Tak Anioł Stróż ratuje ludziom życie. Te trzy świadectwa pokazują, że aniołowie są z nami w każdej chwili

Archanioł Gabriel. Fot. Depositphotos.com
niedziela.pl / zywawiara.pl / mł

Masz wątpliwości, czy twój Anioł Stróż naprawdę istnieje? Jeśli dobrze się zastanowisz, na pewno przypomnisz sobie moment, w którym jakiś wewnętrzny głos zdecydowanie odradzał ci albo polecał konkretne działanie. Czasami jednak wsparcie Anioła Stróża jest naprawdę wyjątkowe. Oto historie osób, które swoje życie zawdzięczają anielskiej interwencji.

O tym, jak działają aniołowie i że każdy z nas ma swojego Anioła Stróża, wiemy z Pisma Świętego. Mówi o tym sam Jezus: każdy z ludzi ma swojego anioła, który wpatruje się w oblicze Boga w niebie. Nasze niezwykłe wsparcie często jednak zostaje niezauważone. Czasem interwencje naszego Anioła Stróża, którego zadaniem jest troszczyć się o nas na ziemi i doprowadzić nas do nieba w odpowiednim czasie, uważamy za łut szczęścia albo za przypadek.

Jednak w trzech opisanych poniżej historiach ich bohaterowie nie mieli wątpliwości, że zostali cudownie uratowani właśnie przez anioła, który przyszedł im z pomocą i cudem ocalił od śmierci.

DEON.PL POLECA

"Poczułem, jak ktoś łapie mnie mocno za kark"

Górnik, nadsztygar, człowiek, który "mocno stąpa po ziemi" - tak opowiada o swoim przyjacielu Czesławie Grzegorz Fels, który w portalu żywawiara.pl opisał jedną z historii ocalenia życia przez Anioła Stróża. I to właśnie ów górnik pewnego dnia po skończonej pracy wychodził z kopalni. Ponieważ potrzebował dostać się na rynek w jednej z dzielnic Rudy Śląskiej, poprosił kolegę o podwiezienie.

Gdy dotarli na miejsce, Czesław podziękował, pożegnał się i szybko wysiadł z samochodu, a gdy zrobił krok do przodu, zobaczył przed sobą pędzącą furgonetkę. Czasu na reakcję właściwie już nie było. Jednak ku swojemu zdumieniu poczuł, że ktoś mocno łapie go za kark i jednym silnym ruchem odciąga do tyłu. szarpnięcie było tak silne, że niemal się przewrócił; ustał na nogach tylko dlatego, że oparł się o stojący wciąż za nim samochód kolegi.

Jak opowiadał, rozejrzał się natychmiast dookoła, by zobaczyć, kim jest ten człowiek, który uratował mu życie, ale nikogo nie było ani za nim, gdzie przecież musiał stać jego wybawca, ani dookoła niego.

- Gdy już nieco ochłonąłem, poszedłem pieszo do domu i kolejny raz analizowałem tę niecodzienną sytuację. Doszedłem wówczas do wniosku, że musiał to być mój Anioł Stróż. Innego wytłumaczenia po prostu nie widzę. Bardzo namacalnie zadbał o to, bym nie znalazł się pod kołami rozpędzonego samochodu - mówił później górnik.

"Nie miałam prawa tego przeżyć". Tak zadziałał Anioł Stróż

- Gdy mówię o aniołach, chcę pokazać ich realność. Ich namacalne, prawdziwe oddziaływanie. Mam mniej oczywiste podejście do aniołów (śmiech), ale dla mnie jest bardziej życiowe. Nie takie z książeczką do nabożeństwa, ale z myślą, gdzie ci aniołowie w moim życiu są potrzebni, przydatni - mówiła w wywiadzie dla Deonu s. Maria Druch ze zgromadzenia Sióstr od Aniołów.

Sama doświadcza w życiu anielskiej opieki w zasadzie nieustannie, a jedną z wielu niezwykłych historii podzieliła się m.in. z czytelnikami niedzieli.pl. Jak opowiada, miała wtedy trzynaście lat i spędzała ferie zimowe u wujka, którego dom stał niedaleko żwirowni. W zalanych wykopach woda była głęboka; niedaleko brzegu nie dało się już dotknąć stopami gruntu. Zimą, gdy lód zamarzał i robił się bardzo gruby, rybacy łowili w przeręblach ryby, a żwirownia była świetnym miejscem na mroźne spacery. Trzynastoletnia Marysia znała dobrze to miejsce i czuła się w nim bezpiecznie.

Jednak pewnego dnia podczas spaceru okrążyła niedużą wysepkę. Gdy znalazła się w zatoce, okazało się, że lód jest tu cieńszy i nagle spod nóg dobiegł ją dźwięk, który zwiastował coś strasznego: lód pękał. Dokładnie pod nią, pod miejscem, w którym stała.

- Nie znałam wtedy zasady, że powinno się położyć i wyczołgać z zagrożonego miejsca. Wpadłam w panikę. Zrobiłam rzecz najgorszą z możliwych: zaczęłam szybko biec do oddalonego o około dziesięć metrów brzegu - opowiada s. Maria.

Lód nie łamał się pod nią: był mokry i rozmiękły i zapadał się coraz bardziej pod jej panicznymi krokami. Im bliżej celu była, tym głębiej zapadały się jej stopy. Gdy w końcu udało jej się dotrzeć do brzegu, myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Pierwszy szok powoli mijał i wtedy dopiero zorientowała się, że to, co się właśnie wydarzyło, z punktu widzenia praw fizyki było po prostu niemożliwe, a ona sama powinna właśnie tonąć w lodowatej wodzie.

- Nie miałam prawa dobiec do brzegu po rozmokłym lodzie, naciskając na niego tak mocno. Nie biegłam po dnie pokrytym lodem. Pode mną były wielometrowe otchłanie - opowiada s. Maria.

Jak mówi, wtedy uznała to za szczęśliwy przypadek, a dopiero po kilku latach, gdy weszła w relację ze swoim Aniołem Stróżem, poprosiła go, by jej pokazał te sytuacje w życiu, w których musiał interweniować. Wtedy natychmiast przypomniała jej się historia ze żwirowni. "Nie mam wątpliwości, że wtedy uratował mnie mój Anioł Stróż" - podsumowuje swoją opowieść.

"Jakby ktoś podniósł mój samochód i ustawił go na dobrym pasie"

Kolejna historia, której bohaterka otarła się o śmierć i została uratowana przez swojego anioła, wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych. To jedno z wielu świadectw anielskiej pomocy opisanych w książce "Anielskie drogi" przez Joan Wester Anderson.

Sharon, mieszkająca w stanie Michigan, zamierzała odwiedzić swoją koleżankę z pracy. Wieczór był deszczowy, a Sharon nie prowadziła samochodu zbyt często i nie czuła się pewnie, jadąc w złych warunkach, chociaż jej współlokatorka udzieliła jej pomocnych wskazówek. W trakcie jazdy deszcz zamienił się w śnieg; wtedy Sharon zaczęła się naprawdę denerwować. Czuła, że nie ma takiego doświadczenia, by poradzić sobie w tak trudnych warunkach.

Gdy była przed jednym ze skrzyżowań, zorientowała się, że jedzie zbyt szybko, ale było za późno na gwałtowne reakcje: gdy wcisnęła hamulec, samochód natychmiast wpadł w poślizg i zamiast przejechać przez skrzyżowanie, Sharon po nie swoim pasie zmierzała prosto na słup sygnalizacji. "Och, anioły, pomóżcie mi! - krzyknęła i ku jej zdumieniu samochód natychmiast wrócił na dobry pas.

- Jakby ktoś go podniósł i zawrócił! Znalazłam się po właściwej stronie ulicy, ustawiona w kierunku odpowiednim do ruchu pojazdów - opowiadała potem.

Do koleżanki dotarła cała i zdrowa, a po powrocie do domu opowiedziała swojej współlokatorce o niebezpiecznej sytuacji na drodze i zdumiewającym wydarzeniu, które uratowało jej zdrowie i życie.

- Nie dziwi mnie to - stwierdziła jej przyjaciółka. - Kiedy pojechałaś, za­częłam się martwić, jak sobie poradzisz przy takiej pogodzie. Posłałam więc mojego Anioła Stróża, żeby ci towarzyszył.

Ty też masz swojego Anioła Stróża, który nie odstępuje cię na krok

Gdy mówimy o aniołach, trzeba jasno powiedzieć jedną rzecz: takie historie jak opisane powyżej zdarzają się cały czas. To jest zadanie naszych Aniołów Stróżów: troszczyć się o nas przez cały czas. Nie tylko w sytuacjach, w których nasze życie jest zagrożone, a czas naszej śmierci jeszcze nie nadszedł, ale także wtedy, gdy zwyczajnie trzeba nam przypomnieć, że musimy zabrać do szkoły ważny projekt, bez którego lepiej się dziś nie pokazywać nauczycielce albo gdy nasze być lub nie być zależy od tego, czy spóźnimy się na tramwaj, który jakimś cudem przyjeżdża spóźniony dokładnie wtedy, gdy zjawiamy się na przystanku, choć już dawno nie powinno go tu być.

To Anioł Stróż cicho zachęca nas do tego, żebyśmy zrobili tę małą, dobrą rzecz, o którą ktoś nas poprosił, a tak strasznie nam się nie chce. To on podpowiada, jak się modlić, kiedy już nie mamy siły ani pomysłów. To on trzyma od nas z daleka złego ducha, gdy przeżywamy pokusy i sami nie potrafimy sobie z nimi poradzić, więc wołamy na pomoc naszego Anioła. Warto się z nim dobrze znać, bo to on jest wsparciem, które nigdy nas nie zawodzi, danym nam przez samego Boga, Dobrego Ojca, który wie, że takiego wsparcia będziemy w życiu bardzo potrzebować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tak Anioł Stróż ratuje ludziom życie. Te trzy świadectwa pokazują, że aniołowie są z nami w każdej chwili
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.