O czystości nigdy dość. Nawet tej "z odzysku"

(fot. shutterstock.com)
Świadectwo anonimowe

Wielu uważa, że to śmieszne. Pytają ironicznie: "chcesz się zadziewiczyć?" Kompletnie nie rozumiejąc, że to przecież nie tylko kwestia ciała. To byłoby strasznie smutne i płytkie.

Mam za sobą długi związek. Nie mój pierwszy. Jestem tzw. "długodystansowcem". Wcześniej, w liceum... nazwę to tak: byłam mniej świadoma w wierze. Bo kiedy zastanawiam się dlaczego zgodziłam się na współżycie, nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć, nie mogę przestać się dziwić. Jakbym dziś, patrząc wstecz, nie znała siebie z tamtych lat, jakby to był ktoś inny. Ale nie mogę też w kółko powtarzać, że to była burza hormonów. Ja chyba w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, jaką wartość ma wytrwanie w czystości. Poza tym myślałam, że to już ta miłość na całe życie, więc co mi tam.

Gdy tamten związek się skończył, zawalił się mój świat. Bynajmniej nie dlatego, że nie potrafiłam żyć bez tamtego chłopaka. Zagryzało mnie własne sumienie. Zaczęło się od żalu, że oddałam się nie temu, któremu powinnam, że nie da się tego cofnąć, że nie był tego wart, potem przeszłam na obwinianie siebie, skupianie się na tym jaka jestem brudna i nic nie warta i że straciłam coś, czego nie mogę odzyskać, a tak bardzo chcę. Dziś wiem, że to szatan siał we mnie spustoszenie. Później nie mogłam wbić sobie do głowy tego, że Bóg mi to wybacza. A NAJTRUDNIEJSZE było wybaczyć samej sobie.

Kiedy wreszcie pogodziłam się z tym, że taka jest Moja Historia, która też czegoś uczy i też jest PO COŚ, jak wszystko co nam się przytrafia, przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie zejdę na tę drogę. Już nigdy więcej nie chciałam czuć tego, co czułam po tamtym rozstaniu.

DEON.PL POLECA

Mój następny i - jak do tej pory - ostatni związek na pewno był tym, w który wkładałam wszystkie swoje siły, na którym barrrrdzo mi zależało. Za wszelką cenę próbowałam wszystko zrozumieć, przegadać, wiele odpuścić, być kiedy trzeba a kiedy nie, dać trochę dystansu (to było najtrudniejsze). Nie twierdzę, że wszystko się udawało, że byłam taka idealna... pękałam. Wreszcie też czegoś chciałam, a nawet żądałam. Myślę, że tak po prostu, po ludzku, w pewnym momencie na samym dawaniu z siebie dalej w związku nie ujedziesz. Musisz czuć, że komuś zależy, że ktoś się też poświęca, że Twoje wysiłki nie idą w próżnię.

Cudem było dla mnie, kiedy po wielu długich rozmowach, tłumaczeniach, pertraktacjach - przytulił mnie, spojrzał prosto w oczy i powiedział: "poczekam". Moją radość i wiarę w cud potęgował fakt, że trzymał się z dala od Kościoła, nie wierzył w to, że to czekanie wyda owoce. On kompletnie nie widział w tym sensu. Poza tym, ciosem było dla niego to, że jego poprzednik nie był tego wart, ale to dostał. Dlatego wiedziałam, że zdecydował się na to z szacunku do mnie i że to jest właśnie miłość. Teraz to już będą same fajerwerki! - myślałam.

Rozstaliśmy się dwa miesiące później. Przez długi czas czułam się oszukana. Ponad trzy lata walki... wreszcie biała flaga... światełko w tunelu... horyzont... Bam! Fatamorgana. Bolało.

Kiedy się podniosłam, zrobiłam bilans, przeanalizowałam na chłodno momenty dobre i złe. Teraz jestem świadoma tego, że dobrze się stało. Tak bardzo się modliłam, żeby Bóg dał nam siłę, żeby sprawił cud. Bóg dałby to wszystko, ale widocznie ma dla nas inny plan. Może przez te ciągłe tarcia z powodu różnicy poglądów bylibyśmy parą zgorzkniałych staruszków? Ufam w Jego plan, bo jest najlepszy. Choć to bardzo trudne doświadczenie... ale takie są najlepsze, bo nie zapominasz czego się nauczyłeś/aś.

Mimo, że trochę gorzkie - jest to moje zwycięstwo. Triumfuję, wdzięczna Bogu, za siłę i wciąż pamiętam o mojej niedawnej miłości w modlitwie. Jestem dumna, - wiedząc jaki jest i co o tym myśli - że przynajmniej chciał spróbować. To trudne, więc nie winię go, że zrezygnował (był świadomy mojego zacięcia). Poza tym, jest wolnym człowiekiem. Miłość nie więzi.

A ja za nic nie zamienię uczucia spokojnego sumienia. Jak mawia mój spowiednik: odwagi! :)

(WARTO!)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O czystości nigdy dość. Nawet tej "z odzysku"
Komentarze (39)
Agamemnon Agamemnon
28 lipca 2016, 17:03
Kryzysy małżeńskie dużo łatwiej jest przetrwać jeśli obie strony funkcjonowały w czystości w okresie przedmałżeńskim oraz w małżeńskim. Pożycie seksualne przed małżeństwem jest nieczystością. Papież Paweł VI encykliką Humanae vitae zredukował pożycie małżeńskie z przyczyn ideologicznych( zaakceptował poza ewangeliczną i poza naukową, manichejską wizję etyki pożycia małżeńskiego), przynosząc wiele zła od dysfunkcji małżeńskiego związku, separacji małżeńskiej  aż do rozwodów włącznie. Udane pożycie małżeńskie stanowi naturalną siłę cementującą związek małżeński. Zaniechanie pożycia małżeńskiego z przyczyn zawinionych lub ideologicznych stanowi nieczystość
28 lipca 2016, 17:15
Kryzysy małżeńskie dużo łatwiej jest przetrwać jeśli obie strony funkcjonowały w czystości w okresie przedmałżeńskim oraz w małżeńskim. Guzik prawda. Po prostu najbardziej konserwatywne pary jednocześnie i nie uprawiają seksu przedmałżeńskiego i się nie rozwodzą. Bo na obie te rzeczy jest zakaz. Stąd korelacja. 
Agamemnon Agamemnon
28 lipca 2016, 18:16
Oparłem się na przypadkach na jakie się natknąłem. Osoby te tak stwierdziły, że czystość przedmałżweńska ułatwiła im  przetrzymać kryzys.
29 lipca 2016, 10:33
Jak tłumaczyły zależność przyczynowo skutkową pomiędzy nieuprawianiem seksu przed ślubem a umiejętnością "przetrwania" (BTW dlaczego zaledwie przetrwania a nie rozwiązania?) kryzysu po ślubie? To myślenie magiczne.
Agamemnon Agamemnon
24 października 2016, 23:59
Czystość przedmałżeńska i małżeńska to dar dla drugiej osoby. Prawo pierwszych połączeń (por.: Sujak, Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie), koncentruje wszystkie siły ludzkiej psyche na współmałżonka a to duża siła w sposób znaczący wspomagająca przetrwanie kryzysu. Ze swojej strony dodam, że być może  jest w tym  też jakaś pewna łaska Boża. Tego również nie wykluczam. Rasumujac istnieją procesy w świecie ludzkiej psyche, których przebieg jest uwarunkowany naszym sposobem podejścia do znaczącej roli społecznej męża i żony, ojca i matki.
27 lipca 2016, 12:15
"Zagryzało mnie własne sumienie. Zaczęło się od żalu, że oddałam się nie temu, któremu powinnam, że nie da się tego cofnąć, że nie był tego wart, potem przeszłam na obwinianie siebie, skupianie się na tym jaka jestem brudna i nic nie warta i że straciłam coś, czego nie mogę odzyskać, a tak bardzo chcę." A wystarczyło traktować seks jak radość, a nie jak poświęcanie samej siebie. Serio, dziewczyna "oddaje się"? A nie po prostu wybiera aktywność seksualną, bo sprawia jej to przyjemność? To świadectwo pokazuje, że cała "wartość" "czystości" bierze się z wcześniejszego wdrukowania ludziom, że seks bez małżeństwa to "nieczystość". A wystarczyłoby po prostu w to nie wierzyć i nie byłoby żali, rozkmin, poczucia grzechu.
27 lipca 2016, 14:47
Problem z seksem jest jeden - niesie on za sobę troche konsekwencji. Począwszy od pełnego wzajemnego oddania sie sobie dwójki ludzi, a skonczywszy na nieplanowanej ciąży. W pierwszym wypadku bardzo łatwo jest zranic partnera, kiedy przyjdzie czas na rozstanie. Bo jeżli seks wynika z miłości, a nie z fizycznego zaspokojenia popędów, to jest sie nagim wobec drugiej osoby i to nie tylko dosłownie, ale też w psychice, w relacjach. Nieplanowana ciąża to zaś koniecznośc doglebnej zmiany swojego życia i to dotyka głownie kobiety, które z dnai na dziń musża stać sie odpowiedzialnymi matkami. Stąd nauka Kościoła o seksie po śłubie chroni zarówno dwoje ludzi przed zranieniami, w koncu do ślubu droga ejst dluga i jest czas narzeczeństwa, czyli czas poznawanai sie wzajemnie. A także chroni dziwczynę przez pozstaniem samemu z "problemem" dziecka w drodze. Traktowanie nauki Kościoła, jako jakiegoś bzdurnego ograncizenia powoduje setki wylanych lea i często wielkie osobiste tragedie dziewczyn, które posłuchaja takich rad, jak powyżej napisała Anuszka.
28 lipca 2016, 09:34
:) Jakieś uzasadnienia dla waszych minusów? Czy nie macie żadnych argumentów?
28 lipca 2016, 17:13
Dzięki za tę odpowiedź. W pierwszym wypadku bardzo łatwo jest zranic partnera, kiedy przyjdzie czas na rozstanie. Bo jeżli seks wynika z miłości, a nie z fizycznego zaspokojenia popędów, to jest sie nagim wobec drugiej osoby i to nie tylko dosłownie, ale też w psychice, w relacjach. Jżeli ludzie się rozstają, pomimo iż wcześniej uprawiali seks, to znaczy, że przestało ich łączyć coś bliskiego. Samo uprawianie z kimś seksu nie oznacza, że człowiek staje się bardziej narażonym na jakieś urazy. Seks może się łączyć z bliskością, może się nie łączyć, może także przez pewien czas łączyć z nią, a potem przestać, i wtedy ludzie się rozstają. Konserwatywna propaganda jest taka, że sam fakt uprawiania seksu rozpakowuje cię z jakichś pancerzy, tak że stajesz się bezbronny wobec partnera. A zatem, że seks jest w gruncie rzeczy niebezpieczny. Tak w rzeczywistości nie jest. Emocjonalna podatność na zranienie to nie to samo co uprawianie seksu. "Nieplanowana ciąża to zaś koniecznośc doglebnej zmiany swojego życia i to dotyka głownie kobiety, które z dnai na dziń musża stać sie odpowiedzialnymi matkami." Przed ciążą można się zabezpieczyć. Antykoncepcja, nawiasem mówiąc, ma wyższą procentowo skuteczność niż procent rozwodzących się małżeństw. Idąc twoim tokiem rozumowania, nie należy w ogóle wychodzić za mąż, bo jest duża szansa na rozwód wskutek którego kobieta zostanie samotną matką. Ta szansa jest większa niż szansa wpadki przy stosowaniu antykoncepcji!
J
jack
28 lipca 2016, 22:54
"Samo uprawianie z kimś seksu nie oznacza, że człowiek staje się bardziej narażonym na jakieś urazy." To nieprawda. Seks jest cenny, jeśli go stracisz, to będzie bolało. Poza małżeństwem prawdopodobieństwo zerwania związku jest wyższe. Wystarczy spojrzeć na statystyki, ile osób ma drugą, czy trzecią żonę/męża, a ile drugą czy trzecią dziewczynę/chłopaka. Oczywiście można się zastanawiać nad tym, czy nie lepiej uprawiać seks z możliwie wieloma osobami, ale wtedy - jeśli w końcu trafi się na tę osobę, z którą chce się spędzić całe życie, to ta osoba będzie cierpieć. Nie da się wymazać przeszłych doświadczeń i nigdy nie spotkałem kobiety ani mężczyzny, która czy który byłby/byłaby zadowolony/zadowolona z licznych podobojów współmałżonka. Pomijając już kwestię chorób wenerycznych, dla których statystyki zachorowalności zależą od rozwiązłości danego społeczeństwa. Polecam analizę tych statystyk. Wychodzi na to, że moralność jest całkiem rozsądna. "Idąc twoim tokiem rozumowania, nie należy w ogóle wychodzić za mąż, bo jest duża szansa na rozwód wskutek którego kobieta zostanie samotną matką." Idąc natomiast Twoim tokiem rozumowania, lepiej umrzeć na dżumę, niż na cholerę. Dobro dla wielu osób, które tego chcą doświadczyć, lub już doświadczyły, to kochający, wierny i czuły małżonek i dzieci. Brak pierwszego to dla wielu cierpienie. Brak drugiego to dla równie wielu - też cierpienie. Do tego dorasta się z czasem, sądzę, że jesteś jeszcze młoda. Gdyby to, co piszesz, było prawdą, najszczęśliwszymi ludźmi na świecie byłyby prostytutki i aktorzy porno, w końcu mają seksu pod dostatkiem, nawet takiego, o którym piszesz, że nie łączy się z bliskością. Mają też antykoncepcję. Doświadczenie mówi jednak, że ich życie jest odległe od szczęścia. Coś jest nie tak z Twoimi przepisami na życie, to chyba proste?
29 lipca 2016, 07:56
Widzisz  realna "skutecznośc" antykoncepcji to powidzmy 92-95%. Czyli biorać pod uwagę tylko matematykę, to 5-8 stosunków na 100 odbytych daje szansę na ciążę. A 5 na 100 oznacza iz co 20 stosunek zakończy sie ciążą. Ale np przy stosowaniu prezerwatywy już gdzieś 1 na 12 stosunków zakończy sie ciażą. Takie sa matematyczne realia "bezpiecznej" antykoncepcji. Przy okazji tzw. seks bez zobowiązań to jest medialna iluzja, bowiem trudno jest faktycznie przęzywać pełnie zblizenia bez otwarcia emocjonalnego. Taki typowo mechniczny seks, to bujda wymyślana przez osoby z problemami emocjonalnymi.
29 lipca 2016, 10:27
Chwileczkę. Porozmawiajmy o faktach. Miliony ludzi uprawia seks dla przyjemności i oczywiście fajnych emocji, ale bez zakładania, że będzie to święty związek małżeński aż do śmierci. Skoro te miliony ludzi to robią z powodzeniem, to możesz zamykać oczy na ich doświadczenia i upierać się, że są poranieni emocjonalnie, tylko tego nie wiedzą. Ale moim zdaniem negowanie ich pozytywnych doświadczeń - bo ty sobie wyobrażasz inaczej - byłby to brak szacunku dla tych ludzi.  Skonfrontuj się z faktem, że mnóstwo ludzi nie uważa seksu za operację równie ryzykowną jak operacja na otwartym sercu. To że ty tak uważasz i ci, którzy cię nauczyli tego podejścia, nie oznacza, że tak jest dla każdego.
29 lipca 2016, 13:28
Ale ja nei zamykam oczu - seks bez zaangażownaia emocji, majacy na celu poprawienie samopoczucia czy też rozładowania napięcia moze być fajny. Do czasu, gdy jdna ze stron jedna nei zacznie tych emocji odczuwac. Przeważnei dotyczy to kobiet, stąd poźneij zalew wielu ckliwych historii typ ona go kochala, a on ją potraktował jak przemiot, jak sie mu znudziła, to ja wymienił na inny przedmiot. A moze to nie jest prawdą, może kobiety na forach i w gabinetach psychologów kłamia? Co do antykoncpecji, to co ja neguję? Czy ja sie mylę, a moze matematyka sie myli mowiac, iż 83% pewności co do zabezpieczanai sie prezerwatywą oznacza, iz 1/12 stosunków z jej użyciem kończy sie ciążą?
29 lipca 2016, 17:13
I po raz kolejny racjonalizacje. Serio, to jest aż taki problem, że ktoś się zakocha, choć miał się nie zakochać? A gdyby ta sama dziewczyna zakochała się nieszczęśliwie, ale bez uprawiania seksu, to serio robiłoby jakąkolwiek różnicę? I jeszcze: Twoje widzenie jest czarno-białe. Albo małżeństwo, albo seks bez miłości. A przecież ludzie w większości uprawiają seks, żywiąc jakąś co najmniej fascynację do partnerki/partnera. Tylko nie mają pewności, czy ta fascynacja długo przetrwa. Jak najbardziej na początku mogą oboje być zakochani, wcale nie że chłopak bez uczuć cynicznie wykorzysuje zakochaną dziewczynę.
J
jack
31 lipca 2016, 11:06
"Albo małżeństwo, albo seks bez miłości." Ale tak jest. Albo jesteś czysty, albo nie. Widzisz, my chrześcijanie wierzymy w moralność absolutną. Ty najwyraźniej nie. Twój wolny wybór, ale czemu odmawiasz nam naszego wolnego wyboru? My twierdzimy, że nie można mieć ciasteczka i zjeść ciasteczka. Twierdzimy, że nie można mordować, kraść, cudzołożyć, kłamać i że żadne "izmy" ani przyjemności tego nie usprawiedliwią. Nikogo nie zmuszamy do postępowania naszą drogą. Ty uważasz, że przyjemność usprawiedliwia to, co nazywamy nieczystością i próbujesz nas nawrócić na swoją drogę. Problem w tym, że my nie jesteśmy, ani nie byliśmy bezgrzeszni. Znaczna część z nas była na Twojej drodze i my już wiemy, że prowadzi do nieszczęścia. Twoje nauki są dla dużej części z nas jak namawianie niepijącego (albo niekiedy i pijącego) alkoholika do kieliszka. Alkoholików nie przekonasz, my już wiemy, że abstynenci mieli rację. Z czasem można zrozumieć, że nie da się grzeszyć z umiarem, tylko trochę i od czasu do czasu.
J
jack
31 lipca 2016, 11:07
"I po raz kolejny racjonalizacje." Czy chcesz w ten sposób powiedzieć, że myślenie jest złe i że lepiej nie myśleć? :)
27 lipca 2016, 08:57
Czystość to sie odzyskuje w konfesjonale. Zawsze i w kazdym wypadku. Oczywiscie nie da sie odzyskać dziwictwa, ale to kwestia wlasnych wyborów. Nipokoi jedynei zrzucanie odpowiedzialnosci za własne życie na Boga:  "ak bardzo się modliłam, żeby Bóg dał nam siłę, żeby sprawił cud. Bóg dałby to wszystko, ale widocznie ma dla nas inny plan." Infantylnośc takich wpisów razi u osoby, która potencjalnie uważała sie za dorosłą, aby podjąć sie wychowania dziecka.  Bóg nam pomoże iśc dobrą drogą, ale każdy wybór jest naszym osobistym wyborek, za który my, a nie Bóg odpowiadamy. Dzis jest niestety przeogromna cheć zrzucenia odpowiedzialnosci za własne życie na innych (rodziców, Boga). 
DA
Damian Ava
27 lipca 2016, 09:50
Trafny wpis. Cieszy mnie, że jednak ktoś tutaj ma na tym portalu, posiada coś co się nazywa rozsądek i trzeźwe spojrzenie na sprawę. Niestety w wielu Świadectwach jest większa chęć nie na pokazania faktycznej przemiany, tylko własnie szukania winnego i  rozliczania kogoś.  Kolego Tomaszu jedna moja uwaga. W konfesionale otrzymujemy odpuszczenie grzechow. Nie jest to jednak czystość w takim rozumieniu jak przestwia sie to w świadectwach tutaj. Parafrazując: Jeżeli dostaniemy mandat za szybka jazdę i go zapłacimy to czy fakt wykroczenia znika? NIE. Jestesmy rozliczeni, mamy czyste suimienie jesli chodzi o ten czyn, ale nie możemy mowić, że jesteśmy nieskazitelni, czyści i nigdy nie popełnilismy wykroczenia. Pozdrawiam.
27 lipca 2016, 10:29
Nikt z ludzi obecnie żyjacych, majac ponad 8-10 lat, nie jest nieskazitelny. I nie o to chodzi w naszym życiu. Jeżeli ktoś po spowiedzi dalej rozpamiętuje swoje grzechy to albo coś nie tak ze szczerą spowiedzią, lub z wiarą w moc spowiedzi, albo lubuje sie w tym grzechu, a spowiedź była nieważna (bo brak było faktycznego żalu za grzechy) Co do czystości, to nie jest tak, iz osoba niewspołżyjaca jest z automatu "czysta". "zgrzeszylem myślą, mową, uczynkiem.... " Można być fizycznie prawiczkiem / dziewicą i nie być "czystym".
A
asqwer
27 lipca 2016, 11:53
Kolega chyba mnie źle zrozumial. nie twierdzę, by rozpamiętywać grzechy i w nich się lubować, ale o nich pamiętać, by były "nauczką" na przyszlość. Dla mnie jesli ktoś odchodzi od konfesionału i "zapomina" o wszystkim co robił, twierdząc jaki on teraz czysty, to jest zwyklym hipokrytą bez pokory. To pierwsze kroki do Dewotyzmu. Spowiedź to nie jest Pralka i to nie jest gumka która wytrze całą karteczkę z grzechami i już.. Super żyjemy jakby nic sie nie stało... Jestem po prostu przeciwnikiem myślenia (a odnoszę nieodparte wrażenie, że taki trend jest kreowany), że skoro poszedłem do spowiedzi to tak jakbym nie popełnil nigdy grzechu !!! Zrobię takie porownanie by pokazać o co mi chodzi. Najlepszym porownaniem dla czystości z odzysku to np. "kawaler czy panna z odzysku". Kawalerem się jest do momentu wstąpienia w związek małżeński. Potem np. mężczyzna może mieć unieważnienie malżeństwa czy nie daj Boże zostać wdowcem. Będzie on mógł ponownie wstapić w związek sakramentalny, ale to nie uczyni go już kawalerem jakim był do momentu wstapienia w związek. Po prostu NIE.
27 lipca 2016, 14:38
Spowiedź nie cofa oczywiście czasu, doczesne skutki grzechu, czy tez pokuta są oczywistymi konsekwencjami grzechu. Konsekwencjami z którymi trzeba sie umieć uporać w dalszym życiu. Ale z drugiej strony człowiek odchodząc od konfesjonału jest czysty. Jest w pełnej komunii z Bogiem i Kościołem. Nie musi już rozpamiętywć tego co złego zrobił. Zamyka te drzwi majac świadomośc zla, któe wyrzadził, ale też wielkiego miłosierdzia ktore darmo otrzymał. Stąd można powiedzieć, iz po spowiedzi z grzechów wspołżycia przedmałżeńskiego dziewczyna nie będzie dziewcą, chłopak nie będzie prawiczkiem (czasu nie cofną), ale będą czyści i usprawiedliwieni. I nie bardzo rozumiem, co ma być tą nauczką na przyszłość?
DA
Damian Ava
27 lipca 2016, 15:20
Ad.1. Oto mi własnie chodzi, że spowiedź nie cofa czasu, a tak jest to przedstawiane.   Ad.2 troche to sprzeczne, by nie pamiętać co zlego się zrobiło i jednoczesnie mieć tego świadomość. Paradoksalnie to darmowe milosierdzie oraz zapominanie o tym co sie złego uczyniło, powoduje, że powtarza się zle czyny. Ad.3. "Stąd mozna powiedzieć"...Nie można. W tej kwestii nigdy sie nie zgodzimy. bo ja wręcz uważam, że nie Mozna mówić o tym jako czystość. Bo czystością to nie jest, ani także nie jest to usprawiedliwione (WOW). Zostaje im to po prostu WYBACZONE nie skasowane (wyczyszczone) i usprawiedliwione. Ad.4. Jeżeli kolego wlożysz palucha w ogień i się oparzysz.. Potem sie to zagoi, to czy wlożysz po raz drugi? No chyba tak, bo znów wyleczą i znow palec bedzie jak nowy (Czysty). A ja nie wloże, bo wiem że się oparze i bedzie cholernie bolało.. Bo spojrze na palec i zobaczę bliznę :) To jest ta nauczka i niezapominanie, że coś sie zrobilo źle :) Reasumując mamy po prostu odmienne pojęcie slowa czystość. Kolega Tomasz preferuję znaczenie czysto przenośne. Ja czysto Doslownie :)
28 lipca 2016, 07:40
Są dwa problemy - jeden to brak wiary w otrzymanie darmowego miłosierdzia. A co za tym idzie słabe przygotowanie do otrzymanai tej Łaski i słabe jej wykorzystnai w dalszym życiu. Bo oprócz oczyszczenia z syfu grzechów dostajesz w pakiecie siłe na zwalczanei  pokus. Ale czy chcesz ja wykorzystać? No i problem drugi, otóż katolik grzeszy nie tylko czynem. Stąd twierdzenie iz ktos, kto nie współzył, czy nie masturbował sie jest czystym jest dosyć ryzkownym twierdzeniem. Bo zgrzeszyc przeciw czystości przedmałzeńskiej można myślą, pragnieniem współżycia. I co wtedy?
DA
Damian Ava
28 lipca 2016, 09:37
Jak juz mówiłem rozmawiamy o 2 roznych rzeczach. Zatem dysjkusja jako tako nie ma sensu dalszego :) Ja opieram się o fakty, kolega blądzi gdzieś w jakims metafizycznym świecie domysłów i interpretacji. Jeśli moje twierdzenie jest ryzykowne, to Twierdzenie, że ktoś współżyjąc z 2,5 czy 10 osobami, a moze i 3 na raz, dalej jest "czysty", bo poszedl do spowiedzi (i swoją czystośc przekaże mężowi/żonie) - Jest po prostu Niedorzeczne i Głupie.Kolega z Uporem Maniaka odnosi się do jakiejś czystości "psychicznej", bo nawet moralna to czystość nie może być. Natomiast czystośc fizyczna jest jedna. I raz stracona nie wraca. I Wbić sobie to do głowy :) Te teologiczne wywody są zupełnie zbędne, mieszacie tylko ludziom w głowach takimi dyrdymalami. Pozdrawiam
28 lipca 2016, 11:10
Nie widzisz róznicy miedzy czystością a dziewictwem, ba nei widzisz tez róznicy pomiędzy Prawem Starego i Nowego Testamentu. Raz jeszcze napiszę - mozna być dziewicą / prawiczkiem, nigdy nie mieć fizycznego współżycia i zgrzeszyć cudzołostwem - MT 5, 27-30. Jaką wiec czystość przekazę małżonkowi?
28 lipca 2016, 11:10
Nie widzisz róznicy miedzy czystością a dziewictwem, ba nei widzisz tez róznicy pomiędzy Prawem Starego i Nowego Testamentu. Raz jeszcze napiszę - mozna być dziewicą / prawiczkiem, nigdy nie mieć fizycznego współżycia i zgrzeszyć cudzołostwem - MT 5, 27-30. Jaką wiec czystość przekazę małżonkowi?
DA
Damian Ava
28 lipca 2016, 11:54
Alez owszem widzę i opisałem to powyżej i kilkakrotnie. Napisałem o jakiej czystości mowię ja, a o jakiej Ty. Jednak nie dostrzegasz tego bo jesteś zaślepiony w Swej "Racji". Brodź dalej w swoich przekonaniach, ja pozostanę przy swoich :) Możesz napisać i 100 razy, nie zmieni to jednak faktów. Paradoksalnie to Ty nie widzisz związku pomiedzy czystością a dziewictwem. Myslę, że my się nie dogadamy bo nie obracasz się w sferze logicznego myślenia. MT 23, 27-28.
28 lipca 2016, 12:13
Zamiast dalej brnać w komunały mozesz mi odpowiedzeic wprost, czym rózni sie człowiek, który cudzołożył, choć nie odbył stosunku od człowieka, kóry fizycznie współżył? Czy ten pierwszy naprawdę zachował czystość? A moze inaczej, czy dla Ciebie czystosć to tylko zachowanie dziewictwa? A co, jak ktoś sie masturbował w młodości, zachowal czystośc przedmałżeńską? A co jeżli ktos "tylko" pragnął odbyć stosunek, marzył o tym, zachował czystość? A co jezeli para przed śłubem "tylko" uprawiałą petting - zachowała czystość (bo dziewictwo tak)?
DA
Damian Ava
28 lipca 2016, 12:41
Poproszę o Kolegi definicję cudzołóstwa.... Bo się może okazać, że jest inna niż moja :)
28 lipca 2016, 13:12
Już podałem - MT 5. 27-30. W szczególności zaś Mt 5.27 wprost odnosi się do Wj 20,14; Pwt 5,18, czyli Dekalogu. 
DA
Damian Ava
28 lipca 2016, 13:37
Wiem, że kolega w przytaczaniu fragmentów z Pisma Św. Jest dobry i w powtarzaniu frazesów...A może tak własnymi slowami? :)  Gdyby chcieć dosłownie analizować przywołany fragment to "cudzołoży" tylko mężczyzna, lub kobieta ktora patrzy porządliwie na kobietę.. O mężczyźnie  patrzącego porządliwie na, o zgrozo, Mężczyznę nie ma ani słowa :D o kobiecie także ni slowa :) Zatem prosze zdefiniować.
29 lipca 2016, 08:04
ok, upraszczając poprzednie pytanie - czy mezczyzna choc raz masturbujacy sie w młodości, czy choć raz cudzołożący myslą jest czysty w sferze seksualnej?
DA
Damian Ava
29 lipca 2016, 09:09
Kolega niech nie upraszcza, sugerując, że współrozmówca czegoś nie zrozumiał (słaba zagrywka).... A niechże w końcu poda definicję cudzołóstwa :). Nie mniej jednak uważam, że ta dyskusja nie ma dalszego sensu. Niech każdy zostanie przy swoim.
29 lipca 2016, 10:53
No coż, definicja podana, postawione pytania dalej pozostają bez odpowiedzi. Czego sie boisz, że unikasz jednoznaczej odpowiedzi? Opowiadasz o jakiejś mitycznej czystości opartej o dziwictwo, tyle że tak było przez Jezusem. Teraz jest inaczej i czas to już pojąć.
DA
Damian Ava
29 lipca 2016, 12:31
Jeśli wydaje Ci się, że podałeś definicję codzołóstwa to masz rację - Wydaje Ci się. A czego mam się bać? twoich kaznodziejskich tekstów? Nie sądzę. Jest to bardzo zabawne, że zarzucasz komuś stosowanie pojęcia mitycznej czystości (co jest zupełnie absurdalne i kłamliwe w stosunku do moich wpisów). Z Twoich wypowiedzi wynika, że niezależnie od rozwiązłości zarówno w sferze umysłu, odczuć jak i fizycznej etc., można odzyskać czystość (cokolwiek to znaczy w Twoim mniemaniu) biegnąc do spowiedzi... i oprócz tesktów w stylu "Bo Mickiewicz wielkim poetą był i basta" nie masz zbyt wiele do powiedzenia. Pachnie mi to mentalnością typowego "katolika" faryzeusza..."Róbta co chceta, ważne byśta do spowiedzi poszli i jesteśta rozgrzeszeni, usprawiedliwieni i czyści (nieskazitelni)" no wehikuł czasu :) Ja zwyczajnie Twierdze, że jeśli weźmiesz kartkę i zapiszesz coś na niej ołówkiem to nawet jeśli zetrzesz, to nie jest to NOWA kartka, więc nie można o niej mówić, że jest Nowa, skoro nowa nie jest. Możesz ją zapisać raz jeszcze, lepiej, na stałe długopisem, ale nie zmieni to faktu, że nie piszesz na kartce Nowej. LOGIKA!!! (chwaliłeś się nią chcąc pełnić rolę autorytetu), więc nie dorabiaj do moich silów swojej ideologii, próbując tłumaczyć, „że Twoja jest tylko racja i to jest święta racja". Jeśli ktoś mówi o mitycznej czystości to Właśnie kolego Tomaszu, Waść to robisz.
DA
Damian Ava
29 lipca 2016, 12:31
Wypisywanie takich pierdół, że można żyć tak jakby nic się nic nie stało i że wszystko można odzyskać, że wszystko można skasować, powoduje tylko tyle, że świadectw typu: bzykałam/em się gdzie popadnie a teraz jestem czysty, będzie coraz więcej.. czas to wreszcie pojąć, że takimi tekstami wyrządzacie więcej szkody niż pożytku ludziom, którzy nie mają przygotowania teologicznego (pewnie z 90% osób) przyswoją sobie i dostosują taką papkę, bezrefleksyjnie stosując ją w życiu. Nie neguję Daru miłosierdzia, mocy spowiedzi i rozgrzeszenia, rozliczenia się ze swoją przeszłością i grzechem, często pogodzenia się z nią...ale na litość Boską zaprzeczać faktom i umoralniać się, sugerując, jakim teraz się jest cudownym, a inni, jacy źli? Takie postępowanie dla przeciętnej osoby jest wyrazem OBŁUDY i przyczyną odwracania się do KK. Filozoficzne rozważania uprawiać należy w gronie kolegów z KUL-U czy Seminarium. Jeśli jeszcze tego nie rozumiesz, to znaczy, że osiągnąłeś jeszcze jedną czystość - Umysłu... Nieskalaną żadną myślą. Doceniam kolegi zapał, wkład i staranie w odpowiadanie na moje i innych wpisy na forum, ale serio dajmy sobie siana i nie przekonujmy się o "wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocnymi". z Bogiem.
29 lipca 2016, 14:46
Zamiast tego wodoljestwa odpowiedz sobie na proste pytanie, czy masturbacja, pornografia albo tylko pragnienie współżycia czyni człowieka nieczystym? Jeżeli uważasz za Kościołem, iż tak jest, zakładajac iż spowiedź nie przywraca czystości to zauważ, iż praktycznie nie byłoby mężczyzn czystych w momencie zawierania małżeństwa. Oczywiscie jeżli uważasz, iż czystość = fizyczne dziewictwo to Twoje myślenie dalekie jest od katolicyzmu i bazuje na Prawie ze ST. Co wybierzesz, to Twoja decyzja. Dla mnie EOT, bo uciekasz od konkretów.
DA
Damian Ava
29 lipca 2016, 15:03
A Ty zastanów się i odpowiedz sobie na pytanie czy głowe masz tylko po to by się woda do środka nie lala czy po to by jeszcze myśleć :) Masz ewidentny problem z rozumieniem tekstu i niezaleznie co ktoś powie,  jedyne co potrafisz to paplać to co Ci się wydaje sluszne :) Możesz nazywac to wodolejstwem... Jednak Łopatologiczne wylożenie i tak jest niewystarczającym środkiem, byś cokolwiek zrozumiał. P.S. "praktycznie nie byłoby mężczyzn czystych w momencie zawierania małżeństwa". No tak bo to kwestia tylko mężczyzn - kobiet to nie dotyczy? P.S.S. Najzabewniejsze jest to, że rozmowcy bezpodstawnie zarzucasz wszystko to co sam uparcie stosujesz :) I proszę Cię nie stosuj zwrotów "jeśli uważasz", "skoro myślisz"... Serio pokazujesz dobitnie, że nie masz pojęcia co myślę i co wynika z moich wypowiedzi, a Tylko manipulujesz...Pozdro.
Agamemnon Agamemnon
26 lipca 2016, 13:36
Czystość jest formą bycia. Jest sztuką, delikatną i mądrą. Charakterystyczną dla ludzi wielkich. Potrafi oprzeć się licznym niebezpieczeństwom i dewiacjom w procesie kształtowania się osobowości. W Kościele katolickim zanieczyszczana ideologią manicheistyczną. W brewiarzu można przeczytać taki oto tekst: "Nie żenili się albowiem chcieli zachować czystość". Kościół katolicki od trzeciego wieku n.e. nie może sobie poradzić z wpływami manicheistycznymi. Nawet niniejszy portal mieniący się być katolickim, jest silnie z manicheizowany, gdy pisze na tematy etyki seksualnej. Smutna to prawda, bardzo smutna. Tymczasem życie w czystości, tej która płynie z nauki Chrystusa ( z nauki czystej) jest wielką egzystencjalną siłą niezbędną w zjednoczeniu eucharystycznym z Chrystusem.