Wracałem do tego grzechu dzień po spowiedzi [ŚWIADECTWO]

(fot. shutterstock.com)
Wojciech

Chciałbym się z wami podzielić swoim świadectwem zmagania się z nieczystością i pornografią, które trwa do tej pory, a które, mam nadzieję, przyniesie owoc obfity.

Wszystko zaczęło się w 4. klasie szkoły podstawowej i zwykłej ciekawości na temat seksu. Najpierw były to rozmowy z kolegami, później zdjęcia erotyczne i masturbacja.

DEON.PL POLECA

Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że jest to grzech ciężki, a brnąłem coraz dalej, bo zdjęcia to było za mało, zaczęły się filmy, najpierw te łagodne, a później coraz mocniejsze, aż do tych bardzo hard porno.

Mimo iż od zawsze byłem bardzo religijny i przynależę do wspólnot przy parafii, to nigdy nikomu o tym nie mówiłem, a moje spowiedzi były bardzo rzadkie, wręcz raz na rok byleby nie złamać przykazań kościelnych. Dopiero w gimnazjum zacząłem spowiadać się z tego grzechu. Ale to było tylko tak pro forma, na święta.

Później zaczęły się czaty internetowe, na których pisałem z nieznajomymi dziewczynami o seksie i uprawialiśmy tzw. cyberseks, który był powodem do masturbacji, którą potrafiłem się "rozkoszować" nawet i 5 razy na dzień.

Tak naprawdę moja walka z masturbacją i pornografią zaczęła się we wrześniu 2015 roku. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jestem czysty od tygodnia, w dodatku moja przyjaciółka Madzia napisała mi, że jest po spowiedzi i że czuje się wspaniale i jest gotowa iść na pielgrzymkę.

I pomyślałem sobie, że też pójdę do spowiedzi. Pomogła. Moja walka zaczęła się na dobre. Po miesiącu czystości (co dawniej było nie do pomyślenia) zwierzyłem się ze wszystkiego mojej przyjaciółce Madzi (tej od spowiedzi), powiedziałem pierwszy raz komuś o moim problemie i o tym, jak cieszę się z miesiąca czystości.

Madzia zaczęła się za mnie modlić, codziennie pytać, jak sobie z tym radzę. Ja również modliłem się dwa razy dziennie, prosząc i dziękując Bogu za dar czystości, ciesząc się, że dał mi za wsparcie tak dobrą osobę, jaką jest moja przyjaciółka Madzia. I tak mijały kolejne miesiące łaski czystości aż dotrwałem do 6,5 miesiąca.

Wtedy nastąpił pierwszy upadek i jakże był bolesny. Spowiedź była bardzo trudnym momentem. Wtedy nie wiedziałem, co robić. Jednak był ze mną Pan Bóg i przyjaciółka, która mocno mnie wspierała wieloma rozmowami i poradami. Moje upadki stawały się coraz częstsze, praktycznie co miesiąc.

Jednak za każdym razem Bóg dawał siły, by powstać. I zacząłem rozumieć swój grzech. Poznałem powody, dla których masturbowałem się. A więc samotność, porażki, chęć poczucia się lepszym, ale też i radość, bo masturbację traktowałem jako nagrodę za trud dnia, szkoły, to był taki relaks po ciężkim dniu.

Zrozumiałem jak ten grzech bardzo oddala mnie od Pana Boga i ludzi. Że robi ze mnie egoistę. Zrozumiałem, że pornografia to okrutna rzecz, że to wszystko jest sztuczne i udawane, że tam nie ma przyjemności a jest ból, cierpienie i upokorzenie. Dzięki rozmowom z Madzią zaczęło zmieniać się moje postrzeganie kobiet, których już nie traktuję jak obiektów seksualnych, lecz dostrzegam ich piękno, rozumiem na czym polega miłość dwojga ludzi i już nie wyobrażam sobie seksu tak jak w filmach pornograficznych.

W pewnym momencie był taki kryzys we mnie, że potrafiłem wrócić do grzechu dzień po spowiedzi. Za każdym razem to bardzo bolało, bo jestem bardzo blisko związany z parafią i bardzo się w niej udzielam, a było mi wstyd, że z grzechem ciężkim pracuję dla Kościoła.

W tym kryzysie nie byłem sam, mimo przelanych łez Madzia trwała przy mnie i dalej jest obecna i modli się za moją czystość. Teraz, gdy to piszę, mija miesiąc czystości. Znów walczę od nowa. Codziennie proszę i dziękuję. To bardzo ciężka droga, bo to trwa już prawie 13 lat. Jednak ufam Bogu, proszę o wstawiennictwo św. Józefa i Wojciecha.

Wiem, że wielu z Was, którzy to czytacie, jest ciężko. Jednak uwierzcie, że warto zaczynać od nowa, podnosić się, bo każdy dzień, minuta czy sekunda czystości to wielka łaska Pana Boga. Ufam w Jego plany i wiem, że nadejdzie dzień, w którym uwolni mnie z masturbacji i pornografii. Dziękuje za wszystko, co dla mnie robi i za moją przyjaciółkę Madzię, która jest solidnym narzędziem w rękach Pana Boga.

Odwagi!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wracałem do tego grzechu dzień po spowiedzi [ŚWIADECTWO]
Komentarze (35)
Agamemnon Agamemnon
17 listopada 2017, 11:33
Dr Pulikowski zaprzecza, że masturbacja ustaje  w małżeńskim związku. I ma rację, jeśli charakterystyka funkcji gruczołów rozrodczych nie pokrywa się z zaspakajaniem tej funkcji poprzez biologiczne rozładowanie  ustawicznie rodzących się napięć seksualnych poprzez współżycie małżeńskie, wówczas organizm człowieka znajduje inne rozwiązania. Wszystkie rozwiązania Kościół katolicki (tzn. jego hierarchia) traktuje jako grzeszne za wyjątkiem aktów ukierunkowanych na płodzenie dzieci. Ponieważ akty takie  w kontekście całego życia małżeńskiego są fragmentaryczne, nikt bowiem z reguły nie rodzi dzieci  aż do menopauzy, problem rozładowania napięć seksualnych narastających sukcesywnie w organizmie człowieka nie został rozwiązany. Nie rozwiązany problem przez manichejską wizję ludzkiej seksualności powoduje inklinacje człowieka w kierunku  poczucia winy.  Manichejska propozycja abstynencji seksualnej poza okresem rodzenia dzieci, wymusza na organizmie człowieka określone działania idące w kierunku rozładowania napięć seksualnych nieraz paraliżujących czynności życia codziennego. Wewnętrzna sprzeczność tej ideologii, powoduje dychotomię małżeńską jak też sytuację bez rozwiązania dla osób żyjących poza  małżeńskim związkiem np. w okresie przedmałżeńskim. Profetyczna encyklika Humanae vitae wyrządziła wiele zła małżonkom, które zastosowały się do zawartej tam kazuistyki, sprzecznej z naturą biologiczno – duchową sakramentu małżeństwa.
Agamemnon Agamemnon
10 listopada 2017, 02:58
Zjawisko masturbacji występuje zwykle u ludzi, którym poprawnie pracują gruczoły rozrodcze. Zjawisko absorpcji wyprodukowanej  przez gruczoły spermy zachodzi tylko częściowo w organizmie  mężczyzny. Polucje zwane  do niedawna zmazami nocnymi / "zmaza"  inaczej "grzech"/również nie występują u każdego. Niedouczeni księża opowiadają w konfesjonałach młodym ludziom  o grzechu śmiertelnym za który młody człowiek pójdzie do piekła. Zdarza się też,że ksiądz opowiada o skutkach masturbacji penitentowi. Pod koniec życia tenże penitent stwierdza, że padł ofiarą oszustwa podczas spowiedzi,  zapowiadane skutki nie potwierdzają  się. Są wymysłem księży. Masturbacja jawi się jako regulacja napięcia seksualnego  sukcesywnie powstającego w organizmie mężczyzny pod wpływem pracy jego gruczołów. Niemal wszyscy mężczyźni, przechodzą  taką drogę aż do chwili podjęcia regularnego seksualnego pożycia zsynchronizowanego z funkcją pracy gruczołów w założonym przez siebie małżeńskim związku. Co  nie zawsze się udaje  w związku z różnymi sytuacjami związanymi z całokształtem życia. Poprzez pożycie małżeńskie dokonują oni biologicznej redukcji powstającego napięcia seksualnego. Ale i tu  synowie Manesa założyli pułapkę. Nie wolno wg zasad zawarowanych w encyklice Humanae vitae prowadzić życia seksualnego w małżeństwie jeśli nie dąży się  do zapłodnienia. Manichejczycy oblepili człowieka swoimi pomysłami ze wszystkich stron, powodując w nim ustawiczne poczucie winy. Kościół katolicki w seksie małżeńskim od III wieku upatrywał zło, takie było i jest nauczanie Kościoła. Seksualizm i erotyzm małżeński wykracza poza sferę biologiczną. Stanowi istotne spoiwo małżeńskiego związku, z  tym spoiwem walczy z wykorzystaniem encykliki Humanae vitae hierarchia Kościoła katolickiego. Humanae vitae nazywa ona encykliką profetyczną. W powyższy sposób zmanichejzowani , niedouczeni jak zwykle księża wciągają młodzież oraz małżonków w różnorakie psychozy. Myślę że dla znawców spermy młodzieńczej należało by się ze dwa lata pozbawienia wolności. Ponieważ jak wskazują badanie naukowe zjawisko  to jest powszechne, gdyby tak było jak twierdzą zmanicheizowani księża to Chrystus by o tym  zastrzegł w swoim nauczaniu na kartach ewangelii. Pominął ten temat, ponieważ znajduje on rozwiązanie w świetle racjonalnych dociekań człowieka w tym naukowych. Chrystus nigdy nie przejawiał poglądów typu manichejskich i tym podobnych.
Agamemnon Agamemnon
13 listopada 2017, 01:20
Jak silne musi być nieuctwo kleru, gdy nie są oni  w stanie przedstawić jakiejkolwiek racji naukowych na łamach literatury naukowej dla usprawiedliwienia swoich manicheiskich przekonań.  Znowu jakaś kolejna ofiara kleru składa swoje świadectwo. Wcale się nie dziwię, że ludność Zachodu odrzuciła tak reprezentowaną wiarę postrzeganą jaką splot mitów i przesądów. Ze swej strony dodam, że   brak wykształcenia kleru nie jest racją wystarczajacą dla rezygnacji z przynależności do Kościoła katolickiego. Za koniecznością istnienia Kościoła przemawiają obektywne przesłanki w postaci woli Chrystusa. Pełni on  doniosłą rolę w kształtowaniu osobowości  dzieci i młodzieży, tworzy wiele dobra, na drodze zbawienia poprzez nauczanie dekalogu. Kościół w rozumieniu hierarchia zmienia się, ale bardzo powoli, i być może że powolność ta spowoduje, że Syn Człowieczy nie zastanie wiary gdy przyjdzie.  Sznowni wielebni, sama matura i kursa niektóre stanowią niedostateczny poziom wiedzy przydatnej  w prowadzeniu ludzi do Boga. Dlatego chrześcijaństwo się cofa. Umiłowanie przez kler manicheizmu jest  papierkiem lakmusowym określający stan zła jaki panuje w hierarchii  Kościoła katolickiego. Papierkiem lakmusowym natomiast wobec człowieka o światopoglądzie ateistycznym jest jego stosunek do przerywania ciąży. Czy chce zabijać. Papierkiem lakmusowym jakim się jest księdzem natomiast jest pogląd na temat manichejzmu, czy jest się manichejczykiem czy  normalnym ,świętym kapłanem. W Kościele katolickim jest tylko miejsce dla jednego nauczyciela, dla Chrystusa, dla Manesa miejsca nie ma. Powyższe świadectwo wskazuje ,że nadal Kościół katolicki znajduje się pod wpływem ludzi Manesa. Zło jakie sieją to nic innego jak psychozy, za które  moim zdaniem powinni odpowiadać karnie. Przykładem może być: art. Byłem u spowiedzi tydzień temu, Leczowski z dn. 03.10.2017, Deon oraz wypowiedź dr. Pulikowskiego https://youtu.be/8BhqElDcT9I ( gdzie celowość pożycia małżeńskiego wiąże li tylko  z płodzeniem dzieci aż do menopauzy). Tak wyglądają argumenty naukowe? Leczowski jest ponoć psychologiem , a więc gdzie wiedza z zakresu biologii człowieka? czynne funkcje gruczołów rozrodczych w organizmie człowieka nazywa w swoim artykule nałogiem.
Manuel Vetró
8 grudnia 2017, 23:09
Nawet nie żartuj, że tylko seks prokreacyjny jest akceptowany przez Kościół! Tak było faktycznie, ale seks spełnia funkcję jednoczącą i jako taki jest dopuszczony bez intencji prokreacji. Naturlane metody planowania są na to dowodem przecież. Gdyby było inaczej nie byłyby dopuszczone. Nie umiem podać źródeł dla tej wiedzy, ale mam pewność, że jest tak, a nie inaczej. Co do masturnacji młodzieńczej, jasne, jest fizjologiczna, ale 1. warto ćwiczyć samokontrolę i warto ćwiczyć się w ascezie, poście seksualnym, kiedy zmienia się to w obsesję jest faktycznie problem, to jest patologiczne wówczas 2. równie patologiczne jest pobłażanie swoim popędom (seksualnym) bez próby zapanowania nad nimi (nałóg, uzależnienie lub egoizm, egocentryzm , docelowo uprzedmiotowienie drugiego w relacji partnerskiej, konflikty, antyrelacyjne) Obie skrajności jak zawsze (obsesja czystości = manicheizm  vs obsesja realizacji popędu = libertarianizm, hedonizm) są złe. W oparciu o prawo efektu gros populacji będzie ciążyło w kierunku hedonizmu, stąd umiarkowanie konserwatywna polityka (nie jest walka z tym grzechem= czystość celem chcrześcijaniania, ale warto ćwiczyć się w samokontroli, ascezie, panować nad ciałem, nie być przez jego zachcianki zniewolonym) tj. masturbacja = grzech (ciężki) jest dobra i prorozwojowa. 
Agamemnon Agamemnon
9 grudnia 2017, 11:49
Nawet nie żartuj, że tylko seks prokreacyjny jest akceptowany przez Kościół! Tak było faktycznie, ale seks spełnia funkcję jednoczącą i jako taki jest dopuszczony bez intencji prokreacji. Naturalne metody planowania są na to dowodem przecież. Gdyby było inaczej nie byłyby dopuszczone. Tyle tylko, że w II fazie życia małżeńskiego  czyli po okresie zrodzenia już upragnionej liczby dzieci ,czynniki geriatryczne, zjawisko mijania oraz różne niedyspozycje, których wraz z wiekiem jest coraz więcej, nie pozwalają już na pełne stosowanie naturalnych metod. Przy zakazie stosowania metod uzupełniających (Humanae vitae) pozostaje abstynencja lub ruletka papieska i nieplanowana ciąża. Czego nie zdajesz się zauważać. Zakaz stosowania wszelkich metod i środków regulacji poczęć z grupy nieszkodliwych  dla psychiki i organizmu małżonków (encyklika Humanae vitae)  które wynalazł  rozum ludzki poprzez badania naukowe i wdrożenia technologiczne jest praktyczną istotą zakazu małżeńskiego pożycia. Nikt jeszcze nie dokonał czegoś takiego, aby w tym okresie mógł współżyć ze swoim współmałżonkiem , bez poczęcia nieplanowanych już dzieci nie stosując metod regulacji poczęć wynalezionych przez praktyczny rozum człowieka. Prawem naturalnym człowieka jest podporządkowanie sobie natury, a nie podporządkowanie się naturze jak chce bł. Paweł VI w swojej encyklice Humanae vitae. Metody naturalne narzucone przez Humanae vitae są dobre (bo ekologiczne) ale mogą być w pełni stosowane w zasadzie w I okresie życia małżeńskiego, gdy  małżonkowie planują i rodzą dzieci. Organizmy małżonków są jeszcze młode i cykle zwykle ustabilizowane, można nawet planować płeć dziecka. Sam to sprawdziłem, gdy aż czterokrotnie planowaliśmy płeć dziecka. Było tak jak planowaliśmy. Są to metody bardzo dokładne, ale muszą być stosowane, gdy organizmy małżonków są młode, gdy czynniki geriatryczne nie zakłócają jeszcze odczytu testu.  Działania naukowe i technologiczne człowieka na ziemi wchodzą w skład natury ludzkiej. Działań tych nie  uznał bł. Paweł VI w zakresie  konieczności  regulacji poczęć. Potępił je, ponieważ ta regulacja oparta  została  jak to określił na sztucznej działalnośći człowieka. Sam  jednak skwapliwie  korzystał z  osiągnięć tej działalności rozumu ludzkiego i rąk ludzkich. Nie mieszkał w jaskini jako mieszkaniu wyrzeźbionym przez naturę ale w domu  zbudowanym ręką ludzką a więc wytworem  sztucznym (czytaj encyklikę Humanae vitae tam  znajdziesz określenie sztuczne  metody, które zostały przez niego całkowicie odrzucone). Dlaczego nie był konsekwentny i nie odrzucił wobec samego siebie wszystie wytwory rąk ludzkich lecz korzystał z tego co wyprodukowano sztucznie, np. nie jadał naturalnego surowego mięsa  pozyskanego w puszczy, ale przerobionego w sposób sztuczny w postaci  w jakiej w naturze nigdzie nie znajdziemy. Nie nosił liścia klonowego  jaki znajduje się w  naturze ale  nosił ubranie  sztucznie  wyprodukowane ręką ludzką, ubrania takiego w naturze w stanie gotowym nigdzie nie znajdziemy. W dziedzinie jednak  regulacji poczęć  wytworów ludzkiego rozumu i rąk ludzkich tych z grupy nieszkodliwych już nie dopuścił, ponieważ są sztuczne jak to określił w Humanae vitae. Dlaczego tak postąpił, skoro wiedział, że w ten sposób pozbawia małżonków seksu małżeńskiego, który ma funkcję również jednoczącą? Kultura redukcji narzucona przez Pawła VI w Humanae vitae sprzyja kulturze chłodu, wzajemnego niezrozumienia, w końcu wzajemnego odrzucenia. Każda niepełność służy jakiemuś rodzajowi zła. Gdyby nie było małżeńskiego seksu w rozumieniu jako zasady podstawowej nie byłoby  w ogóle instytucji małżeństwa.Seks małżeński jako taki stanowi podstawę małżeństwa, jest podstawowym prawem małżonków na całej przestrzeni pożycia małżeńskiego od ślubowania aż do śmierci, czyli stanowi podstawę bytu małżeńskiego w okresie całego trwania małżeństwa a nie jak chce bł. Paweł VI jedynie  w I okresie pożycia małżeńskiego, gdydy  małżonkowie rodzą dzieci. Destabilizacja jedności małżeńskiej rozpoczyna się od zaniechania małżeńskiego seksu. Gdy seks jest udany, małżonkowie chętnie są nawzajem wobec siebie pobłażliwi w sprawach które ich różnią, lub nawet rażą. Udany seks sprawia doświadczenie wyjątkowej bliskości wzajemnej małżonków, czego nie doświadczają małżeństwa białe. Jeśli seksu w małżeństwie nie ma z przyczyn obiektywnych np. chorobowych, małżonkowie zwykle rozumieją swoją  sytuację losową i z tego typu uszczerbku nie robią jakiejś tragedii, nie stanowi to przeszkody w pogłębianiu ich związku, choć może być im trudno. Gdy seksu nie ma z przyczyn zawinionych  lub ideologicznych , wówczas małżonkowie co się zdarza i to często, wyostrzają swoją wrażliwość w negatywnym sensie, swoje negatywne wobec siebie spostrzeżenia, wszędzie widzą potęgujące się wzajemne niedostatki, aż do tzw. krótkiego spięcia prowadzącego w prostej linii do małżeńskiej separacji. Małżeństwo w którym ograniczone jest pożycie małżeńskie  z przyczyn ideologicznych jest małżeńswtwem niepełnym, odchylonym od normy. Proces stawania się małżonków jednym ciałem autor encykliki Humanae vitae zamienił w koszmar  oscylujący w kierunku małżeńskiej dychotomii. Seks małżeński daje radość życia, jest dopełnieniem radości z wzajemmnego posiadania. Bez seksu małżeństwo jest okaleczone. Trzeba Kościołowi (hierarchii) przypomnieć, że człowiek jest bytem materialno -  duchowym i tylko poprzez ciało dochodzi do wyższych stanów  ducha. (Norwid). Pożycie małżeńskie funkcjonuje w oparciu o prawo natury i prawo naturalne i jest całkowicie autonomiczne, na które nie może wpływać żadna  władza, także kościelna, ze względu na charakter sakramentalny małżeńskiego związku. W wyniku zastosowania w życiu praktycznych,  narzuconych małżonkom zasad, małżeństwa po okresie zrodzenia przez siebie dzieci, weszły w struktury małżeństwa białego czyli w redukcjonizm  pożycia seksualnego aż do granic absurdu, popadając nie rzadko w małżeńską dychotomię powodując masowe odrzucanie przez wiernych, tak rozumianej etyki małżeńskiej. Spowodowało to, ( nauczanie wynikające z treści Humanae vitae), nie tylko naruszenie godności sakramentu małżeństwa ale też  naruszenie godności oraz powagi  Kościoła katolickiego. Takie to małżeństwa skonstruował bł. Paweł VI przy pomocy swojej profetycznej encykliki Humanae vitae. Tak kończy się  odrzucanie dyscyplin naukowych a przyjmowanie czegoś co zgodne jest z osobistymi przekonaniami  osoby zajmującej znaczące stanowisko w Kościele katolickim. Na występek bł. Pawła VI w postaci wydanego w 1968 roku dokumentu Humanae vitae skierowanego przeciwko małżeństwom sakramentalnym odpowiedziały episkopaty Kanady oraz Niemiec, ogłaszając swój sprzeciw wobec tejże encykliki. Episkopad kanadyjski w swoim oświadczeniu zaznaczył, że małżonkowie po okresie zrodzenia już przez siebie dzieci, podejmują dalsze decyzje w duchu modlitwy w zakresie pożycia seksualnego. Co do drugiej części Twoich wywodów tzw. masturbacji Masturbacja jako regulacja napięcia seksualnego nie jest uznawana przez stronę manichejską Kościoła katolickiego doprowadza to młodzież do psychoz. Dyscyplina  również w dziedzinie seksualnej jest elementem wychowania, co do tego nie ma żadnej wątpliwości ale tyranizowanie w konfesjonałach młodzież tylko dlatego , że masturbacją reguluje sukcesywnie narastające napięcie seksualne paraliżujące czynności życia codziennego, które powstaje  w wyniku pracy  gruczołów  rozrodczych ( czego zdajesz się nie zauważać) jest przestępstwem nie tylko moralnym ale i w zakresie prawa karnego, z uwagi na skutki takiego nauczania.
Agamemnon Agamemnon
9 grudnia 2017, 14:04
Kler katolicki posiada jakiś psychologiczny uraz na temat wytrysku męskiego nasienia. Doszło do patologicznej  ingerencji w strukturę ludzkiej fizjologii, poprzez różne formy katechizacji i nauczania łącznie ze wzmocnieniem poprzez konfesjonał.  Funkcje ludzkiej fizjologi należą niewątpliwie do dziedzin wrażliwych i bardzo osobistych. Naruszenie tej sfery  spowodowało głębokie upokorzenia  oraz poczucie przez wiernych winy, aż do powstania u wielu wiernych  psychoz. I nie chodzi tu o grzech jako grzech. Ten daje się zdemaskować poprzez to ,że stanowi on obraz  ludzkiej krzywdy i obiektywnego zła  dającego się opisać w  zakresie spustoszeń jaki tworzy. Tu chodzi o uznanie za zło czegoś co  leży w strukturze ludzkiej fizjologii. Dlatego  zwolennicy manicheizmu, gdy piętnowali tzw. masturbację, nigdy nie potrafili wejść do kanonu literatury naukowej obnażając rzekome zło masturbacji, ponieważ obiektywnie w świetle różnych konfiguracji badań naukowych  nigdy go nie było. Artykuły  manichejczyków zawsze miały charakter propagandowy a wymieniane tam zło związane z tzw. masturbacją nigdy się nie potwierdzało, pozostawało jedynie w sferze deklaratywnej kleru. Kler jak zwykle, który odseparował się od nauki nie zdawał sobie sprawy, że wchodząc w dziedzinę  dla niego nieuprawnioną, mógł naruszyć moment osobisty każdego człowieka związany z funkcją jego organizmu, że  tym samym mógł spowodować dodatkową niechęć społeczeństw do Kościoła katolickiego.Grzech  kleru rodzi grzech wyznawców. Myślę, że powyższe przyczyny wraz z innymi, mogły  być istotne dla zjawiska cofania się chrześcijaństwa na Zachodzie. Wychowanie z zakresu etyki seksualnej, nie może opierać się na ideologii  manicheistycznej, która to na przestrzeni historycznej weszła do nauczania Kościoła katolickiego. Na jakiej zatem etyce ma się opierać wychowanie z zakresu dziedziny seksuologii człowieka? skoro  ideologia manichejska przyjęta przez najwyższych dostojników Kościóła katolickiego na perzestrzeni historii Kościoła od III wieku, spowodowała wiele zła. Odpowiedz jest banalna: na dyscyplinach nauk szczegółowych i na ewangelii. To takie proste.
Manuel Vetró
9 grudnia 2017, 14:22
Podzielam w większości Twoje argumenty i pogląd w tej kwestii, jakieś szczegóły nas będą różnic, szkoda teraz o nich.
Manuel Vetró
9 grudnia 2017, 14:25
Rozwiń proszę ostatni akapit. On mnie najbardziej interesuje. Jak widzisz seksualnośc katolika od urodzenia aż do śmierci w kontekście Ewangelii i nauk szczegółowych. Jestem psychologiem i obawiam się, że nie będzie wcale sprawą prostą pogodzenie nauk szczegółowych z Ewangelią.  Ewewntualnie , z Ewangelią, da się to połączyć. Ale z KKK już nie. ergo lądujemy w protestantyzmie, w dziedzinie etyki seksualnej , chyba?
Manuel Vetró
9 grudnia 2017, 14:36
Mam specjalność A z psychologii klinicznej a B z seksuologii. 16 lat , (dzieci, młodzież, dorośli, głównie młodzież) praktyki w zawodzie, epizod z doktoratem, po roku zrezygnowałem , z psychoanalizą lacanowską romans, byłem analizantem 4 lata, kilka lat praktyki zen soto, certyfikat instruktor terapii uzależnień , 2 lata praktyki jako terapeuta uzależnień. Analiza transakcyjna, gestalt, certyfikaty. Niemniej jestem eklektykiem w pracy terapeutycznej korzystam ze wszystkich dostępnych metod, ale w sposób uporządkowany, rozwinąłem własną koncepcję pracy, dostępna w internecie jako LOGOSsynteza, gdzie indziej niepublikowana, nie jest to koncepcja naukowa, gdyż zawiera piętro duchowe, niebadalne (brak możliwości emoirycznej weryfikacji w psychologii dyskwalifikuje przed startem koncepcję, jest to bzdura, przez którą psychologia zjada samą siebie, ale cóż, takie reguły gry), blisko jej do Victora Franla Logosyntezy, niemniej różni się zawarciem w sobie pięter użytecznych praktycznie psychologii, uporządkowanych. Kilkanaście lat byłem poza kościołem w różnych okresach życia, poczynając od 15 roku życia. Od 10 lat żonaty, od tyluż trzeźwy alkoholik. 6 rok nie palę. Dwójka chłopaków 9 i 2. Z uzależnień zostało mi obżartstwo, aktualnie poszczę wzorem Ojców pustyni - drugi tydzień. Chciałem kiedyś być dominikaninem - w 27 roku życia, aktualnie chciałbym zostać oblatem benedyktyńsim, ale pragnienie jest świeże, dopiero je rozpoznaję. Ostatnie moje nawrócenie jest z maja 2017. Wcześniej miałem 2 lata przerwy przez polityczna agitację kościoła za PIS. Proterstowałem tęskniąc za komunią.   Nie jestem manicheiczykiem, ani gnostykiem, uważam się za katolika,bardzo dobrze dogaduje się z każdym, niezależnie od jego wyznania, czy też jego braku, w realu, tu nie jeszcze nie umiem, pewnie nie jest to możliwe. Piszę to dla porządku prawdy.
Agamemnon Agamemnon
9 grudnia 2017, 15:37
Ewangelia to nic innego jak etyka ludzkiej podmiotowości. Człowiek jest podmiotem wszelkich ludzkich działań. Człowiek jest tu najważniejszy a nie chciejstwo religijnego przywódcy (Humanae vitae było napisane  przy jednoczesnym odrzuceniu badań naukowych nad  przedmiotowym zagadnieniem). Humanae vitae powstało na bazie dominacji woli nad poznaniem. Gdybyśmy odrzucili w etyce  wypracowanej przez myślicieli Kościoła katolickiego na przestrzeni  dwudziestu wieków wszystko  co jest  manichejskie to otrzymalibyśmy obraz etyki dość przejrzysty, którą można by się posłużyć w procesie edukacji i wychowania. Kryterium dobra moralnego jest dobro konkretne. Dobro to jest opisywalne i daje się zmierzyć. Na kartach ewangelii mamy bardzo pouczające zachowanie  się Chrystusa w zakresie małżeńskiej etyki seksualnej, a odbyło się to na weselu w Kanie Galilejskiej. Chrystus zawsze wykorzystywał okazję do nauczania. Jakie pouczenia tam padły, jakie złożył  nowożeńcom  swoje życzenia? Czy pouczał ich o obowiązku  redukcjonizmu ich seksualnego pożycia jak to pouczył bł. Paweł VI w swojej encyklice Humanae vitae? Nie, niczego takiego nie nauczał. Niczego w sprawach małżeńskiego pożycia im nie zabraniał. Małżonkom dał w tych sprawach pełną autonomię, natomiast  dał im dodatkową porcję wina jako znaku ich obopólnej radości z wzajemnego posiadania. Ich miłość porównał do wybornego wina bez żadnych ograniczeń. Kościół katolicki winien głosić naukę Chrystusa a nie naukę swoją własną, ta bowiem  musi liczyć się już z marginesem błędu. A jeśli Kościół głosi swoją własną naukę w oparciu nie o zdobycze nauk szczegółowych  ale o swoje chciejstwo, wówczas mamy ideologię taką jak np. manicheizm i wymierne skutki  takiego nauczania w postaci konkrenych szkód wyrządzonych  młodym ludziom oraz małżeństwom a także w postaci cofania się chrześcijaństwa. O szczególach które nas różnią pogadamy w przyszłym tygodniu. Chyba warto.
Manuel Vetró
9 grudnia 2017, 16:42
Dzięki! Rozumiem, że dyskusję odkładamy do przyszłego tygodnia. Chciałbym, żebyś rozpoczał ją od pozytywnego wykładu coś w stylu sex in a lifespan in a christian manner. Zrozumiałem, między wirszami Twojej wypowiedzi, że będzie chcrześcijańsko, bo Ewangelia, podejrzewałem, że katolicko, godzić ustaleń nauk szczegółowych w dziedzinie seksualnosći człowieka zgodnie z KKK się nie da - i się chyba nie da. Niemniej ciekaw jestem Twojej wizji. Z doświadczenia sweg własnego oraz setek innych młodych osób które znałem z bliskości mojego gabinetu wiem, że najtrudniejsza do zaakceptowania i budząca największy opór i niezrozumienie jest katolicka etyka seksualna. Ja sam jestem z nią prawie już pogodzony ;) bo mam podobne do Twoich rozterki i wątpliwości. Z tym, że ja już jestem ryczącą czterdziestką... Znam też mnóstwo ludzi, którzy chodząc do komunii nie przejmują się (może nie znają nawet dokładnie) katolicką etyką seksualną, chodzą do komunii stosując inne niż naturalne metody, czyli te zabronione. Nie mają raczej wyrzutów sumienia. Śmiem tuszyć, że to większość katolików nawet po okresie rozrodczym, jak pisałeś, w kwestii etyki seksualnej (np. antykoncepcji) zdrowy rozsądek jest dla nich chyba ważniejszy niż nauczanie KK czy też KKK którego prawie nikt nie zna zresztą...  Ja umiem ogień z wodą łączyć, więc chodzę do komunii legalnie, ale to jest jakiś fuks mądrego spowiednika. Bardzo mądrego.
Agamemnon Agamemnon
15 grudnia 2017, 23:05
Etyka Kościoła katolickiego oparta jest na Ewangelii czyli na nauczaniu Chrystusa a nie na nauczaniu ludzi konsekrowanych, którzy jak widzimy chcą utożsamić się z Kościołem i zarazem nauczają inaczej niż nauczał Chrystus. Etyka Kościoła oparta jest na prawie naturalnym, który zawarowany jest w Dekalogu.  Szóste przykazanie nie cudzołóż dotyczy etyki  małżeńskiego pożycia seksualnego. Przykazanie to zabrania pożycia pozamałżeńskiego. Małżonkowie mają prawo do małżeńskiego pożycia  bez żadnej ingerencji władzy kościelnej oraz świeckiej na przestrzeni całego swojego obopólnego życia, a nie jak chce bł. Paweł VI pożycie małżeńskie ma być zobligowane ideologicznymi uwarunkowaniami zredagowanymi  w encyklice Humanae vitae. Bł. Paweł VI to jeszcze nie Kościół katolicki. I to wszystko. Etyka ta zawiera zasadę prostoty. W jednym zdaniu zawiera wszystko. Zabezpiecza zasadę wyłączności w budowaniu  ewangelicznej jedności ciała obojga współmałżonków. Osobiście fascynuję się  lapidarnością tego przykazania i nad jego zarazem trafnością,  zgodną z ludzką psyche, zarazem zastanawia uderzenie bł. Pawła VI w małżeństwo sakramentalne jako takie oraz podjęcie przez kler tej skompromitowanej na przestrzeni 40. ostatnich lat, tej ideologii przynoszącej małżeństwom nie ewangeliczny podział. Można z tej podstawowej przesłanki wyciągnąć  wnioski, np. takie, że  żadna władza nie posiada prawa ingerencji w układ małżeńskiego pożycia. Znaczy to, że decyzje o strukturze pożycia podejmują tylko małżonkowie. Fakt, że małżonkowie sami podejmują decyzje o strukturze  pożycia małżeńskiego nie zwalnia strony administracji Kościoła katolickiego  od konieczności dokonania restytucji małżonkom, tytułem wyrządzonych im szkód, jako skutku błędnego ich nauczania w ostanim 40. leciu obowiązywania  encykliki Humanae vitae.
Manuel Vetró
17 grudnia 2017, 22:16
Z ciekawości poczytałem rozdział KKK o szóstym przykazaniu, załączę w skrócie, poniżej, zupełnie inna Etyka się rysuje, niż ta, o której piszesz wyżej, niestety. Rozumiem, że większość nauczania Kościola w KKK w kwesti etyki seksualnej, to manicheizm, Twoim zdaniem? W skrócie 2392 "Miłość jest... podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej" 138 . 2393 Bóg, stwarzając człowieka jako "mężczyznę i niewiastę", obdarzył ich taką samą godnością osobową. Każdy człowiek, mężczyzna i kobieta, powinien uznać i przyjąć swoją tożsamość płciową. 2394 Chrystus jest wzorem czystości. Każdy ochrzczony jest powołany do życia w czystości zgodnie ze swoim stanem życia. 2395 Czystość oznacza integrację płciowości w osobie. Domaga się osiągnięcia panowania nad sobą. 2396 Wśród grzechów pozostających w głębokiej sprzeczności z czystością należy wymienić masturbację, nierząd, pornografię i czyny homoseksualne. 2397 Przymierze dobrowolnie zawarte przez małżonków zakłada wierną miłość. Zobowiązuje ich do zachowania nierozerwalności małżeństwa. 2398 Płodność jest dobrem, darem i celem małżeństwa. Małżonkowie przekazując życie, uczestniczą w ojcostwie Boga. 2399 Regulacja poczęć ukazuje jeden z aspektów odpowiedzialnego ojcostwa i macierzyństwa. Prawość intencji małżonków nie usprawiedliwia odwoływania się do środków moralnie niedopuszczalnych (np. sterylizacji bezpośredniej lub antykoncepcji). 2400 Cudzołóstwo i rozwód, poligamia i wolny związek są poważnymi wykroczeniami przeciw godności małżeństwa.
Manuel Vetró
17 grudnia 2017, 22:42
Napisałem odpowiedz, ale ipad właśnie mi ja zeżarł. Spróbuję jeszcze raz z komputera. Dam od góry , nową odpowiedz, łatwiej będzie rozmawiać. Od góry nie udało się. Długie odpowiedzi chyba tylko przez edycję? cytat za Agamemnon: "Gdyby nie było małżeńskiego seksu w rozumieniu jako zasady podstawowej nie byłoby  w ogóle instytucji małżeństwa.Seks małżeński jako taki stanowi podstawę małżeństwa, jest podstawowym prawem małżonków na całej przestrzeni pożycia małżeńskiego od ślubowania aż do śmierci, czyli stanowi podstawę bytu małżeńskiego w okresie całego trwania małżeństwa a nie jak chce bł. Paweł VI jedynie  w I okresie pożycia małżeńskiego, gdydy  małżonkowie rodzą dzieci. Destabilizacja jedności małżeńskiej rozpoczyna się od zaniechania małżeńskiego seksu. Gdy seks jest udany, małżonkowie chętnie są nawzajem wobec siebie pobłażliwi w sprawach które ich różnią, lub nawet rażą. Udany seks sprawia doświadczenie wyjątkowej bliskości wzajemnej małżonków, czego nie doświadczają małżeństwa białe. Jeśli seksu w małżeństwie nie ma z przyczyn obiektywnych np. chorobowych, małżonkowie zwykle rozumieją swoją  sytuację losową i z tego typu uszczerbku nie robią jakiejś tragedii, nie stanowi to przeszkody w pogłębianiu ich związku, choć może być im trudno. Gdy seksu nie ma z przyczyn zawinionych  lub ideologicznych , wówczas małżonkowie co się zdarza i to często, wyostrzają swoją wrażliwość w negatywnym sensie, swoje negatywne wobec siebie spostrzeżenia, wszędzie widzą potęgujące się wzajemne niedostatki, aż do tzw. krótkiego spięcia prowadzącego w prostej linii do małżeńskiej separacji. Małżeństwo w którym ograniczone jest pożycie małżeńskie  z przyczyn ideologicznych jest małżeńswtwem niepełnym, odchylonym od normy. Proces stawania się małżonków jednym ciałem autor encykliki Humanae vitae zamienił w koszmar  oscylujący w kierunku małżeńskiej dychotomii. Seks małżeński daje radość życia, jest dopełnieniem radości z wzajemmnego posiadania. Bez seksu małżeństwo jest okaleczone. Trzeba Kościołowi (hierarchii) przypomnieć, że człowiek jest bytem materialno -  duchowym i tylko poprzez ciało dochodzi do wyższych stanów  ducha. (Norwid). Pożycie małżeńskie funkcjonuje w oparciu o prawo natury i prawo naturalne i jest całkowicie autonomiczne, na które nie może wpływać żadna  władza, także kościelna, ze względu na charakter sakramentalny małżeńskiego związku. W wyniku zastosowania w życiu praktycznych,  narzuconych małżonkom zasad, małżeństwa po okresie zrodzenia przez siebie dzieci, weszły w struktury małżeństwa białego czyli w redukcjonizm  pożycia seksualnego aż do granic absurdu, popadając nie rzadko w małżeńską dychotomię powodując masowe odrzucanie przez wiernych, tak rozumianej etyki małżeńskiej. Spowodowało to, ( nauczanie wynikające z treści Humanae vitae), nie tylko naruszenie godności sakramentu małżeństwa ale też  naruszenie godności oraz powagi  Kościoła katolickiego. Takie to małżeństwa skonstruował bł. Paweł VI przy pomocy swojej profetycznej encykliki Humanae vitae. Tak kończy się  odrzucanie dyscyplin naukowych a przyjmowanie czegoś co zgodne jest z osobistymi przekonaniami  osoby zajmującej znaczące stanowisko w Kościele katolickim. Na występek bł. Pawła VI w postaci wydanego w 1968 roku dokumentu Humanae vitae skierowanego przeciwko małżeństwom sakramentalnym odpowiedziały episkopaty Kanady oraz Niemiec, ogłaszając swój sprzeciw wobec tejże encykliki. Episkopad kanadyjski w swoim oświadczeniu zaznaczył, że małżonkowie po okresie zrodzenia już przez siebie dzieci, podejmują dalsze decyzje w duchu modlitwy w zakresie pożycia seksualnego." Agamemnon: Ja się z tym z zasadzie zgadzam całkowicie, z tym zastrzeżeniem, że nie czytałem encyckliki Humanae vitae KKK w rozdziale o szóstym przykazaniu proponuje czystość na miarę monastyczną, ascetyczną, przez całe życie ludzkie - tak rozumiem ten rozdział. Ja powoli przekonuję się do wartości takiego podejścia, ale mam 40 lat, chyba już dorosłem do tego, niemniej faktycznie - przez całe życie nie byłem w stanie sprostać takim wymogom mimo lat usilnych starań  i byłem przez to mocno udręczony. Druga rzecz - faktycznie - wierność tym zasadom z KKK wymusza prawie że białe małżeństwo  - po okresie spłodzenia dzieci - aż do menopauzy u kobiety. Czyli powiedzą, że da się wytrzymać ;) O ile moje wątpliwości (krytyka) są bardzo bliskie Twoich, o tyle nie umiem pozytywnie określić problemu  - jak powinna wyglądać seksualność człowieka w cyklu życia (od nastolatka do starca) zgodnie z nauką Jezusa według Kościoła katolickiego odartego z manicheizmu którym od III wieku przesiąkł (bo chyba nasz tu rację). Mógłbyś spróbować w kilku punktach skreślić taką pozytywną wizję?
Agamemnon Agamemnon
19 grudnia 2017, 00:29
Zgadzam się z powyższymi artykułami za wyjątkiem: 2398 Płodność jest dobrem, darem i celem małżeństwa. Małżonkowie przekazując życie, uczestniczą w ojcostwie Boga. To nie płodność jest celem małżeństwa  jak to wyraża  jakiś autor w KKK 2398, ale miłość jest celem małżeństwa. Małżeństwo nie jest przedmiotem do płodzenia, nie  jest żadną maszynką do płodzenia dzieci. Autor przedstawił sakrament małżeństwa w kategorii przedmiotu.  Małżeństwo jest natomiast podmiotem miłości.  Rodzenie potomstwa stanowi jeden z elementów integralnych, małżeńskiej miłości. Autor artykułu  pojmuje małżeński związek sakramentalny wg stanowiska manicheiskiego. 2396 Wśród grzechów pozostających w głębokiej sprzeczności z czystością należy wymienić masturbację, nierząd, pornografię i czyny homoseksualne. Totalny bełkot i brak zawartej w nim wiedzy z zakresu biologii człowieka, pomieszanie pojęć. Masturbacja jako zjawisko autoregulacji  wzrastającego napięcia , paraliżującego czynności życia codziennego jakie  powstaje pod wpływem pracy gruczołów rozrodczych jest zjawiskiem fizjologicznym. Zaliczanie tego zjawiska do grzechu jest stanowiskiem  manichejskim, nieewangelicznym. Mechanizm  działania gruczołów rozrodczych u człowieka, został opisany przeze mnie w komentarzach poprzednich. Manichejczycy nie weszli do kanonu literatury naukowej w związku ze swoimi koncepcjami związanymi z ludzką fizjologią. Artykuł 2396  jest stanowiskiem manicheistycznym.  2399 Regulacja poczęć ukazuje jeden z aspektów odpowiedzialnego ojcostwa i macierzyństwa. Prawość intencji małżonków nie usprawiedliwia odwoływania się do środków moralnie niedopuszczalnych (np. sterylizacji bezpośredniej lub antykoncepcji). Artykuł jest skonstruowany nieprofesjonalnie, enigmatycznie i obejmuje cały okres  pożycia małżeńskiego.Tyle tylko, że jedynie w I okresie pożycia małżonków, w którym to  istnieje możliwość odczytu testu może mieć  praktyczne zastosowanie. Po okresie zrodzenia upragnionej przez małżonków liczby dzieci,  czynniki geriatryczne powodują niejednoznaczne odczyty testu a zatem przy uznaniu ,że środki i metody regulacji poczęć wynalezione poprzez  działanie rozumu ludzkiego nie są moralnie godziwe jak bezzasadnie twierdzi autor artykułu, wówczas już  mamy do czynienia z  ideologicznym redukcjonizmem  małżeńskiego pożycia kończącym się brakiem małżeńskiego pożycia (małżeństwem białym), gdy tymczasem pożycia małżeńskie obejmuje okres od zawarcia małżeństwa aż do śmierci jednego z małżonków. Prawo do małżeńskiego pożycia jest prawem naturalnym. Stanowisko autora art.2399 jest stanowiskiem  sprzecznym z prawem naturalnym. Jest to stanowisko manicheistyczne. Kościół katolicki  to nie tylko jego administracja wypisująca manicheistyczne tezy, to także laikat informujący administrację Kościoła o jej nadużyciach. Artykuł ten stanowi nieuprawnioną ingerencję władzy kościelnej w strukturę małżeństwa.
Agamemnon Agamemnon
19 grudnia 2017, 00:49
Pod Twoim komentarzem z zawartymi  art. KKK mój komentarz dot. tych artykułów. Ciąg dalszy nastąpi.
Manuel Vetró
19 grudnia 2017, 19:18
Zgadzam się z tym, co piszesz.  Kwestią sporną zostaje tylko Twój pobłażliwy stosunek do masturbacji, chyba, ze źle Ciebie zrozumiałem.  Masturbacja skaluje najczęściej zgodnie z prawem efektu do uzalezninienia i jako taka ma skutki jak każde uzależnienie zdecydowanie antyrozwojowe. Jak zapatrujesz się na kwestię masturbacji? Jak powinna być Twoim zdaniem regulowana, jak młody człowiek winien sobie z nią radzić? Kiedy jest normą i NIE jest grzechem ciężkim, Twoim zdaniem, a kiedy staje się uzależnieniem a kiedy grzechem? Dla mnie to są kwestie śliskie, niejednoznaczne. Ja zalecam młodym próby autokontroli, pracę nad autofrustracją tej naglącej potrzeby,  w kierunku zapanowania na pod swoją zwierzecią popędowością. Zrozumiałe biologicznie i psychologicznie jest fiasko tych prób w okresie wczesnej adolescencji i późnej fiasko częściowe. Niemniej Laisse fair , liberalizm w tej mierze eskaluje hedonistyczny stosunek do życia w ogóle , który jest kontra rozwojowy, pobłażanie sobie w tej i w innych kwestiach, samozaspokojenia się, autogratyfikacja rozpasa egoizm i współczesnego człowieka skutkuje upadkiem.
Manuel Vetró
19 grudnia 2017, 19:21
Dzięki! Moja odpowiedz wyżej, czekam na ciąg dalszy!
Agamemnon Agamemnon
19 grudnia 2017, 23:19
Każdy grzech czyli wykroczenie jest nieczystością. Nieczystość powoduje taki stan  ludzkiej psyche, i duszy jak zabrudzone prześcieradło. Manicheizm zakorzeniony w Kościele katolickim czystość ogranicza do  używania seksu jako takiego i ludzkiej erotyki jako takiej. W brewiarzu można jeszcze dziś przeczytać taki oto tekst: Nie żenili się albowiem... chcieli zachować czystość. Albo : ...zrodziłam syna, który nie naruszył mego dziewictwa( tekst ten użyto w modlitwie brewiarzowej w Radiu Maryja dn. 20. 12. 2017,  14:13). Tymczasem seks nie jest jak to chcą różne frakcje manichejczyków usytuowanych w Kościele katolickim, czynnikiem który czyni człowieka nieczystym. W dzisiejszej ideologii manicheistycznej nawet  mówi się o seksie jako czynności bezgrzesznej jeśli jest ukierunkowany na płodzenie dzieci tj. ukierunkowany na życie. Funkcję jednoczącą uznaje się jedynie  na sposób deklaratywny, jako element towarzyszący  dążeniu ku prokreacji. Oczywiście, że dopuszcza się metody naturalne ale one jak wiemy są bardzo ograniczone, a samo rozumowanie dopuszczające te metody jest dość specyficzne, typowe dla ludzi Manesa. W sumie ta ideologia jest mało przejrzysta i w wielu punktach zawsze była niejasna, wewnętrznie sprzeczna, pomimo bełkotliwego  ustawicznego wyjaśniania. Zawsze kończyła się redukcją małżeńskiego pożycia i w końcu praktycznie na małżeństwie białym z oczywistymi negatywnymi dla jedności małżonków skutkami. Taka idea stanowiła jak mi się wydaje  istotną przesłankę w sformułowaniu tekstu  encykliki Humanae vitae. Poprzedziły ją wieki historii Kościoła katolickiego, gdzie seks widziany był jako zło konieczne dla rozrodu rodzaju ludzkiego. Papież na przełomie XIX i XX wieku stwierdził, że stosunek seksualny gdy nie ma na celu  poczęcie człowieka jest grzechem śmiertelnym. Zdanie to jest zdaniem zasłyszanym, więc jego wartość  nie jest jeszcze ustalona do końca ale  prawdopodobnie takie określenie mogło paść z uwagi na istniejący wówczas trend manicheistyczny w literaturze katolickiej. Synod w Elwirze zakazał posiadania potomstwa małżeństwom w których małżonek  był osobą konsekrowaną. Zakaz ten nie był przestrzegany choć oficjalnie nie było protestów przeciwko tak ustalonej zasadzie. Świadczy to o tym, że  manichejczycy  funkcjonowali jako odłam dominujący w Kościele katolickim a pozostali nie protestowali, gdyż  jak mniemam  nie chcieli wywlekać spraw intymnych na forum publiczne. W każdym razie z Kościołem katolickim obecnie jest źle a zwłaszcza z jego administracją. Głównym ośrodkiem  manicheizmu jest Watykan. Ideologia ta jest rozprzestrzeniana poprzez seminaria duchowne, w Polsce również. Rozpocznijmy od narodzin człowieka. Człowiek, osobnik gatunku homo sapiens rodzi się (rozpoczyna swoją  egzystencję) jako pojedyncza diploidalna  komórka zawierająca łącznie 46 chromosomów, powstała w wyniku połączenia się haploidalnej gamety męskiej powstałej w procesie spermatogenezy z haploidalną komórką żeńską, powstałej w procesie oogenezy. Każda z komórek haploidalnych  nie jest organizmem ale żywą komórką  zawierającą połowę materiału genetycznego czyli 23  chromosomy.  Gdy nie dojdzie do połączenia gamet, komórki te w krótkim czasie (w ciągu kilku dni) obumierają. Ich przeznaczeniem jest albo być zapłodnionym i utworzyć  zygotę czyli nowego osobnika homo sapiens albo obumrzeć. Po połączeniu obydwu gamet, męskiej i żeńskiej powstaje nowa jakość biologiczna, jest nią organizm osobnika homo sapiens, który rozpoczyna  proces ontogenezy, który to odtąd będzie trwał  przez całe jego życie aż do jego śmierci, np. w późnej starości, chyba, że jakiś rodzaj śmierci wcześniej przerwie rozpoczęty bieg życia np. aborcja czy  inny rodzaj zabójstwa albo choroba lub wypadek. Bieg ten charakteryzuje się zasadą infinityzmu. Zawarty w zygocie (komórce diploidalnej) czyli w nowym już organizmie człowieka jeszcze aż tak bardzo małego,  kod genetyczny –  według którego informacja genetyczna, zawarta w sekwencji nukleotydów kwasu nukleinowego (DNA) ulega w procesie infinityzmu dekodowaniu w wyniku czego osobnik homo sapiens może się rozwijać , dojrzewać, rodzić potomstwo, by gdzieś w starości zakończyć swoje życie.  W informacji genetycznej zawartej w DNA zawarta jest też płeć dziecka jak też tok pracy jego gruczołów rozrodczych, które w miarę wzrastania dziecka zaczynają się stopniowo ujawniać, aż osiągną w okresie  około adolescencji dojrzałość biologiczną. Biologiczna dojrzałość nie idzie w parze z dojrzałością społeczną. Dziewczynka w wieku 13 lat może mieć już owulację i w biologicznym  sensie zostać matką. Przejawy  ludzkiego seksualizmu obserwujemy czasem nawet już u dzieci kilkuletnich, potrafią całować się w usta, nawet  symulować kopulację  na wzór działań osób dorosłych. Niemowlę, które zostaje pozostawione samo sobie, a jego psychika oscyluje w kierunku choroby sierocej, dla zabicia czasu  bawi się swoimi  narządami rodnymi. Jest to zjawisko  nagminne, zawsze występujące w podobnych przypadkach. Trzeba zapobiegać chorobie sierocej niemowlaka, poprzez kontakt psychiczny oraz fizyczny z dzieckiem. Kontakt psychiczny to: uśmiech kierowany do dziecka, rozmowy z dzieckiem, żartowanie podczas zabawy z dzieckiem, cieszenie się wraz z dzieckiem, okazywanie dziecku że jest kochane jak ktoś wyjątkowy. itp. Kontakt fizyczny to: głaskanie dziecka, noszenie go, przewijanie, kąpanie dziecka, trzymanie za rękę dziecka itp. Wskazane jest stymulowanie rozwoju intelektualnego dziecka, połączeń synaps w mózgu dziecka, poprzez wykonywanie przez to dziecko ćwiczeń gry na instrumentach, uczestniczenie w grach logicznych np. nauka  gry w szachy i uczestniczenie w turniejach  krajowych i turniejach międzynarodowych, nauka  matematyki  na poziomie  danego okresu rozwoju dziecka. Niedopuszczalne jest natomiast przyśpieszanie rozwoju psychoseksualnego. Tu rozwój winien przebiegać zgodnie z cyklem natury danego organizmu dziecka. Masturbacje jakie  mają czasem miejsce w okresie dziecięcym należy likwidować poprzez odwracanie uwagi. Znakomicie to robił Janusz Korczak wśród swoich wychowanków, opisał  to w swoich dziełach pedagogicznych. Gdy dziecko się masturbuje a jeszcze wmiesza się w to  spowiednik wówczas mamy klapę wychowawczą oraz dodatkowy prezent w postaci psychozy dziecka. Trzeba tu przypomnieć, że spowiednik posiada średnie wykształcenie z zakresu nauk szczegółowych oraz najczęściej obciążony jest dewiacją manichejską. Za taką spowiedź spowiednik winien stanąć przed sądem w wydziale karnym, za spowodowanie psychoz u dzieci i młodzieży. Uruchomienie takich procedur jest jednak ryzykowne z uwagi na dalekosiężne nieprzewidywalne skutki, aż do prześladowań chrześcijaństwa włącznie. W procesie wychowania spowiedź jest niezwykle przydatna ale element manicheistyczny  funkcjonujący pośród duchowieństwa z drugiej strony powoduje  ogromne spustoszenia w psychikach dzieci i młodzieży a nieraz i u osób dorosłych także. Janusz Korczak obserwując swoich wychowanków podczas ich snu, zauważał, ze niektóre dzieci masturbują się. Trzeba tutaj zaznaczyć, że dzieci te  funkcjonowały w okresie, kiedy jeszcze  nie uruchomiła się u nich naturalna praca gruczołów rozrodczych. Wówczas dyskretnie  odprowadzał rękę dziecka od narządu płciowego aż do uzyskania efektu zapomnienia dziecka o doznawanych reakcjach organizmu co mu się zazwyczaj udawało. Jednocześnie stymulował rozwój dziecka w różnorakich kierunkach tak intelektualnych jak i  fizycznych podczas codziennych zajęć. W sytuacjach gdyby czasami wynik  różnorakich zabiegów  wykonywanych w układzie dla dziecka dyskretnym, dziecko to nie potrafiłoby wyjść z masturbacji wówczas zadam pytanie, co pozostaje opiekunowi dziecka? Najbardziej niebezpiecznym jest pojawienie się wówczas na horyzoncie spowiednika o proweniencji manichejskiej, to stanowi już dla dziecka i dla wychowawcy prawdziwą katastrofę kończącą się psychozą,  czasem funkcjonującą nawet do końca życia dziecka. Sam fakt, że spowiednik dowie się tylko o najgłębszym , intymnym momencie  dziecka stanowi już cios wymierzony w rozwój i zdrowie psychiczne dziecka i nie pomoże tu żaden nawet najłagodniejszy stosunek spowiednika do tegoż penitenta. Zjawiska takie leczy się  tylko, gdy pacjent nawet nie domyśla się, że jest leczony. Czy zjawisko takie, zaobserwowane u dziecka jest obiektywnie grzechem dla tego dziecka? Oczywiście, że na tak odpowiedz da tylko człowiek opętany demonem manicheizmu. I tu mamy konglomerat przestępstw spowiedników wymierzonych w dobro  rozwoju dziecka. Jeden ze spowiedników nie będący opętany manicheizmem na spowiedzi jednej osobie, która próbowała go wciągnąć w tzw. grzech  masturbacji  odrzekł: Nie jestem seksuologiem idź do seksuologa jeśli uważasz, że z tobą coś nie tak, ja się na tym nie znam. Zapytany czy masturbacja jest grzechem odparł: Nie wiem. Taki sposób leczenia jest najbardziej w tej sytuacji skuteczny. Czy masturbacja w owym okresie dziecka jest dla dziecka szkodliwa? Sadzę, że tak, ponieważ każde przyspieszenie rozwoju psychoseksualnego , wyprzedzające naturalny bieg procesów psychosomatycznych u dziecka jest  szkodliwe, może prowadzić w późniejszym życiu (może, ale nie musi) do różnorakich fiksacji erotyczno seksualnych. Największym zagrożeniem dla rozwoju sfery erotyczno seksualnej oraz wolitywnej stanowi przemyślna konstrukcja agresywnej ideologii gender.  Nie wykluczam, że genderyzm powstał jako odpowiedz na manicheizm zakorzeniony w Kościele katolickim. Obie dewiacje manicheizm jak genderyzm są groźne dla rozwoju i życia  ludzi. O tym i o innym w następnym odcinku. Teksty długich odpowiedzi w edytuj poprzez dopisywanie zmian.
A
Agamemnon
21 grudnia 2017, 00:26
Na jesieni 2013 roku PO-PSL wprowadziła do 68 przedszkoli w Polsce obowiązkowe programy genderowskie zmierzające do destabilizacji psychofizycznej czterolatków. (Świadek potwierdza, że taka praktyka jest stosowana przez genderowców w Hiszpanii, pochodzi z Katalonii a obecnie jest wykładowcą  KUL). Ideologia gender wprowadzana jest przemocą poprzez łamanie  konstytucyjnych praw rodziców do wychowania swojego dziecka zgodnie ze swoją wolą.  Znakomita część rodziców zostaje omamiona użytą terminologią i nie orientuje się co kryje się pod pojęciem wychowanie równościowe. W przypadku molestowania dzieci poprzez obowiązkową naukę masturbacji i nakazy  edukatora seksualnego zmuszające do przebierania się czterolatków na pederastów, wola dziecka jest zdeterminowana  instynktem seksualnym przedwcześnie a więc nienaturalnie wzbudzonym. Ponieważ intelekt u dziecka nie bierze jeszcze udziału w procesie poznania zmysłowego, poznanie to pozostaje niezupełne. W polskiej teorii wychowania intelekt poznaje wyniki tego poznania stąd w procesie wychowania pod kierunkiem rodziców i nauczycieli wola i uczucia wybierają drogę optymalnego rozwoju w danych warunkach indywidualnych oraz środowiskowych w cyklach naturalnych przemian rozwojowych. U gender jest odwrotnie.   Blokuje to rozwój intelektualny dziecka jak też rozwój uczuć. Genderyzm posiada  bardzo groźny  program, prowadzący do dezintegracji osobowości dziecka. Każda dysharmonia wprowadzona w procesie wychowania dziecka niezależnie czy z dobrej czy złej woli inicjatorów, powoduje ujemne skutki w rozwoju dziecka, gdyż  sprzeciwia się naturalnym procesom rozwoju.
Agamemnon Agamemnon
21 grudnia 2017, 00:30
cd. Normalny chłopak rozwija się jako chłopak, normalna dziewczyna jako dziewczyna. Gender wprowadza zamęt w procesie wychowania człowieka, kwestionując wyposażenie genetyczne dziecka. Naucz go zastanawiać się nad tym czy jest kobietą czy mężczyzną a nigdy nie stanie się ani kobietą ani mężczyzną. Mącenie, pranie mózgu, tworzenie z człowieka tworu sensorycznego i ogłupionego stanowi cel ideologii gender. To tak jakby chcieli uwolnić lwa od jego bujnej grzywy i jąder, w ten sposób uwalnia się go od ciężaru bycia lwem. To tak jakby usiłować wpływać na trójkąty, by uwolniły się od trzech swoich kątów. Jeśli trójkąt wyzwoli się z tego więzienia czeka go smutny koniec i tak jest z dziećmi poddanym indoktrynacji i obróbce ideologów gender. Człowieka winna cechować dążność do wiedzy, mądrości, dobroci  i miłości.  Człowiek jest osobą a więc bytem rozumnym, który poznaje i w sposób wolny wybiera dobro i prawdę. Intelekt jest umysłową zdolnością poznawczą człowieka i razem z wolą, która jest umysłową zdolnością wykonawczą powoduje, że obdarzony zmysłem i uczuciami, samodzielnie istniejący byt żywy staje się jednostką ludzką. Właśnie intelektowi zawdzięczamy tę wysoką kwalifikację , dzięki której człowiek jest człowiekiem. Intelekt posiadając pierwsze miejsce wśród władz człowieka poznaje i reguluje działania innych władz. Wola więc chce tego na co ją nastawi intelekt. Wola jest zatem wykonawcą intelektu. Jeśli intelekt dziecka jest ograniczony nadmierną funkcją sensoryczną jego organizmu (w wyniku nauczenia się masturbacji podczas zajęć z  edukatorem seksualnym)  (prawo pierwszych połączeń), wówczas ograniczona  jest wola dziecka mająca działać w kierunku obiektywnego dobra.  Intelekt a za nim wola nie posiada wówczas możliwości wolnego wyboru ze względu na ograniczoność (w genderyźmie) właśnie poprzez ( jeszcze raz to powtórzę) narzuconą przez nadmierne,  niewłaściwie rozbudowaną, zakłócającą rozwój umysłowy sensoryczność ( zmysłowość). Rozwój wówczas człowieka nie osiąga swojego apogeum tj. realnej zakodowanej w chromosomach danego człowieka możliwości rozwojowych. Rozwój musi przebiegać harmonijnie zgodnie z prawami natury w przeciwnym wypadku zostanie zakłócony.  Jeśli zostanie naruszony cykl rozwojowy dziecka (tak jak to spotykamy w programach genderyzmu) ulega naruszeniu wewnętrzne kształtowanie się struktury moralnej dziecka. Humanizm i godność człowieka tkwi w sferze ducha a nie w doznaniach sensorycznych charakterystycznych dla świata zwierząt, jak chce gender. Kult sensorycznego doznania szybko pokazuje kopyta w postaci tego co nienaturalne i zboczone.  Zahamowany zostaje rozwój miłości u dziecka. Gender patologizuje rozwój jednostki ludzkiej, jest ideologią nienaukową ;( jak zresztą każda ideologia), totalitarną, przestępczą o podłożu pedofilskim, narzucającą swoje obsesje innym przemocą. Miał rację  J. Kaczyński gdy stwierdził, że dzień w którym  Platforma Obywatelska przejęła władzę , był czarnym dniem dla Polski. http://naszeblogi.pl/42603-jaja-z-gender Rodzice w Rybniku  w jednym przedszkolu nie wyrazili zgody na gender (wychowanie pedofilskie zwane równościowym) wówczas dzieci tych rodziców usunięto z tego przedszkola.  Z notatek: Dziennikarze prosili też premiera Donalda Tuska o komentarz do inicjatywy Solidarnej Polski powołania zespołu parlamentarnego "Stop ideologii gender". - Już dawno nie słyszałem większej histerii, większych głupstw jak te dotyczące kwestii gender - powiedział szef rządu przyznając, że "nie najmądrzejsze wypowiedzi" na ten temat pojawiają się z różnych stron sporu.  Dnia 18.01 2014 około 02:00 TVN24 ocenzurował komentarz o poniższej treści i nie dopuścił do publikacji naruszając art. 54 konstytucji:  Niedawno przyjechał z Hiszpanii (z Katalonii) profesor wraz z żoną i dziećmi by osiąść na stałe w Polsce. Powodem emigracji był gender. Stwierdził, że nie chciał by mu masturbowano dzieci w przedszkolu. Prowadziłem swego czasu badania naukowe na temat przysposobienia do życia w rodzinie. Znakomite programy przygotowujące młodzież do życia w rodzinie zostały zastąpione programami pedofilskimi. Opublikował za to inne pełne wyzwisk wobec tych osób co sprzeciwiają się wprowadzania przez Platformę Obywatelską Donalda Tuska patologii do  przedszkoli. Donald Tusk posłużył się erystyką -  TVN24 cenzurą. Tussistowska równościowa reforma edukacji http://plfoto.com/zdjecie,inne,paradnie-i-w-kolorze,2581539.html Prof. Z.Krasnodębski w swojej książce "Większego cudu nie będzie"( wyd. 2011 r.) wspomina o przygotowaniach pewnych środowisk do wejścia z pedofilią do przedszkoli. Wprowadzenie zaburzeń psychicznych i inercji woli jest naczelnym celem ideologii genderowskiej. Każdy bowiem, kto kocha dzieci, przyzna, że ich wyjątkowe piękno można zranić najmniejszą bodaj sugestią fizycznej seksualności. Chesterton W tym kontekście zjawisko masturbacji  wprowadzone przez genderyzm do przedszkoli oraz szkół podstawowych jest dewaluacją cywilizacji ludzkiej poprzez  skierowanie rozwoju dziecka na tor dewiacji. Sensoryczność nie może dominować w procesie rozwoju dziecka, wyhamowywuje ona rozwój  intelektualny poprzez  ograniczenie woli dziecka a co za tym idzie jego pracy nad sobą, nad rozwojem swego intelektu. Ciąg dalszy  nastąpi ( zpowodu wyjazdu nie wiem kiedy  coś napiszę, moze coś po 2 stycznia a może na wyjeździe  bedzie gdzieś komputer z którego skorzystam). Błogosławionych świąt. 
Manuel Vetró
21 grudnia 2017, 12:21
Dziękuję bardzo. Myślę, że warto będzie odnosić mi sie do treści Twojego wykładu dopiero, gdy będzie on zakończony. Na pewno mnie ułatwi to zrozumienie Twojego stanowiska, uchroni przed pochopną odpowiedzią i umożliwi ewentualną - merytoryczną - polemikę. Także życzę Błogosławionych Świąt.
Agamemnon Agamemnon
4 stycznia 2018, 00:50
Bóg Stworzyciel wyposażył młodego mężczyznę w aparat rozrodczy. Aparat ten nie spodobał się manichejczykom. W pewnym momencie  dojrzewania gruczoły rozrodcze zaczynają pracować a organizm zaczyna domagać się rozładowania napięcia seksualnego poprzez stosunki seksualne z osobą płci przeciwnej, z dziewczyną. Młody człowiek jest jeszcze za młody, jest niedojrzały biologicznie oraz społecznie czyli nie może jeszcze podjąć roli męża i roli ojca rodziny. Musi najpierw zdobyć kwalifikacje zawodowe, by w przyszłości móc sprostać funkcji jaką niesie pojęcie rodziny. Musi skończyć szkołę a organizm musi jeszcze dojrzeć pod względem fizycznym i psychologicznym. Tymczasem gruczoły rozrodcze domagają się współżycia seksualnego, poprzez coraz to większe dozowanie napięcia seksualnego charakteryzującego się procesami zbliżającymi się do do powstania orgazmu i wyrzucenia plemników na zewnątrz organizmu. Tę naturalną funkcję usuwania plemników na zewnątrz  związaną ze zjawiskiem orgazmu (rozkoszy podczas wydalania spermy) postanowił wykorzystać manichejczycy.Słudzy Manesa zaczęli głosić, że wytryski nasienia u chłopców są „zmazami” (jak to ujmowano w literaturze XIX wieku i pierwszej połowy XX wieku) czyli grzechem śmiertelnym jak mnie poinformował jeden ze spowiedników na Jasnej Górze w Częstochowie. Głoszono, że człowiek z natury jest grzeszny i że zgodnie z Pismem Świętym wytryski to „zmaza”.  W drugiej połowie XX wieku zorientowano się, że trudno to nazwać grzechem i pojawił się nowy termin „polucja”. Zmazy czyli śmiertelne grzechy zastąpił termin „polucje”. Manichejczycy nie mieli zamiaru dawać za wygrane. Ukuli pojęcie „onanizmu” jako zjawiska grzechu ciężkiego. Powołali się na Pismo Święte Starego Testamentu, gdzie Onan nie chcąc począć dziecka zastosował stosunek przerywany  - jako środek antykoncepcyjny co się nie spodobało Bogu. Bóg chciał mieć człowieka poczętego ale Onan nie chciał. Od Onana zatem zaczerpnęli nazwę „onanizm”, lecz pod tą nazwą rozumieją nie jedną z metod antykoncepcyjnych, którą zaprezentował Onan, ale sposób pozbywania się uciążliwego napięcia seksualnego , które funkcjonuje w organizmie zgodnie z prawem naturalnym w ramach pracy gruczołów rozrodczych. Manichejczycy wybrali sobie za patrona Onana niezbyt fortunnie, ponieważ Onan  nie próbował w samotności pozbywać się wzrastającego napięcia seksualnego, lecz  działał  na sposób heteroseksualny. Widzimy, że pośpiech doktrynerów  jak się zdaje obrócił się przeciwko nim. Manichejczycy posługują się czasem innym określeniem, by w samej nazwie ujawnić pejoratywny charakter zjawiska, nazywając go samogwałtem. Gwałt stanowi zastosowaną przemoc wobec innej osoby, przynosząc danej osobie straty. Rozładowanie napięcia seksualnego  uniemożliwiającego niejednokrotnie funkcjonowanie danej osoby nikomu jeszcze nie przyniosło żadnych strat i nikt z tego powodu nie cierpiał, poza manichejczykami, którzy boleją, że takie zjawisko istnieje, ponieważ jak twierdzą przynosi ono osobie uwalniającej się od napięcia egoizm. Każdy pomysł jak widać jest dobry, by bronić ideologii manicheistycznej, nawet ten najbardziej absurdalny. Nazwa  samogwałt nie odzwierciedla zatem istnienie jakiegokolwiek gwałtu, jest nazwą chybioną, podobnie jak nazwa onanizm. Widzimy zatem, że świadomość manichejska może mieć związek z brakiem kierunkowego wykształcenia. Moi rozmówcy o poglądach manichejskich, choć mieli święcenia kapłańskie nie mieli wykształcenia pedagogicznego, nie mieli też wykształcenia z zakresu biologii człowieka, ani  z zakresu psychologii rozwojowej dzieci i młodzieży. Na zwracaną im uwagę o braku kwalifikacji do wypowiedzi na powyższy temat, reagowali argumentem ad personam. W opisie pracy gruczołów rozrodczych napięcie staje się coraz bardziej natarczywe, dopominające się w sposób bezwzględny odbycia stosunku płciowego z osobą płci przeciwnej. A ponieważ młodemu mężczyźnie jeszcze jest daleko do zawarcia związku małżeńskiego w którym to następowałyby  w sposób naturalny pożycie seksualne, a więc też rozładowanie wzrastającego napięcia seksualnego wobec czego młody mężczyzna, by skrócić okres ładowania seksualnego zbliżającego się orgazmu, nie mogąc wytrzymać napięcia sam rozładowuje napięcie doprowadzając do wydalenia plemników na zewnątrz. Zjawisko regulacji napięcia seksualnego manichejczycy okrzyknęli zgodnie jednym chórem grzechem śmiertelnym. Zapytani, skąd im się wziął ten grzech śmiertelny odpowiadają, że tak uczy Biblia i powołują się na cytat z Onanem w roli głównej, choć Onan nie miał nic wspólnego z auto działaniem w zakresie omawianego powyżej rozładowaniem napięcia, a sprawa dotyczyła stosunku przerywanego. Tak to jest, jak ktoś naciąga pismo święte dla celów swojej propagandy. Doktryna zakłada, że osoba pozbawiająca się napięcia seksualnego nie musi tego robić, bo organizm sam rozładowuje napięcie i nazywamy to polucją, lub przez absorpcję, tyle tylko, że proces rozładowania napięcia seksualnego paraliżuje nierzadko osobę młodego chłopca czy mężczyzny i nie pozwala mu na wykonywanie czynności podstawowych dnia codziennego a w wypadku np. zawodu kierowcy mógłby, będąc pod coraz to większym napięciem seksualnym, spowodować wypadek z różnym skutkiem, ze śmiertelnym włącznie. Szatan się tym nie przejmuje, on zastawił sidła i łowi. Spowiednik dotknięty nieszczęściem manicheizmu opowiada młodemu penitentowi, jaką „to” okropną rzecz robi, że się winien wstydzić, że robi „to” jak zwierzę (czym popisał się spowiednik w białym habicie w Częstochowie). Na spowiednika została złożona skarga, skarżący podał swój adres, wysłał listem poleconym i  nigdy nie otrzymał jakiejkolwiek odpowiedzi. Takie jest podejście do penitentów spowiedników obarczonych błędem manicheizmu. Inny spowiednik zatrzymuje ponad półtora  godziny młodego penitenta kompromitując go  przed osobami czekającymi w kolejce do spowiedzi, wyjaśniając mu, że doprowadzi swój organizm do całkowitego wyniszczenia. Postura rozwijającego  się fizycznie penitenta nie potwierdziła po latach zapowiedzi spowiednika. Dlaczego spowiednik  narażał młode osoby na rozliczne psychozy? Dlaczego zaprzęgł do posługi sakramentu pokuty i pojednania kłamstwo! Po latach pewien penitent wyznał, że zweryfikowane zostały nauki spowiednika jako kłamstwa.  Pomimo, że wytryski nasienia miał codziennie wielokrotnie to organizm mu się nie wyczerpał, wręcz przeciwnie nabrał cech męskości i tak się ożenił wchodząc po ślubie w systematyczne uporządkowane pożycie z małżonką. Bez elementów egoistycznych. Manichejczycy głoszą, że  jednym ze skutków masturbacji ( rozumiemy tutaj rozładowywanie napięcia) jest egoizm. Trzeba zaznaczyć, że Szatan wykorzystuje każdy odruch niewiedzy z zakresu ludzkiej seksualności, robi zamęt i sprowadza tę dziedzinę w zakres grzechu. Jezus Chrystus jak podają ewangelie uzdrawiał często w szabat. Przełożeni synagogi dostrzegli problem, „szabatowy problem”. Jezus Chrystus dał pełną swobodę etyczną do sterowania swoją osobowością dojrzewającym chłopcom w zakresie regulacji napięcia seksualnego poprzez rozładowanie tego napięcia bez potrzeby współżycia w sytuacji gdy nie jest się jeszcze w małżeńskim związku. Gdyby było inaczej w swojej Ewangelii by o tym zaznaczył. Nie naraziłby na utratę zbawienia wszystkich niemal młodych mężczyzn. Przełożeni współcześni dostrzegli również problem, „spermowy problem”. Dwa problemy. Oba do końca schizmatyckie. Na jednym ze spotkań Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej Górze manichejczycy przeforsowali modlitwę wiernych o brzmieniu mniej więcej takim: Módlmy się, aby wierni nie masturbowali się. Sam to słyszałem, więc nikt mi nie powie, że takiego zdarzenia na Jasnej Górze nie było. A pewien młody penitent, będący u spowiedzi dowiedział się „robisz to jak zwierzę”. Widocznie spowiednik był biologiem i wiedział, że zjawisko redukowania napięcia seksualnego spotykane jest również w świecie zwierząt. Okazało się , że jednak biologiem nie był a jako kapłan o poglądach manichejskich czuł się zobowiązany do ubliżania penitentom. Inny penitent otrzymał polecenie, aby środkami chemicznymi zredukował swoje napięcie seksualne. Zażycie sztucznej chemii szkodzące organizmowi w tym przypadku nie było grzechem wg spowiednika, ale fizyczne rozładowanie napięcia seksualnego już było pomimo, że  jak wskazują badania naukowe nie przynosi to szkody organizmowi ludzkiemu. Zagadnąłem w dniu Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach ( Kraków) pewnego  mężczyznę z czerwonymi od płaczu oczami. Po rozmowie, okazało się, że niemal wpadł w psychozę z powyżej opisywanych powodów. On nie umie wytrzymać a jednocześnie śmiertelnie grzeszy jak wmawiają mu spowiednicy. Jeśli nie ma udziału  twojej wolnej woli, to gdzie jest jakikolwiek grzech odpowiedziałem, nie chcąc narażać autorytetu któregokolwiek ze spowiedników. Biologizm człowieka jest taki jaki jest i nie my o tym decydujemy. Nie umiał uwierzyć, że znalazł się ktoś, kto mu w kilku zdaniach pomógł. A potem dodałem napiszę kiedyś do papieża, bo tak dłużej być nie może. Jednak była to tylko wypowiedz zdawkowa gdyż  w przemiany płynace  z Watykanu nie wierzę. Watykan jest od III wieku siedliskiem  manicheizmu  i promieniuje  nim na całą społeczność chrześcijańską. Psychozy w postaci  nieuzasadnionych lęków o dużym natężeniu, niewątpliwie są manichejskim pokłosiem. Kryterium grzechu tkwi nie z pewnością w sposobie wytrysku męskiego nasienia regulującego napięcie seksualne w organizmie, które nikomu nie szkodzi, ale w podejściu młodego człowieka do faz procesu rozwoju jego osobowości w dochodzeniu do pełnienia ważnych ról społecznych, takich jak rola ojca w rodzinie, stosunek do wiecznej miłości małżeńskiej i do dzieci sięgająca za  grób po wieczność. Biedny manichejczyku, czy jesteś osobą świecką czy duchowną, porzuć płytką a wysoce szkodliwą ideologię manicheizmu, wróć do natury jaką stworzył Bóg, ponieważ twoje poprawianie rzeczywistości od zawsze skazane jest na niepowodzenie ze szkodą dla nauki Kościoła katolickiego, które przez ciebie jest deformowane. Chrystus za ciebie też cierpiał, przebaczy ci, idź do spowiedzi i wyznaj swoją słabość do Manesa.  Manichejczyk modli się o to, by młodzież pozbyła się nałogów. Obrzydzenie go bierze jak sobie wyobraża, że z młodego człowieka spływa sperma, w wyniku uwalniania się od napięcia. W literaturze określa to mianem działań autoseksualnych (choć nie ma tam śladów seksu). Manichejczyk przekonuje (raz nawet jeden z nich poświęcił kilka artykułów w młodzieżowym piśmie katolickim Miłujcie się, że wystarczy się modlić, zaufać bezbrzeżnie Chrystusowi a Jezus wyzwoli go spod panowania strasznego nałogu. Musi się tylko modlić, nieustannie ufać i jeszcze raz w sposób nieustający modlić się. Taka jest religijność manichejczyka, wierzy na serio, że modlitwa ma wpływ na działanie gruczołów rozrodczych. Oni naprawdę w to wierzą. Znaleźli bezpieczne schronienie w Kościele katolickim. Tu nikt im niczego nie wypowie a zwłaszcza, gdy manichejczykiem jest osoba duchowna. Nie wypowie im dlatego, że wytryski nasienia dla młodego a nawet każdego mężczyzny są czymś  krępującym, gdy się o tym rozmawia z kimś innym a zwłaszcza z manichejczykiem, który całą swoją osobowością potrafi zawstydzić i zażenować rozmówcę. Lepiej zatem milczeć niż odzywać się. Manichejczycy są górą. Manichejczyk nie potrafi pisać o problemach masturbacji  w sposób obiektywny i naukowy. Artykuły manichejskie zawierają w sobie napastliwość i fałszywą troskę o zbawienie zwłaszcza młodych dusz. Nie przejmują się definicją masturbacji zawartej w katechizmie Kościoła katolickiego wydanego za czasów św. Jana Pawła II. A wydawało się, że definicja ta choć  sformułowana raczej niefortunnie, położy na łopatki ideologię manichejską. W periodykach dla księży katolickich zaleca się pouczanie młodzieży a zaniechanie pouczeń osób starszych lub starych w zakresie omawianego wyżej tematu. Manicheizm jak widzimy głównie atakuje ludzi młodych, zadomowił się w Kościele katolickim i czuje się on tu całkiem, całkiem dobrze. Nie wykluczone, że św. Jan Paweł II mógł nie zdawać sobie sprawy z istnienia problemu manichejskiego w polskim Kościele katolickim, a tym samym nie był w stanie wypowiedzieć mu otwartej wojny, tym bardziej, że sam brał czynny udział w kształtowaniu swoją opinią inicjowania idei encykliki Humanae vitae. Manicheizm dobrze zadomowił się w Kościele katolickim i czuje się on tu całkiem dobrze. Tymczasem choć opanowali znaczącą część Kościoła katolickiego, są to ludzie biedni, bo zadufani w sobie. Bóg nie przepada za ludźmi pyszałkowatymi, rezygnującymi z myślenia, bo takimi są postrzegani. Gdy się im zwraca uwagę na frazy ich nielogicznego myślenia, odpowiadają w sposób napastliwy. Twierdzą, że ich przeciwnicy widzą rzeczywistość w układzie aberracji, czyli ludzie którzy nie zgadzają się z ich ideologią widzą rzeczywistość w sposób zniekształcony. To oni manichejczycy mają na prawdę monopol, oraz monopol na świętość. Sperma jako taka, mówią nie jest ani dobra w sobie ani zła, ale spowodowanie, że ona opuści organizm gdy zareagujemy , to właśnie jest złem, wielkim złem, ponieważ wg nich narusza naturę. Natura wg nich sama wszystko reguluje a człowiek nie powinien w tę naturę ingerować, wówczas wszystko jest dobrze, tyle, że ta cała ich natura paraliżuje działalność młodego człowieka a nie zaspokojona w stosunku seksualnym, wymusza na człowieku regulację napięcia. Manicheizm nie istniał nawet w przesłankach za czasów nauczania Jezusa Chrystusa, pojawił się później silnie zwalczany przez Kościół katolicki. Ostatecznie nie do końca wyplewiony zaczął się w Kościele katolickim panoszyć bez przeszkód. Kto z duchowieństwa jest i był na tyle silny, by przeciwstawić się manichejskiej mentalności forsowanej w skądinąd ciekawym i pożytecznym miesięczniku katolickim wydawanym w Poznaniu „Miłujcie się”? Kto z duchowieństwa miał w sobie na tyle odwagi i odpisał na idiotyczny artykuł o onanizmie  zamieszczonym w „Poczcie ojca Malachiasza”? Gdzie szlachetny skądinąd autor nie potrafił nawet zdefiniować omawianego przez siebie pojęcia i nie był w stanie wykazać skutków tego „straszliwego” jak pisał „grzechu na sumieniu”. Te dwa przykłady wskazują na sianie terroru manichejskiego bez jakiegokolwiek oporu episkopatu i kleru wszystkich szczebli. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się narażał i ośmieszał, jeszcze będą go publicznie podejrzewać, że „spuszcza spermę” stąd niewiele osób może sobie na to pozwolić. A oni, co „oni”? Z nich sperma ( w domyśle) nie spływa, są czyści. O zakresie występującego w Polsce manicheizmu w Kościele katolickim nie prowadzono , o ile wiem badań naukowych, myślę, że warto, ponieważ można byłoby zapobiec wielu psychozom powstałym w wyniku ingerencji manicheizmu w proces rozwojowy młodych chłopców, którzy z natury chcieliby być czyści i służyć Chrystusowi (gdyby nie ta pechowa „sperma”). Również nie prowadzono badań naukowych nad zjawiskiem onanizmu (wg badań około 98 % mężczyzn się onanizuje). Nie zauważono bowiem skutków negatywnych tego zjawiska, stąd zaniechano  przeprowadzenia takich badań. Biedny manichejczyku, jeszcze biedniejszy gdy jesteś duchownym, dobrze zrobisz jak odczepisz się od spermy młodych ludzi wchodzących w wiek dojrzewania. Zajmij się budową kościołów, głodnymi, bezrobotnymi, pomagaj misjom, zajmij się  organizowaniem życia społecznego w swoim środowisku, gdy zajdzie taka potrzeba, zajmij się nawet działalnością ekonomiczną w zakresie np. pozyskiwania stanowisk pracy. Będziesz  oprócz wielkiego powołania bycia szafarzem sakramentów, także przydatnym członkiem dla społeczności ludzi świeckich, by w ten sposób przybliżać laikatowi Boga, ale od chłopców i od ich problemów okresu dorastania odsuń się, ponieważ nie posiadasz właściwych kwalifikacji pedagogicznych ani wiedzy z zakresu seksuologii, nie posiadasz nawet wystarczającej wiedzy z zakresu biologii człowieka, wiedza ogólna biologii jaką pozyskujesz na studiach seminaryjnych tutaj może nie wystarczyć, gdy twoje poglądy głoszone jako nauka Kościoła katolickiego posiadają czasem silne niejasne zabarwienie. Przyjmijmy tezę przeciwną, że w Piśmie Świętym jest napisane 11 przykazanie o brzmieniu: „Nie będziesz spuszczał z siebie spermy”. Ponieważ  proces pracy gruczołów rozrodczych zachodzi mimowolnie w procesie tym nie uczestniczy wola człowieka. Wg nauki Kościoła katolickiego grzech jest czynem dobrowolnym, nieprzymuszonym. Gdy czyn jest wymuszony, nie ma grzechu. Manichejczycy odpowiadając na tak przedstawiony argument stwierdzają, że w procesie tym uczestniczy wola człowieka i jest możliwość siłą dobrze wykształtowanej woli nie dopuścić do wytrysku nasienia, aż do samoczynnej polucji. Odpowiadając manichejczykom stwierdzamy, że takie przypadki mogą czasem zachodzić ale nie zawsze. Poza tym w jakim celu młoda osoba ma być codziennie poddawana wielogodzinnym torturom powolnych procesów pracy gruczołów rozrodczych, angażujących całą osobowość młodego człowieka, wpływając negatywnie na jakość wykonywanych przez niego obowiązków szkolnych czy wynikających z umowy o pracę czy wręcz paraliżujących wykonanie jakichkolwiek obowiązków. Katechizm Kościoła katolickiego podaje, że masturbacja  stanowi zjawisko, gdy uwalnianie spermy dokonuje się dla celów zabawowych. Ale i ten sposób rozumienia masturbacji dla przejrzystości całego układu reformy w tym zakresie,  (walki z manicheizmem) należałoby uznać za mało istotny, ponieważ jej szkodliwość dla rozwoju osobowości jest znikoma.  Nikt nie jest w stanie oddzielić czy chodzi tu o rozładowanie napięcia czy o przyjemność, ponieważ jedno towarzyszy drugiemu. Jeśli  „przyjemność” pozyskiwana jest przez osobę, której przebieg rozwoju osobowości przebiega wielostronnie, osoba taka np. jest studentem  w dodatku np. podjęła pracę z której się dobrze wywiązuje i podejmuje inne obowiązki świadczące o rozwoju elementu społecznego, altruistycznego u tej jednostki, wówczas znienawidzona przez manichejczyków  „przyjemność” nie stanowi bariery rozwoju osobowości. Barierę stanowi natomiast totalne wychowanie obliczone na wykształtowanie się dewiacji osobowościowych u danej osoby poprzez wychowanie, gdzie przyjemność jest naczelną zasadą życia i celem życia , spotykaną w założeniach wychowawczych ideologii gender. Dopiero w realizacji założeń ideologii gender należy dopatrywać się ciężkich patologii rozwoju osobowości wychowanka. Wprowadzenie zaburzeń psychicznych i inercji woli jest naczelnym celem ideologii genderowskiej.  Manicheistyczne koncepcje zakorzenione od wieków w polskim Kościele katolickim niszczą osobowości młodych ludzi, lecz nie w stopniu takim w jakim niszczy ideologia gender dla której bramy w Kościele katolickim są zamknięte. W doktrynie nauczania Kościoła katolickiego nie ma miejsca dla ideologii gender wroga Kościoła i wroga człowieka, ale też nie powinno być miejsca dla ideologii manicheistycznej. Obie te ideologie winne być przez Kościół katolicki potępione i zwalczane. Kościół katolicki w stosunku do ideologii manicheistycznej, która zadomowiła się w jego szeregach posiadł zasadę niedostrzegania toczącego społeczność wiernych manicheistycznego robaka. Nie znany jest mi procent  zagrożenia manicheistycznego w Kościele katolickim. Intuicyjnie a więc subiektywnie mogę stwierdzić, że jest to procent znaczący jeśli chodzi o Kościół katolicki w Polsce. O sprawach materii grzechu decyduje ostatecznie nauczanie ex cathedra Kościoła katolickiego. Inaczej być nie może. Nauczanie to winne być wyczerpująco, jednoznacznie uzasadnione zgromadzonymi materiałami naukowymi. W sprawach  tzw. masturbacji  poważnych materiałów naukowych Kościół katolicki nie posiada. Słusznie zaważa Kościół katolicki w swoim katechizmie, że masturbacja ( naganna) występuje tylko  wówczas, gdy uwalnianie spermy dokonywane jest dla celów zabawowych. Takie sytuacje występują u osobników na najniższym szczeblu rozwoju, gdzie doznania sensoryczne stawiane są na piedestał celu życia. Ale czy rzeczywiście spuszczenie spermy dla celów zabawowych u osoby będącej na najniższym szczeblu rozwoju, bo rozwoju etycznego permisywizmu jest grzechem śmiertelnym? Powiedziałbym, że grzechem śmiertelnym jest zawiniony brak rozwoju osobowości a nie wylanie jakiejś tam spermy nawet dla celów zabawowych czy dla zaspokojenia ciekawości. Poza tym, nie można  zjawiska związanego z funkcją gruczołów rozrodczych rozpatrywać w aspekcie jednego zjawiska, ( w tym przypadku spuszczanie spermy dla celów zabawowych) gdyż istnieje  potrzeba  bieżącej regulacji napięcia seksualnego , gdyż działalność gruczołów rozrodczych obserwowana jest w cyklu stałym charakterystycznym dla danego organizmu. Zło, grzech realny nie jest materią fikcyjną lub teoretyczną lecz występuje tam, gdzie komuś zadawana jest obiektywna krzywda. Zło obiektywne jest faktem doświadczanym przez człowieka. Zło wylania spermy nawet dla celów zabawowych jest złem urojonym, nikt do tej pory w sposób naukowy nie wykazał materii zła obiektywnego w tym zakresie działania. Przynosi szkody jedynie w wyobraźni manichejczyka. Czy w następstwie np. wylania się spermy w okolicznościach zabawowych spalił się np. komuś dom, czy jakiś sąsiad delikwenta zachorował na chorobę nowotworową, czy ucierpiał ktoś w inny sposób? Jeśli nie znajdzie się materii obiektywnego zła nie można mówić o grzechu śmiertelnym. Można powiedzieć, że takie działanie masturbacji dla celów zabawowych jest niegodne człowieka poważnego, i słusznie, ale czy z tego powodu człowiek ten pójdzie do piekła na całą wieczność? Tak twierdzą manichejczycy, ponieważ głoszą to czego nie głosił nigdy Chrystus. To Chrystus będzie zbawiał, a manichejczyk ma się podporządkować Jego nauce a nie głosić naukę swoją własną, twierdząc uporczywie, że głosi naukę Chrystusa. Nauka Chrystusa  jest wyczerpująco udokumentowana na kartach  Ewangelii. Tam nie znajdziemy nic na temat masturbacji. Tam na temat masturbacji znajdzie wszystko, ale tylko w swojej chorej wizji manichejczyk. Kto cierpi natomiast, gdy jakiemuś młodzieńcowi wylała się sperma?, Jest ktoś kto cierpi, cierpi manichejczyk, który jak mniema modli się za wszystkich podobnie czyniących. Czy cierpienie manichejczyka, który nawet nie widział tej spermy jest skutkiem „grzechu” wylania się spermy? Nie. Cierpienia manichejczyka jest skutkiem  jego błędnej interpretacji rzeczywistości. A nie wykluczone też, że cierpi z powodu jakiej bliżej nieokreślonej dewiacji psychicznej. Manicheizm jest zjawiskiem tak dalece zagadkowym, że nie wykluczone jest, że jednym z czynników konstytuujących to zjawisko może być choroba psychiczna, jakaś antyspermowa obsesja. Możliwie też jest , że istnieje jakiś niedowład formacyjny w niektórych seminariach duchownych. Osoba o przekonaniach manichejskich wadliwie formułuje osobowość adeptów do kapłaństwa. Jeden z takich profesorów wykładający w seminarium duchownym głosił na wykładzie z przekonaniem, że stosunki seksualne są potrzebne wtedy, gdy potrzebne są dzieci. Zdanie to nie jest żartem, osobiście bowiem miałem szczęście być zaproszonym na prelekcję tego księdza profesora. Przy takiej  mentalności nic dziwnego, że manicheizm znajduje podatny, żyzny grunt. Manicheizm jest odstępstwem od Ewangelii, odstępstwem od Kościoła katolickiego nie zależnie od ilości wyznawców tego kierunku, funkcjonującego w Kościele katolickim. Wysoka ilość manichejczyków bawiąca w polskim Kościele katolickim  nie ma wpływu na zwiększenie wiarygodności tego kierunku ideologicznego. Kościół katolicki jest instytucją przekazującą naukę Jezusa Chrystusa, jest instytucją składającą się z duchownych i świeckich mających na celu realizowanie testamentu Chrystusa na ziemi. Jezus Chrystus nie zlecił swojemu Kościołowi głoszenia takiej nauki o spermie jaką głoszą ludzie spod znaku manicheizmu. Gdyby rzeczywiście wylanie się spermy u mężczyzny, jak chcą wyznawcy manicheizmu było grzechem  pozbawiającym mężczyznę życia wiecznego to Chrystus w swojej Ewangelii by to zaznaczył, zbyt wielka liczba ludzi byłaby potępiona. Statystyki medyczne mówią , że zjawiskiem tym objęta jest liczba 98%  populacji mężczyzn. Trzeba dodać, że Chrystus małżonkom w sprawach seksu dał wolną rękę. Zaznaczył, że kto by przyjął to najmniejsze dziecko, mnie przyjmuje a piąte przykazanie Dekalogu mówi: Nie zabijaj. Nauka Chrystusa w tych trzech zdaniach jest jasna i komplementarna. Spotkanie z manichejczykiem jest bardzo nieprzyjemne, jest to człowiek destrukcji, czasem o powierzchowności świątobliwej. Coś wyjątkowo nieprzyjemnego. Jako szafarz sakramentów świętych zachowuje swoją rzeczywistą godność jaka została mu nadana od Chrystusa, jednocześnie jako nauczyciel, jako przekaziciel nauki Chrystusa nie spełnia się. Przyczyny za pewnie są różne i warte poświęcenia szeregu prac magisterskich i doktorskich. Temat ten rodzi  szereg pytań o etiologię manicheizmu. Co powoduje, że osoba dotknięta została taką ideologią? Czy można tłumaczyć brakiem przedmiotowej wiedzy jaką winna posiąść osoba  zajmująca się teologią moralną? Sama znajomość teologii moralnej tu nie wystarcza, konieczna jest też wiedza z zakresu biologii człowieka oraz brak uprzedzeń jak też nieodzowna jest tu postawa łaski , łaski osobistej świętości pochodzącej od Boga, by można  było przeciwstawić się skutecznie zakorzenionym stereotypom ugruntowanych  po latach  błędnego nauczania przynoszącego bardzo negatywne konsekwencje. Wiedzę w dobie dzisiejszej można by uzupełnić, ale warstwy przekonań wyniesionych ze środowiska rodzinnego czy środowiska naukowego, gdy środowisko to co czasem się zdarza, zniekształca poznanie naukowe, łatwo zniwelować się nie da. Jak się zdaje, każdy manichejczyk winien wiedzieć, że w młodym organizmie  człowieka pracują gruczoły rozrodcze i że praca ta stanowi pewien trud dla tego organizmu, a dotychczasowe  metody w tym zakresie stosowane przez manichejczyków  przynosiły i przynoszą złe owoce. Młody człowiek, który chce prowadzić normalne życie, partycypować w postępie życia społecznego szczególnie przez naukę i pracę, napotyka na jawną  nieukrywaną wrogość u osób o poglądach  i zabarwieniu manichejskim. Co powoduje, że manichejczycy w zakresie  racjonalnego wyjaśnienia swojego stanowiska, zastępują próbą wyjaśnienia, które w sobie nie zawierają żadnej metodyki naukowej. Jak im się to wykaże reagują agresją. Zdarza się też nierzadko, że po wysłuchaniu przesłanek kontrujących, sprawę pomijają milczeniem. Znaczyłoby to, że nie wszyscy ludzie o poglądach manichejskich są gotowi bronić swej ideologii za cenę irracjonalizmu. Nie mniej jednak bez ingerencji władzy najwyższej w Kościele katolickim – władzy papieża,  błędów głoszonych przez niektórych duchownych o tendencjach manicheistycznych, którzy mają do dyspozycji konfesjonał i literaturę – nie da się wyplenić, tym bardziej będą kłopoty gdyż żródło manicheizmu w Kościele katolickim wybija z Watykanu. Manichejczycy muszą się nawrócić, nic im do biologicznego rozrodu człowieka, te sprawy ludzie muszą rozwiązywać sobie sami przy bezwzględnym poszanowaniu każdej powołanej przez siebie istoty ludzkiej do życia. Manichejczycy w Kościele katolickim wyrządzili swoimi naukami wiele krzywd młodym ludziom przygotowujących się do małżeństwa i samym małżeńskim związkom. Nie chcemy, by konfesjonał był dla niektórych spowiedników nieproszoną poradnią seksuologiczną, polegającą na poniżającym łajaniu, na tworzeniu psychoz u penitenta, który nie uważa, że regulacja napięcia seksualnego stanowi grzech śmiertelny. Z biologicznego punktu widzenia jest bowiem u wielu organizmów koniecznością, by organizm mógł normalnie bez zakłóceń funkcjonować. Po czym rozpoznać manichejczyka? 1.Nie uznaje żadnych środków antypoczęciowych za godziwe nawet te, które nie szkodzą psychice i organizmom małżonków. Proponowane metody przez manichejczyków nie są skuteczne znaczy to, że w praktyce chcą, by małżeństwa albo rodzili dzieci bez końca albo żyli w całkowitej abstynencji seksualnej. Nie chcą dać małżonkom prawa do decydowania  o sobie. 2.Regulacja napięcia seksualnego  jest grzechem śmiertelnym twierdzi każdy manichejczyk. Nie wolno jej dokonywać nawet za cenę dysfunkcji organizmu, zatrzymania się w rozwoju społecznym (nawet za cenę rozwoju życia codziennego, naukowego czy  pracy zawodowej). Osoba będąca w stanie wzrastającego napięcia seksualnego pod wpływem pracy gruczołów rozrodczych  jest ograniczona jak wiemy w swoich działaniach, im większe pobudzenie tym mniejsza zdolność wypełniania obowiązków bieżących. Manichejczyk stoi na stanowisku, że osoba będąca w takim stanie nie posiada prawa do przywrócenia równowagi psychofizycznej nawet za cenę wypadku przy pracy czy np. na jezdni, podczas prowadzenia samochodu. Przywrócenie równowagi organizmowi nazywa masturbacją a ona jak twierdzi jest grzechem śmiertelnym , ponieważ tak mówi pismo święte Starego Testamentu opisujące przypadek Onana. Mentorsia spowiedników manichejskich doprowadziła do  psychoz i kłamstw co do rzekomych negatywnych następstw regulacji napięcia seksualnego. W odpowiedź strona manichejska powołuje się na przypadek, gdy pewien młodzieniec posiadał nałóg jak twierdzą masturbowania się a potem, gdy wszedł w małżeński związek nie potrafił współżyć seksualnie ze swoją małżonką, posiadał bowiem wachlarz oczekiwań, który nie mogła spełnić małżonka. Przypadek ten miał być przykładem świadczącym za słusznością wtrącania się manichejczyków do sposobu regulacji napięcia seksualnego. W odpowiedzi manichejczykom trzeba zaznaczyć, że i w tym przypadku się również mylą. Osoba ta jak wynika z jego postaw do całokształtu życia jego osobistego i społecznego w którym uczestniczył była osobą, którą można zaliczyć w typologii prof. Bernego z zakresu jego teorii analizy transakcyjnej, do pierwszej grupy rozwoju osobowego czyli do grupy integracji pierwotnej. Jego sposób pożycia seksualnego z małżonką nie miał nic wspólnego z masturbacją lecz był osobą ograniczoną w każdym aspekcie życia. Mogą istnieć fiksacje i  dysfunkcje seksualne , ale te nie rozwiązuje się w konfesjonale, (konfesjonał jeszcze nikogo nie wyleczył), lecz u seksuologa. Jeśli duchowny sądzi, że jego porady i pouczenia moralizatorskie w konfesjonale rozwiązują fiksacje seksualne to sam sobie kłamie. Nie ma badań naukowych, które by potwierdziły, że masturbacja ( rozumiana jako sposób rozładowywania napięcia seksualnego) ograniczała rozwój osobowy człowieka. Istnieją bowiem osoby z osiągnięciami naukowymi z udanymi związkami małżeńskimi, które w okresie braku możliwości współżycia seksualnego masturbowały się „nałogowo”. Definicja „masturbacji” zamieszczona w katechizmie Kościoła katolickiego jest wewnętrznie sprzeczna  a więc  nie do przyjęcia. Pierwszy człon definicji mówi, że jest to wywoływanie orgazmu dla przyjemności. W dalszej jednak treści opisowej następuje zaprzeczenie, dowiadujemy się cytuję: bez względu na motyw. Jak jeden motyw (przyjemność) to nie wszystkie motywy.  Jak jedno to nie wszystko. Jak ktoś nie potrafi formułować definicji to się nie powinien do tego zabierać i  w dodatku zamieszczać w katechizmie Kościoła katolickiego. Jest to kompromitacja zespołu redakcyjnego katechizmu. Duchowieństwo w praktyce przyjęło, że „masturbacja” jest wyzwalaniem się spod napięcia seksualnego bez względu na motywy a nie z powodu uzyskania li tylko przyjemności dla zabawy. Nastąpić tu mogło być może nieuprawnione poszerzenie zakresu definicji „masturbacji”. W każdym bądź razie definicja  „masturbacji” zamieszczona w katechizmie Kościoła katolickiego jest niejasna a analiza jej środkowej części wskazuje na brak profesjonalizmu jej autorów, bowiem autorzy definicji poszerzając zakres pierwszej części definicji o  bez względu na motywy dokonali nie tylko wewnętrznej sprzeczności, nie uwzględnili również funkcji potrzeb rozwijającego się organizmu ludzkiego, nie uwzględnili również celowości  seksualizmu ludzkiego w okresie adolescencji, kiedy to organizm młodego człowieka poddany jest procesom dojrzewania (wykluczający wówczas cel jako prokreację). Prokreacja jak wiemy usprawiedliwiona jest w wieku późniejszym, gdy młody chłopak dojrzeje pod względem fizycznym, psychologicznym i społecznym, by mógł podjąć rolę ojca rodziny. Jak widzimy bełkot definicji narobił ogromnego zamieszania ( pominął okres pośredni rozwoju niedojrzałego jeszcze człowieka). Sposób zredagowania tejże definicji można odebrać jako obrazę poważnego czytelnika katechizmu Kościoła katolickiego. Trzeba było mieć dużo odwagi cywilnej, by wydać taki bubel i rozpowszechnić go po świecie. Porównałem kiedyś rzymski katechizm Kościoła katolickiego z katechizmem Warmińskim wydanym w Polsce. Myślę, że katechizm Warmiński mógłby służyć całemu Kościołowi katolickiemu a katechizm rzymski można by było wycofać, ze względu na brak profesjonalizmu w jego zredagowaniu. Domniemywam, że koniec manicheizmu w Polsce i poza jej granicami jest bliski. Coraz mniej ludzi nie pozwala sobie wmawiać rzeczy nie związane z nauką Chrystusa. Coraz więcej ludzi zapoznaje się z lekturą podstawowej biologii człowieka  z zakresu rozrodu. Tyle w temacie dyskusji nad nauką głoszoną przez manicheizm, obserwowaną w Polsce. Kościół Jezusa Chrystusa nie może zgodzić się nosić w swym wnętrzu ideologii manicheizmu. Źródłem Kościoła jest On sam Jezus Chrystus a nie zakorzenione w nim manichejskie postawy i poglądy. Co się stanie, gdy powyższy stan rzeczy nie będzie zmieniony lecz podtrzymany? Nic, poza tym, że w sakramencie pokuty i pojednania, głoszone będzie nadal kłamstwo. Głoszono, np. że organizm pod wpływem codziennej kilkakrotnej masturbacji  prowadzi do totalnego wycieńczenia organizmu. Okazało się bowiem, że po latach takiej praktyki, tak się nie stało a młodzieniec nabrał cechy męskości, ukończył studia, podejmował szereg różnych specjalistycznych prac z bardzo dobrym wynikiem i to w sytuacji  bezrobocia, założył szczęśliwą rodzinę. Rodzinę bez  „egoizmu” jak natrętnie wmawiają  ludziom w takich okolicznościach manichejczycy. Okazał się bowiem osobą bardzo ofiarną i poświęconą swojej rodzinie i społeczności w której przyszło mu żyć. Metoda kłamstwa stosowana podczas spowiedzi przez spowiednika o inklinacjach manichejskich, nie jest godna nauki Kościoła katolickiego. Należy podkreślić, że gdyby autoregulacja napięcia seksualnego  nazywana przez synów Manesa  masturbacją, była grzechem śmiertelnym a więc około 98 % mężczyzn nie byłoby zbawionych (poszłoby do ognia piekielnego na całą wieczność) Chrystus, by przestrzegł tę populację mężczyzn w swojej Ewangelii. Nie zrobił tego, ponieważ regulacja napięcia seksualnego zwanego przez manichejczyków masturbacją nie stanowi żadnego obiektywnego zła czyli grzechu. Ponieważ sprawy te pozostawił, każdemu do indywidualnego rozwiązania wg własnego sumienia.  Przestrzegł natomiast dewiacyjnych kapłanów, nazywając ich obłudnikami, nakładającymi obowiązki, gdy sami ich nie są w stanie udźwignąć. To wielkie oskarżenie Chrystusa wobec tych kapłanów. Kapłan ma obowiązek głosić naukę Chrystusa a nie swoją naukę o masturbacji w otoczce kłamstwa jak to robią niektórzy kapłani skażeni manicheizmem. Babranie się w szczegółach zjawiska zwanego masturbacją przez spowiednika, ośmieszanie penitenta, porównywanie go do zwierzęcia itp. stosowane mentorskich pouczeń , nie raz przytrzymywanie ponad godzinę takiego penitenta w konfesjonale z tego powodu, co jest bezsprzecznie torturą, wobec delikatnej osobowości   dojrzewającego chłopca, przynoszą jedynie zło w postaci nierozwiązanego problemu, (gruczoły rozrodcze będą bowiem nadal pracowały i domagały się rozładowania wzrastającego napięcia) pomnożonego poprzez powstałe z tego powodu rozliczne psychozy u młodego dojrzewającego człowieka. Występowanie przeciwko rozładowywaniu napięcia seksualnego stymulują nie tylko psychozy u jednych, stymulują też gwałty u drugich dokonywane na kobietach w celu rozładowania napięcia seksualnego u osobników nie mogących sobie poradzić z tym problemem. Wina spowiednika w tych przypadkach mogłaby być rozpatrywana jako naruszenie kodeksu karnego. Sprawa  nadawałaby się do prokuratury z uwagi na wyrządzone młodym osobom szkody przez manichejskich spowiedników.  Jedynym rozwiązaniem jest jak się zdaje, jest zabronić spowiednikom rozpatrywanie tego problemu z penitentem, zastąpienie to rozpatrywanie nauką Kościoła katolickiego o godności ludzkiego życia i odpowiedzialności za nie. Z masturbacji penitent nie musi się spowiadać. Praktyki manichejskie winne zostać przez Kościół katolicki raz na zawsze zakazane. Należałoby opracować jakąś formę wywierania nacisku na katolickie czasopisma, które zagadnieniami masturbacji często się zajmują, przynosząc szkody i spustoszenia w psychikach młodych zwłaszcza ludzi. Młody człowiek może o sprawach swego rozwoju psychoseksualnego dowiedzieć się z literatury naukowej a nie czerpać wiedzę z manichejskich przesądów, obficie publikowanych w niektórych młodzieżowych czasopismach katolickich. W Polsce taką negatywną funkcję pełni wartościowe skądinąd czasopismo katolickie Miłujcie się wydawane przez Towarzystwo Jezusowe w Poznaniu. Trzeba przyznać, że wpływom manichejskim w Polsce  uległa nawet rozgłośnia katolicka Radio Maryja,  która ma już na koncie 24 lat nieustannego nadawania. Na kartach Ewangelii  nie zauważamy  nawet najmniejszych cech manichejskich w nauczaniu samego Chrystusa, stąd brak jest podstaw na podtrzymanie tezy, że nauka głoszona przez manichejczyków jest nauką, która winna być przez Kościół katolicki przyjęta i propagowana przez rozgłośnie katolickie.
Agamemnon Agamemnon
4 stycznia 2018, 01:37
To by było na tyle. Jeśli tych kilka refleksji pomogło Tobie w czymkolwiek, to spełniłyby jakieś zadanie, jeśli nie, to stanowią one cześć polemiki na temat herezji manichejskiej zakorzenionej w Kościele katolickim. Dziękuję za podtrzymanie dyskusji. Ciekawy jest Twój życiorys. Pozdrawiam serdecznie Zapraszam na moją poezję filozoficzną: poezja filozoficzna Agamemnon blog oraz na: Ateizm IVRP
P
psycheilogos
4 stycznia 2018, 23:01
Dziękuję. Wykład jest spójny, jasny, zgodny z seksuologią i psychologią rozwojową. Jedyne z czym mogę się nie zgodzić, to nadużycie słowa psychozy jako skutku manicheiskiego konfesjonału. O ile jest to zapewne możliwe, to myśle , ze w drodze wyjątku, nie reguły.  Natomiast eskalacja nerwic, neurotyzmu - jak najbardziej.  Nie będę podejmował próby polemiki, bo zgadzam się praktycznie z całością wykładu. Dla okresu adolescencji wczesnej i późnej. Nie znam przypadków sukcesów , to znaczy katolika adolescencji, który dał radę opanować masturbację na okres abstynencji równy tym , które uznajemy za zadawalajace w innych uzależnieniach. NAwroty są tak częste, że traktowanie masturbacji rozwojowej w kategoriach uzależnienia nie ma sensu, jeśli służy tylko rozładowaniu napięcia fizjologicznego wynikającego z dojrzewania. Co nie oznacza, że nie może stać się uzależnieniem, ale wtedy jest problemem seksuologicznym / psychoterapeutycznym a nie zadaniem dla spowiednika, bo jako uzależnienie grzechem nie jest w KKK zdaje się nawet...   Czy w okresie jednak od wczesnej dorosłości w górę, dalej masturbację  dopuścilbyś jako dozwoloną?  Jak zapatrujesz się na ascezę jako próbę opanowania pragnień ciała - w wieku dorosłości - szerzej, nie tylko seksualnych - aby duch był wolny od zamętu myśli , pragnień , rozproszeń i mógł radośnie sławić Pana także w jego stworzeniu , modlitwą i pracą , w każdej chwili?  Myślę o koncepcji logismoi Ewagriusza z Pontu, omawianej przez Zatorskiego OSB, na youtube są konferencje jego, fatalne technicznie, ale dla mnie doskonałe intelektualnie i duchowo. Są też książki, nabyłem połowę, czytam. Rozumiem, że hedonistyczny permisymizm gender i ascetyczny redukcjonizm manicheiski to są te skrajności , jakich w etyce katolickiej nie dopuszczasz. Czyli Twoja katolicka etyka seksualna byłaby oparta na drodze środka przykazania miłości Boga i bliźniego? 
A
Agamemnon
5 stycznia 2018, 01:14
Jedyne z czym mogę się nie zgodzić, to nadużycie słowa psychozy jako skutku manichejskiego konfesjonału. O ile jest to zapewne możliwe, to myślę , że w drodze wyjątku, nie reguły.  Natomiast eskalacja nerwic, neurotyzmu - jak najbardziej.  Zgadzam się, mój wykład posiada skróty. Jak zapatrujesz się na ascezę jako próbę opanowania pragnień ciała - Dzięki ascezie osiagamy wg Bernego integrację wtórną. To my  dyspomujemy naszym ciałem a nie nasze ciało dysponuje nami... Czy w okresie jednak od wczesnej dorosłości w górę, dalej masturbację  dopuściłbyś jako dozwoloną?  Regulacja napięcia seksualnego występuje zawsze, gdy organizm prawidłowo pracuje, nie znajduje się w stanie zejściowym. Jest to zjawisko psychobiologiczne. Wiząnie  zjawisk  fizjologicznych z grzechem  stanowi domenę dewiacji manicheizmu. Czyli Twoja katolicka etyka seksualna byłaby oparta na drodze środka przykazania miłości Boga i bliźniego. Tak. Pięknie to sformułowałeś. Ludzki seksualizm  jest wówczas wkomponowany w naturę stworzenia i spełnia swoją rolę w służbie rozwojowi osobowości oraz wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. Małżeństwo to hetronomiczny stan bycia jednym ciałem. Nie znosi nieczystości w postaci polgamii  nawet rozłożonej w czasie ( małżeństwo jest nierozerwalne, w materialnym sensie może je rozerwać tylko śmierć współmałżonka, w duchowym sensie korelat małżeński trwa poza grób, przechodzi do wieczności).
Agamemnon Agamemnon
5 stycznia 2018, 01:23
Komentarz po korekcie. Jedyne z czym mogę się nie zgodzić, to nadużycie słowa psychozy jako skutku manichejskiego konfesjonału. O ile jest to zapewne możliwe, to myślę , że w drodze wyjątku, nie reguły.  Natomiast eskalacja nerwic, neurotyzmu - jak najbardziej.  Zgadzam się, mój wykład posiada skróty. Jak zapatrujesz się na ascezę jako próbę opanowania pragnień ciała - Dzięki ascezie osiągamy wg Bernego integrację wtórną. To my  dysponujemy naszym ciałem a nie nasze ciało dysponuje nami... Czy w okresie jednak od wczesnej dorosłości w górę, dalej masturbację  dopuściłbyś jako dozwoloną?  Regulacja napięcia seksualnego występuje zawsze, gdy organizm prawidłowo pracuje, nie znajduje się w stanie zejściowym. Jest to zjawisko psychobiologiczne. Wiązanie  zjawisk  fizjologicznych z grzechem  stanowi domenę dewiacji manicheizmu. Czyli Twoja katolicka etyka seksualna byłaby oparta na drodze środka przykazania miłości Boga i bliźniego. Tak. Pięknie to sformułowałeś. Ludzki seksualizm  jest wówczas wkomponowany w naturę stworzenia i spełnia swoją rolę w służbie rozwojowi osobowości oraz wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. Małżeństwo to heteronomiczny stan bycia jednym ciałem. Nie znosi nieczystości w postaci poligamii  nawet rozłożonej w czasie ( małżeństwo jest nierozerwalne, w materialnym sensie może je rozerwać tylko śmierć współmałżonka, w duchowym sensie korelat małżeński trwa poza grób, przechodzi do wieczności).
Manuel Vetró
6 stycznia 2018, 20:25
Wszędzie zgoda ( w pojęciach integracja wtórna i prymitywna chyba odwołujesz się do Dąbrowskiego teorii dezintegracji pozytywnej, nie do Erica Berna analizy transakcyjnej zdaje mi się), do dyskusji zostaje mi wciąż, Czy w okresie jednak od wczesnej dorosłości w górę, dalej masturbację  dopuściłbyś jako dozwoloną? Regulacja napięcia seksualnego występuje zawsze, gdy organizm prawidłowo pracuje, nie znajduje się w stanie zejściowym. Jest to zjawisko psychobiologiczne. Wiązanie  zjawisk  fizjologicznych z grzechem  stanowi domenę dewiacji manicheizmu. Czyli grzechem byłoby dopiero wszystko co stanowi NADMIERNE folgowanie przyjemnościom ciała? Gdzie ciało NIE jest traktowane jako Świątynia Ducha Św, czyli jest podmiotem Jego obecności , tylko przedmiotowo jako narzędzie uzyskania przyjemności ? Obżarstwo , opilstwo, autoseksualność jako zabawa, autogratyfikacja, i wszystkie inne formy uległości swoich zachciankom cielesnym, ergo prowadzące do uzależnień behawioralnych finalnie ? Jeśli jestem głody jem, chce mi się pić, piję, mam napięcie seksualne -rozładowuję? Problem, ergo grzech zaczyna się kiedy naturalną fizjologię wykorzystuję do autogratyfikacji czyli w funkcji innej niż redukcja popędowych, fizjologicznych napięć, czyli wpisanej w naturę ciała?  Korzystanie z jadła , napitku , redukcji popędu seksualnego z umiarem, dla przywrócenia , zachowania homeostazy byłoby naturalne, fizjologiczne, a nadmierne korzystanie, nadmierna gratyfikacja, czyli skupienie się nie na redukcji popędu głodu, pragnienia, seksualnego popędu etc, tylko wykorzystanie ciała jako narzędzia do produkcji przyjemności, skutkiem czegompowstaje stan grzechu aż do behawioralnego uzależnienia, obżarstwa, opilstwa, seksoholizmu, etc? Czy o to Ci chodzi? Nie wiem, czy dość precyzyjnie się wyraziłem?
Agamemnon Agamemnon
7 stycznia 2018, 17:49
Przez integrację wtórną u Bernego rozumiem  ostatni, najwyższy szczebel rozwoju osobowości , gdzie  duch panuje nad ciałem - takie wnioski wyciągnęła osoba prowadząca wykład na temat analizy transakcyjnej w którym  swego czasu uczestniczyłem (por.: ideał osobowości, Suchodolski). W zasadzie to samo jak słusznie zauważasz ujął Dąbrowski,  w pojęciu  dezintegracji pozytywnej. Być może, że trochę inaczej rozumiemy Bernego. Nie spieram się o szczegóły  takiej czy innej teorii, interersuje mnie schemat myślowy wykorzystany w teorii wychowania. Problem, ergo grzech zaczyna się kiedy naturalną fizjologię wykorzystuję do auto gratyfikacji. Zgadzam się z takim sformułowaniem zasady etycznej, można by ją uznać  jako zasadę ewangeliczną. Wszystkie auto gratyfikacje leżą w zasięgu filozofii hedonistycznej, a ta sprzeciwia się rozwojowi osobowości w kierunku integracji wtórnej( czyli pełnego rozwoju). wykorzystanie ciała jako narzędzia do produkcji przyjemności, skutkiem czego powstaje stan grzechu aż do behawioralnego uzależnienia, obżarstwa, opilstwa, seksoholizmu, Stan taki charakterystyczny jest dla wielu osobników  funkcjonujących  we wczesnej fazie  integracji pierwotnej (Berne). Do integracji wtórnej czyli do pełnego rozwoju osobowości zatem droga jeszcze bardzo daleka. Trzeba tu podkreślić, że w obszarze  religii  katolickiej pojęcie przyjemności zostało zużyte aż do granic absurdu i uznanie tego pojęcia jako czegoś pejoratywnego. Zbyt wielu amatorów zajmowało się w przestrzeni religijnej etyką. Tymczasem przyjemność jest  jednym z nieodzownych  składników życia ludzkiego, i pejoratywne podejście  do tego zjawiska jest błędem, ponieważ uderza w to co jest w człowieku naturalne. Przyjemność i inne zjawiska życia psycho somatvcznego jeśli nie służą rozwojowi  osobowości człowieka, znaczy, że proces kształcenia i wychowania nie idzie w dobrym kierunku. Czy zastosowanie w procesie wychowania zasady złotego środka (umiaru) byłoby receptą na wychowanie? Podstawą wychowania, raczej tak, ale i tak każdy wychowanek winien być traktowany indywidualnie. Celem procesu wychowania jest uzyskanie tego co nazywamy ideałem osobowości. Dobrym przykładem  takiego ideału może służyć tu osobowość wtórnie zintegrowana o. Maksymiliana Kolbego, Janusza Korczaka albo Józefa Ulmy.
Manuel Vetró
7 stycznia 2018, 23:29
Czyli w traktowaniu przyjemności ciała  złoty środek/ umiar (stoicyzm, Budda, tak mi się kojarzą) kluczem do wychowania w duchu przykazania miłości Boga i bliźniego. Jezeli przyjemność jest skutkiem naturalnej redukcji popędu / głodu, pragnienia, seksu / w celu zachowania homeostazy organizmu , służy zatem rozwojowi organizmu jest ok. Jeżeli przyjemność towarzyszy rozwojowi, także wówczas gdy jest gratyfikacją za zdobywanie kolejnych osiągnięć, umiejętności, dokonań, zadań stawianych przez rodziców , nauczycieli, życie jest ok. Jezeli przyjemność pełni zatem funkcję służebną dla rozwoju osobowości jest ok.      Jezeli przyjemność (ciała) jest celem samym w sobie, jest antyrozwojowa, bo rozwój hamuje, wstrzymuje, wypacza, dokonuje się regresja, fiksacja, ostatecznie uzależnienie lub inne zaburzenie. Ciało jest Świątynią Ducha i Duch obdarza je radością, mocą, przyjemnością, rozkoszą wówczas, kiedy używane jest ono tak, by rozwijać swój potencjał ( swoje talenty). Istotą procesów życiowych jest popędowy ich charakter , który zakłada rosnące napięcie i jego redukcje ( błogostan, przyjemność) gdy popęd zostanie zaspokojony. Redukowanie napięcia wynikającego z fizjologicznego popędu / jedzenie , picie, gratyfikacja seksualna / nie jest grzechem, bo jest naturalne, fizjologiczne, wynikające z natury organizmu. Odwrotnie jest konieczne dla prawidłowego rozwoju ciała. Grzech pojawia się wówczas, gdy ciało traktowane jest jako instrument do gratyfikacji dającej przyjemność poza naturalnym mechanizmem redukcji popędów. Czyli złotym środkiem jest szanowanie ciała w taki sposób, by służyło ono Duchowi za Świątynie i jadło, kiedy jest głodne, piło, gdy jest spragnione i doznawało gratyfikacji seksualnej, gdy jest w stanie napięcia seksualnego? Ale w taki sposób, by przyjemność płynąca z zaspokajania popędów byla tylko środkiem w drodze do Świętości /tu władanie swoim ciałem - integracja wtórna - jako warunek konieczny lecz niewystarczający/ nigdy zaś celem?  Czy tak to widzisz, czy dobrze Ciebie rozumiem?
Agamemnon Agamemnon
8 stycznia 2018, 15:06
W procesie wychowawczym nie koncentrujemy się głównie na stanach psychofizycznych w tym sensie, gdyż to nie one stanowią cel wychowania. Stany psychofizyczne zaledwie towarzyszą całemu cyklu życia człowieka aż do śmierci  co nie znaczy, że  są one obojętne  na proces powstawania sukcesów życiowych  wychowanka. Ponad stanami psychosomatycznymi panuje zasada poczucia  obowiązku. Zastosowanie jednak  złych posunięć pedagogicznych wobec stanów psychofizycznych może doprowadzić do fiaska wychowania. Stany psychofizyczne muszą być brane pod uwagę w procesie wychowania i nie wolno ich deprecjonować, należy je uszanować, by nie dopuścić do zdeprecjonowania osoby będącej podmiotem wychowania. Dobry pedagog posiada kontrolę nad stanami wychowanków, z tym ,że wychowankowie nie mogą mieć świadomości, że pedagog ma wpływ na ich stan samopoczucia. Gdyby było inaczej byłaby to katastrofa wychowania. Celem wychowania jest uzyskanie stopnia dojrzałości na szczeblu osobowości zintegrowanej. Jeżeli przyjemność (ciała) jest celem samym w sobie, jest anty rozwojowa, bo rozwój hamuje, wstrzymuje, wypacza, dokonuje się regresja, fiksacja, ostatecznie uzależnienie lub inne zaburzenie. Zgadzam się, ponieważ jeden element wyjęty z konglomeratu  człowieka  nie jest celem wychowania. Grzech pojawia się wówczas, gdy ciało traktowane jest jako instrument do gratyfikacji dającej przyjemność poza naturalnym mechanizmem redukcji popędów. Zgadzam się, gdy chodzi o zjawisko obserwowane u osobnika będącego  na najniższym szczeblu rozwoju. Ale weźmy za przykład męża jakieś pięknej małżonki, który wykorzysta swoje ciało(czyli swój wkład w postaci trudu zarobionych pieniędzy) , swoją psyche i swoją duszę, zabierze ją  na Hawaje , by tam  w tak niezwykłych okolicznościach  dokonać gratyfikacji dającej przyjemność poza naturalnym mechanizmem redukcji popędów, by  w ten sposób budować wspólne coraz to większe wzajemne uczucia, grzechem już raczej nie jest. czyli : dobrem moralnym  jest to: co nie szkodzi, co rozwija, jednoczy, buduje.
Manuel Vetró
8 stycznia 2018, 18:53
Zgadzam się. To może - dla naszych czytelników - czy próbowałeś / próbujesz opanować ciało, by podległe było Duchowi Św, by było w pełni Jego Świątynią, by osobowość rozwinęła się w pełni - czy na drodze do świętości innymi słowy stosujesz praktyki ascetyczne?  Ja nie palę ,  nie piję, a dzięki opanowywaniu popędu głodu ( Ewagriusz z Pontu , Ojcowie pustyni  ) jestem w stanie zapanować nad popędem seksualnym tzn. nie muszę go redukować w żaden sposób. Co nie znaczy, że nie mogę, czy nie lubię. Ale nie muszę , jestem wolny od jego przymusu. I to jest pewna nowa jakość. Gdyby nie Osiem Duchów Zła Ewagriusza z Pontu w ujęciu Zatorskiego OSB nigdy bym nawet nie próbował. NAwet od obżarstwa uwolnić się nie mogłem , będąc wolnym od alkoholu i papierosów. Dzięki praktykom ascetycznym było nie było  Ewagriusza z Pontu udało się.
Przemysław Łapiński
21 stycznia 2018, 17:34
Na kartach Ewangelii znajdziemy chociażby takie stwierdzenie: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa". Onanizm bez pożądliwego (przedmiotowego) patrzenia na kobietę jest praktycznie niemożliwy. I to powinno zamknąć kwestię Panie fachowiec. Idź Pan deprawować młodych ludzi gdzie indziej.
Manuel Vetró
22 stycznia 2018, 19:10
Agamemnon ma sporo racji. Kościół -⎌szczególnie w okresie adolescencji nakłada na młodych ciężary nie do udźwignięcia. O ile moje - żadne pewnie pokolenie nie mogło ich udźwignąć - odsetek masturbujacych się chłopców od wieków sięga 98%, o tyle teraz problem jest zgoła inny. Młodzi nie mają nawet pomysłu aby próbować to dźwigać. Rodzice, Kościół, wychowawcy, nauczyciele stracili to pokolenie. Polska nie jest już katolicka. Kiedy Wasze dzieci dorosną, z katolickiej Polski będzie tylko wspomnienie. Taka jest niestety parada i tylko cud może tu pomóc. I to nie jeden, a miliony. Jak miliony rodziców, którzy nie mają najmniejszego pojęcia jak (nie)wychowują dzieci, które wychowuje bożek internetu, Belzebob.
Agamemnon Agamemnon
25 stycznia 2018, 16:10
Szanowny Panie Przemek Niczego Pan nie wniósł do dyskusji, natomiast Pańskim posunięciem jest erystyczne argumentum ad personam.  Regulacja napięcia seksualnego  nie wtłacza człowieka  w stan bezpodmiotowości osoby ludzkej. Zdeprecjonował Pan miliony mężczyzn, którzy stali się znakomitymi małżonkami i ojcami, wybitnych specjalistów z różnych gałęzi polskiej gospodarki oraz polskiej nauki. Manicheizm , którego tak Pan zaciekle broni nie ma żadnego umocowania w naukach tak filozficznych jak szczegółowych. Stanowi jedynie  religijny pomysł, sprzeczny z nauczaniem Chrystusa.