Wykorzystaliśmy siebie dla zaspokojenia naszych zmysłów

(fot. shutterstock.com)
Paulina, 22 lata

"Czułam się okropnie. Czułam, że przez seks traktuję mojego chłopaka przedmiotowo. On postępował podobnie, przez co czułam się dodatkowo upokorzona. Wszystko zmieniło się na krótko przed Wielkanocą".

Dziś przypadkiem trafiłam na informację, że gromadzicie świadectwa małżeństw i par, które wypowiadają się na temat czystości przedmałżeńskiej. Obecnie nie jestem w związku, ale mam za sobą dwa lata naprawdę trudnej relacji i trudnych wyborów. Chcę opowiedzieć jak seks wpłynął na mój związek i jak ważna jest zgodność wartości jakie wyznają obydwie osoby. Pomyślałam, że opiszę swoją osobistą sytuację. Może okaże się dla kogoś pocieszeniem.

Zawsze byłam bardzo pewna siebie. Z perspektywy czasu widzę jednak jak bardzo brakowało porządku w moim życiu duchowym. Dodam, że pochodzę z wierzącej rodziny, ale do niedawna interpretowałam naukę Kościoła tak, aby usprawiedliwiać swoje różne decyzje i działania.

Zazwyczaj prowadziłam ze sobą wewnętrzne spory, np.: Bóg mówi "żyj w czystości", ale przecież jeśli ludzie się kochają, to miłość usprawiedliwi wszystko. Jak można spowiadać się z miłości? Dlaczego nie mogę oddać się komuś cała, jeśli go kocham?

DEON.PL POLECA

Taka właśnie - nieuporządkowana - po roku studiowania poznałam mojego chłopaka. Był to mój pierwszy związek, o którym myślałam naprawdę poważnie.

Współżyć zaczęliśmy po jakichś czterech miesiącach. Musiało się tak stać, ponieważ świadomie do tego dążyliśmy. Seks był dla nas wejściem na kolejny szczebel drabiny naszego związku. Myślałam, że to największy dowód miłości, który zmieni nas w pełni dojrzałych ludzi.

Poza tym, zanim się to wydarzyło pomieszkiwaliśmy u siebie, więc okoliczności były bardzo sprzyjające. Każde spotkanie z nim kończyło się w łóżku. Te dosyć częste na początku zbliżenia doprowadziły do tego, że wręcz "przykleiliśmy się" do siebie. Chcieliśmy być tylko razem. Najlepiej, żeby nikt niczego od nas nie chciał.

Wydawało mi się, że tak jest idealnie. Ale chłopak był o mnie bardzo zazdrosny. Zamknęłam się na ludzi, szczególnie zaniedbywałam najbliższych. Wydawało mi się, że on jest jedyny i że kocham go najbardziej na świecie.

W tym okresie szczególnie oddaliłam się od Boga. Przez te wszystkie lata był On obecny w moim życiu, ale zawsze na drugim planie. Potem w ogóle przestałam się modlić, z czasem przestałam chodzić do kościoła. "Puste" uczestnictwo we Mszy Św., bez przyjmowania komunii, było dla mnie bez sensu.

Każda spowiedź oznaczała stres i prawdziwą mękę. Robiłam to bardziej dla rodziców, bo są święta, "bo trzeba". Nie muszę dodawać, że unikałam konfesjonału jak tylko mogłam. Pomyślałam, że skoro muszę wybierać, to wybieram bycie z moim chłopakiem. Sądziłam, że Bóg pewnie już dawno się ode mnie odwrócił.

Nie prosiłam Go o wybaczenie. Nie prosiłam o wskazanie mi drogi. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to ja w pełni świadomie odwróciłam się od Niego i Go odrzuciłam. Ja Jego, a nie On mnie. Teraz wierzę, że to on tak pokierował wszystkim, abym sama mogła przekonać się w jakim jestem w błędzie.

Pozorne szczęście w związku trwało nieco ponad rok. Zakochanie zaczęło powoli mijać. Zaczęłam zauważać pewne zachowania i cechy u siebie i mojego chłopaka, których wcześniej nie widziałam. Dotyczyło to przede wszystkim spraw łóżkowych.

Po pierwsze, staliśmy się strasznymi egoistami. Łapałam się na tym, że zwyczajnie go wykorzystuję dla zaspokojenia swoich zmysłów i potrzeb. Ciało było przyzwyczajone, że "dokarmiam" je takimi doznaniami. Bardzo szybko niezwykle się rozbudziło.

Czułam się okropnie. Czułam, że traktuję mojego chłopaka przedmiotowo. On postępował podobnie, przez co czułam się dodatkowo upokorzona.

Po drugie, po jakimś czasie seks w ogóle przestał być przyjemny. Byłam zła na chłopaka i na siebie, że muszę to z nim robić. Pomimo tego, odsuwałam od siebie te wszystkie wątpliwości. Stwierdziłam, że trzeba to przetrzymać.

To wszystko pojawiło się na krótko przed Wielkanocą. Te święta oznaczały kolejną bezsensowną spowiedź i z takim przeświadczeniem uklęknęłam przy konfesjonale. Jakie było moje zdziwienie, gdy kapłan po wysłuchaniu wszystkich moich grzechów, zainteresował się moim przypadkiem. Spodziewałam się kolejnych ogólnych pouczeń, a nie indywidualnego podejścia.

To był pierwszy człowiek, który nazwał rzecz (w tym przypadku grzech) po imieniu. Powiedział mi jak bardzo pozbawione sensu jest życie w takim grzechu z dala od Boga. Poradził, żebym zakończyła relację z chłopakiem. Wtedy przy konfesjonale płakałam i kłóciłam się z księdzem. Jego słowa dotknęły mnie do żywego, ale nie pozostały dla mnie obojętne.

Od tej pory w mojej głowie cały czas pojawiały się myśli, że idę w złym kierunku, że muszę zmienić moje życie. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że egoistyczny seks zniszczył mój związek. Ja zmieniłam się w niewrażliwą, wyuzdaną i zamkniętą dziewczynę.

Zaczęłam dużo czytać o czystości przedmałżeńskiej. Wraz z moim chłopakiem poszłam nawet na konferencję o. Szustaka, właśnie na temat roli seksu w związku. Dotarło do mnie, że tak naprawdę tęsknię za Bogiem. Może wydać się to komuś naciągane, ale naprawdę tak było.

Pragnęłam znów obecności Jezusa w moim życiu. Tak bardzo chciałam przyjąć komunię. Pójść do spowiedzi z potrzeby serca, a nie z przymusu. Te wszystkie rzeczy otworzyły mi oczy na mój problem. Znalazłam jego źródło i postanowiłam z nim walczyć.

Nie było to proste, ponieważ mój chłopak nie chciał zrezygnować ze współżycia. Zaproponował ograniczenie go, ale ja nie dopuszczałam żadnego kompromisu. Jasno określił, że ja mogę być wierząca, ale jego mam w Kościół i w Boga nie mieszać. Wiedziałam, że nie mogę tak żyć, że ten grzech mnie niszczy wewnętrznie i pozbawia całej radości życia.

Zerwałam.

Z punktu widzenia emocji i mojego świata budowanego na uczuciach do tego chłopaka, był to prawdziwy dramat. Nagle zniknęła osoba, która była przy mnie 2 lata i wypełniała mój czas. Przez seks również mocno przywiązujemy się do człowieka, nie zawsze w dobry sposób. Ale również tutaj pojawiła się luka.

Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo zaniedbałam siebie, mój rozwój intelektualny i duchowy na rzecz chłopaka. Pojawiła się "dziura" w sercu, totalna pustka. Chłopak odszedł i jakby nie zostało po mnie nic.

Z punktu widzenia wiary i mojej duchowości, zerwanie było doskonałą decyzją. Od razu poszłam do spowiedzi i pełna ufności w miłosierdzie Pana Jezusa przyjęłam komunię. Od czasu zerwania świadomie się modlę i to właśnie w modlitwie odnalazłam wewnętrzny spokój. Jest trudno, ale wiem, że Bóg jest większy od ziemskich uczuć i tęsknot.

Kiedyś myślałam, że niewierzący chłopak czy mąż to nie problem. Teraz wiem jak ważne jest wyznawanie tych samych wartości. Osoba, z którą chciałabym związać się na całe życie, musi chcieć budować wraz ze mną związek, który będzie oparty na wierze w Boga.

To bardzo ważne, aby wspierać się w zachowaniu czystości, pilnować się wzajemnie i mieć na uwadze dobro drugiej osoby. Seks przed ślubem krzywdzi, bo folguje egoistycznej potrzebie zaspokojenia. Nie jest on aktem miłości, nie wzbogaca wewnętrznie.

Seks przed ślubem odbiera wrażliwość na piękno drugiego człowieka i uprzedmiatawia go. Współżycie może zamienić się w akt prawdziwej bezwarunkowej miłości dopiero po ślubie. R robiąc to wcześniej kradliśmy chwile zarezerwowane dla małżonków.

Żyłam w ciągłym napięciu i stresie. Bałam się, że ktoś nas nakryje, że zajdę w ciążę. Nie wiedziałam co powiedzą rodzice. Były to skradzione chwile, wiedziałam, że to się nam nie należy.

Współżycie, aby prawdziwie zbliżało i umacniało związek, musi być wynikiem relacji. Relacji zbudowanej na prawdziwej, subtelnej, nieegoistycznej miłości, której prawdziwym wzorem jest Jezus Chrystus.

Wiem, że walkę o prawdziwą miłość - miłość, która "nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu" i "wszystko znosi" - trzeba rozłożyć na troje. Tylko pozwólmy Bogu wmieszać się w nasze związki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wykorzystaliśmy siebie dla zaspokojenia naszych zmysłów
Komentarze (2)
MR
Maciej Roszkowski
15 maja 2018, 19:36
Dziękuję. Każde takie świadectwo jest bardzo ważne.
19 sierpnia 2017, 14:41
Dziękuję za to świadectwo. Poruszyłaś temat, nad którym ostatnio dużo się zastanawiam, a Twoje doświadczenie i sposób (szczery i dogłębny) w jaki je opisujesz, na pewno będą dla mnie kolejnym punktem odniesienia, ważną refleksją. Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszej wiary i odwagi w świadomym kroczeniu przez życie!