"Nie mogłam pojąć, dlaczego Bóg zsyła na mnie tyle cierpień" [ŚWIADECTWO]

(fot. Aricka Lewis on Unsplash)
Julia

W pewnym momencie byłam tak poraniona tymi doświadczeniami, tak bardzo się bałam jutra, bałam się ludzi, wychodzić z domu, rozmawiać z kimkolwiek, że przestałam żyć, a zaczęłam wegetować.

Chciałabym się z Wami podzielić moim świadectwem. Bóg zawsze nad nami czuwa i nigdy nas nie pozostawia bez opieki, ale to już tylko od nas zależy, czy chcemy Jego pomoc przyjąć, czy wolimy podążać swoimi ścieżkami, żeby i tak na końcu trafić do Boga, tylko bardzo krętą ścieżką i naokoło.

Mam 26 lat. Przeżyłam odrzucenie przez ojca, gwałt, toksyczny i wyniszczający związek, aborcję farmakologiczną wykonaną na mojej córce przez partnera bez mojej wiedzy a tym bardziej zgody, a teraz tracę słuch. Tak w wielkim skrócie.

Na początku nie mogłam pojąć, dlaczego Bóg zsyła na mnie tyle cierpień. I jak już mi się wydawało, że nic gorszego nie może mnie spotkać, to się okazywało, że jednak może. I gdy uważałam, że zbliżam się do granic swojej wytrzymałości, to się okazało, że z Bogiem ta granica się przesuwa ciągle.

DEON.PL POLECA


Nigdy nie przestałam wierzyć w Boga, chociaż tak bardzo byłam zła na Niego i tak bardzo nie podobał mi się Jego pomysł na moje życie. Miałam wrażenie, że Bóg mnie zrzuca w przepaść bez dna albo mnie za coś karze, że mnie nie kocha, albo o mnie zapomniał.

To nieprawda. Bóg nas tak bardzo kocha, że dla naszego dobra zrzuca nas w tą przepaść, ale też nas łapie i nas z niej wyciąga, jeśli oczywiście tego chcemy. Człowiek w cierpieniu zbliża się do Boga, prostuje swoje ścieżki i zmienia swoje życie. A jak się zastanowimy głębiej nad tym, co "złego nas spotkało", to zauważymy, że Bóg to zło zamienia w dobro.

W pewnym momencie byłam tak poraniona tymi doświadczeniami, tak bardzo się bałam jutra, bałam się ludzi, wychodzić z domu, rozmawiać z kimkolwiek, że przestałam żyć, a zaczęłam wegetować. Oczywiście na zewnątrz sztuczny uśmiech, a w środku totalna rozpacz. I w pewnym momencie nie zostało mi tak naprawdę nic. Poza Bogiem.

Trafiłam na modlitwę zatytułowaną "Jezu, Ty się tym zajmij". Postanowiłam wszystko zawierzyć Bogu i Jemu zostawić moje cierpienie, nienawiść i wszystkie moje rany. Po jakimś czasie trafiłam też na Nowennę Pompejańską. Na początku myślałam, że nie dam rady, bo mając córkę na utrzymaniu, studiując i jeszcze przeskakując co chwila przeszkody, które były partner na mnie zastawiał, to ciężko było ze skupieniem i radością odmawiać różaniec.

I na początku tylko odmawiałam dziesiątki, ile dałam rady. Nawet nie wiem kiedy, dzięki modlitwie do Maryi zaczęłam oczyszczać swoje serce z nienawiści i żalu.

Trochę to trwało, ale wybaczyłam mojemu ojcu, że nigdy nie mogłam na niego liczyć, wybaczyłam gwałt moim oprawcom, wybaczyłam byłemu chłopakowi, że znęcał się nade mną psychicznie, gnębił i próbował zabić moją córkę, a potem z nienawiści do mnie dalej mnie krzywdził. Wybaczyłam ludziom, którzy się ode mnie odwrócili, bo tak im było łatwiej.

I w końcu zmobilizowałam się do odmówienia Nowenny Pompejańskiej. I od tego momentu zaczęły się dziać cuda, a właściwie to cuda działy się już wcześniej, ale dopiero teraz zaczęłam to zauważać. Cudem było to, że moja córka w ogóle się urodziła, do tego jest zdrowa, nie ma żadnych uszczerbków na zdrowiu. Jest cudowna pod każdym względem i nadaje sens mojemu życiu.

Gdyby nie gwałt, to bym nie zerwała z tamtym towarzystwem i możliwe, że teraz bym była np. narkomanką. Gdyby mój były partner nie próbował zabić mojego dziecka, kiedy byłam w 10. tygodniu ciąży, to tkwiłabym dalej w tym związku, bo tylko tak mocny impuls mógł mną wstrząsnąć i mnie zmobilizować do tego, by od niego odejść i w ogóle zauważyć, że da się inaczej żyć.

A dzięki temu, że on co chwila podkłada mi kłody pod nogi, zobaczyłam jak jestem silna, a nie słaba jak mi wmawiał, że umiem żyć i zawalczyć o swoje dziecko i o siebie, że potrafiłam pójść wbrew wszystkiemu na dobre studia, dostawać stypendia naukowe za wyniki w nauce. Zrobiłam się odważna i przestałam się bać życia.

Zweryfikowałam swoje przyjaźnie. Podczas odmawiania tej nowenny poznałam mężczyznę swojego życia, który szanuje i kocha nie tylko mnie, ale i moją córkę, z wzajemnością. Pokochałam też różaniec. Modlę się codziennie za nienarodzone dzieci, za zwolenników aborcji, za ofiary gwałtu.

Osoby, które mnie skrzywdziły nie zostały ukarane tutaj na tym świecie, ale Bóg nam przecież nie obiecywał sprawiedliwości na tym świecie, lecz w Niebie i zostawiłam to Jemu.

Różaniec, Nowenna Pompejańska nie bez przyczyny nazywana Nowenną nie do odparcia jest bardzo wyjątkową modlitwą i w moim życiu zmieniła tak naprawdę wszystko, zmieniła moje serce i to jak patrzę na świat. Maryja zagoiła moje rany i zostały już tylko blizny. Bóg mnie uzdrowił.

Nie poddawajcie się i zaufajcie Bogu.

"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,13)

***

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nie mogłam pojąć, dlaczego Bóg zsyła na mnie tyle cierpień" [ŚWIADECTWO]
Komentarze (12)
TP
~Trochę Prawdy
29 lutego 2024, 11:02
Moja Nowenna Pompejańska Modlina w straszliwym bólu, że światłowstrętem w głodzie i w chorobach, z gorączką mi, odmawiana za to, żeby poznać prawdę i o sprawiedliwość, NIGDY NIE ZOSTALA WYSLUCHANA. Minęło cztery lata a Bóg dodaje tylko chorób, straszliwej nędzy, głodu, depresji i nerwicy lękowej. Nerwicę mam wprost przez Boga kiedy sobie uświadomiłam że 8 lat modliłam się do niego tak żarliwie, głodując, chorując, ludzie mnie nie obchodzili już tylko Bóg - a okazało się że on żadnych modlitw nie wysłuchał tylko podsyłał ludzi którzy jeszcze bardziej nas niszczyli i okradali oszukiwali. Nie mogę pracować, nie mogę iść do pracy bo przez tą nerwicę mogę wstać tylko na pół godziny z łóżka to jest maks. Jestem wycieńczona głodem a uniemożliwia mi pójście do pracy. Modlę się o ustanie przekleństwa bo chyba takie jest-nie słucha nic. Nowenna Pompejańska wcale nie jest nowenna nie do odparcia.
JW
~Joanna Wyki
4 grudnia 2022, 13:35
Mi nawet kilka nowenn nie pomogą co kilka miesięcy dostaje nowa chorobę .mam chore dziecko .wszystko się wali .biorę leki antydepresyjne bo tylko to mi pomaga wyjąć z domu. Widać nie jestem dzieckiem godnym uwagi chęci pomocy .nie wierzę już w nic.
AT
~Anna Tichoniuk
29 września 2022, 09:22
Jak zaufać Bogu kiedy on mnie zostawił kiedy życie to pasmo cierpienia porzucenia i strach o jutrzejszym dzień. Zostałam zostawiona z dzieckiem sama sobie zmuszona do rozwodu. To jest jego plan na moje życie. Przecież chce dobrze kocha każdego poza mną. Prosiłam o mszę 1700 zł. Ręce mi opadły
KK
~Krzysztof K
30 września 2021, 00:30
Niestety Bóg mnie opuścił, nawet już modlić się nie potrafię. Znam ludzi - jedna taka osoba umarła niedawno - całe jej życie było koszmarem i udręką, a dużo się modliła. Tak wygląda prawdziwe życie. A cuda się zdarzają tylko w przypowieściach. którymi raczy owieczki pasterz na kazaniu.
JD
~Johanan Do
14 września 2021, 22:48
Bóg nie zsyła na człowieka nieszczęścia. Bog dał nam przebaczenie uzdrowienie i życie wieczne musimy tylko przyjąć to do świadomości. I nie prosić go zdrowie czy szczęście już to od niego dostaliśmy. Cierpiał za nasze grzechy 2000 lat temu.
MM
~Monika Majewska
20 stycznia 2021, 19:32
A my głupi chodziliśmy na pielgrzymki, nie mieszkaliśmy przed ślubem i nie wspolzylismy. Po ślubie wyszło, że takie pary nie mogą najczęściej wspolzyc, bo biologii się nie oszuka. Po roku się dopiero udało, potem zaszłam w ciążę i dalej były jak nam się wydawało znaki. A ja poroniłam, więc żeński jednak nie istnieją. I gdzie to dobro z tego płynące?
MN
~Maja Nikt
27 grudnia 2019, 21:43
Ja się poddaję. Tyle złego doświadczyłam zawsze byłam blisko Boga ale już nie mam siły. On nie chce takiego dziecka jak ja
RB
~Rafał Biela
16 grudnia 2019, 11:51
Podziwiam Cię , a zarazem utwierdzam w przekonaniu , że na moje prośby Bóg nie chce odpowiedzieć mimo odmówionych bez przerwy 9 Nowenn Pompejańskich , mimo błagań o ratunek.....
MW
~Małgorzata Wójcik
12 maja 2021, 10:58
Bóg wie o Twoich prośbach ale być może to o co prosisz nie jest dobre bądź potrzebne Tobie zaufaj Mu
JH
~Jan ht
28 października 2022, 23:48
A poza tym zastanów się Małgorzato co Ty wypisujesz do tego biednego człowieka. On pisze wyraźnie że błaga o ratunek, a Ty do niego cytuję: "może to o co prosisz nie jest dobre bądź potrzebne". Uratowanie zdrowia nie jest potrzebne albo dobre? Uratowanie życia? Ludzie nie proszą Boga o pierdoły, 90 % modlitw do Boga to prośby o rzeczy NIEZBĘDNE do życia.
Andrzej Ak
1 czerwca 2018, 15:51
Trudne życie, jednak świadectwo wiary naprawdę piękne. Autorce życzę jak najlepiej, czyli ciągłego trwania i pogłębiania relacji z Bogiem, który jest tak naprawdę jednyną dla nas Bramą Życia. Któż jak Bóg, chce nam naprawdę pomóc w ciągłych zmaganiach w naszym życiu. A Miłosierdzie Boże i mnie samego wciąż zaskakuje, więc nie oceniałbym pochopnie przyszłości nawet tych złych ludzi. Kto wie, jaki plan ma Bóg wobec nich? My mamy być wpatrzeni w Boga i pilnować własnych dróg do (własnej) świętości, bo tylko te wysiłki będą się kiedyś liczyć u Boga. Dzielmy się z innymi prawdą, iż Bóg jest naprawdę Wspaniały i kocha nas tak mocno jak nikt inny na tym świecie.
MR
Maciej Roszkowski
31 maja 2018, 16:32
Nie przeżyłem wielkich cierpień, więc nie mnie doradzać, czy komentować. Ufam w sprawiedliwośdc Boga i że ci który więcej wycierpieli są Mu bliskie iprędzej dostaną życie wieczne