Po śmierci dziecka to ta modlitwa mnie uratowała. To nowenna, która czyni cuda [ŚWIADECTWO]
Moje świadectwo będzie krótkie. Dotyczy ono nowenny pompejańskiej. Od czasu ślubu ze swoją obecną Żoną starałem się jak najbardziej przybliżać do Boga.
Przebiegało to z różnym skutkiem, ale gdyby popatrzeć na to z perspektywy czasu, był stały, nieregularny progres, więc Nowenna Pompejańska wydała się kolejnym, naturalnym, etapem rozwoju.
Z Żoną staraliśmy się od kilku miesięcy o drugie dziecko. Bardzo chcieliśmy, aby różnica wieku nie była zbyt duża. Niestety, jak to często bywa, mimo szczerych chęci nie udawało się. Postanowiłem więc odmawiać Nowennę Pompejańską (z pomocą ojca Adama Szustaka).
Odmawiając regularnie dzień po dniu, w różnych miejscach i okolicznościach różaniec, wierzyłem że ma to sens. Za każdym razem powtarzałem: "Boże! Nie moja, a Twoja wola niech się stanie", troszkę asekurując swojego ducha przed rozczarowaniem.
Adam Szustak OP: to nowenna, która ma niewiarygodną moc >>
Dni mijały i mijały, żona już powoli traciła nadzieję (nie uczestniczyła w Nowennie, a szczerze mówiąc to nie pamiętam czy w ogóle jej powiedziałem o mojej modlitwie), aż w końcu nadszedł czas zrobienia testu ciążowego.
Wyniki: "2 kreski" - pozytywny! Ciężko opisać, jak ogromna była nasza radość! Test zrobiliśmy jeszcze w czasie, gdy odmawiałem część błagalną nowenny, więc uznałem, że to cud - ledwo zacząłem się modlić, a tu Bóg od razu wysłuchał mojej prośby.
Istny, niepodważalny dowód Istnienia.
Teraz pozostało tylko zrobić podstawowe badania potwierdzające ciążę w laboratorium oraz zgłosić się na wizytę u ginekologa. Tak też zrobiliśmy. Badanie β-hCG (w uproszczeniu potwierdzające zajście w ciążę) w normie, jak na ten etap rozwoju zarodka. Ginekolog stwierdził, że jest jeszcze bardzo wcześnie, ale chyba widzi prawidłowe ciałko. Nasza radość (i moja wdzięczność dla Boga) wzrastała z każdym dniem.
Żona umówiła się na kolejne badanie za około tydzień. Po raz kolejny musieliśmy zrobić β-hCG, aby sprawdzić, czy tak jak powinno mieć to miejsce w prawidłowej ciąży - wzrasta. Był to jednocześnie pierwszy dzień części dziękczynnej Nowenny Pompejańskiej, więc raz - uznałem to za dobry znak, a dwa - wiedziałem, że będę dziękował z jeszcze większą intensywnością.
Żona poszła odebrać wyniki do poradni, a ja korzystając z wolnej chwili modliłem się. Po pewnym czasie zmartwiło mnie, że Żona się nie odzywa, więc zadzwoniłem do niej. Przez telefon usłyszałem tylko: "dziecka nie będzie". Moja rozpacz było proporcjonalna do szczęścia, które odczuwałem wcześniej. Rozpacz, złość, niedowierzanie!
Adam Szustak OP: instrukcja obsługi Nowenny Pompejańskiej >>
"Boże, Maryjo, jak mogliście!? Teraz? Gdy dziś zaczynam Wam dziękować!!!" Naprawdę ciężko mi opisać teraz to co czuliśmy. Po prostu straciliśmy długo wyczekiwanego i wymodlonego dzidziusia w (około) 6-8 tygodniu ciąży (wybaczcie niedokładność, ale czekałem żeby napisać to świadectwo cały rok).
Nie wiem jak, nie wiem po co, ale znalazłem w sobie siłę, żeby nie przerywać Nowenny. Tylko za co mam teraz dziękować? Za nadzieję? Za śmierć dziecka? Wiem - teraz można się spierać, czy to było dziecko, czy zarodek, ale dla mnie sprawa jest jasna - straciliśmy dzieciątko.
Jednak modliłem się, dziękując za… sam już nie wiem co. Po prostu się modliłem. Może w tej modlitwie znalazłem trochę ukojenia. Skończyłem Nowennę w przekonaniu, że moje życie się ogromnie zmieniło. Straciliśmy coś bezpowrotnie.
Bolało nadal, ale jednak wiara pomogła mi pogodzić się ze stratą. Nie mieliśmy już z Żoną "parcia" na dziecko, bo rana była świeża. Mimo to regularnie Żona wykonywała test ciążowy i po 4 miesiącach od straty się udało! Od pięciu dni cieszymy się naszym drugim dzieciątkiem! Zdrowym, pięknym i kochanym. Zaproszonym i wymodlonym.
No w porządku, tylko po co takie świadectwo? Myślę, że warto wytrwać zawsze - choćby nie wiem jak wielka była nasza strata, jak ogromny ból, jak wielkie cierpienie. Bóg jest dobry i nas kocha. Nie szukam drugiego dna lub większego sensu w tragedii, która nas spotkała. Czasem po prostu tak jest.
Ale wiem, że to wytrwanie w Nowennie Pompejańskiej i ciągłe dziękowanie Maryji i Jezusowi za wszystko, co mnie spotyka, dało mi siłę. Może moje świadectwo da ją komuś z czytających.
PS. Ojcze Adamie Szustaku - dziękuję, za tę Nowennę.
Skomentuj artykuł