 2019, 18:13
w książce “Depresja. Wyjście z problemu” , autor Nedley Neil, Lekarz pokazuje powagę i złożoność tego zaburzenia , ale również pokazuje drogę wyjścia z impasu , daje dobrą Nadzieję :-)