Tęsknota za pełnią

(fot. linh.ngan/flickr.com/CC)

O tym czym powinno być narzeczeństwo i dlaczego ważna jest czystość przedmałżeńska opowiada ks. Mirosław "Malina" Maliński, duszpasterz akademicki z Wrocławia znany zwłaszcza z prowadzenia genialnych kursów przedmałżeńskich.

Przemysław Radzyński: Czym dzisiaj jest narzeczeństwo albo raczej, czym powinno być?

Ks. Mirosław "Malina" Maliński: Po pierwsze narzeczeństwo zakłada małżeństwo. Trwałe budowanie rodziny wymaga pewnej odwagi i zaufania. Zauważam tu dwie opcje: tych, których interesuje rodzina i takich, których nie interesuje. W tym drugim przypadku nie ma mowy o narzeczeństwie, bo wówczas szuka się kontaktu z drugim człowiekiem dla własnej przyjemności i zaspokojenia swoich potrzeb. W centrum jest "ja". Kiedy człowieka interesuje rodzina, czyli stworzenie przestrzeni pewnej stabilności, wspólnoty otwartej także na nowe osoby, pojawia się pytanie: "czy ja potrafię?". Młodzi ludzie obserwują świat i widzą wiele porażek. Wynoszą też trudne doświadczenia z własnych domów. Zatem pytanie: "Czy nam się uda?" jest zasadne. Z tej perspektywy narzeczeństwo, które jest etapem w budowaniu, zaczyna nabierać sensu. Można odkryć, że to budowanie musi mieć swoją dynamikę. Budując związek, który ma prowadzić do założenia rodziny, trzeba dojrzewać na poszczególnych etapach.

Skoro mówi Ksiądz, że narzeczeństwo zakłada małżeństwo, czy to znaczy, że przed oświadczynami podjęta jest decyzja o małżeństwie?

Pierwszy etap damsko-męskiej znajomości to przyglądanie się sobie, poznawanie się - młodzi wybierają się do kina, rozmawiają ze sobą. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jutro chłopak spotkał się z inną dziewczyną i zabrał ją na lody. Bo szuka. To są przymiarki, nawet nie randki. Ale potem okazuje się, że jedna dziewczyna wymaga większego zainteresowania i częściej trzeba ją zapraszać na lody. Wówczas, pójście z kimś innym na lody, w podobnym charakterze, byłoby już nie fair. I kiedy chłopak stwierdza, że z tą konkretną dziewczyną chciałby zbudować coś trwałego, to pyta czy wyszłaby za niego. Narzeczeństwo zaczyna się w momencie, kiedy para decyduje się na ślub. To jest inny poziom - wspólnego budowania, wspólnego przygotowania do założenia rodziny a wcześniej do przeżycia tej wyjątkowej uroczystości, jaką jest ślub. Narzeczeni są sobie dedykowani, ale do momentu ślubu każde z nich może powiedzieć "nie" i każde ma do tego prawo. To jest obietnica, która nie zobowiązuje, która może być zerwana z jakiegoś istotnego powodu,  jest to bardzo poważna przymiarka. Oni przekazują sobie jakiś znak - najczęściej pierścionek. Ona wkłada go na palec i wszyscy wiedzą, że jest już "zarezerwowana". To jak z zapłaconym tortem w cukierni - jeszcze nikt go nie zjadł, ale nie można go też sprzedać komuś innemu, bo jest już zarezerwowany.

Narzeczeństwo powinno być bardzo pięknym okresem w życiu każdego człowieka. Charakterystyczna jest w tym czasie tęsknota za pełnią. Większa dawka pocałunków, dotknięć, muśnięć, przytuleń, które ogrzewają przeistaczającą się miłość. Ta sfera jest bardzo ważna potem, gdy przychodzą w małżeństwie okresy, gdy nie można współżyć. Im "bogatszy" był okres narzeczeński, tym łatwiej się do niego odwoływać w przyszłości. To jest też okres marzeń o tym, jak będzie wyglądała nasza rodzina. Podobnie jest z wakacjami - jesteśmy zmęczeni pracą, tęsknimy za odpoczynkiem, przed wyjazdem przeglądamy mapy i przewodniki. Marzymy o przygodzie. Dzięki tym przygotowaniom sam wyjazd nabiera smaczku, nawet wartości. A gdy na wakacje wyjeżdża się w biegu, prosto z pracy, bez żadnego przygotowanie - przylatujemy na Kretę i śpimy przez dwa dni, bo jesteśmy tak zszokowani tym, co zobaczyliśmy. Tak samo jest z małżeństwem - jeśli będzie ono wyczekane stanie się spełnieniem marzeń. Człowiek potrzebuje mocnych przeżyć - w dniu ślubu ma się zmienić całe życie. Noc poślubna ma być mocnym punktem w życiu małżonków. Dziś często świat jest wyprany z takich mocnych akcentów. Jeśli ślub nie zmienia nic w życiu małżonków, bo mieszkają tam, gdzie mieszkali, współżyją, jak współżyli wcześniej, to co ma ich ucieszyć?

Kiedy jest najlepszy moment na oświadczyny?

Nie ma żadnych reguł. To jest bardzo indywidualne. Młodzi muszą wzajemnie wyczuć moment, w którym on jest gotów zapytać, a ona jest gotowa go przyjąć. To jest szkoła bardzo uważnego patrzenia na siebie, w swoje serca i serce drugiego człowieka. Są pary, które oświadczają się po miesiącu znajomości a są takie, które robią to po ośmiu latach. Ale osiem lat to za długo. Mówienie ludziom, którzy przez tyle czasu żyją bardzo blisko siebie, żeby żyli w czystości jest niehigieniczne. Często te przechodzone związki wynikają z presji, bo np. rodzice nie zgadzają się kategorycznie na ślub, gdy młodzi nie mają mieszkania albo pracy. Ostatnio rodzice bardzo źle przyjmują możliwość ślubu na studiach. A ja znam tyle świetnych par, które pobierały się na drugim czy trzecim roku studiów. Natomiast kiedy ma się dwadzieścia lat, to często jeszcze nie jest się w pełni ukształtowanym człowiekiem, dlatego warto poczekać rok czy dwa.

Czy Kościół ma jakieś narzędzia, żeby pomóc narzeczonym przeżyć ten czas?

Coraz częściej młodzi ludzie, którzy myślą w roztropny sposób o swoim związku, tzn. uznają integralność człowieka, czyli także sferę duchową, zwracają się do Kościoła o pomoc. Proszą na przykład o to, by oficjalnie, ba - liturgicznie, rozpocząć okres narzeczeństwa. Kościół jeszcze nie wypracował obrzędu liturgicznego. Często robimy to bardzo prosto. Odprawiamy na tę okoliczność Mszę św. i udzielamy specjalnego błogosławieństwa na czas narzeczeństwa.

Narzędzia, którym Kościół dysponuje, to nawoływanie do czystości przedmałżeńskiej i przestrzeganie przed konkubinatem. Przy czym Kościół stosuje to bardzo pozytywnie - proponuje, żeby zachować pewien dynamizm tego czasu po to, żeby przeżyć porządnie ślub i noc poślubną.

Jeżeli chodzi o czystość… jak to robić?

Mnie pytać o szczegóły? Mogę powiedzieć, jak robią to narzeczeni. Widzę, jak głęboko przeżywają fakt spotkania się we wspólnym mieszkaniu po ślubie. Niektórzy robią to bardzo radykalnie - przyjeżdżają z dwóch domów na ślub a po weselu jadą wspólnie do swojego nowego mieszkania. On przenosi ją przez próg. A później robi wszystko, żeby noc poślubna była piękna i ekscytująca, a przy zachowaniu czystości naturalne napięcie i emocje są niesamowite. Czasami mówią nawet: "To było bardzo uroczyste i piękne". Ja proponuję wyjazd w podróż poślubną. Ale nie do Grecji, tylko w jakieś piękne, choć mało interesujące miejsce, gdzie mogliby być dla siebie nawzajem jedyną atrakcją. Bez konkurencji rzeźby antycznej. I zażywać rozkoszy nocy poślubnej przez kilka dni pod rząd. Relacje z tego czasu są bardzo pozytywne. Urządzenie tego czasu jest tak samo ważne, jak sam ślub.

Ale jeśli przychodzi do Księdza para i mówi, że ma problem z czystością, to co Ksiądz im mówi?

Jeśli mówią, że mają problem z czystością, to bardzo dobrze. To znaczy, że bardzo się pragną, bardzo za sobą tęsknią. To jest dobry problem. To świetnie, że nie mogą wytrzymać. Niektórzy z tego powodu przesuwają datę ślubu. Przysięga małżeńska jest wtedy niesamowita - rzucają się sobie na szyję, całują się. Cały Kościół na to patrzy i wszyscy wiedzą o co chodzi. Gorzej by było, gdyby przyszli narzeczeni i powiedzieli, że się nawzajem nie pociągają.

A jeśli spotykam młodych, którzy współżyją przed ślubem i uważają, że nie ma problemu, to rozmawiamy, jeśli oni sobie tego życzą. Najczęściej szybko rozmowa zbacza na temat kim jest człowiek, czego potrzebuje.

Co Ksiądz mówi na temat człowieka tym, którzy nie widzą w braku czystości problemu?

Przede wszystkim to, że jesteśmy niesamowicie wrażliwi, delikatni i subtelni, potrzebujemy poezji, tęsknoty, wyczekiwania, adrenaliny i napięcia, potrzebujemy też mistyki. Poruszamy prawo pierwszych połączeń. Rozmawiamy o nocy poślubnej.

Chciałbym wydobyć z Księdza jakieś techniczne wskazówki.

Jestem ostatnią osobą, która może ich udzielić. Trzeba pytać narzeczonych. Moje zadanie to dyskretne towarzyszenie, a nagrodą jest radość z ich odkryć. Absolutnie nie mówię, jak mają to robić. Twórczość i kreatywność młodych jest niesamowita - robią piękne rzeczy, a jak o tym opowiadają, to inspirują siebie nawzajem. Na kursy przedmałżeńskie zabieram zawsze kilka par małżeńskich - o różnym stażu, różnych temperamentach i historiach - które opowiadają o tym, jak one to robiły. Każdy musi pójść w tej kwestii własną drogą. Są tylko pewne pryncypia, których naruszenie pociąga za sobą określone konsekwencje. Gdy zaczyna się współżycie, to znacznie zmniejsza się intensywność innych sposobów okazywania miłości, czyli przytuleń, pocałunków, pieszczot, bo współżycie jest tak silnym doznaniem, że dominuje, szczególnie u mężczyzn.

Artykuł pochodzi z eSPe 5/2014. Całe czasopismo można za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tęsknota za pełnią
Komentarze (18)
G
gość
28 marca 2015, 21:14
To jakiś żart? Czego to się dowiaduję - problemy z czystością są dobre... Polecam mądrzejszy artykuł:  http://forum.piusx.org.pl/index.php?topic=383.0
Z
Zour
1 lipca 2014, 13:46
Artykuł raczej nieprzydatny, nie powinien się tu znaleźć.
W
W.
15 czerwca 2014, 13:36
Bardzo dobry wywiad, dziękuję za niego, w pełni się zgadzam ze słowami księdza. :) Osobiście jestem zaręczona od dwóch miesięcy z moim ukochanym poznanym jeszcze w liceum (teraz kończymy studia). Rzeczywiście narzeczeństwo traktowane tak, jak zostało to przedstawione w wywiadzie, jest pięknym okresem. My staramy się tak do tego podchodzić i je pięknie przeżywać, bo chcemy w przyszłości zbierać równie piękne owoce. Miłego dnia wszystkim. :) 
MR
Maciej Roszkowski
16 lutego 2015, 20:58
Szczęść Wam Boże
P
plejutek
13 czerwca 2014, 14:56
bardzo mądry irzeczowy atrykuł. Dziękuję. Tobie chwała na wieki!
2
2943
12 czerwca 2014, 23:42
ale ten sam malina korzysta z uslog prostytuteg .
3
3141
12 czerwca 2014, 16:30
Artykuł zawiera wiele sprzecznych informacji, np: "Jeśli mówią, że mają problem z czystością, to bardzo dobrze." W końcu powinno się uciekać od okazji do grzechu.
R
RezO
12 czerwca 2014, 19:32
Z kontekstu wynika, że bardzo siebie pragną, ale jeszcze nie współżyją. Problem z czystością w tym wymiarze raczej wynika w niepohamowanej chęci współżycia, niż z już zaistniałego faktu.
A
Aloha
12 czerwca 2014, 12:53
Artykuł jest rzeczowy i jest odpowiedzią na wiele pytań, które z pewnością nurtują młodych ludzi wchodzących w głębsze relacje. Nie lada wyzwaniem dla współczesnego człowieka jest wytrwanie w czystości, choćby z tego wzglęzdu, że nastał czas wolności seksualnej. Nikt się nie kryje z tym, że współżyje z partnerem/partnerką. Wręcz przeciwnie każdy z dumą opowiada o swoich podbojach miłosnych (ile dziewczyn zaliczył czy to, że wreszcie straciła dziewictwo, bo to przecież wstyd być dziewicą w obecnych czasach). Jest to przykre zjawisko, bo co to za radość mieć kilku partnerów i z każdym współżyć? Wyczynem i postawą godną podziwu powinno być to, że ktoś traktuje swoje ciało z szacunkiem i nie daje się skusić pierwszemu lepszu. Co to za argument, jesli chłopak powie: Jak mnie kochasz, to prześpisz się ze mną. PARANOJA! Zacznijcie doceniać życie, kierować się wartościami, a przede wszystkim żyć w zgodzie z własnym sumieniem.
B
Barbara
12 czerwca 2014, 04:02
Najlepiej wykastrujcie wszystkich pod nadzorem komisji biskupich i po kłopocie. Tylko o czym wtedy będzie głosił pogadanki i czym się podniecał  ks. Malina.
A
Aloha
12 czerwca 2014, 12:44
A może Ty się podnieciłaś Barbara? Głodnemu chleb na myśli.. Jeśli chcesz uprawiać seks z kim popadnie to rób to, tylko nie miej potem do nikogo pretensji, jeśli za kilka lat będziesz żałować swojego obecnego podejścia do życia. Najłatwiej jest krytykować innych.. ale najpierw trzeba zadać sobie pytanie: "Czy ja jestem w porządku, że mam prawo krytykować innych?". W tym artykule nie ma informacji, że ktoś kogoś krytykuje, wręcz przeciwnie.. jest to świadectwo pokory i zrozumienia.
B
Barbara
13 czerwca 2014, 09:31
Ja się tak łatwo nie podniecam proszę księdza. Seks z kim popadnie to chyba nic przyjemnego, nie wiem bo nie próbowałam, ksiądz wie lepiej, bo ksiądz o tym napisał i widać że księdzu taki chleb czyli seks na mysli. Bardzo sugestywnie pisze ksiądz o współzyciu, musi ksiądz mieć w tym duże doświadczenie, co dziwi w przypadku stanu kapłańskiego. To nie krytyka, to stwierdzenie faktu.  Jak dla mnie za dużo gadania o seksie i to w wykonaniu duchownego. Nie sądzę żeby to miało dobry wpływ na młodzież. No ale niektórzy muszą wyrzucić z siebie publicznie co im w duszy gra.
P
pens
16 lutego 2015, 19:54
Wystarczy Ci jedno zdanie by ocenic czlowieka, lekka przesada co? O seksie jest tu mowa jedynie w ostatnim zdaniu, wszystkiego mozna sie dowiedziec od innych nie ma problemu. Sam ksiadz jest czlowiekiem i wie gdzie sie zaczyna granica, ktorej nie moze on przekroczyc, ale za ktora ida juz ludzie w malzenstwie. Nie ma tu instruktazu jak sie kochac, jakich technik (!) uzywac, czy jak powinna wygladac gra wstepna. Tam sie akurat ksiadz nie pakuje, takze moze daj spokoj.
MR
Maciej Roszkowski
16 lutego 2015, 21:02
To musi być ogromna frajda, tak odwinąć się i po całości. No i to wspaniałe poczucie wyższości. Nieprawdaż?
K
Kaś
11 czerwca 2014, 22:34
Ten artykuł jest jak stworzony dla mnie. Właśnie takich odpowiedzi dzisiaj potrzebowałam. Bogu niech będą dzięki! :)
3
3141
11 czerwca 2014, 22:31
Według mnie ten artykuł nie pasuje tutaj, a najbardziej to nie pasuje do tego działu.
L
ljkhjg
11 czerwca 2014, 17:56
Potrzeba nam świętych księży a nie rozgadanych doradców. Gadać każdy potrafi. Dobrych i kompetentnych informacji jest dostatek. Brakuje ludzi którzy innych pociągną swoim przykładem, zgodnie z POWOŁANIEM.
A
asd
11 czerwca 2014, 21:49
Malina mnie osobiście jak nabardziej "pociąga swoim przykładem", zgodnie z POWOŁANIEM.